Data: 2001-09-06 21:27:32
Temat: Re: dziecko, a rozwod...-nie zrazcie sie wstepem
Od: "ŁukAsh" <w...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "krzysztof(ek)" wmawia mi, ze...
> > ha! marzenia o wolnym, czasie ;-) A tak powaznie... good idea!
>
> a co wy tacy zajeci?
nie pytaj... ;-)
>
>
> > > Naprawde jej nie pomogla ta rozmowa? I inne, ktore prowadzicie?
> >
> > nie no... kazda rozmowa, w ktorej wyrzuci sie z siebie troski i
> zmartwienia
> > pomaga - IMO. Tylko, ze jedna moze pomoc bardziej, inna mniej...
>
> Nie podchodz do tego z nastawieniem, ze teraz sie z nia umowilem,
> pogadamy i ta rozmowa ma pomoc w tym, tym i tym.
nie podchodze!
>
> Wydaje mi sie, ze to za duzo oczekujesz od siebie ~?
tzw. przerost ambicji...? e, nie sadze...
> hmm.. oczekujesz, ze tu grupie ludzie zaczna Cie podziwac, ze Ci ktos
> tak ufa, jaki jestes wspanialy?
nie, nie, nie! nie chodzi mi o to, zeby ktokolwiek mnie podziwial! z reszta,
gdybym chcial podziwu i blichtru, to bym raczej sie z tym afiszowal w realu,
a nie w virtualu.
Szczerze mowiac, niezbyt mnie obchodzi, czy ktos mysli: "och, jaki on
wspanialy, ktos mu tak ufa, kto on to tez musi nie byc", czy mysli inaczej.
Niech mysli jak chce. Poprostu chce jej pomoc. A jak to ktos odbiera, to juz
jego problem.
Wiem, ze na poparcie swoich slow przytoczysz mi moj kolejny post ("life is
brutal :-("), ale wierz mi, ze nie o to mi w tym wszystkich chodzi...
>
> Oczywiscie, ze wymaga zaufania i odwagi.
no i wlasnie na to chcialem zwrocic uwage...
> Wyolbrzymiasz nie tyle sam problem co ta swoja pomoc. IMHO oczywiscie.
chyba faktycznie In Your Opinion (ktora szanuje), bo ja sie z tym niestety
zgodzic nie moge.
Moze to i tak wyglada. Ok, nie jestem obiektywny. Ale naprawde nie chodzi mi
o to, zeby iles tam setek ludzi czytalo, jak to ja sie staram i w ogole.
Poprostu staram sie dojsc do jakiegos rozwiazania i moze faktycznie przy tym
za bardzo eksponuje swoja role. No ale w koncu pisze o niej_i_o_mnie, mowie
o zywym_przypadku, wiec nie widze sensu teoretyzowania i gdybania...
> Nie obiecuj sobie za duzo po rozmowach z nia. Oczywiscie, one pomagaja,
> sa wazne.
obiecuje sobie tylko tyle, ze ona poczuje sie lepiej i choc w pewnym stopniu
znowu bedzie taka jak byla.
> Ale tak naprawde to nikt za nia jej problemow nie pokona.
ale ktos (zeby nie bylo, ze znowu ja) moze jej pomoc wejsc na droge ku
pokonaniu tych przeciwnosci...
> pozdry
> krzysztof(ek)
>
i wzajemnie,
ŁukAsh
|