| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-03-23 09:51:23
Temat: Piesi na pasachWitam (po raz pierwszy)!
Od pewnego czasu prowadzę swoją prywatną akcję społeczną, polegającą na
uświadamianiu ludziom jak ważne jest przestrzeganie przepisów ruchu
drogowego. Jak na razie ograniczyłem się do ludzi przebiegających przez
przejścia dla pieszych i (sporadycznie) do rodziców wożących małe dzieci bez
fotelików. Moje działanie wynika nie z chęci zbawiania świata, ale z
egoistycznych pobudek: nie chcę nikogo przejechać na skrzyżowaniu, a także
być rozjechanym przez kierowcę próbującego ominąć jakiegoś przebiegającego
pieszego.
Akcja polega na rozmowie z pieszym dopuszczającym się zabronionego czynu
jakim jest przebieganie na czerwonym świetle. W spokojny i bynajmniej nie
moralizatorski sposób opowiadam o wypadkach drogowych z udziałem pieszych..a
zwłaszcza o obrażeniach jakie powstają w wyniku zderzenia z samochodem (ew.
autobusem). Nie będę wchodził w szczegóły, bo nie jest to chyba istotne,
zwłaszcza, ze są to opowiadania dosyć makabryczne.
Kiedy na przejściu stoją także inni ludzie wskazuję na przypadkową osobę i
mówię, ze mogłaby zostać przejechana przez samochód omijający
przebiegającego, wtedy zazwyczaj "tłum" dołącza się do nagonki i moja rola
jest właściwie zakończona.
Trudniejsza sytuacja jest , gdy jestem tylko ja i przebiegający. Stąd też
moje pytanie:
Jak waszym zdaniem prowadzić rozmowę w takiej sytuacji by skutecznie
zniechęcić do przebiegania na czerwonym świetle. Same opowieści o pękających
szybach i czaszkach to za mało bo, zwłaszcza prymitywniejszy człowiek, może
nie dostrzec ironii
Pozdrawiam
--
MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-03-23 11:15:35
Temat: Re: Piesi na pasachMK <u...@o...pl>
news:b5k46v$1or$1@atlantis.news.tpi.pl:
<snip>
> Jak waszym zdaniem prowadzić rozmowę w takiej sytuacji by skutecznie
> zniechęcić do przebiegania na czerwonym świetle. Same opowieści o
> pękających szybach i czaszkach to za mało bo, zwłaszcza prymitywniejszy
> człowiek, może nie dostrzec ironii
Ironii w opowieściach o pękających szybach i czaszkach??
Czy mi się zdaje, czy też sposób używania słowa 'ironia' zaczyna się
ostatnio zmieniać?
Ale mniejsza z tym.
Wydaje mi się, że to walka z wiatrakami, ale ponieważ akcja ze wszech miar
szlachetna i chwalebna, mam jedną podpowiedź.
Oprócz tego, co mówisz, może mów im też o konsekwencjach dla kierowcy
(trauma, sądy) i o tym, że, wbrew pozorom, kierowca ma gorszy przegląd
sytuacji od pieszego, bo jazda wymusza bardziej ograniczone pole widzenia,
zaś uwaga kierowcy musi się rozkładać na większą liczbę elementów.
P. (dość niedawno przedzierzgnęty z pieszego w kierowcę i pieszego)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 11:36:30
Temat: Re: Piesi na pasach> Jak waszym zdaniem prowadzić rozmowę w takiej sytuacji by skutecznie
> zniechęcić do przebiegania na czerwonym świetle. Same opowieści o
pękających
> szybach i czaszkach to za mało bo, zwłaszcza prymitywniejszy człowiek,
może
> nie dostrzec ironii
moim zdanie powinieneś wziąć pistolet i postraszyć nim przechodnia - broń
zawsze wzbudza respekt i posłuch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 12:48:05
Temat: Re: Piesi na pasachJakub Panachida <v...@p...fm>
news:3E7DB21F.2050804@poczta.fm:
> MK wrote:
>> Witam (po raz pierwszy)!
> Witam (ja prawie pierwszy)
> Ja nie przebiegam ja czerwonym świetle. Wystarczająco emocjonujące jest
> przechodzenie na zielonym, lub na przejściu bez świateł, gdzie pieszy ma
> z założenia pierwszeństwo.
<snip>
Masz sporo racji, ale przestaw zegar do tyłu, jeśli oczywiście możesz i
zechcesz.
P.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 13:09:51
Temat: Re: Piesi na pasachMK wrote:
> Witam (po raz pierwszy)!
Witam (ja prawie pierwszy)
Ja nie przebiegam ja czerwonym świetle. Wystarczająco emocjonujące jest
przechodzenie na zielonym, lub na przejściu bez świateł, gdzie pieszy ma
z założenia pierwszeństwo. Uważam, że bardziej wartościowe byłoby
uświadamianie *kierowcom*, że nie powinni wymuszać pierwszeństwa, bo
pieszy jakkoś uskoczy. Rzeczywiście przeważnie się udaje. Niestety nie
zawsze. Przydałoby się im wytłumaczyć, że przechodzień po zderzeniu jest
oszołomiony, więc nie powinni szybko uciekać wykorzystując sytuację, lub
objeżdżać go wokoło, kiedy jeszcze leży na asfalcie w pozycji "na orła".
Kierowca, który widzi pieszego na skraju przejścia dla pieszych
dodatkowo dodaje gazu, żeby czasem ten pierwszy ne odważył się wejść na
przejście. Przepisy drogowe mówią co innego. Gdy jednak pieszy
zaryzykuje i stara się przejść na drugą stronę, wtedy samochody
objeżdżają go raz z jednej, raz z drugiej strony z ok.
dwudziestocentymetrowym odstępem, czasami z obydwóch. Zaznaczam, że nie
chodzi mi o wskakiwanie tuż przed samochodem, lecz wejście, gdy widać
przechodnia z daleka. Na dodatek, gdy jedzie jeden samochód za drugim, a
na przejściu nie ma świateł, to żaden się nie zatrzyma, mimo tłumu
przechodniów przed przejściem.
Gdy zaś samochód widzi z daleka, że ktoś idzie po pasach, to nie
zwalnia, jakby myślał, że to fatamorgana, a jeśli nie, to tamtem
szczupakiem uskoczy. Ostatecznie zdaża się, że w pewnym momencie
stwierdzi, że to nie przewidzenie, z pasów naprawdę ktoś korzysta i
wtedy zacznie chamować z piskiem opon. Jeśli się uda, to dobrze, a jeśli
nie, to powie "jakoś tak ślisko było, zaskoczyło mnie to...".
Kolejna sytuacja, którą warto poruszyć, to ta, w której jezdnia ma dwa
pasy i na pierwszym zatrzymał się samochód, przeważnie w przedstawiony
przed chwilą sposób. Pieszy przechodzi jeden pas, ale cyrk zaczyna się
od nowa, przy czym nie wiadomo kiedy znudzi to kierowcę pierwszego
samochodu i ten spuści nogę ze sprzęgła. Stawkę się podnosi, gdy tym
stojącym samochodem jest furgonetka, albo coś równie wysokiego. Pieszy
nie wie, czy najpierw wystawić zza niej nogę, czy głowę; co chwilę coś
przemyka obok niego na tym drugim pasie z prędkością 80-100km/h, bo z
niższą na prostej wstyd kierowcy się w mieście poruszać. Jeśli na
pierwszym pasie przed przejściem dla pieszycj zatrzymał się samochód, to
inni kierowcy go omijają nawet nie zwalniając, przypuszczają zapewne, że
tamtemu się coś musiało zepsuć, ale oni ne muszą stać, bo mają wszystko
sprawne (choć chyba nie do końca, bo przewżnie szwankuje im wyobrażnia,
znajomość przepisów i logiczne myślenie). Gdy w jedną stronę są trzy
pasy, to zabawa odbywa się trzy razy.
Pieszych przed przebieganiem an czerwonym świetle powstrzymuje
świadomość, że w razie zdeżenia z samochodem, to właśnie oni mogą
zginąć, zostać kalekami. Ta sama myśl powoduje, że kierowcy(chyba
lepszym określeniem będzie samochodziarze) nie przejmują się przepisami,
bo to pieszy ryzykuje, więc uskoczy...a przynajmniej powinien..., w
każdym razie niech się nie pcha za przejście, gdy król jedzie.
Najniebezpieczniejsze są przejścia, w które samochody skręcają,
nadjeżdżając zza pleców przechodnia. Ten nawet nie ma czasu uskoczyć.
Nazywam to "atakiem od tyłu".
Matrwi mnie, że cyba jedyne rozwiązanie, to wysuwające się z asfaltu
przed przejściem kolce. Takie jak zdażają się pod szlabanami. Nie
przychodzi mi do głowy nic innego, co mogłoby kierowców zatrzymać.
Sam posiadam prawo jazdy i jeżdżę czasami samochodem. Zatrzymuję się
przed przejściami dla pieszych, przed którymi stoją ludzie. Wywołuje to
ich zdziwienie. Wchodzą nie gdy widzą, że z daleka zwalniam, ale gdy
uzyskają pewność, że się zatrzymałem. A przecież taka powinna być norma.
Na dodatek przeważnie słyszę klakson samochodu za mną. To nie jest
najgorsze zachowanie, bo niektórzy wymijają mnie wjeżdżając na pas dla
jadących z naprzeciwka. Na szczęście piesi są czujni i nie dają sie
rozjechać. Szybko się uczą tej "szkoły przetrwania", żadko się zdaża
spotkać takiego, co wierzy w to, że kierowca będzie przestrzegał
przepisów. Może dlatego, że ja obserwuję tych, co chodzą po ulicy, a nie
widzę tych, co leżą na cmentarzu i w szpitalach.
Obserwacje pochodzą głownie z Wrocłąwia, ponieważ tu spędzam większość
czasu, a z MZK nie korzystam, pieszo chodzę.
Trochę długie to wyszło...
--
void GG#3417004
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 13:10:13
Temat: Re: Piesi na pasachMK wrote:
> Witam (po raz pierwszy)!
Witam (ja prawie pierwszy)
Ja nie przebiegam ja czerwonym świetle. Wystarczająco emocjonujące jest
przechodzenie na zielonym, lub na przejściu bez świateł, gdzie pieszy ma
z założenia pierwszeństwo. Uważam, że bardziej wartościowe byłoby
uświadamianie *kierowcom*, że nie powinni wymuszać pierwszeństwa, bo
pieszy jakkoś uskoczy. Rzeczywiście przeważnie się udaje. Niestety nie
zawsze. Przydałoby się im wytłumaczyć, że przechodzień po zderzeniu jest
oszołomiony, więc nie powinni szybko uciekać wykorzystując sytuację, lub
objeżdżać go wokoło, kiedy jeszcze leży na asfalcie w pozycji "na orła".
Kierowca, który widzi pieszego na skraju przejścia dla pieszych
dodatkowo dodaje gazu, żeby czasem ten pierwszy ne odważył się wejść na
przejście. Przepisy drogowe mówią co innego. Gdy jednak pieszy
zaryzykuje i stara się przejść na drugą stronę, wtedy samochody
objeżdżają go raz z jednej, raz z drugiej strony z ok.
dwudziestocentymetrowym odstępem, czasami z obydwóch. Zaznaczam, że nie
chodzi mi o wskakiwanie tuż przed samochodem, lecz wejście, gdy widać
przechodnia z daleka. Na dodatek, gdy jedzie jeden samochód za drugim, a
na przejściu nie ma świateł, to żaden się nie zatrzyma, mimo tłumu
przechodniów przed przejściem.
Gdy zaś samochód widzi z daleka, że ktoś idzie po pasach, to nie
zwalnia, jakby myślał, że to fatamorgana, a jeśli nie, to tamtem
szczupakiem uskoczy. Ostatecznie zdaża się, że w pewnym momencie
stwierdzi, że to nie przewidzenie, z pasów naprawdę ktoś korzysta i
wtedy zacznie chamować z piskiem opon. Jeśli się uda, to dobrze, a jeśli
nie, to powie "jakoś tak ślisko było, zaskoczyło mnie to...".
Kolejna sytuacja, którą warto poruszyć, to ta, w której jezdnia ma dwa
pasy i na pierwszym zatrzymał się samochód, przeważnie w przedstawiony
przed chwilą sposób. Pieszy przechodzi jeden pas, ale cyrk zaczyna się
od nowa, przy czym nie wiadomo kiedy znudzi to kierowcę pierwszego
samochodu i ten spuści nogę ze sprzęgła. Stawkę się podnosi, gdy tym
stojącym samochodem jest furgonetka, albo coś równie wysokiego. Pieszy
nie wie, czy najpierw wystawić zza niej nogę, czy głowę; co chwilę coś
przemyka obok niego na tym drugim pasie z prędkością 80-100km/h, bo z
niższą na prostej wstyd kierowcy się w mieście poruszać. Jeśli na
pierwszym pasie przed przejściem dla pieszycj zatrzymał się samochód, to
inni kierowcy go omijają nawet nie zwalniając, przypuszczają zapewne, że
tamtemu się coś musiało zepsuć, ale oni ne muszą stać, bo mają wszystko
sprawne (choć chyba nie do końca, bo przewżnie szwankuje im wyobrażnia,
znajomość przepisów i logiczne myślenie). Gdy w jedną stronę są trzy
pasy, to zabawa odbywa się trzy razy.
Pieszych przed przebieganiem an czerwonym świetle powstrzymuje
świadomość, że w razie zdeżenia z samochodem, to właśnie oni mogą
zginąć, zostać kalekami. Ta sama myśl powoduje, że kierowcy(chyba
lepszym określeniem będzie samochodziarze) nie przejmują się przepisami,
bo to pieszy ryzykuje, więc uskoczy...a przynajmniej powinien..., w
każdym razie niech się nie pcha za przejście, gdy król jedzie.
Najniebezpieczniejsze są przejścia, w które samochody skręcają,
nadjeżdżając zza pleców przechodnia. Ten nawet nie ma czasu uskoczyć.
Nazywam to "atakiem od tyłu".
Matrwi mnie, że cyba jedyne rozwiązanie, to wysuwające się z asfaltu
przed przejściem kolce. Takie jak zdażają się pod szlabanami. Nie
przychodzi mi do głowy nic innego, co mogłoby kierowców zatrzymać.
Sam posiadam prawo jazdy i jeżdżę czasami samochodem. Zatrzymuję się
przed przejściami dla pieszych, przed którymi stoją ludzie. Wywołuje to
ich zdziwienie. Wchodzą nie gdy widzą, że z daleka zwalniam, ale gdy
uzyskają pewność, że się zatrzymałem. A przecież taka powinna być norma.
Na dodatek przeważnie słyszę klakson samochodu za mną. To nie jest
najgorsze zachowanie, bo niektórzy wymijają mnie wjeżdżając na pas dla
jadących z naprzeciwka. Na szczęście piesi są czujni i nie dają sie
rozjechać. Szybko się uczą tej "szkoły przetrwania", żadko się zdaża
spotkać takiego, co wierzy w to, że kierowca będzie przestrzegał
przepisów. Może dlatego, że ja obserwuję tych, co chodzą po ulicy, a nie
widzę tych, co leżą na cmentarzu i w szpitalach.
Obserwacje pochodzą głownie z Wrocłąwia, ponieważ tu spędzam większość
czasu, a z MZK nie korzystam, pieszo chodzę.
Trochę długie to wyszło...
--
void GG#3417004
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 13:23:38
Temat: Re: Piesi na pasachPaweł Niezbecki <t...@p...neostrada.pl> skreślił(a) te słowa:
> Oprócz tego, co mówisz, może mów im też o konsekwencjach dla kierowcy
> (trauma, sądy) i o tym, że, wbrew pozorom, kierowca ma gorszy przegląd
Nie. To odpada, z tego względu, ze pieszego nie obchodzi punkt widzenia
kierowcy. W skrajnym wypadku otrzymam wypowiedź jaką przytoczył kilka postów
niżej Jakub Panachida. Tutaj trzeba do niesuborsynowanego pieszego podejść w
ten sposób, żeby jakoś obarczyć jego sumienie, albo wskazać mu, ze jego
dzialania mogą doprowadzić do sytuacji za którą on będzie moralnie
odpowiedzialny. Może historia o samochodzie który omijał człowieka
przebiegającego przez jezdnię i wjechał w kobietę w ciąży stojącą prawidłowo
na chodniku? No nie wiem...
--
MK
--
--
Maciej Krzemiński
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 13:39:30
Temat: Re: Piesi na pasachJakub Panachida <v...@p...fm> skreślił(a) te słowa:
> Ja nie przebiegam ja czerwonym świetle. Wystarczająco emocjonujące
<...>
> Trochę długie to wyszło...
Zgadzam się z tobą całkowicie.
Niestety, "edukowanie" kierowców jest o tyle trudne, że są zamknięci w
samochodach, a w ziwązku z tym niepodatni na słowa. Ja mieszkam w Warszawie
i wyszstkie te sytuacje które opisujesz widzę prawie codziennie. Tylko, że
tutaj bez policji nie można nic zrobić. A oni takimi sprawami się nie
zajmują, wolą stać w krzakach z radarem.
Codziennie jadąc z wisłostradą w Warszawie 80-90 km/h jestem mijany przez
strugę samochodów, tak liczną, ze gdyby od każdego płacono mi złotówkę, nie
opłacaloby mi się chodzić do pracy. Gdyby Policja zamiast łapać pojedyńcze
sztuki, nagrywała filmy i wysyłała potem do domów kierowców zdjęcia po min.
100 zł każde... po tygodniu zwróciłaby im się aparatura i samochód.
Optymalnym rozwiazaniem, było by np. nieoświetleni rowerzyści byli
rozjeżdżani przez pijanych kierowców- dwa zagrożenia zneutralizowane za
jednym razem.
> Kolejna sytuacja, którą warto poruszyć, to ta, w której jezdnia ma dwa
> pasy i na pierwszym zatrzymał się samochód, przeważnie w przedstawiony
To się nazywa "polowanie z nagonką" ;)
Ale chyba za bardzo zbaczamy z tematu :)
Pozdrawiam
--
MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 13:42:24
Temat: Re: [OT] Re: Piesi na pasachJakub Panachida <v...@p...fm>
news:b5kch5$g4a$1@absinth.dialog.net.pl:
> Paweł Niezbecki wrote:
>> Masz sporo racji, ale przestaw zegar do tyłu, jeśli oczywiście możesz i
>> zechcesz.
> Mogę, ale nie rozumniem dlaczego, skoro ja widzę mój post z prawidłowym
> czasem. Czyżby reszta używała GMT (UTC), a jedynie ja CET? Możesz to
> rozwinąć?
Nie wiem - nie znam się na tym. W każdym razie na moim komputerku wszystkie
pozostałe posty pojawiają się o prawidłowej godzinie, a Twoje +1.
OK, nieważne, choć jakoś dziwnie nie lubię tego rodzaju zaburzenia porządku
:)
P.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-23 14:10:57
Temat: Re: Piesi na pasachUżytkownik "Jakub Panachida" <v...@p...fm> napisał w wiadomości
news:3E7DB21F.2050804@poczta.fm...
> bo to pieszy ryzykuje, więc uskoczy...a przynajmniej powinien..., w
> każdym razie niech się nie pcha za przejście, gdy król jedzie.
> Najniebezpieczniejsze są przejścia, w które samochody skręcają,
> nadjeżdżając zza pleców przechodnia. Ten nawet nie ma czasu uskoczyć.
> Nazywam to "atakiem od tyłu".
> Matrwi mnie, że cyba jedyne rozwiązanie, to wysuwające się z asfaltu
> przed przejściem kolce. Takie jak zdażają się pod szlabanami. Nie
> przychodzi mi do głowy nic innego, co mogłoby kierowców zatrzymać.
> Sam posiadam prawo jazdy i jeżdżę czasami samochodem. Zatrzymuję się
> przed przejściami dla pieszych, przed którymi stoją ludzie. Wywołuje to
> ich zdziwienie. Wchodzą nie gdy widzą, że z daleka zwalniam, ale gdy
> uzyskają pewność, że się zatrzymałem. A przecież taka powinna być norma.
> Na dodatek przeważnie słyszę klakson samochodu za mną. To nie jest
> najgorsze zachowanie, bo niektórzy wymijają mnie wjeżdżając na pas dla
> jadących z naprzeciwka. Na szczęście piesi są czujni i nie dają sie
> rozjechać. Szybko się uczą tej "szkoły przetrwania", żadko się zdaża
> spotkać takiego, co wierzy w to, że kierowca będzie przestrzegał
> przepisów. Może dlatego, że ja obserwuję tych, co chodzą po ulicy, a nie
> widzę tych, co leżą na cmentarzu i w szpitalach.
> Obserwacje pochodzą głownie z Wrocłąwia, ponieważ tu spędzam większość
> czasu, a z MZK nie korzystam, pieszo chodzę.
>
> Trochę długie to wyszło...
Fantastycznie to opisałeś! :)
A przy okazji przypomniał mi się wątek o innych "pieszych"
i innych "samochodziarzach", choć rozjeżdżanie identycznie
dotkliwe, i podobne metody radzenia sobie z nim.. ;)
A zaczynał się tu:
Message-ID: <4...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Date: 10 Jan 2003 15:19:01 GMT
E. (znająca to zagadnienie wyłącznie z pasów i "pasów") :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |