Data: 2003-03-29 19:44:23
Temat: Odp: spowiedz
Od: "patrycja." <p...@K...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Andrzej Litewka
cześć
> > ja szczerze mówiąc nie chodzę do kościoła :/
>
> Jaki tego powód ?
jeśli sądziłeś że zacznę się usprawiedliwiać i usiłować powiedzieć że 'mam
rację' to nic z tego;)
więc zanim napiszę czemu, powiem że mi też się to nie podoba.
po prostu byłam raz w kościele... /dodam, że to kościół w którym zostałam
ochrzczona, przyjęłam pierwszą komunię, tam też było moje bierzmowanie i
śluby moich znajomych../ ...na mszy za duszę mojej koleżanki (dla mnie to
było wielkie przeżycie). Całą mszę przepłakałam. ale czułam się tam
zupełnie... obco. msza za "moją Kaśkę" a tam... jakieś "bzdety" ("b.." bo
_wtedy_ nie to dla mnie się liczyło) które nijak się miały do śmierci mojej
koleżanki... rozejrzałam się po kościele, zobaczyłam znudzonych ludzi, zimne
mury, pozłacane ołtarze (które zawsze były kamienne...); czerwone dywany,
nowe witraże... przepych.. w kościele! było już ciemno i całkiem zimno..
patrzyłam i widziałam wszystko.. tylko nie Boga, tak, właśnie wtedy
"zrozumiałam" (cudzysłów dlatego że nie jestem przekonana że to prawda) że
Bogu nie o to chodzi. oczywiście że powinna być jakaś świątynia, w której
wspólnie ludzie mogliby się modlić i słuchać Słowa Bożego i oczywiście że
musi ona być schludna i... przyjazna. powinniśmy się w niej czuć _dobrze_.
ale nasz kościół jest "stosunkowo" młody, naprawdę w dobrym stanie, kamienny
ołtarz.. no właśnie, zawsze wzbudzał we mnie /małej dziewczynce ;)/
sympatię.. i nagle zaczęli ten kościół "odnawiać" i wcale nie wymieniali
elementów w złym stanie, tylko dobre zamieniali na "jeszcze lepsze"... czy
naprawdę Bóg chce mieć złoto w kościele zamiast kolejnych dziecięcych
uśmiechów (bo za te pieniądze na pewno wiele dzieci by się najadło,
ubrało...), no więc, tak, zobaczyłam bezsensownie wydane pieniądze, ale
wracając do Kaśki, jedynym momentem w którym ta msza pobiegła w jej stronę,
było samo zakończenie kiedy ksiądz wymienił tuzin nazwisk, ledwo
dosłyszalnie, niewyraźnie i właśnie na Jej się "zawiesił'", nie mógł
rozczytać. chciałam wyjść ale nie miałam siły, pomyślałam sobie 'kretyn,
przed mszą nie mógł nawet się nauczyć kilku nazwisk", i msza dobiegła końca.
wiem że to nie jest usprawiedliwienie, ze powinnam najwyżej zmienić kościół,
ale nie sądzę żebym u nas taki "idealny" znalazła, pewnie też to wina
lenistwa. czasem nawet chcę iść ale... myślę że to nie fair i tym sposobem
od kilku lat nie byłam u spowiedzi. a z tym ciężko się żyje, zwłaszcza że
mam na kocie grzech z którego nie potrafię się wyspowiadać.
no i na koniec: moja wiara jest po prostu zbyt słaba, to raczej strach przed
tym, że oprócz "nas", materialnych - niczego nie ma.. to chęć wiary i..
nadzieja. a to za mało.
ps: sorry, nie chciałam się rozpisywać :]
|