Data: 2002-06-30 18:05:45
Temat: "Oko za oko"
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
"OKO ZA OKO..."
"Oko za oko; ząb za ząb."
- przysłowie staropolskie
Przebaczenie albo zemsta? Co reprezentują sobą te
odczucia? Czym są dla naszej psychiki? Są to procesy,
jednorazowe akty czy postawy? Niekiedy przebaczamy całkowicie,
niekiedy tylko częściowo, niekiedy spontanicznie, kiedy indziej
zachęceni przez innych.... Podobnie bywa z zemstą. Czy coś
zmienia się w naszej psychice, gdy reagujemy tak, a nie
inaczej?
Myślę, że jeśli rozpatrywać konsekwencje, skutki, oba
odczucia są do siebie bardzo podobne. Przebaczenie jest
wewnętrznym aktem uwolnienia się od negatywnych emocji. Jeśli
nie przebaczamy, przetrzymujemy je w sobie, kumulujemy
troskliwie, by zemsta była tym bardziej dokuczliwa, bolesna.
Czyli w jakimś sensie - powolnego uwolnienia się - w przypadku
przebaczenia czy gwałtownej eksplozji - w przypadku zemsty, te
dwa odczucia, które wydają się tak różne, mają jednak wspólny
wykładnik, a mianowicie: magazynowanie się negatywnych emocji i
ich ujście.
Przebaczenie i zemsta są biegunowo kontrastowymi, lecz
dokładnie przeciwległe położonymi odczuciami. Funkcjonującymi
zapewne identycznie - założenie wyzwolenia się psychiki z
negatywnych emocji zarówno na drodze zemsty czy przebaczenia
nie wydaje się wcale takie głupie.
Nie mszczę się nigdy, więc nie bardzo wiem jak to jest.
Przebaczam według zasady: do trzech razy sztuka. Jeśli ten sam
typek, mimo przebaczenia i towarzyszących mu najczęściej
perswazji: co i dlaczego mnie wnerwia, po jakimś czasie wykręca
mi kolejny świński numer, wykreślam go z mego "karnetu
przyjaciół", jako osobę niegodną mego zaufania spisuję go na
straty. I to wszystko. Mogę z tym człowiekiem dalej pracować,
spotykać się na gruncie towarzyskim - jak gdyby nigdy nic. Nie
jestem zawistna ni pamiętliwa, więc mi to absolutnie nie
przeszkadza. Stawiam jedynie nasz kontakt na zupełnie innej
zasadzie. Pojawia się na pewno z mojej strony dystans,
obojętność - takie chłodne koleżeństwo, nic poza tym. Bardzo
szybko zapominam urazy i pewnie dlatego jest mi z tym łatwiej,
natomiast z ogromnym wysiłkiem odbudowywuję raz zawiedzione
zaufanie, dlatego też poprzednia duchowa bliskość jest dla mnie
po prostu niemożliwa lub wręcz niepożądana.
Inaczej jest z osobami bliskimi, z kimś z dalszej lub
bliższej rodziny. Jeśli miał miejsce, powiedzmy, jakiś ostry
konflikt, raczej rzadko dochodzi do zerwania stosunków, można
rzucić sobie w oczy kilka gorzkich prawd i najczęściej na tym
się kończy. Żyjemy dalej, jakby nigdy nic - a taka sytuacja
jest nieszczera, jest zakłamana i może dlatego bolesne
wspomnienia trzymają mnie dłużej i są żywsze niż w przypadku
ludzi obcych. Mimo że czas wiele łagodzi i przysypuje piaskiem
niepamięci, niekiedy, gdy myślę o pewnych zachowaniach kogoś z
mojej rodziny, dalej wywołują one mój gniew i poczucie
obrzydliwej bezsilności. Widocznie nie potrafiłam czy nie
chciałam przebaczyć, będąc jednocześnie nie tylko zmuszona do
stłumienia roznoszącej mnie wtedy wściekłości, co jeszcze
grania przez lata obrzydliwej komedii, tak że dzisiaj mój
kontakt z daną osobą na oko wygląda, jakby wszystko było
normalnie. A nie jest.
Nigdy na szczęście jak dotąd nie byłam skonfrontowana z
tym problemem i pewnie już nie będę, przyznaję jednak szczerze,
że gdy się nad tym zastanawiam, jestem prawie pewna, że jest
jedna rzecz, której zdecydowanie nie potrafiłabym czy -znów! -
nie chciałabym przebaczyć, a jest to małżeńska zdrada. Żadnych
usprawiedliwień, łagodzącego kontekstu! Albo facet jest
zdecydowany dzielić ze mną życie, pozostając mi wierny, albo ma
chęć na skoki na boki, wtedy po prostu uczciwie odchodzi. Co do
siebie, przykładam identyczną miarkę, żeby nie było
wątpliwości. A Ty?...
;-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|