Data: 2001-09-06 23:47:09
Temat: Odp: dziecko, a rozwod...-nie zrazcie sie wstepem
Od: "krzysztof\(ek\)" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "ŁukAsh" poczul sie urazony? life is brutal !
> nie podchodze!
IMHO ;-) to dobrze !
> > Wydaje mi sie, ze to za duzo oczekujesz od siebie ~?
>
> tzw. przerost ambicji...? e, nie sadze...
nie. nie myslalem tu o przeroscie ambicji. raczej o zludzeniu, ze
rozmowa przyniesie rozwiazanie.
> > hmm.. oczekujesz, ze tu grupie ludzie zaczna Cie podziwac, ze Ci
ktos
> > tak ufa, jaki jestes wspanialy?
>
> nie, nie, nie! nie chodzi mi o to, zeby ktokolwiek mnie podziwial! z
reszta,
> gdybym chcial podziwu i blichtru, to bym raczej sie z tym afiszowal w
realu,
> a nie w virtualu.
> Szczerze mowiac, niezbyt mnie obchodzi, czy ktos mysli: "och, jaki on
> wspanialy, ktos mu tak ufa, kto on to tez musi nie byc", czy mysli
inaczej.
> Niech mysli jak chce. Poprostu chce jej pomoc. A jak to ktos odbiera,
to juz
> jego problem.
> Wiem, ze na poparcie swoich slow przytoczysz mi moj kolejny post
("life is
> brutal :-("), ale wierz mi, ze nie o to mi w tym wszystkich chodzi...
sorki, zle to odebralem. nie chcialem urazic, przepraszam. czasem
napisze zanim pomysle :-(
a mozna spytac o co chodzi?
> > Oczywiscie, ze wymaga zaufania i odwagi.
>
> no i wlasnie na to chcialem zwrocic uwage...
mozna spytac dlaczego?
> > Wyolbrzymiasz nie tyle sam problem co ta swoja pomoc. IMHO
oczywiscie.
>
> chyba faktycznie In Your Opinion (ktora szanuje), bo ja sie z tym
niestety
> zgodzic nie moge.
> Moze to i tak wyglada. Ok, nie jestem obiektywny. Ale naprawde nie
chodzi mi
> o to, zeby iles tam setek ludzi czytalo, jak to ja sie staram i w
ogole.
> Poprostu staram sie dojsc do jakiegos rozwiazania i moze faktycznie
przy tym
> za bardzo eksponuje swoja role. No ale w koncu pisze o niej_i_o_mnie,
mowie
> o zywym_przypadku, wiec nie widze sensu teoretyzowania i gdybania...
ŁukAsh, a czy nie wydaje Ci sie, ze trzeba zaakceptowac, ze nie we
wszsytkim mozesz pomoc? I nie kazdemu.
IMHO (i chyba znowu moja nie pokryje sie z Twoja ?) jedyne co mozesz
zrobic to to, co robisz teraz.
> > Nie obiecuj sobie za duzo po rozmowach z nia. Oczywiscie, one
pomagaja,
> > sa wazne.
>
> obiecuje sobie tylko tyle, ze ona poczuje sie lepiej i choc w pewnym
stopniu
> znowu bedzie taka jak byla.
A moze jednak wygorowane ambicje? Przeciez to ci sie juz udalo Nie?
Piszesz, ze to "tylko" tyle. ale to jest bardzo duzo. _az_ tyle.
> > Ale tak naprawde to nikt za nia jej problemow nie pokona.
>
> ale ktos (zeby nie bylo, ze znowu ja) moze jej pomoc wejsc na droge ku
> pokonaniu tych przeciwnosci...
Po co ta ironia? Przepraszam, moze za ostro to ujalem, ale wyrazam tylko
moje zdanie. Nie doceniasz swojej pomocy. Albo przeceniasz swoje
mozliwosci.
Pewnie to pierwsze, mam nadzieje ?
Ja ci nic wiecej nie poradze. Jedyne o mozesz zrobic, to kontynuacja
tego co robisz juz teraz. Takie jest moje zdanie, co nie znaczy, ze mam
racje. IMO rob dalej to co robisz, staraj sie ja tez wyrwac czasem z
domu na jakas impreze, zeby zapomniala chwilowo i czesciowo (bo calkiem
nie zapomni)
Czasem jest po prostu tak, ze nie mozna wiecej dla kogos zrobic. Chociaz
by sie chcialo.
> i wzajemnie,
ja tradycyjnie rowniez :-)
krzysztof(ek)
|