| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-10-21 18:21:02
Temat: Porozmawiać czy nie......???Lubię pewne niepewne sprawy od razu wyjaśniać, alle od długiego czasu,
jest coś, co się ciągnie w nieskończoność...
Bez bicia przytznaję, ze mnie to ostro dołuje.
Z wiadomych względów, troszeczkę zniekształcam historię, ale sedno
jest takie, jakie powinno być.
Pracuję gdzieś, w jakiejś tam instytucji. Uwielbiam swoją pracę.
Pracuję z przyjemnością i wykonuję ją jak najlepiej potrafię. Lubię
pracowników, jestem lubiany (wiadomo-nie przez wszystkich - bo co
niektórym, pokazałem już swoje wampirze zęby - na ich własne życzenie,
ale nie o to chodzi.
No i teraz.....
teraz będzie wielkie nic, bo ślęczę nad tym już około godziny,
skreślam wymazuję, zastanawiam się, czy pisać dalej...
Ok - króciotko przez to przebrnę i niech się dziej e co chce.
Moją dyrekcją jest żona człowieka, który jest naszym klientem (mamy
tez firmkę) - facet nie płaci kilka lat za pewnego rodzaju usługi i
dalej współpraca jest kontynuowana. W tej chwili nawiązuje się jakaś
kolejna współpraca między nami - rzecz nieunikniona - to pewien
proces, którego nie da się natychmiast zakończyć. (Nie będę tłumaczył
dlaczego). Dyrekcja, wie kim ja jestem, ja wiem kim dyrekcja jest -
jest wspaniałą osobą, lubię ją i na prawdę uważam, że jest wspaniałą
osobą.ale czuję, że na nas obu ciąży ta sprawa. Sam nie czuję się z
tym dobrze. Nigdy nie podjęliśmy tego tematu - taka niepisana i
nieumówiona umowa. Sam nie chciałbym, aby te sprawy wisiały w
powietrzu, zresztą ona też, a i nie ma powodu - kompletnie różne
sprawy. ALe człowiek jest tylko człowiekiem. WIemy, ale udajemy.
CCChciałbym coś wy-mediować, - pójść na jakieś kompromisy choćby.
Obecnie sytuacja staje się dosyć podbramkowa - jedyną sensowną szansę
jaką widzę to porozmawiać - kompletnie kawę na ławę i liczyć się z
utratą pracy. Ale znowu ona z tamta firmą ma nie wiele wspólnego.
(WIEM ZAGMATWANE TO). Ciągfnąć dwie sroki za ogon... tak wyszło -
samo.
Wiem jedno - w żaden sposób nie chciałbym jej skrzywdzić czy sprawić
przykrości, bo jest to cudowna osoba. Ale też wiem, że oboje w sobie
tłumimy pewne sprawy i wiem, że nie jest to najlepsze.
Nasza dyskusja w otwarte karty, które i tak znamy, mogłaby wiele
zmienić choćby w sensie psychicznym... nie wiem jak zacząć - wiadomo -
personel zacznie tworzyć jakies historie..
Nie chcę się rozpisywać nad szczegółami, dlatego urywam i zadaję
pytanie - czy SŁUŻBOWO w pracy, pozwolić sobię na odrobinę refleksji i
porozmawiać i jak....
Sytuacja jest jeszcze bardziej zawiła niż ten post, bo wchodzi jeszcze
kilka inny ch czynników, ale o nich już nie wspominam.
Mam nadzieję, że jest to choćby odrobinę zrozumiałe.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-10-21 18:27:45
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???
Użytkownik "jacek_b" <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl> napisał w
wiadomości news:bn3t9t$ej3$1@atlantis.news.tpi.pl...
Mało tego wszystkiego - jest dobry finansowo interes do zrobienia
korzystny dla obu stron - czy zaproponowac - to troszkę wszyskich
podciągnie finansowo.?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-21 18:45:19
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???
> Mało tego wszystkiego - jest dobry finansowo interes do zrobienia
korzystny dla obu stron - czy zaproponowac - to troszkę wszyskich podciągnie
finansowo.?
Wal smialo! To sie teraz nazywa asertywnosc...
A powaznie - jesli ta dyrekcja to faktycznie, jak piszesz, "cudowna osoba",
to powinna wyczuc Twoje zaklopotanie i Twoje intencje. Jesli przekazesz jej
sprawe w taki sposob, ze nie bedzie to wyklad z moralnosci, a opis
niewygodnej sytuacji, w jakiej sie znajdujesz, to raczej nie wylecisz z
pracy.
Tak sobie jeszcze mysle, ze moze zamiast rozmawiac - napisz do niej.
Wiadomosc w formie napisanej pozytywnie "spowalnia" przebiegi myslowe, a tym
samym lagodzi emocje, ulatwia poukladanie sobie faktow i daje czas na
znalezienie rozwazan.
No, ale w tym wypadku trzeba umiec wlasciwie opisac sytuacje - a Ty, mam
wrazenie, potrafisz to zrobic.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-21 19:13:34
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???
Użytkownik "Joannka" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bn3usd$9ev$1@opal.futuro.pl...
> Wal smialo! To sie teraz nazywa asertywnosc...
Problem w tym, że jestem osobą wybitnie asertywną, a sama asertywność
też polega na tym, aby drugiej striony ni eskrzywdzić.
>
> A powaznie - jesli ta dyrekcja to faktycznie, jak piszesz, "cudowna
osoba",
> to powinna wyczuc Twoje zaklopotanie i Twoje intencje.
nie chodzi o rzadne wyczuwanie - bo oboje dobrze wiemy na jakim
gruncie stoimy.
Jesli przekazesz jej
> sprawe w taki sposob, ze nie bedzie to wyklad z moralnosci, a opis
> niewygodnej sytuacji, w jakiej sie znajdujesz, to raczej nie
wylecisz z
> pracy.
> Tak sobie jeszcze mysle, ze moze zamiast rozmawiac - napisz do niej.
Absolutnie odpada, zawsze byłem zwolennikiem oczy w oczy - wtedy mozna
mówić o jakiejkolwiek komunuikacjii. Karteczki są dla dzieciaków
czytających brawo, a nie dla ludzi dorosłych prowadzących życie.
> Wiadomosc w formie napisanej pozytywnie "spowalnia" przebiegi
myslowe,
Zarówno siebie, jak i ją uważam za osoby wybitnie inteligentne (no
trudno, nuiech to tak zabrzmi), szanuję i nie zamierzam robic
podchosdów
> No, ale w tym wypadku trzeba umiec wlasciwie opisac sytuacje - a Ty,
mam
> wrazenie, potrafisz to zrobic.
Dziękuję za to ostatnie zdanie - faktycznie - mam jakies sprawdzone
juz w praktyce zdolności mediacyjne.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-21 20:59:16
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???
> nie chodzi o rzadne wyczuwanie - bo oboje dobrze wiemy na jakim
> gruncie stoimy.
Jesli tak, to czym sie martwisz?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-22 10:05:23
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???"jacek_b" <d...@...pl> wrote in message
news:bn3t9t$ej3$1@atlantis.news.tpi.pl...
>> dlaczego). Dyrekcja, wie kim ja jestem, ja wiem kim dyrekcja jest -
> jest wspaniałą osobą, lubię ją i na prawdę uważam, że jest wspaniałą
> osobą.ale czuję, że na nas obu ciąży ta sprawa. Sam nie czuję się z
> tym dobrze. Nigdy nie podjęliśmy tego tematu - taka niepisana i
> nieumówiona umowa.
Czy Ty sie w niej podkochujesz?
Rusalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-10-22 14:34:00
Temat: Re: Porozmawiać czy nie......???"jacek_b" <dv[USUN_TE_DUZE_LITERY]@z.pl>, <bn3t9t$ej3$1
@atlantis.news.tpi.pl>
[...]
> Moją dyrekcją jest żona [...]
> kolejna współpraca między nami - rzecz nieunikniona - to pewien
> proces, którego nie da się natychmiast zakończyć. (Nie będę tłumaczył
> dlaczego).
rzeczywiscie tajemniczo to brzmi. nieunikniona jest tylko smierc; czy
tym grozi zerwanie wspolpracy? jesli klient nie wywiazuje sie z umowy
(nie placi) to wspolpraca juz jest zerwana. nastepna proba wspolpracy
bedzie obarczona ryzykiem, ze skonczy sie podobnie. Po prostu ten
czlowiek (ta firma) wie, ze moze nie placic i chetnie z tej wiedzy
skorzysta przy kolejnej okazji.
[...]
> CCChciałbym coś wy-mediować, - pójść na jakieś kompromisy choćby.
> Obecnie sytuacja staje się dosyć podbramkowa - jedyną sensowną szansę
> jaką widzę to porozmawiać - kompletnie kawę na ławę i liczyć się z
> utratą pracy. Ale znowu ona z tamta firmą ma nie wiele wspólnego.
i dlatego jezeli chcesz z kims rozmawiac to tylko z tamta firma.
w tym wypadku nalezałoby IMO oddzielic sprawy zawodowe od prywatnych.
> (WIEM ZAGMATWANE TO). Ciągfnąć dwie sroki za ogon... tak wyszło -
> samo.
Dla mnie niezrozumiale jest dlaczego masz rozmawiac z osoba nie
zwiazana z problemowa umowa. chodzi Ci o wywarcie nacisku "przez
znajomosci"? niepotrzbnie komplikujesz wg mnie.
[...]
> Sytuacja jest jeszcze bardziej zawiła niż ten post, bo wchodzi jeszcze
> kilka inny ch czynników, ale o nich już nie wspominam.
> Mam nadzieję, że jest to choćby odrobinę zrozumiałe.
ja rozumiem to w ten sposob - Ty przyjmujesz ze osoba i jej
dzialanosc (firma) to jedno. Tak nie jest. Takze, tym bardziej, zona
twojego klienta nie jest zadnym twoim klientem. Mysle ze sprawa jest
dlatego zawila, ze mieszasz kilka róznych osob/podmiotów traktujac je
jako jeden. Hm.. moze to wskazywac ze sam bardzo utozsamisz sie z tym
czym sie zajmujesz i liczysz na, ze i inni tak robia. na ogol tak nie
jest.
moim zdaniem masz w tej chwili szanse, ze naklonisz tego faceta do
uregulowania zaleglosci. bedzie to mozliwe tylko wtedy gdy uzna ze
warto wyrównac rachunki aby "dobry finansowo interes" nie przeszedl
mu kolo nosa. (a wezmie tez pod uwage konicznosc "doplacenia" do
niego, wiec wcale taki dobry dl aniego nie musi byc).
jesli nie mozliwe jest nawiazanie wspolpracy z kims innym, czyli
jestes skazany na niego, to mysle ze mozesz sobie smialo odpuscic
tego rodzaju interesy.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |