| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2008-03-25 11:11:59
Temat: Porzucony...Poznaliśmy się ponad 6 lat temu, mamy teraz po 25 lat.
Ona, dziewczyna ze wsi, córka niepijacego alkoholika, który pił i bił
15 lat, czy 20 lat żone i potem tez czasem dzieci, upośledzony
umysłwo
brat. W domu sie nie przelewalo
Ja, chłopak z miasta, po lewostronnym paraliżu, obecnie kuleje lkko i
mam dłoń niesprawną, pomimo tego skonczylem Uniwerek, mam dobra
prace,
dobrze zarabiam. 5, 5 roku "chodziliśmy" ze sobą. bywało różnie, ale
w
sumie bylem bardzo szczesliwy, ona podobno tez, choc wielu rzeczy nie
dostrzegalem. Chocby tego ze ona nie ma zadnych zainteresowan poza
imprezami ktore lubila ale nie chodzila beze mnie. Myslalem ze
zalapalem Pana Boga za nogi, kobieta ktorej nie przeszkadza moja
niepelnosprawnmosc, akceptuje mnie kocha.
Wszystko robilismy razem. Przygotwalem ja do matury, pomoglem na
studiach, napisalem prace licencjcka i 3 z 4 pracy mgr. mogla liczyc
na mnie zawsze i ze wszystkim tak jak i ja na nia. Slub w sierpniu
200-
cudowne wesele. Potem 2 miesiace zycia w raju. Koniec pazdiernika
dostalem ataku epilepsji, zdiagnozowao mi te chorobe ale atakow nie
mam, normalnie zyje, pracuje. A w domu (mieszkanie w duzym domu z
tesciami, w trakcie wykanczanie jej czesci domu). Mniej wiecej od
tego
czasu coraz gorzej, oddalala sie ode mnie, bylem jak mebel. od
grudnia
sexu zero praktycznie-tak bywalo i przed slubem wiec to nie nowosc.
Ciagle pretensje ze zle sie odnosze do tesciow(bzdura) i inne
czepialskie wyssane z palca zarzuty. Ja jej oddalem calego siebie,
serce na dloni. A w (Wielkę Niedzielę bylem u mamy, od niej
sms-"nie kocham Cie" strasznie sie pomylilam" itd. Wiec pojechalem
spakowac rzeczy, wchodze a one juz spakowane, po niej wdidzialem cos
w
rodzaju ulgi. Tak mi sie przynajmniej wydaje.
dzis rao dzwonie, ze zostawilem plaszcz, slysze-"oddam Ci go, pytam
czemu to zrobila-nie chce tk dluzej zyc jak niewolnica""nie psuj mi
telefonami ŚWiąt" I po tej rozmowie klapki mi z oczu spadly.
Co nie zmienia faktu ze tesknie za nia strasznie, wczoraj plakalem,
mysle o niej, ciezko mi okropnie. Jenoczesnie mam swiadomosc ze
okazala sie pusta jak balon. Tyle ze na skinienie jej palca bym
wrocil. Boje sie ze bede sam, ze moja niepelnosprawnosc, choroba,
bycie (chyba) rozwodnikiem przekresla moje szanse na ulozenie sobie
zycia, a ja nie potrafie byc sam, potrzebuje ciepla i chce je dawac.
Moze ktos z Was ma podejrzenia czemu to zrobila, ja naprawde nie
wiem,
chyba zetak bardzo brakuje jej imprez itd (z epilepsja nie moge na
nie
chodzic)?
Jak myslicie, wyciagnie jescze reke do zgody?
I jak sobie radzic z bolem rozstania?
Bede wdzieczny za pomoc
Piotr
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2008-03-25 23:41:22
Temat: Re: Porzucony...> Poznaliśmy się ponad 6 lat temu, mamy teraz po 25 lat.
/ciach/
> I jak sobie radzic z bolem rozstania?
> Bede wdzieczny za pomoc
> Piotr
no to mamy podobny problem chłopie...
moja wersja:
Początek tej historii miał miejsce ponad 5 lat temu. On 35 letni żonaty facet
którego małżeństwo chyliło się od lat ku upadkowi. Ona – lat 29 mężatka od 3
miesięcy.
Poznali się przypadkiem. Wczasy w jednym ośrodku, wspólne granie w bilard 2
małżeństw, wspólne wyjścia na piwo, imprezę... no właśnie... imprezę.
Na jednej z imprez jego żona poszła spać, jej mąż też stwierdził że nie ma po
co dłużej siedzieć. On i ona zostali. Długa rozmowa w wesołym towarzystwie,
trochę alkoholu i wreszcie wspólny spacer na „molo”. Wrześniowe noce nie
zawsze są ciepłe więc on objął ja czule , przytulił, pocałował.....
Rano próbowali nie patrzeć sobie w oczy , ale tej nocy stało się coś co
spowodowało że on zobaczył nową szanse na szczęście dla siebie. A mówiąc
prosto poczuł ze znów kocha.
Następne dni to jego wewnętrzna walka. Zadzwonić do niej? Zapomnieć o tym
wieczorze?
Zadzwonił. Pierwsze spotkanie u niej w biurze, koleżeńskie bez słowa na temat
tego co było wtedy na pomoście. Przyjechał nawet jej mąż i zabrał ją do domu.
Za kilka dni drugie spotkanie. Niezła restauracja, miła atmosfera kilka godzin
spędzone na pogaduchach . Mieli o czym rozmawiać. Poza tym ona była śliczna i
samo patrzenie na nią było cudowne.
Później poszło jakoś szybko. On wyrzucił z siebie wszystko co chciał
powiedzieć na ławce w parku, ona za kilka dni, przed wejściem do samolotu
wysłała smsa ze słowami na które czekał.
Tak, kochali się. Może jeszcze to nie była prawdziwa dojrzała miłość tylko
zakochanie ale czy może być lepszy początek?
Następne 2 miesiące to burza uczuć i namiętności.
Wreszcie wspólny wyjazd. Jeszcze nie tak całkiem oficjalnie razem , ale
wspólny pokój w hotelu i bycie 24 godziny na dobę przy sobie było spełnieniem
marzeń.
Po powrocie On postawił sprawy jasno. Wyprowadził się od żony, zaczął budować
fundament pod nowe życie. Ona szczęśliwa mieszkała u niego oszukując rodzinę
że ma małżeńskiego doła i mieszka u koleżanki.
Niedługo nadszedł czas który większość z Was nazywa świętami. Facet z białą
brodą, prezenty itp... i to był powód pierwszego kryzysu. Ona spędziła te
święta ze swoim mężem .
On siedział sam i rozmyślał dlaczego tak? Naszły go wątpliwości. A przy okazji
jego żona nie miała zamiaru odpuścić. Wykorzystała dzieciaka (no tak, był w
tym wszystkim dzieciak) rozbudziła rządzę i małą bitewke wygrała. Ale tylko
bitewkę. On nadal chciał być przy swojej „Jennifer”. Następne miesiące to
walka żywiołów!!! Jej decyzja : rozwodzę się!!! Jaki on był wtedy
szczęśliwy!!! I przyszły następne święta, te z jajkami które znów spędził
samotnie...
Żeby skrócić opowieść... następny rok to kolejne burze przerywane okresami
niebiańskiego szczęścia. Odchodzili od siebie a zaraz potem wpadali sobie w
ramiona pełni czułości i namiętności. Jednak przez cały ten czas do nich
należały tylko wieczory i noce. W dzień on nie istniał w jej świecie .On nie
znał jej przyjaciół, rodziny , znajomych....
Czekał....czekał marząc o tym żeby kiedyś być naprawdę razem. Zacząć budować
DOM. Mieć dziecko, rodzinę wspólne życie.
Postanowił postawić wszystko na jedną kartę!!! Będzie tak jak ona chce. Będą
się spotykać z tymi ludźmi których zaakceptuje ona. Będą żyli wg jej zasad i
pragnień. Zaczęli urządzać wspólnie jej mieszkanie. Padła deklaracja w której
obiecał że będzie tak jak ona chce że skończy ze swoimi znajomymi, że nie da
żadnego powodu do zazdrości.
Przez następne 3 lata on dotrzymał słowa. Chciał tylko drobiazgów. Wspólne
weekendy, wspólne wakacje ... Niestety... to było za trudne...dla niej...
Do tego w tzw międzyczasie jej romans z kolegą z pracy, jej romans z .... jej
cyberek z ... znów kolega z pracy...
A on ... jakoś mu się udawało to przerywać na czas , przymykał oko, nie
chciał widzieć złego ... a w zasadzie to nie musiał bo był zaślepiony uczuciem.
No właśnie , i tak to trwało ponad 3 lata.
I w sobotę usłyszał „ nie kocham Cię, nie potrafię z Tobą żyć”
Kurcze , jak to jest? Od dawna wiedziałem ze ona mnie nie kocha. Nawet mimo to
że jeszcze 2 tygodnie temu była wspólna kolacja, kochali się i ona powiedziała
w ekstazie to co tak uwielbiał: kocham Cię...
Czy naprawdę jest tak że rzeczy niewypowiedzianych nie ma?
Czy musiałem usłyszeć żeby to do mnie dotarło?
Czy ja jestem jakiś pierdolnięty?
Pozdrawiam
On ( nie mylić z owczarkiem niemieckim)
Ps
Nadal ja kocham ;-(
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2008-03-26 11:05:40
Temat: Re: Porzucony...(...)
> Czy musiałem usłyszeć żeby to do mnie dotarło?
a dotarlo??
>
> Czy ja jestem jakiś pierdolnięty?
zaslepiony wyobrazeniem o niej, a zycie ucieka kolo Ciebie. Zostawiles swoje
dziecko zeby poscigac ulude. Moze trzeba teraz posluchac glosu rozsadku a nie
emocji. Powodzenia.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2008-03-26 12:38:52
Temat: Re: Porzucony...> (...)
> > Czy musiałem usłyszeć żeby to do mnie dotarło?
>
> a dotarlo??
No własnie... jakos nie do końca;-( Niby wiem ale nie wiem .
To sie chyba nazywa fachowo "wyparcie mysli"
> >
> > Czy ja jestem jakiś pierdolnięty?
>
>
> zaslepiony wyobrazeniem o niej, a zycie ucieka kolo Ciebie. Zostawiles swoje
> dziecko zeby poscigac ulude. Moze trzeba teraz posluchac glosu rozsadku a nie
> emocji. Powodzenia.
> i.
Chyba masz rację. Cos mnie zaślepło. Moze niekoniecznie wyobrazenie.
Jednak cokolwiek by to nie było to uciekło 6 lat ;-(
Acha, diecka nigdy nie zostawiłem. To że nie mieszkamy razem nie przeszkadza w
codziennym kontakcie.Oczywiście lepiej by było żeby miał noramlny dom...
Rozsądku? Czyli co? Zwiazać sie z kimś "dla wygody"? Bez miłosci?
dzieki za madre słowa
Pozdrawiam
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2008-03-26 13:05:00
Temat: Re: Porzucony...On 26 Mar, 13:38, z...@o...eu wrote:
> > (...)
> > > Czy musiałem usłyszeć żeby to do mnie dotarło?
>
> > a dotarlo??
>
> No własnie... jakos nie do końca;-( Niby wiem ale nie wiem .
> To sie chyba nazywa fachowo "wyparcie mysli"
>
>
>
> > > Czy ja jestem jakiś pierdolnięty?
>
> > zaslepiony wyobrazeniem o niej, a zycie ucieka kolo Ciebie. Zostawiles swoje
> > dziecko zeby poscigac ulude. Moze trzeba teraz posluchac glosu rozsadku a nie
> > emocji. Powodzenia.
> > i.
>
> Chyba masz rację. Cos mnie zaślepło. Moze niekoniecznie wyobrazenie.
> Jednak cokolwiek by to nie było to uciekło 6 lat ;-(
>
> Acha, diecka nigdy nie zostawiłem. To że nie mieszkamy razem nie przeszkadza w
> codziennym kontakcie.Oczywiście lepiej by było żeby miał noramlny dom...
>
> Rozsądku? Czyli co? Zwiazać sie z kimś "dla wygody"? Bez miłosci?
>
> dzieki za madre słowa
>
> Pozdrawiam
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy:http://niusy.onet.pl
Moja dzis zadzwonila, chce rozmawiac, jescze jest dosc twarda. Ale
teraz ja rozdaje karty. Po pierwsze wyprowadzka i mieszkanie tylko we
2 obojetnie ghdzie, ona musi dojrzec...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2008-03-26 14:57:52
Temat: Re: Porzucony...Dnia 26 Mar 2008 13:38:52 +0100, z...@o...eu napisał(a):
> Rozsądku? Czyli co? Zwiazać sie z kimś "dla wygody"? Bez miłosci?
A wiązałeś się bez miłości?? To się trzeba było nie wiązać.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2008-03-26 18:59:51
Temat: Re: Porzucony...On 26 Mar, 15:57, Elżbieta <w...@o...pl> wrote:
> Dnia 26 Mar 2008 13:38:52 +0100, z...@o...eu napisał(a):
>
> > Rozsądku? Czyli co? Zwiazać sie z kimś "dla wygody"? Bez miłosci?
>
> A wiązałeś się bez miłości?? To się trzeba było nie wiązać.
> --
> Elżbieta
Nie wszystko jest takie proste
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2008-03-26 19:44:11
Temat: Re: Porzucony...Dnia Wed, 26 Mar 2008 11:59:51 -0700 (PDT), Rogal83 napisał(a):
> Nie wszystko jest takie proste
Ja mam swoją teorię. I dziwię się, że ktoś kto sam wcześniej wystawił żonę
do wiatru, dziwi się, że jego też wystawiono. W sumie nie powinno go to
dziwić.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2008-03-26 19:49:38
Temat: Re: Porzucony...Elżbieta pisze:
>> Nie wszystko jest takie proste
>
> Ja mam swoją teorię.
To ja mam chyba taką samą :-)
> I dziwię się, że ktoś kto sam wcześniej wystawił żonę
> do wiatru, dziwi się, że jego też wystawiono. W sumie nie powinno go to
> dziwić.
Pokolenie Magdy M. zdobywa doświadczenia...
Stalker
--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/AgaTomAlbum
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2008-03-27 11:59:36
Temat: Re: Porzucony...> Dnia 26 Mar 2008 13:38:52 +0100, z...@o...eu napisał(a):
>
> > Rozsądku? Czyli co? Zwiazać sie z kimś "dla wygody"? Bez miłosci?
>
> A wiązałeś się bez miłości?? To się trzeba było nie wiązać.
> --
> Elżbieta
No własnie odwrotnie. Zero rozsądku 100% uczucia
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |