Strona główna Grupy pl.sci.medycyna "Swój" lekarz przy porodzie

Grupy

Szukaj w grupach

 

"Swój" lekarz przy porodzie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 18


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-04-14 19:27:28

Temat: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: Maja Krężel <a...@h...com> szukaj wiadomości tego autora

Witam.

Ma takie pytanie. Znajoma jest w ciąży i ma swego lekarza, który przyjmuje ją
prywatnie, ale jednocześnie pracuje też w szpitalu, w którym będzie owa znajoma
rodzić. Pytałam ją czy jej lekarz będzie obecny przy porodzie, a ona na to, że
to zależy, czy będzie miał akurat dyżur w tym czasie. Trochę się zdziwiłam, bo
wydawało mi się, że to zależy od samego lekarza, tego, czy zechce mu się
przyjechać i oczywiście wysokości opłat, które zgodzi się uiścić pacjentka za
obecność lekarza przy porodzie. Okazuje sie jednak, że jest jakieś zarządzenie
(nie wiem, czy ogólnopolskie czy terytorialne czy wręcz w jednym tylko
szpitalu), że nie może być na jednym dyżurze danego oddziału dwóch lekarzy tej
samej specjalności (albo raczej więcej lekarzy, niż jest to przewidziane). Więc
skoro jest na dyżurze lekarz X, a ją prowadzi lekarz Y, nie mający w dniu porodu
dyżuru, to nici z jego opieki podczas porodu. Zajmie się nią lekarz X i koniec
kropka.
Czy to nie jest trochę dziwne? Kobiety wybierają sobie swoich ginekologów, mają
do nich zaufanie, ci wiedzą o nich to co konieczne, a jak przychodzi co do
czego, to tylko zrządzeniem losu (czyli dyżur w dniu porodu) mogą rodzić w
obecności swego lekarza? Czy to rzeczywiście tak jest, czy tylko w tym danym
szpitalu? I czy są szanse by jakoś obejść tę dziwną procedurę ;~)

--
Pozdrawiam
Maja


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2000-04-14 19:46:43

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: Ola Zarod <o...@z...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

To calkowicie normalne.. gdyby przyszedl na swoj dyzur, bylaby to ewidentna lewizna
i w razie jakichs klopotow nie wiadomo by bylo, kto jest odpowiedzialny itd. To samo
mowil moj lekarz...
Ja rodzilam z "dyzurnym" lekarzem i poloznymi, ktorzy pierwszy raz widzieli mnie na
oczy - nie sadze, ze gdyby byli "zaklepani" wczesniej mialabym jakas inna opieke..
Pozdrawiam
Olga

Maja Kr??el wrote:

> Witam.
>
> Ma takie pytanie. Znajoma jest w ci??y i ma swego lekarza, który przyjmuje j?
> prywatnie, ale jednocze?nie pracuje te? w szpitalu, w którym b?dzie owa znajoma
> rodziae. Pyta?am j? czy jej lekarz b?dzie obecny przy porodzie, a ona na to, ?e
> to zale?y, czy b?dzie mia? akurat dy?ur w tym czasie. Troch? si? zdziwi?am, bo
> wydawa?o mi si?, ?e to zale?y od samego lekarza, tego, czy zechce mu si?
> przyjechaae i oczywi?cie wysoko?ci op?at, które zgodzi si? ui?ciae pacjentka za
> obecno?ae lekarza przy porodzie. Okazuje sie jednak, ?e jest jakie? zarz?dzenie
> (nie wiem, czy ogólnopolskie czy terytorialne czy wr?cz w jednym tylko
> szpitalu), ?e nie mo?e byae na jednym dy?urze danego oddzia?u dwóch lekarzy tej
> samej specjalno?ci (albo raczej wi?cej lekarzy, ni? jest to przewidziane). Wi?c
> skoro jest na dy?urze lekarz X, a j? prowadzi lekarz Y, nie maj?cy w dniu porodu
> dy?uru, to nici z jego opieki podczas porodu. Zajmie si? ni? lekarz X i koniec
> kropka.
> Czy to nie jest troch? dziwne? Kobiety wybieraj? sobie swoich ginekologów, maj?
> do nich zaufanie, ci wiedz? o nich to co konieczne, a jak przychodzi co do
> czego, to tylko zrz?dzeniem losu (czyli dy?ur w dniu porodu) mog? rodziae w
> obecno?ci swego lekarza? Czy to rzeczywi?cie tak jest, czy tylko w tym danym
> szpitalu? I czy s? szanse by jako? obej?ae t? dziwn? procedur? ;~)
>
> --
> Pozdrawiam
> Maja

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2000-04-14 22:29:24

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: "Agnieszka Grochowska" <a...@m...atomnet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Maja Krężel <a...@h...com> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:AiKJ4.614$h...@n...tpnet.pl...
>Okazuje sie jednak, że jest jakieś zarządzenie
> (nie wiem, czy ogólnopolskie czy terytorialne czy wręcz w jednym tylko
> szpitalu), że nie może być na jednym dyżurze danego oddziału dwóch lekarzy
tej
> samej specjalności (albo raczej więcej lekarzy, niż jest to przewidziane).
Czy >to rzeczywiście tak jest, czy tylko w tym danym
> szpitalu? I czy są szanse by jakoś obejść tę dziwną procedurę ;~)
>
> --
> Pozdrawiam
> Maja

Brzmi nieprawdopodobnie. Lekarz pracujacy w danym szpitalu nie ma zakazu
wchodzic tam poza godzinami swych dyzurow. Z doswiadczenia. Jedna z moich
przyjaciolek dwukrotnie, a druga jeden raz, wszystko to w czasie ostatnich 2
lat rodzily z udzialem swego lekarza prowadzacego, a nie mial On w tym
czasie dyzuru. Ja tez rozpatrywalam taka opcje i w rozmowach nie bylo mowy o
niemoznosci przebywania lekarza w szpitalu poza dyzurem, tylko o
gratyfikacji, ktorej, nota bene wysokosc ochlodzila moje zapedy.
Byc moze lekarzowi nie chce sie ruszyc z domu w nocy o polnocy bez wzgledu
na wysokosc ewentualnego profitu, albo proponowany profit nie wystarczajacy.
To moje domysly, oczywista.
Pozdrawiam
Mama Edzia + Edzio



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2000-04-15 04:01:10

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: "Basia" <g...@q...ufl.edu> szukaj wiadomości tego autora

Ujelabym to inaczej. Nie wydaje mi sie , ze lekarz nie ma wstepu podczas
nieswojego dyzuru. Raczej nie ma obowiazku byc przy porodzie swojej
pacjentki. Czesto jesli lekarz jest bardzo dobry i ma duzo pacjentek nie
jest w stanie byc przy kazdym porodzie. Czesto nasi lekarze sa
przepracowani. Rano szpital. Po poludniu pruwatna praktyka, potem jakies
dyzury. Czesto wiec lekarze odmawiaja pacjentkom, szczegolnie, gdy nie chca
brac w lape, wystarczajaco duzo zarabiaja na samej praktyce lub poprostu nie
sa w stanie fizycznie wytrzymac. Praca lekarza nie jest latwa. Moje obie
ciaze prowadzil nasz kolega. Nie chodzilo wiec o pieniadze. Przy pierwszym
porodzie okazalo sie ze jest po piwie, ale i tak pojawil sie na sam koniec,
po 7 godzinach, znajoma twarz od razu pomogla. Przy drugim porodzie byl
zupelnie nieuchwytny. Mysle, ze gdyby lekarze normalnie zarabiali nie byloby
takich klopotow, nie musieliby tyle pracowac i chetniej godziliby sie na
takie dodatkowe dyzury. BASIA


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2000-04-15 19:29:14

Temat: Odp: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: "Sylwia" <t...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Witam
Ja mialam troche szczescia, poniewaz wyladowalam sama na dyzurze swojego
lekarza. Porod odbyl sie wczesniej niz przewidywal termin i gdy lekarz mnie
zobaczyl to sie mocno zdziwil. To byla chyba kobieca intuicja.
Sylwia
Miki 2l 3m


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2000-04-16 17:54:30

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: Wladyslaw Gawel <v...@p...com> szukaj wiadomości tego autora



Kwestia wejcia lekarza na oddzial w czasie gdy pelni dyzur ktos inny to
sprawa przede wszystkim uwarunkowan lokalnych . W moim regulaminie
wyraznie stoi , ze nie mam prawa przebywac na oddziale jezeli nie pelnie
dyzuru ale jest to zapis martwy. U nas. W kazdym szpitalu moze byc
inaczej.
Jest tez kwiestia odpowiedzialnosci za decyzje terapeutyczne podejmowane
w czasie porodu i w razie jakichkolwiek powiklan i ewentualnego
postepowania prokuratorskiego. Bo za calosc funkcjonowania oddzialu, za
zdrowie pacjentek odpowiada lekarz dyzurny a nie ten , ktory zajmuje sie
swoja pacjentka na porodowce a powinien wtedy lezec w domciu .
W.Gawel


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2000-04-17 07:41:28

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: Maja Krężel <a...@h...com> szukaj wiadomości tego autora


Agnieszka Grochowska napisała

> Byc moze lekarzowi nie chce sie ruszyc z domu w nocy o polnocy bez wzgledu
> na wysokosc ewentualnego profitu, albo proponowany profit nie wystarczajacy.
> To moje domysly, oczywista.

Rzecz w tym, że lekarz ruszyłby się i to chętnie (tu nawet nie chodzi o
pieniądze, ponieważ to jedyny lekarz, jakiego znam [też jestem jego pacjentką],
który nie mówi pod koniec wizyty - "należy się ...", ale jest wręcz skrępowany
rozmową o pieniądzach - ewenement, ale go za to szanuję), ale nie ma po co, bo
go ordynator i tak wywali ze szpitala. Tłumaczą to tym, że jakby każda pacjentka
chciała mieć swego lekarza przy porodzie, to by się zrobił bałagan i nie wiadomo
kto miałby dostać pieniądze za dany dzień - lekarz dyżurny za dyżur, czy lekarz
prowadzący ciążę za odebranie porodu. Tak mi opowiadała koleżanka.
Niby trochę prawdy w tym jest, ale miałoby to wszystko ręce i nogi, gdyby lekarz
mający w dniu porodu dyżur wiedział o pacjentce swego kolegi po fachu wszystko
(czyli choroby, brane leki itp), ale skąd ma to wiedzieć, jeśli do karty ciąży
wpisywane są tylko wybiórcze informacje. Pamiętam, że najbardziej w trakcie
porodu wkurzył mnie wywiad przeprowadzany przez położną. Pytała mnie dokładnie o
wszystko, co było w karcie i czego nie było. Niby nic takiego, ale przypominanie
sobie nazwy i dawek leku branego przed dziewięcioma miesiącami i wykrztuszenie
tego podczas jadowitego skurczu nie należało do najłatwiejszych zadań ;~). Gdyby
była przy mnie lekarka prowadząca ciążę, problemu by nie było.
Ale jak widzę (choćby z Twego postu) "zakaz" wstępu lekarza na oddział, gdy nie
ma dyżuru nie jest powszechnie stosowanym procederem.
Chciałabym jednak, żeby wypowiedzieli się na ten temat także lekarze (dlatego
ten wątek idzie równolegle na medycynie), a nie tylko mamy.

--
Pozdrawiam
Maja

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2000-04-17 07:44:28

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: "Asiunia" <j...@p...gda.pl> szukaj wiadomości tego autora

U mnie bylo identycznie. Lekarz powiedzial, ze jak trafie na jego dyzur to
OK, jak nie, zajma sie mna inni ( prowadzil mnie cala ciaze). Nie mialam
szczescia, kilka godzin po urodzeniu corki moj lekarz zaczal dyzur. Ale w
czasie pobytu w szpitalu przychodzil do mnie czesto i opiekowal sie, mialam
male problemy. Nie chce wymieniac nazwiska, byc moze to ten sam facet :-)),
czy on pracuje na Zaspie?
Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2000-04-17 08:50:03

Temat: Re: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: t...@b...cbmm.lodz.pl (Tomek "poli_merek" Ganicz) szukaj wiadomości tego autora

=?iso-8859-2?B?TWFqYSBLcuq/ZWw=?= <a...@h...com> napisal


>Rzecz w tym, że lekarz ruszyłby się i to chętnie (tu nawet nie chodzi o
>pieniądze, ponieważ to jedyny lekarz, jakiego znam [też jestem jego pacjentką],
>który nie mówi pod koniec wizyty - "należy się ...", ale jest wręcz skrępowany
>rozmową o pieniądzach - ewenement, ale go za to szanuję), ale nie ma po co, bo
>go ordynator i tak wywali ze szpitala. Tłumaczą to tym, że jakby każda pacjentka
>chciała mieć swego lekarza przy porodzie, to by się zrobił bałagan i nie wiadomo
>kto miałby dostać pieniądze za dany dzień - lekarz dyżurny za dyżur, czy lekarz
>prowadzący ciążę za odebranie porodu.

To chyba jest tylko kwestia wewnetrznych przepisow danego szpitala i
zasad jakie wprowadza u siebie dany ordynator.
Porod mojej zony odbieral jej lekarz i tak samo bylo z druga kobieta,
ktora rodzila "rownolegle". Lekarz dyzurny tylko od czasu do czasu
wpadal na "wizytacje", no bo byl na dyzurze...
Tak na zdrowy rozum to chyba lepiej, ze porod odbiera lekarz, ktory
zna dobrze dana pacjentke i ktory ma z nia dobry kontakt psychiczny...


--------------------------
Tomek "poli_merek" Ganicz
http://www.ceti.com.pl/kganicz/poli
http://www.ceti.com.pl/kganicz/rowery
-----
Nawet papier toaletowy wie, ze aby byc pozytecznym trzeba sie rozwijac.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2000-04-17 09:13:15

Temat: Re: "Swój" lekarz przy porodzie
Od: t...@b...cbmm.lodz.pl (Tomek "poli_merek" Ganicz) szukaj wiadomości tego autora

Wladyslaw Gawel <v...@p...com> napisal


>Jest tez kwiestia odpowiedzialnosci za decyzje terapeutyczne podejmowane
>w czasie porodu i w razie jakichkolwiek powiklan i ewentualnego
>postepowania prokuratorskiego. Bo za calosc funkcjonowania oddzialu, za
>zdrowie pacjentek odpowiada lekarz dyzurny a nie ten , ktory zajmuje sie
>swoja pacjentka na porodowce a powinien wtedy lezec w domciu .

Szczerze mowiac to tego akurat nie rozumiem. A co z prawem do wyboru
lekarza przez pacjenta???
Lekarz ginekolog, ktory prowadzi ciaze wie przeciez o swojej pacjentce
najwiecej. Zna ja od co najmniej 5-6 miesiecy, zostal przez nia
swiadomie wybrany i ma z nia zwykle znacznie lepszy kontakt psychiczny
niz przypadkowy lekarz dyzurny. Sadze, ze 99% pacjentek chce zeby
ich lekarz prowadzil porod. I nie jest to wcale jakas fanaberia.
Zaufanie do lekarza - zwlaszcza do ginekologa w trakcie porodu to
przeciez cholernie istotna sprawa, ktora moze miec istotny wplyw na
przebieg calej akcji porodowej. Przeciez w trakcie porodu naturalnego
bardzo duzo zalezy od wspolpracy pacjentki z lekarzem. To nie jest
operacja na nieprzytomnym pacjencie. Ucza o tym w szkolach rodzenia,
a do lekarzy ginekologow ta wiedza nie dociera???
Jasne, ze przyjemniej jest pospac sobie w domicu niz zajmowac sie
porodem swojej pacjentki - ale czy tak na prawde powinno byc ????
Czy lekarz, ktory zdecydowal sie prowadzic ciaze pacjentki ma
moralne prawo spac sobie w domciu, w momencie gdy jego bezposrednia
wiedza o pacjentce moze jej uratowac zycie???
Nie wiem jak to jest w innych miastach, ale w Lodzi jest podobno
nadmiar porodowek i ginekologow, wiec kwestia zorganizowania opieki
nad ciezarnymi tak, zeby zaden z lekarzy nie byl nadmiernie
przeciazony liczba pacjentek to tylko kwestia organizacji.

--------------------------
Tomek "poli_merek" Ganicz
http://www.ceti.com.pl/kganicz/poli
http://www.ceti.com.pl/kganicz/rowery
-----
Nawet papier toaletowy wie, ze aby byc pozytecznym trzeba sie rozwijac.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Gdzie sa ladne pielegniarki? (Powazne!)
kolejna runda zludzen
zawal serca
Powiększenie jądra
badania a nowotwory

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »