Strona główna Grupy pl.soc.rodzina kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]

Grupy

Szukaj w grupach

 

kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 36


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-01-16 22:50:56

Temat: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Katia" <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Od jakiegos czasu nie mozemy sie z TZ zupelnie dogadac... czasami jest
dobrze, a czasami zastanawiam sie, czy nie powinnismy sie rozstac.....
Ale od poczatku:
poznalismy sie 2,5 roku temu, kiedy bylam na najlepszej drodze na slubny
kobierzec - nie z nim, a z ojcem mojej coreczki, ktory zostawil mnie w
ciazy, a potem sie opamietal i chcial wrocic... no i moze by wrocil i
dzisiaj bylibysmy szczesliwym malzenstwem z dwojka dzieci (nie zaluje),
gdybym nie poznala TZ. Poczatki byly cudowne - jak to zwykle bywa, znowu
poczulam sie kochana i rozumiana (nie to, co z ojcem dziecka, ktory
stwierdzil "postanowilem byc z wami, pozostaje mi tylko sie w tobie
zakochac"). Po kilku miesiacach musielismy sie rozstac, bo mieszkamy w
roznych miastach (a nawet panstwach) - a ja przebywalam w rodzinnym miecie
TZ tylko czasowo. Jednak caly czas pisalismy do siebie, przesiadywalismy
godzinami w gg, a srednio co 1,5 miesiaca widywalismy sie. Spedzalismy tez
razem wakacje. Niemal od poczatku naszej znajomosci TZ utrzymywal, ze jestem
"kobieta jego zycia" i ze planuje slub (wtedy mowil, ze za 2 lata)... jednak
czas mijal, a nasza sytuacja pozostawala bez zmian - ustalilismy, ze
przeprowadzi sie do Polski, ale nic nie robil w tym kierunku, nawet nie
probowal sie dowiedziec, jakie sa mozliwosci. Skonczyl uczelnie, pracowal...
i.... dalej widywalismy sie co 1,5 miesiaca i w wakacje, i on dalej mowil o
slubie... za 2 lata. Jednoczesnei utrzymujac, ze bardzo mnie kocha i nie
wyobraza sobie zycia beze mnie.
W koncu wkurzylam sie i zapytalam, jak to jest, ze tylko ja tak to
przezywam, ze tesknie, i nie moge zniesc rozstan, a on nie. Odparl, ze on
jest szczesliwy z tym, co ma... powiedzial to akurat w momencie wsiadania do
pociagu, potem bylo pare tygodni ciszy z mojej strony, nie odpowiadania na
maile, telefony i smsy.
W koncu wszystko wrocilo do normy, ale... jzu nie bylo tak, jak dawniej. Od
tamtej rozmowy minal ponad rok, ja czuje sie oszukana jego deklaracjami. Od
kilku miesiecy znowu nastapila pewna zmiana, tzn. TZ zaczal COS ROBIC -
konczy swoje sprawy u siebie i po malu szuka mozliwosci przeniesienia sie do
Polski (co nie bedzie latwe). Ja jednak nie potrafie sie tym juz cieszyc,
pomijajac strach przed problemami ktore nas czekaja, wiem ze wyemigrowac nie
da sie z dnia na dzien, na to trzeba miesiecy, a moze lat. Gdyby zaczal 2
lata temu.......? Nie wiem, czy to, co mowi teraz, jest kolejna obietnica,
ktora nigdy nie zostanie spelniona? Czy bede mogla mu jeszcze zaufac? Teraz
nie moge. On o tym wie, i tym bardziej mu trudno robic cokolwiek dla naszego
zwiazku, widzac moje nastawienie. Czuje ze oddalamy sie od siebie - i
psychicznie, i fizycznie. Wydaje mi sie, ze on wcale nie chce zadnego slubu,
ani rodziny, a wszystko to robi tylko dlatego, ze ja tego chce (musze
przyznac, ze bardzo chce - rodziny, drugiego dziecka, przez co zachowuje sie
jak ktos kto obsesyjnie boi sie staropanienstwa) - moze ma wyrzuty sumienia,
ze "zabral mnie sprzed oltarza" - i gdyby nie on, to mialabym teraz meza i
rodzine (o ile juz bym nie byla po rozwodzie)......
Nie wiem, czy to tylko przejsciowy kryzys, czy to poczatek konca..... a nie
chce czekac kolejnych kilku lat, zeby sie przekonac, ze to byl jednak
poczatek konca....

Katia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2004-01-17 19:49:15

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Katia" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bu9q7u$al9$1@inews.gazeta.pl...
> Od jakiegos czasu nie mozemy sie z TZ zupelnie dogadac... czasami jest
> dobrze, a czasami zastanawiam sie, czy nie powinnismy sie rozstac.....

[ciach]

> Nie wiem, czy to tylko przejsciowy kryzys, czy to poczatek konca.....
a nie
> chce czekac kolejnych kilku lat, zeby sie przekonac, ze to byl jednak
> poczatek konca....

I to jest akurat problem na tyle złożony i wielowatkowy, ze grupa raczej
nie pomoże.

Za to pewnikiem pomoże szczera rozmowa - najpierw z sobą samą, a potem z
partnerem (cokolwiek wirtualnym) ale raczej nie w drzwiach pociągu...

brow(J)arek pozdrawia
(który zwykle na hasła typu "porozmawiajcie ze sobą szczerze" reaguje
alergicznie ale w tym konkretnie przypadku wydaje sie to niezbędne)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2004-01-17 20:18:36

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Mrowka" <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "brow(J)arek" <b...@w...pl> napisał w wiadomości

> (który zwykle na hasła typu "porozmawiajcie ze sobą szczerze" reaguje
> alergicznie ale w tym konkretnie przypadku wydaje sie to niezbędne)
>
Dlaczego reagujesz alergicznie?
Takie rozmowy sa wazne.Ciezko jest komus odgadnac czego oczekuje druga
osoba,gdy ta nic o tym nie mowi.Moj byly maz nie umial rozmawiac i niestety
......W obecym zwiazku na biezaco mowie o tym co mnie boli.Moj TZ troche
w sobie dusi ale w koncu nadchodzi dzien ze powie co mu siedzi na
watrobie.Moze dlatego udalo nam sie wytrzymac ze soba 9 lat :-)

Magda


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2004-01-17 20:42:15

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Mrowka" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:buc559$130q$1@news.atman.pl...
>
> Użytkownik "brow(J)arek" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
>
> > (który zwykle na hasła typu "porozmawiajcie ze sobą szczerze"
reaguje
> > alergicznie ale w tym konkretnie przypadku wydaje sie to niezbędne)
> >
> Dlaczego reagujesz alergicznie?
> Takie rozmowy sa wazne.Ciezko jest komus odgadnac czego oczekuje druga
> osoba,gdy ta nic o tym nie mowi.Moj byly maz nie umial rozmawiac i
niestety
> ......W obecym zwiazku na biezaco mowie o tym co mnie boli.Moj TZ
troche
> w sobie dusi ale w koncu nadchodzi dzien ze powie co mu siedzi na
> watrobie.Moze dlatego udalo nam sie wytrzymac ze soba 9 lat :-)

Alergicznie reaguję na zachęty do tych rozmów padające na grupach jako
panaceum na problemy rodzinne. Mam świadomość, że w wielu (większości ?)
przypadkach rzeczywiście tych rozmów brak... mam też niestety wrażenie,
że obie strony konfliktów z reguły dobrze wiedzą, że właśnie rozmów brak
i nic w tym kierunku nie czynią.

brwo(J)arek walczący z alergią


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2004-01-17 20:47:56

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Specyjal" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "brow(J)arek" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
news:buc6fu$h5u$2@atlantis.news.tpi.pl...

Popieram wypowiedx przedmowcy. Dodam jeszcze ze ludzie maja problemy z
ktorymi po prostu sobie nie potrafia poradzic "jako zwykli obywatele". Dajmy
na to depresja zony/meza, jak poznac depresje? chyba nie po smutku.
Rozmowa w przypadku np. wlasnie depresji moze niewiele pomoc, bo sprawa
siedzi glebiej i nie moze byc opisana przez osoby zalezne od siebie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2004-01-17 21:54:37

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Katia" <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "brow(J)arek" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
news:buc6fu$h5u$2@atlantis.news.tpi.pl...

> Alergicznie reaguję na zachęty do tych rozmów padające na grupach jako
> panaceum na problemy rodzinne. Mam świadomość, że w wielu (większości ?)
> przypadkach rzeczywiście tych rozmów brak... mam też niestety wrażenie,
> że obie strony konfliktów z reguły dobrze wiedzą, że właśnie rozmów brak
> i nic w tym kierunku nie czynią.

tutaj to chyba jednak nie ma zastosowania....
rozmawialismy o tym wiele razy, bardzo wiele.
tylko ze ja juz nie wiem, w co wierzyc, a w co nie, i odpowiedzi na to
pytanie nie dostane w najszczerszej nawet rozmowie. Dlaczego facetom tak
latwie jest cos obiecac, a tak ciezko to spelnic? I dlaczego rodzina,
malzenstwo jest w najlepszym wypadku zlem koniecznym?

Katia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2004-01-17 22:18:37

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Katia" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bucbaa$nlc$1@inews.gazeta.pl...

> tutaj to chyba jednak nie ma zastosowania....
> rozmawialismy o tym wiele razy, bardzo wiele.
> tylko ze ja juz nie wiem, w co wierzyc, a w co nie, i odpowiedzi na to
> pytanie nie dostane w najszczerszej nawet rozmowie. Dlaczego facetom
tak
> latwie jest cos obiecac, a tak ciezko to spelnic? I dlaczego rodzina,
> malzenstwo jest w najlepszym wypadku zlem koniecznym?

No, to powyższe muszę podsumować jednym słowem - uogólnienie.

Myślę, że nie skłamię jeśli napiszę, że dotrzymuję obietnic, a
małżeństwo (założenie rodziny) uważam za największy swój sukces (co
ciekawe podczas rozmów kwalifikacyjnych przy przyjmowaniu do pracy jakoś
Ci testujący mnie nie podzielali mojego zdania chociaż ich pytanie
brzmiało "co Pan uważa za swój największy sukces (zaznaczam NIE sukces
zawodowy)).

Jeżeli wyciagasz takie wnioski wobec swojego partnera (przyz założeniu,
że są to prawdziwe i obiektywne wnioski) to tak na prawde pozostaje Ci
się juz tylko zastanowić czego TY CHCESZ... bo na niego to chyba nie
masz co liczyć.

brow(J)arek pozdrawia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2004-01-18 07:43:49

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

brow\(J\)arek <b...@w...pl> napisał(a):

> Myślę, że nie skłamię jeśli napiszę, że dotrzymuję obietnic, a
> małżeństwo (założenie rodziny) uważam za największy swój sukces (co
> ciekawe podczas rozmów kwalifikacyjnych przy przyjmowaniu do pracy jakoś
> Ci testujący mnie nie podzielali mojego zdania chociaż ich pytanie
> brzmiało "co Pan uważa za swój największy sukces (zaznaczam NIE sukces
> zawodowy)).

Bo istotnie założenie rodziny samo w sobie trudno uznać za wielki sukces.
Partnera znaleźć nie jest tak trudno ("ktoś, kto chce odbyć stosunek płciowy,
prędzej czy później go odbędzie" (C) WO), dziecko wielu ludziom wychodzi
jakoś mimowolnie i niechcący, i już mamy rodzinę.

Sukces to dopiero stworzenie _dobrej_ rodziny.

JoP

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2004-01-18 08:27:29

Temat: Re: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@g...pl> napisał w wiadomości
news:buddfk$pp8$1@inews.gazeta.pl...

> Bo istotnie założenie rodziny samo w sobie trudno uznać za wielki
sukces.
> Partnera znaleźć nie jest tak trudno ("ktoś, kto chce odbyć stosunek
płciowy,
> prędzej czy później go odbędzie" (C) WO), dziecko wielu ludziom
wychodzi
> jakoś mimowolnie i niechcący, i już mamy rodzinę.
>
> Sukces to dopiero stworzenie _dobrej_ rodziny.

Istotnie... i to właśnie miałem na myśli tylko na klawiaturze mi wyszło
troche inaczej.

brow(J)arek pozdrawia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2004-01-18 13:56:08

Temat: Odp: kryzys czy...? [dłuuuuuuugie]
Od: "Carlos" <c...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Istotnie... i to właśnie miałem na myśli tylko na klawiaturze mi wyszło
> troche inaczej.

Niekoniecznie :-) Ja zrozumialem tak jak chciales zeby bylo zrozumiane.
W dodatku calkowicie sie z Toba zgadzam choc jeszcze nie moge
powiedziec, ze osiagnalem TAKI wlasnie sukces.

--
Carlos


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Konkurs sadownictwa rodzinnego
"Rodzina" wybyła na weckend...
sedziowie rodzinni
Proszę o porad
Re: [DŁUGIE] proszę wstac sąd idzie... :)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »