Data: 2008-04-30 06:42:28
Temat: Potwory newcasta
Od: "Pe-Korn" <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Newcast napisal w poscie ponizej m.in:
"Czy dzieci są naszym dopełnieniem? Czy w istocie są dla nas najwyższą
wartością?
Moja matka była piękną i dumną kobietą.Kochała nas ogromnie i była dla nas
wszystkim.
Mam nadzieję, że umarła nie wiedząc na jakie piekło nas skazała.
Kiedy przyszły bóle, rak był już nieoperacyjny - wolne łóżko w szpitalu
dostępne za 3-4 miesiące.
Na początku trudno było powiedzieć, które bóle były większe,
czy od toczącego ją raka, czy po chemii i naświetlaniach.
Po roku konieczne było wykonanie otworu w podbrzuszu
i wyprowadzenie przez niego jelita, które podłączono do worka.
Wtedy we mnie coś pękło, tak jak pękła duma mojej matki na rzecz woli
przeżycia.
Pękło coś także w moim rodzeństwie, bo więcej nie odwiedzili jej w szpitalu.
Być może, gdyby wiedziała, że nadejdą dla niej następne 2 lata nieludzkiego
cierpienia,
którego nawet morfina nie była w stanie uśmierzyć, odmówiłaby dalszego
leczenia, ale chciała żyć.
Nie była najcięższym przypadkiem w szpitalu choć ważyła już 36 kg, widziałem
tam gorsze rzeczy,
ale najgorsza była bezsilność i widok tak strasznego cierpienia osoby, za
którą oddałbym wszystko.
Kiedy przyjeżdżałem do niej do szpitala była tak szczęśliwa na mój widok i
tak gasnąca,
że myślałem, a nawet miałem nadzieje, że pęknie mi te pieprzone serce.
Musiałem być naprawdę dobrym aktorem, bo często się uśmiechała, nawet pomimo
bólu,
sam też starałem się uśmiechać, choć ze zgryzoty aż mnie skręcało.
Po takiej wizycie długo nie mogłem się otrząsnąć,
ale przecież trzeba było jakoś funkcjonować no i zbierać się do wyjazdu w
kolejne odwiedziny.
Jej śmierć była chyba dla mnie najlepszym prezentem, jaki dostałem w życiu.
Mimo, że minęło już sporo lat, dotyk tamtych wspomnień nadal pali mnie jak
rozgrzane żelazo.
Nie ma dzieci i nie chcę ich mieć, ale nie dla tego, że ich nie lubię.
Poprostu trudno mi sobie wyobrazić, jakim musiałbym być potworem,
żeby przysporzyć moim dzieciom takich cierpień, które ja otrzymałem
od umierającej matki, a która była dla mnie najdroższa na świecie.
Owszem, słyszę czasem od znajomych, że dziecko kogoś dopełniło, jest komuś
najdroższe,
lub przynajmniej będzie komu zaopiekować się rodzicami na starość
dla mnie takie stwierdzenia świadczą o ich egoizmie, a nawet cynizmie
w obliczu pustki czy być może cierpienia, jakie zostawi ich odejście w
sercach ich dzieci. " - koniec fragmentu
=======================
Komentarz: Istnieje cos takiego, jak wewnetrzna potrzeba
samousprawiedliwienia sie, graniczaca z samooszukiwaniem sie. Czlowiek moze
tworzyc wstrzasajace opisy, na usprawiedliwienie swojego zlego postepowania,
czy tez, jak w tym przypadku, swojej niemocy. Autor postu prawdopodobnie po
prostu NIE MOZE MIEC dzieci, a probuje oklamac wszystkich grupowiczow
wstrzasajacymi przezyciami z dziecinstwa. Kiedy juz stworzyl sobie owo
"usprawiedliwienie", tak czesto nad nim rozmyslal, ze az uwierzyl na 100% ze
jest to szczera prawda i teraz nic juz go nie wybije z przekonania, ze to
wlasnie byla jedyna przyczyna jego niemocy seksualnej.
Zreszta nie oszukujmy sie, gdyby zaczal swojej zonie spowiadac sie z tego
rodzaju obaw i watpliwosci, szybko wybilaby mu z glowy tego rodzaju obawy,
lęki, czy nawet traume po przezyciu smierci matki. Oczywiscie kochajaca
zona. Widocznie autor albo nie jest zonaty, albo rozwiedziony, bo kto na
swiecie wytrzymalby z podobnym egoistą, zapatrzonym w siebie, swoje
wspomnienia i swoje urazy, a nie liczy sie ze zdaniem inych, najblizszych
osob?
U mnie sytuacja zyciowa byla zupelnie przeciwna i poznawszy moją przyszlą
zonę od razu oswiadczylem jej ze chce miec duzo dzieci, nawet 10.... Zona
usmiechala sie i brala to za zart, ale poniewaz czesto to powtarzalem, wiec
w koncu uwierzyla, ze takie sa moje marzenia. I byc moze urodzilaby 10
dzieci, zamiast 3, jakie mam, gdyby nie jej ciezkie porody.
Juz pierwszy porod byl dosc ciezki i po nim zona stwierdzila, ze trudno jej
bedzie sie zdecydowac na drugie dziecko. Uplynelo kilka lat i zapomniala o
bolu. Urodzilo sie drugie dziecko. Porod byl jeszzce ciezszy i zona
stwierzdila, ze na tym bedzie koniec. Ale po kilku nastepnych latach jednak
znowu ciaza i znowu porod, jeszcze ciezszy od poprzednich. W tym momencie
dopiero dotarla do mnie mysl, ze musze pozegnac sie z marzeniami o kolejnych
dzieciach, gdyz moge utracic zone, ktora bardzo kocham. Tyle czasu
potrzebowalem na wyleczenie sie z wlasnego egoizmu i myslenia wylacznie o
sobie, jako o przyszlym posiadaczu wielkiej rodziny.
Dziecko to z pewnoscia najwiekszy skarb, jaki czlowiek moze posiadac,
wazniejszy od miliardow dolarow, palacow, dyplomow, zaszczytow. Zycie bez
dzieci traci wogole sens i patrzac na malzenstwa bezdzietne, zastanawiam sie
czasem, dlaczego nie decyduja sie na adopcje sierot?
Co innego kiedy takie malzenstwo (czy osoba samotna) sluzy ludziom w jakis
inny szczytny sposob, ktory usprawiedliwia brak dzieci, ale jesli ktos nie
ma dzieci, nie adoptuje sierot, nie pracuje z jakims ogromnym zaangazowaniem
wolnego czasu i poswieceniem na rzecz szczytnych celow, waznych dla wielu
ludzi - to taka postawa jest egoizmem i na pewno szczescia w zyciu przyniesc
nie moze.
Pe-Korn
|