Data: 2001-10-21 20:19:50
Temat: Odp: Wolność człowieka, prawo do śmierci...
Od: "eTaTa - eChild" <e...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Csirke
:-)) To taka setka dylematów.
i troche przydługawe, pisane na bieżąco i chatycznie,
ale ciekaw wszelkich opini jestem ;-)) Daga zaśnie? ;-))
> > > Ale ja bym chciała mieć to prawo.
> > > Choćby po to, by móc z niego nie skorzystać.
> > Prawo do samobójstwa? Ok?
> Nie to miałam na myśli.
> Chodzi mi o prawo do decyzji i prawo do jej poszanowania przez innych. Nawet
> jeśli zawiera się w treści żyć dalej/umrzeć.
Tu trochę "kota ogonem obróciłaś" :-))
Jest wyraźna różnica pomiędzy "umrzeć"
Do czego mamy wszyscy pełne prawo (ale nieszczególnie możemy decydować),
a podjęciem działania, by umrzeć.
Czyli pozbawieniem się, mogącego trwać dalej, życia. Samobójstwem.
> A z tym leczeniem trochę przesadziłeś.
No oczywiście. Bo kto by miał tyle cierpliwości dla zdechlaków :-))
Oddzielnym problemem jest pytanie: czy takie formy podtrzymywania
życia mają sens i są etyczne? I czy w ogóle ma to sens dla cywilizacji.
> > Skaczący nastolatek z wieżowca. Zdradzony w miłości. Bo był piegowaty.>
> No? To samo, czy nie?
> Nie.
Rozumiem ;-)
Niema to jak.. piegowaci małolaci :-))
> > Jeśli już chcesz sobie znaleźć powód :-))
> Powód do czego?
> Chyba znów nieporozumienie.
Przesadziłem? "Może - napewno" ;-))
Powód do uzasadnienia "prawa do samobójstwa".
> Popatrz inaczej (tak mi się skojarzyło o tym leczeniu). Jak przywożą cię na
> operację, musisz podpisać na nią zgodę. Są dwa wyjątki: gdy jesteś
> niepoczytalny - decyduje rodzina lub lekarz, gdy jesteś nieprzytomny i
> umierasz - tak samo. Ale jeśli jesteś przytomny i poczytalny - masz PRAWO
> odmówić, choćby odmowa ta prowadziła do śmierci (np. gangrena - brak
> amputacji - zgon). I lekarz jest zobowiązany do uszanowania twojej decyzji.
Lekarz...hmmm... Chirurg? Prawda? Taka sobie luźna praktyka (przesądzę trochę)
"Albo chlastne panu te gicoły, albo jutro pan zdechnie. To ja już wole zdechnąć panie
doktorze."
"Państwa syn jest w ciężkim stanie. Albo poobcinamy mu kończyny i może przeżyje,
albo podamy morfinę i w nocy nastąpi zgon, ale nie będzie cierpiał"
A gdzie psycholog?
Oczywistym problemem jest Czas. Niema tak szybkich psych-(cokolwiek)
Nie wiem nawet, czy ktoś próbował wypracować metody, możliwie szybkiego działania.
> Czyli jednak prawo jest? Czy nie?
Z puktu ochrony lekarza, przed błędną decyzją. Takie rozwiązanie systemowe.
By nie musiał każdego przypadku analizować sąd i to w biegu.
Potencjalny oskarżyciel, sam wyraził zgodę - więc lekarz niewinny.
> Do czego dążę: przyjmując, że to prawo istnieje - skoro człowiek w pełni
> sprawny ma możliwość decydować o własnym życiu i śmierci, dlaczego odmawiać
> tego prawa osobie niepełnosprawnej? Przecież jej jedyną "wadą" jest fakt
> niemożności wprowadzenia w życie swojej decyzji.
> Dyskryminacja?
> Ciężki orzech do zgryzienia.
Też nie na moje zęby. Bo trzeba by uwzględnić zbyt wiele czynników, itd.
> > Ale my chyba teoretyzujemy. Prawda? :-)
> Prawda.
No to jeśli sobie, tylko teoretyzujemy. To moglibyśmy się zastanowić,
Czy będący w depresji pacjent, który ma w tym stanie swoją samoświadomość,
Jest tym samym człowiekiem po wyprowadzeniu z depresji.
I jak duża przebudowa umysłu jest dopuszczalna.
Przykład1: (lekki)
Gość w depresji od lat tworzy (np. wiersze, maluje itd). Jednak od paru latach
"niknie w oczach", zaczyna pić, etc. Namówiony na psychoterapie, nagle odzyskuje
uśmiech zaczyna gaworzyć o "pierdołkach", udzielać się towarzysko.
Wraca do zawodu...i...? To jeszcze ten sam gość?
Przykład2:
Kobieta na wózku, wegetująca, nie widząca żadnej możliwości
produktywnego uczestnictwa w życiu. Czująca się ciężarem dla otoczenia...etc.
Ale posiadająca dotychczas umysł bystry i produktywny.
Nie może się poruszyć, ale może rozmawiać. To przy dzisiejszym stanie techniki,
właściwie może wszystko. (Znów ta kasa)
Wyprowadzona: zaczyna prowadzić kursy gotowania przez internet
i wydaje podręczniki, robi kasę dla rodziny.
To ta sama osoba? (dobrze, że nie miała prawa się zabić?)
Czy my się zmieniamy? Nie jesteśmy już tym samym, co dawniej?
Dobrze, czy źle?
Czy martwy, to bez świadomości? Po co komu trwanie biologicznie?.
Jedyne usprawiedliwienie, to szansa powrotu do świadomości.
(Wracając) Jeśli chcesz mieć prawo do decydowania o życiu,
to oczywiście je masz. W takiej sytuacji nie przejmujesz się czy, ktoś Ci pozwala czy
nie. Zabijasz
się i już. Po co pytać? Jeśli jednak nie możesz technicznie, bo tak jak Ta na wózku,
jesteś
całkowicie obsługiwana, a Twój powiernik (mąż, przyjaciel) nie potrafi zabić Cię w
sposób
"humanitarny", bez narażenia się na konsekwencje prawne. To może warto, przed sądem
wywalczyć dla
niego to prawo. Jednak musi istnieć
założenie i pewnie sąd to wziął pod uwagę, że możesz być jeszcze szczęśliwym
człowiekiem. O czym ani
Ty, ani mąż nie wiedzieliście.
A udowodnili to specjaliści przed sądem.
Dlaczego takie "prawo do samobójstwa" nie może istnieć?
Właśnie dlatego, by nie przyzwalać w depresji do czynów
idiotycznych, oraz by nikt tego prawa nie wykorzystał do morderstwa.
Bo cóż prostszego powiedzieć: " Panie sędzio przyszedł, żal mi się go zrobiło, to na
jego prośbę
pociągnąłem za spust.
Strach przed nieudaną próbą samobójczą? W większości przypadków odratowań, wychodzi,
to człekom na
dobre. A jeśli nie próbować każdy może, jeden lepiej drugi gorzej.
Jeśli jest "etyczne" wyciąganie z deprechy, to nader ważne jest by człowieczeństwu
zabronić "prawa
do samobójstwa". Co nie zmienia sytuacji, że zawsze jak się postara to może to każdy
zrobić.
Kiedyś gdy nauka stała na "niskim poziomie", jedynym rozwiązaniem było nadanie tego
prawa tylko
bogu. A używano słowa "grzech" co można pochwalić wśród mądrych religii.
Samobójca myśli: "nie mogę", "nie dam rady", "nie chce mi się żyć",
"wszyscy mnie niszczą", "np: grupa psp wiesza na mnie koty",
"a co mi tam,...." :-(
Ale wystarczy trochę ciepła i delikatności. Lub twarda ręka i delikatność. I niewiele
mądrych
działań, by Twoje działania, Twoja miłość, czy ból, mogły nabrać kolorytu wiosny i
Tworzyć
wspaniałość Twojego życia.
Ku Twojej i innych radości.
rozmymłałem się :-)
i przepraszam za Tykanie.
Ale mnie tak naszło :-?
No to do konkretów.
> Sorcia za późną odpowiedź. Niestety te obowiązki...
Czy i ja za opóźnienie mam się czuć "nieswojo"
Wiem to Twoja "forma literacka", ale to Ważny temat dla
grupy dyskusyjnej, bo...
- Nie zawsze może ktoś odpowiedzieć i niema się co obrażać.
- Gubią się wątki i jesli czasami chce na coś odpowiedzieć,
to tylko "skrzywioną mordkę w eter wysłać" bo nijak tego nie można znaleźć.
- Może było ważne, ale umknęło - bo grupa jest "nader aktywna"
- Można na priva spytać, lub przypomnieć "o nie odpisaniu na pytania".
To wiele niepotrzebnych problemów
Może "walniesz", to jako nowy wątek?
wzdrówkach
eTT
|