Strona główna Grupy pl.sci.psychologia PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE

Grupy

Szukaj w grupach

 

PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-02-16 02:51:05

Temat: Re: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: n...@p...ninka.net szukaj wiadomości tego autora

"Asmira" <a...@p...onet.pl> writes:


> Daleka jestem od narzekań. Ten mały potwór, którego sobie uhodowałam jest
> tak mobilizujący, ze nie straszne mi dźwiganie skrzynek, niestraszne mi
> ślęczenie nad cyferkami.
> Chciałam tylko zwrócić uwagę, że rzucanie niesatysfakcjonującej pracy nie
> zawsze jest takim dobrym wyjsciem.

Nie rzucanie, tylko wycofywanie sie na z gory upatrzone pozycje ;)
Oczywiscie, rzucic prace w cholere a potem stanac bezradnie i rozlozyc
rece i mowic "a nie mam pieniedzy i jestem bezrobotna" jest bezmyslne.

Chodzilo mi tylko o to, ze musi byc zachowana jakas rownowaga (IHMO)
miedzy jakoscia pracy, wysilkiem jaki w nia wkladasz , satysfkacji
oraz pieniedzmi.
Byc moze jest tak, ze praca nudna jak diabli ale bardzo dobrze platna
i dlatego ciagle tam tkwisz. A moze jest tak, ze malo placa, nudna i
nie ma zadnych perspektyw - wtedy trzeba sie zapytac samego siebie na
co sie tam tkwi.

Ja wiem ze generalnie sporo ludzi pracy zmieniac nie lubi, bo wiaze
sie to z pewnym wysilkiem, bieganiem, zmianami itd.
Tylko ze czasem naprawde warto.

Nie moze tez byc tak (znow moim zdaniem) ze dziecko sprawia, ze jestes
do konca zycia uwiazana za noge w robocie ktorej nienawidzisz.

--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-02-16 14:31:56

Temat: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: "Asmira" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie rzucanie, tylko wycofywanie sie na z gory upatrzone pozycje ;)
> Oczywiscie, rzucic prace w cholere a potem stanac bezradnie i rozlozyc
> rece i mowic "a nie mam pieniedzy i jestem bezrobotna" jest bezmyslne.

Są jednak miejsca, że jedyną alternatywą wobec mało satysfakcjonującej pracy
jest inna mało satysfakcjonująca praca. Na dłuższe szukanie czesto nie ma
się środków finansowych. (jak dla mojej rodziny minimum egzystencji to około
1200 zł - za mniej nie jestesmy w stanie w miarę normalnie żyć).
A teraz kwiatek: ogłoszenie w gazecie - młodą, wykształconą (minimum dwa
języki w stopniu doskonałym), w pełni dyspozycyjną do korepetycji dla dwójki
dzieci chodzących do szkoły podstawowej. Dowiaduję się o szczegóły - tak i
owszem, ale dochodzi jeszcze odprowadzanie dzieci do szkoły i z powrotem,
odrabianie z nimi lekcji, nauka jezyków, przygotowanie im drugiego śniadania
i sprzątanie po dzieciaczkach. Nic szczególnego, tylko, że suma za jaką to
proponują to 350 zł miesięcznie. Kobieta (mama) z którą rozmawiałam nie
widzi nic niestosownego w tej propozycji. Kiedy podziękowałam za rozmowę nie
przyjmując tych warunków dowiedziałam się, że jedynym miejscem dla mnie jest
burdel (bo pracować mi się nie chce).

To był przypadek ekstremalny, ale np. w takim Słupsku to praca jest, ale za
minimalna pensję. Pracodawca nie próbuje uczynić propozycji pracy w jakiś
sposób bardziej atrakcyjnej. Koleżanka pracuje już ponad rok w dziale
księgowosci, za te nieszczęsne minimum, i na prośbę o podwyżkę usłyszała:
"jak się nie podoba to spierdalać" (cytat dosłowny). Zmieniła juz pracę ze
trzy razy, ale historyjka się powtarza. Moim zdaniem niektórzy pracodawcy
nie mają po prostu pojęcia o zarządzaniu personelem. Nawet nie próbują
motywować swoich pracowników do wydajniejszej pracy. Zrozumiałabym sytuację,
kiedy nie byłoby stać go na podwyżki dla pracowników. Ale konkretnie ten u
którego pracuje koleżanka 90% dochodu firmy wydaje na swoje osobiste
potrzeby w rodzaju trzeci samochód dla "żony".
>
> Chodzilo mi tylko o to, ze musi byc zachowana jakas rownowaga (IHMO)
> miedzy jakoscia pracy, wysilkiem jaki w nia wkladasz , satysfkacji
> oraz pieniedzmi.
> Byc moze jest tak, ze praca nudna jak diabli ale bardzo dobrze platna
> i dlatego ciagle tam tkwisz. A moze jest tak, ze malo placa, nudna i
> nie ma zadnych perspektyw - wtedy trzeba sie zapytac samego siebie na
> co sie tam tkwi.
>
Może nie tyle nudna co dająca świadomość, że twoje zdanie właściwie się nie
liczy. Gdyby było to bardzo dobrze płatne to podejrzewam, że nie miałabym
najmniejszych oporów i spokojnie bym pracowała. Gorzej kiedy oprócz
nieszczególnej satysfakcji z samej pracy dochodzi nędzne wynagrodzenie. Albo
nadużywanie sytuacji zależności - praca w każdą sobotę, a nierzadko i w
niedzielę. Pełna dyspozycyjność, czasem telefony w sprawach służbowych o
drugiej w nocy.
> Ja wiem ze generalnie sporo ludzi pracy zmieniac nie lubi, bo wiaze
> sie to z pewnym wysilkiem, bieganiem, zmianami itd.
> Tylko ze czasem naprawde warto.
>
> Nie moze tez byc tak (znow moim zdaniem) ze dziecko sprawia, ze jestes
> do konca zycia uwiazana za noge w robocie ktorej nienawidzisz.
>

Jasne, że nie. Ale też nie mogę w cholerę rzucić tej roboty i spędzić kilku
miesięcy no posszukiwaniu pracy. Bo po miesiącu - dwóch okazuje się, że
nadal takiej pracy jak by się chciało nie ma, a finanse już przytlaczają. No
i z reguły podejmuje się pracę jaka wpadnie.

Asmira



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 02:40:51

Temat: Re: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: n...@p...ninka.net szukaj wiadomości tego autora

"Asmira" <a...@p...onet.pl> writes:


> Są jednak miejsca, że jedyną alternatywą wobec mało satysfakcjonującej pracy
> jest inna mało satysfakcjonująca praca. Na dłuższe szukanie czesto nie ma
> się środków finansowych. (jak dla mojej rodziny minimum egzystencji to około

Hm... wtedy nie ma wyjscia i trzeba takiej pracy szukac jednoczesnie
pracujac na starych smieciach.
Zajmuje to rzecz jasna wiecej czasu, no ale jak sie nie daje
inaczej...

> 1200 zł - za mniej nie jestesmy w stanie w miarę normalnie żyć).
> A teraz kwiatek: ogłoszenie w gazecie - młodą, wykształconą (minimum dwa
> języki w stopniu doskonałym), w pełni dyspozycyjną do korepetycji dla dwójki
> dzieci chodzących do szkoły podstawowej. Dowiaduję się o szczegóły - tak i
> owszem, ale dochodzi jeszcze odprowadzanie dzieci do szkoły i z powrotem,
> odrabianie z nimi lekcji, nauka jezyków, przygotowanie im drugiego śniadania
> i sprzątanie po dzieciaczkach. Nic szczególnego, tylko, że suma za jaką to
> proponują to 350 zł miesięcznie. Kobieta (mama) z którą rozmawiałam nie
> widzi nic niestosownego w tej propozycji. Kiedy podziękowałam za rozmowę nie
> przyjmując tych warunków dowiedziałam się, że jedynym miejscem dla mnie jest
> burdel (bo pracować mi się nie chce).

No bezczelna baba i tyle. Ja bym sie jej zapytala czy ona wlasciwie to
chce korepetytorke czy opieke do dzieci. Bo jak jego i drugie to ja
sobie zycze powdowjna pensje :)
I dorzucilabym jeszcze z przekasem ze moze i mi sie nie chce pracowac,
ale jej za to sie nie chce wlasnymi dziecmi zajmowac ;)
A do tego co ona by chciala to sa specjalne szkoly z internatem i
pelna obsluga (rowniez wychowawcza) - ale tam sie dopiero placi... ;)


> To był przypadek ekstremalny, ale np. w takim Słupsku to praca jest, ale za
> minimalna pensję. Pracodawca nie próbuje uczynić propozycji pracy w jakiś
> sposób bardziej atrakcyjnej. Koleżanka pracuje już ponad rok w dziale
> księgowosci, za te nieszczęsne minimum, i na prośbę o podwyżkę usłyszała:
> "jak się nie podoba to spierdalać" (cytat dosłowny). Zmieniła juz pracę ze
> trzy razy, ale historyjka się powtarza. Moim zdaniem niektórzy pracodawcy
> nie mają po prostu pojęcia o zarządzaniu personelem. Nawet nie próbują
> motywować swoich pracowników do wydajniejszej pracy. Zrozumiałabym sytuację,
> kiedy nie byłoby stać go na podwyżki dla pracowników. Ale konkretnie ten u
> którego pracuje koleżanka 90% dochodu firmy wydaje na swoje osobiste
> potrzeby w rodzaju trzeci samochód dla "żony".

To juz nawet nie chodzi o nieumiejetnosc zarzadzania personelem. To po
prostu jest wynikiem tego, ze taki 'wlasciciel" firmy traktuje owa
firme na zasadzie "nachapac sie i w krzaki".
Nie interesuje go to, czy w przyszlym roku biznes przyniesie zyski,
czy bedzie sie rozwijal, czy oplaca mu sie co pare miesiecy przyjmowac
nowych zielonych pracownikow i tracic czas i pieniadze na ich
wdrazanie i szkolenie.

jego interesuje to, zeby DZIS mial kupe kasy i ja mogl przefiukac.
na takich niestety nie ma rady...innej nad ta, zeby jak najpredzej
stamtad uciekac.

Rowniez nie bez znaczenia jest tutaj fakt, ze jesli pracownicy
pozwalaja sie tak traktowac to im taniej sily roboczej nigdy nie
zabraknie.
ja sie na ksiegowosci nie znam, ale z dziedziny mi blizszej - znam
taka firme w Lodzi ktora juz prawie rok poszukuje osoby:
znajacej C, jave, systemy unixowe (administracja), WIN, bazy danych,
jezyk angielski, html, javascrypt, perl. Slowem, taki ktos od
wszystkiego. A chca za to dac 1000 zl miesiecznie :)


> Może nie tyle nudna co dająca świadomość, że twoje zdanie właściwie się nie
> liczy. Gdyby było to bardzo dobrze płatne to podejrzewam, że nie miałabym
> najmniejszych oporów i spokojnie bym pracowała. Gorzej kiedy oprócz
> nieszczególnej satysfakcji z samej pracy dochodzi nędzne wynagrodzenie. Albo
> nadużywanie sytuacji zależności - praca w każdą sobotę, a nierzadko i w
> niedzielę. Pełna dyspozycyjność, czasem telefony w sprawach służbowych o
> drugiej w nocy.

A ja sie tutaj nauczylam bardzo predko byc twarda. Tylko w pierwszej
pracy tak mnie wykorzystywano - soboty, zostawanie do pozna itp. bez
zadnej zaplaty na nadgodziny. Teraz to juz na wstepie uzgadniam jaki
obowiazki maja zakres godzinowy w tygodniu, czy to dyspozycyjne czy
nie.
Jak uznam ze za niska pensja a za duzo chca to dziekuje.
A telefon komorkowy jest moj prywatny i kiedys jak szef sie pytal o
numer to mu powiedzialam, ze to moj prywatny a jak on sie chce ze mna
kontaktowac poza godzinami pracy to niech mi zafunduje firmowy.

Nie mozna pozwolic dac sobie wejsc na glowe, bo potem nie ma odwrotu.

>
> Jasne, że nie. Ale też nie mogę w cholerę rzucić tej roboty i spędzić kilku
> miesięcy no posszukiwaniu pracy. Bo po miesiącu - dwóch okazuje się, że
> nadal takiej pracy jak by się chciało nie ma, a finanse już przytlaczają. No
> i z reguły podejmuje się pracę jaka wpadnie.

I dlatego nalezy szukac pracy pozostajac w poprzedniej.

--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 06:14:59

Temat: Odp: Odp: Odp: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: "Markx" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <n...@p...ninka.net> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:m...@p...ninka.net...
> "Markx" <m...@p...onet.pl> writes:

> Po pierwsze - jak nie ma pracy w twoim miescie to sie przenosi tam
> gdzie ona jest (

a czynsz ty mi oplacisz za mieszkanie. Mam 20 lat i mieszkam jeszcze z
rodzicami ,wiec skad mam brac na czynsz. Wiesz ile ja mam na reke? 490
zlotych!!!!!!!!! Jestem po technikum ,
wale 8 godzin ,czasem nadgodziny ,soboty. Jak mam z tej wyplaty wyzyc.
Jestem kawalerem
i mam problemy z utrzymaniem kasy do konca miesiaca. Bilet ,moj rachunek za
telefon itd.
Kasa rozchodzi sie jak woda. Zreszta tego chyba nie trzeba nikomu mowic.
Inna sprawa ,ze to moja pierwsza praca. Mam zamiar zdobyc troche
doswiadczenia i spadac z tej firmy.

> po drugie - czy ty bys chcial nic nie robic i brac kase?

nie ,chce uczciwie pracowac i miec z tego godne pieniadze (nie chodzi mi tu
o jakies kokosy)

jasne, ze
> kazda praca wymaga jakichs poswiecen, z czego minimalne to przebywanie
> 8 godzin poza domem...nie ma nic darmo.

minimalne........a korzysci tez minimalne


--
pozdrowienia
MarkX
M...@p...onet.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 06:15:02

Temat: Odp: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: "Markx" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <n...@p...ninka.net> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:m...@p...ninka.net...
> "Asmira" <a...@p...onet.pl> writes:
> i dlatego ciagle tam tkwisz. A moze jest tak, ze malo placa, nudna i
> nie ma zadnych perspektyw - wtedy trzeba sie zapytac samego siebie na
> co sie tam tkwi.

a mozesz mi opowiedziec jak ty zaczynalas swoja pierwsza prace? wszystko
bylo takie kolorowe?


--
pozdrowienia
MarkX
M...@p...onet.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 12:28:58

Temat: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: "Asmira" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <n...@p...ninka.net> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:m...@p...ninka.net...
>
> Hm... wtedy nie ma wyjscia i trzeba takiej pracy szukac jednoczesnie
> pracujac na starych smieciach.
> Zajmuje to rzecz jasna wiecej czasu, no ale jak sie nie daje
> inaczej...

Widzisz, kiedyś zdarzyło się koleżance w czasie przerwy sniadaniowej
przegladać ogłoszenia z ofertami pracy. Jeszcze tego samego dnia dostała
wymówienie (z uzasadnieniem niskiej wydajności)

>
> No bezczelna baba i tyle. Ja bym sie jej zapytala czy ona wlasciwie to
> chce korepetytorke czy opieke do dzieci. Bo jak jego i drugie to ja
> sobie zycze powdowjna pensje :)
> I dorzucilabym jeszcze z przekasem ze moze i mi sie nie chce pracowac,
> ale jej za to sie nie chce wlasnymi dziecmi zajmowac ;)
> A do tego co ona by chciala to sa specjalne szkoly z internatem i
> pelna obsluga (rowniez wychowawcza) - ale tam sie dopiero placi... ;)

Jasne, co nie zmienia faktu, że nadal nie miałam pracy. Bo wyobraź sobie
sytuację - przyjeżdżam wlaściwie ze wsi do dużego miasta. Najtańszy pokój do
wynajęcia 250 zł (warunki bez komentarza). Rodzice nie są w stanie mnie
dalej utrzymywać. W starej miejscowości żadnych perspektyw - mogę co
najwyżej być nauczycielką za 550 zł. Wcześniej staram się o kredyt na
działalność gospodarczą (wyplatanie z wikliny - mam ludzi, wiem jak i co
zorganizować) - nie potrzeba mi dużo z 10 tys. - odmowa (zarówno z różnych
banków jak i z urzędu pracy).
No i w tym dużym miescie łapię pracę jaka mi wpadnie. Robota od 7 rano do
późnych godzin popołudniowych, i to właściwie bez przerw. I to jest praca
naprawdęna wysokich obrotach. Wraca się po niej do "sypialni" i nie ma siły
nawet na jedzenie. Prawo pracy też jest w głębokim poważaniu. Najgorsze w
tej sytuacji jest to, że naprawdę trudno się z tego wygrzebać, kiedy po
opłaceniu pokoju zostaje 300 - 400 zł.
Tu nie chodzi o narzekanie - bo doskonale zdaję sobie sprawę, ze w takiej
sytuacji byłam ni tylko ja, ale tysiące innych ludzi.
Jak mieszkałam w Słupsku, to na rozmowy kwalifikacyjne w sprawie każdej
pracy przychodziło kilkanaście - kilkadziesiąt osób. I kazdy tę pracę chciał
mieć, mimo, że była za minimalną pensję i na fatalnych warunkach.
>
>
>
> To juz nawet nie chodzi o nieumiejetnosc zarzadzania personelem. To po
> prostu jest wynikiem tego, ze taki 'wlasciciel" firmy traktuje owa
> firme na zasadzie "nachapac sie i w krzaki".
> Nie interesuje go to, czy w przyszlym roku biznes przyniesie zyski,
> czy bedzie sie rozwijal, czy oplaca mu sie co pare miesiecy przyjmowac
> nowych zielonych pracownikow i tracic czas i pieniadze na ich
> wdrazanie i szkolenie.

Jemu się to opłaca, a firma działa juz ładnych parę lat i nie widac by
szybko padła. Po prostu brak mu skuteczniejszej konkurencji. W takich
miastach jak właśnie Słupsk dokładnie widać, że ludzie nie mają pieniędzy.
Bo wielu znajomych ma ciekawe pomysły na biznes, albo na zrobienie czegośco
już jest, ale znacznie lepiej. Barierą jest brak tej pierwszej sumy
potrzbnej na rozkręcenie przesiewizięcia.
>
> jego interesuje to, zeby DZIS mial kupe kasy i ja mogl przefiukac.
> na takich niestety nie ma rady...innej nad ta, zeby jak najpredzej
> stamtad uciekac.

Do innej tego rodzaju pracy i pracodawcy. To co opisałam to nie zjawisko
jednostkowe, ale masowe. Pracodawcy, którzy choć troche interesuja się
sytuacją pracownika są unikatami.

Piszę to by zobrazować sytuację bardzo duzej grupy ludzi. O siebie sie nie
martwię, bo juz widzę przeskakujace zera na swoim koncie. Powtrzam - to nie
problem dla wysokospecjalizowanych osób, fachowców w swojej branży. A
problem raczej małomiasteczkowy, ludzi średniego szczebla, którzy egzystują
gdzieś tam a ich mozliwości nie są wykorzystywane w taki sposób jak powinny.
I taka właśnie sytuacja moim zdaniem sprawia, ze praca postrzegana jest
jako zło konieczne.

Asmira

Asmira



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 21:24:59

Temat: Re: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: "Xylo" <x...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Cze
Jest sporo racj w tym co napisałęś, ale to ideał. Każdy ma lepsze i gorsze
dni.W te lepsze cieszysz sie ze jestesś z bliskimi: dziećmi, starzejącymi
sie rodzicami. W gorsze dni patrzysz na kolegów ze szkoły którzy zrobili
kariere i są bogaci a ty jesteś biedny i masz kłopoty. Oni zresztą też .
Nieżadko problemy egzystencjalne i 3 żonę lub męza. Ale tego już nie widać.
Jedni woląbyć bogaci nie mieć swojego kąta naświecie, tylko przenosić sie
tam gdzie akurat jest lepiej, inni cenią swoje korzenie i sumienie które nie
wyrzuca np ze nie zajołeś sie rodzicami co należy do obowiązków dzieci.

Pozdrawiam
Xylo

>Wiem, ale wtedy uwazam nie powinno sie narzekac. Bo w koncu taka osoba
>kiedys jakas decyzje podjela, wybrala, i chyba sobie z tego zdawala
>sprawe?
>Trzeba byc konsekwentnym. Na ogol ciezko jest osiagnac stan w ktorym
>sie ma literalnie WSZYSTKO. Codziennie cos wybieramy, z czego
>rezygnujemy. I dobrze byloby potem byc konsekwentnym i nie stekac
>przez reszte zycia.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 23:37:16

Temat: Re: Odp: Odp: Odp: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: n...@p...ninka.net szukaj wiadomości tego autora

"Markx" <m...@p...onet.pl> writes:


> a czynsz ty mi oplacisz za mieszkanie. Mam 20 lat i mieszkam jeszcze z
> rodzicami ,wiec skad mam brac na czynsz. Wiesz ile ja mam na reke? 490
> zlotych!!!!!!!!! Jestem po technikum ,
> wale 8 godzin ,czasem nadgodziny ,soboty. Jak mam z tej wyplaty wyzyc.

Hm... wiesz, jakby to powiedziec. Za pewnego rodzaju prace sa rozne
wynagrodzenia. Czasami warto sie zastanowic nad podniesieniem swoich
kwalifikacji, nad zainwestowaniem w siebie.. po to zeby potem miec
wieksze wymagania (moc wymagac) wiecej pieniadzy.
No i nie od razu krakow zbudowano - ty masz 20 lat a chcialbys juz
zarabiac bog wie ile?

> Jestem kawalerem
> i mam problemy z utrzymaniem kasy do konca miesiaca. Bilet ,moj rachunek za
> telefon itd.
> Kasa rozchodzi sie jak woda. Zreszta tego chyba nie trzeba nikomu mowic.
> Inna sprawa ,ze to moja pierwsza praca. Mam zamiar zdobyc troche
> doswiadczenia i spadac z tej firmy.

No wlasnie. twoja pierwsza praca. To czego sie tak denerwujesz?


> nie ,chce uczciwie pracowac i miec z tego godne pieniadze (nie chodzi mi tu
> o jakies kokosy)

No a co to sa wlasnie te godne pieniadze? Podam moze przyklad skrajny,
no ale moze sie znowu nie zdenerwujesz.
Np. kazdy, nawet taki czlowiek ktorego jedyna praca jest kopanie rowow
chcialby zyc "godnie". I denerwuje sie, ze nie ma na czynsz,
utrzymanie rodziny itp.
Z drugiej strony mamy pracodawce, ktoremu sie bardziej oplaca wynajac
koparke (bo robota bedzie predzej i lepiej zrobiona i taniej) niz
zatrudnic iles tam ludzi do kopania rowow.
Dlatego taki czlowiek duzo nie zarobi na kopaniu rowow o ile w ogole
znajdzie taka prace. I bedzie pomstowal na caly swiat ze juz nie moze
zyc uczciwie ani godnie.

Jakie widzisz rozwiazanie?


--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-17 23:39:55

Temat: Re: Odp: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: n...@p...ninka.net szukaj wiadomości tego autora

"Markx" <m...@p...onet.pl> writes:


> a mozesz mi opowiedziec jak ty zaczynalas swoja pierwsza prace? wszystko
> bylo takie kolorowe?

A gdzie ja cos takiego napisalam, ze kolorowe?
Oczywiscie, ze nie. I zanim zaczynalam pierwsza stala prace to po
drodze robilam juz (w trakcie studiow) bardzo rozne rzeczy w celach
zarobkowych. I moja pierwsza praca tez byla dosc kiepsko platna. Ale
gdzies trzeba zdobyc doswiadczenie i sie czegos tam nauczyc, prawda?

--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-18 00:07:29

Temat: Re: PRACA-KAJDANY czy SPELNIENIE
Od: n...@p...ninka.net szukaj wiadomości tego autora

"Asmira" <a...@p...onet.pl> writes:


> Widzisz, kiedyś zdarzyło się koleżance w czasie przerwy sniadaniowej
> przegladać ogłoszenia z ofertami pracy. Jeszcze tego samego dnia dostała
> wymówienie (z uzasadnieniem niskiej wydajności)

No troche za ostentacyjnie.. moim zdaniem. Znacyz nie pochwalam
bynajmniej ze za to sie wywala z pracy.. ale czytanie gazet zawsze sie
nmile kojarzy i prawie kazdego wkurza. Mozna z ta gazeta pojsc gdzie
indziej.

A tak w ogole wymowienie (ze strony pracodawcy) o ile sie mialo umowe
stala nie jest takie zle. Jak pracujesz wystarczajaco dlugo to masz 3
miesiace podczas ktorych ci pracodawca MUSI wyplacac pensje, albo w
najgorszym razie masz cos kolo 21 dni, za ktore tez ci musi zaplacic.
Jak nie, udajesz sie do sadu pracy a oni sa bardzo predcy i skuteczni
nad wyraz.
(o ile sprawa jest jasna).


> Tu nie chodzi o narzekanie - bo doskonale zdaję sobie sprawę, ze w takiej
> sytuacji byłam ni tylko ja, ale tysiące innych ludzi.
> Jak mieszkałam w Słupsku, to na rozmowy kwalifikacyjne w sprawie każdej
> pracy przychodziło kilkanaście - kilkadziesiąt osób. I kazdy tę pracę chciał
> mieć, mimo, że była za minimalną pensję i na fatalnych warunkach.

No coz, nie da sie ukryc ze Polska krajem specjalnie bogatym nie jest
i na prowincji ludzie cienko przeda.
ja w kazdym razie sie przenioslam z Lublina do Wawy. Pierwsza prace
dostalam z ogloszenia w Internecie :)
A nastepne juz za pomoca kontaktow ktore nawiazalam w tej pierwszej.

Nie da sie ukryc ze to nadal najlepsza metoda...
Ale i ja mialam okres cieniutki, a jakze.
Mieszkalam na przyklad na przyczepke jako siodma osoba w mieszkaniu
"przechodnim" skladajacych sie dwoch pokoi...
(a i tak bylam szczesliwa ze nie pod mostem).

> Jemu się to opłaca, a firma działa juz ładnych parę lat i nie widac by
> szybko padła. Po prostu brak mu skuteczniejszej konkurencji. W takich
> miastach jak właśnie Słupsk dokładnie widać, że ludzie nie mają pieniędzy.
> Bo wielu znajomych ma ciekawe pomysły na biznes, albo na zrobienie czegośco
> już jest, ale znacznie lepiej. Barierą jest brak tej pierwszej sumy
> potrzbnej na rozkręcenie przesiewizięcia.

No coz, to sie zgadza. Albo sie da lapowe w banku, albo sie ma
znajomosci albo bogatych rodzicow albo cos pod zastaw.


> Piszę to by zobrazować sytuację bardzo duzej grupy ludzi. O siebie sie nie
> martwię, bo juz widzę przeskakujace zera na swoim koncie. Powtrzam - to nie
> problem dla wysokospecjalizowanych osób, fachowców w swojej branży. A
> problem raczej małomiasteczkowy, ludzi średniego szczebla, którzy egzystują
> gdzieś tam a ich mozliwości nie są wykorzystywane w taki sposób jak powinny.
> I taka właśnie sytuacja moim zdaniem sprawia, ze praca postrzegana jest
> jako zło konieczne.

A ja sie tylko zastanawiam czy rozwiazanie tego problemu faktycznie
lezy w dzialaniach zbiorczych...
--
Nina (Mazur) Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Ej! Co to się porobiło !?
Jestem zmęczona
Do Mike'a
Re: jesli kocha sie kogos za bardzo ta osoba sie odsuwa?
Jeszcze jedno... z motywami...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »