| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-01-30 18:36:53
Temat: Problem-osadzcie samiWitajcie
Mam pewien problem, ktory w ostatnich czasach bardzo sie nasilil.
Prosze powiedzcie co Wy o tym myslicie z boku.
Jestem 7 lat po slubie. Mamy dwojke dzieci (synek ma dopiero 8 miesiecy).
Problem lezy w tym, ze od dluzszego czasu nie potrafie sie dogadac z moim TZ.
Wiem, ze nie moge napisac wszystkiego, ale pare spraw doprowadza mnie do
wsciekolosci.
Moj facet jest generalnie mowic OK. Jednak jego wielkim problemem jest to, ze
patrzy na swiat przez pryzmat pieniedzy i po drugie ma napady hamsko -
wulgarne. Np. potrafi w towarzystwie powiedziec do znajomych, ze kocha mnie
bardzo, jestem cudowna tylko mam za grube dupsko. Pomijam fakt, ze robi mi
sie wtedy goraco, to nnajdziwniejsze jest to, ze jestem bardzo atrakcyjna
dziewczyna, i chociaz moze mam za gruby tylek, to faceci kreca sie kolo mnie
przez caly czas. Ale na litosc boska przeciez nie o to chodzi!!
Kto by chcial uslyszec od wlasnego faceta cos takiego!!!
Przykladow jego hamskich odzywek mozna mnozyc i czasami dochodzi do tego, ze
boje sie pojsc gdziejs z nim bo w wwyobrazni widze juz potencjalna sprzeczke.
Wielokrotnie rozmawialam z nim. Efekt jest krotkotrwaly i mija po kilku
dniach.
NAstepna kwestia to sprawa finansowa. Pomijam to, ze mamy wspolne konto, ze
TZ czepia sie o kazda rzecz, ktora sobie kupuje itd. Wyganie mnie i to jest
najlepsze slowo, wygania mnie do pracy. Wrezc molestuje mnie. To jest nie do
zniesienia. Postanowilam, ze do pracy pojde jak synek skonczy roczek. Nie
mieszkamy w POlsce, wiec czekam az z spokojnym sumieniem oddam go do zlobka,
a ja otrzymam pewne dokumenty pozwalajace mi podjac legalnie prace. Do tej
pory pracowalam dorywczo, odkad synek skonczyl miesiac. Mialam ten komfort,
ze corke posylalm do szkoly, a sama z dzieckiem szlam do pracy. Teraz czekam
na dokumenty, ktore otworza mi droge do legalnej normalnej pracy (znam jezyk,
wyksztalcenie i doswiadczenie z POlski). Ale przez ten czas slysze tylko, ze
sie obijam w domu, bo przeciez praca w domu ta relaks, odpoczynek.
A ja rano wstaje z dwojka dzieci odprowadzam corke, robie zakupy, wracam do
domu, robie obiad sprzatam, robie pranie, ide po corke, robie z nia lekcje i
tak dzien mija.
A ja uslyszalam wczoraj, z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego praca
przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu.Q......
A na dodatek KOMPLETNIE nic nie robi w domu. NIC.
Jak zostawilam go z synkiem i pojechalam na zakupy. Nie bylo mnie 6-7 godzin,
wrocilam i zastalam dom w kompletnym chaosie.
Wiem, ze ciezko pracuje. Wstaje o 3 rano i przychodzi wieczorem do domu
chodzac jeszce do szkoly. Ale czy ja sie obijam?
Czy moja praca nie przynosi zadnego pozytku??
To ja zalatwiam wszystkie sprawy urzedowe ( z uwagi, ze biegle znam jezyk),
to ja poswiecam czas corce, a jest wybitnie uzdolniona manualnie. Poza tym
jestem wkurzona, bo przeciez dzieci placza, ja nie sypiam po nocach itd.
A mi wystarczy, zeby tylko ktos to docenil. Nic wiecej.
Nie wiem co bedzie dalej z nami. Nie wiem co bedzie jak znajde prace.
Nie wiem czy to dobry pomysl i tak radykalnie wprowadzac zmiany ale powoli
puszczaja mi nerwy, zwazywszy, ze do jasnej cholery od osmiu miesiecy nie
przespalam ani jednej nocy...
Przepraszam, ze wyszlo takie dlugie, ale musialam sioe w koncu wygadac.
A najbardziej boli mnie to, ze on sprawa niesamowite wrazenie na kobietach.
Wszystkie mi po prostu go zazdroszcza!! I mlode i starsze, ze taki pracowity,
ze taki zaradny, przystojny.
Przepraszam jeszcze raz, ale mam wielkiego dola.
Majka
P.S. Od trzech dnie sie zbuntowalam, nie robie dla niego obiadu, nie robie
kanapek do pracy, nie sprzatam. Ale ze mna coraz gorzej.
I to ja taka zbuntowana i niezalezna. Zalosne
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2003-01-30 19:06:58
Temat: Re: Problem-osadzcie samiFaktycznie twoja sytuacja nie wyglada za wesolo. Twoj facet ewidentnie
nie docenia twego wysilku jaki wkladasz dom i w dzieci.
Wydaje mi sie, ze przyczyna jego zachowania moze byc:
-zlosc na to, ze musi tyle w pracy zaiwaniac i niewiele z tego ma
przyjemnosci-i w rozny sposob odreagowuje ja na Tobie
-byc moze nie jest zadowolony z zycia
-moze jest zmeczony byciem mezem i ojcem
-moze faktycznie pieniadze zmienil jako patrzenie na swiat
Nie wiem. Jednak uwazam, ze nie mozesz tak tego zostawic, bo bedzie Cie
to niszczyc. sproboj z nim o tym jak najwiecej rozmawiac, sproboj dojsc
do tego o co mu tak naprawde chodzi, dlaczego sie tak zachowuje wsrod
znajomych. A moze jest o Ciebie zazdrosny?
Dobra szkola byloby dla niego gdybys faktycznie zaprzestala robic
cokolwiek w domu( jednak nie jest to dobry pomysl ze wzgl. na dzieci),
zeby faktycznie zobaczyl jak by to bylo, gdybys rzeczywiscie nic nie
robila; gdyby bylo nie posprzatane, pusto w lodowce, nie ugotowane etc.
Ja ze swej strony moge powiedziec tylko tyle, iz uwazam ze zachowanie
twojego mezczyzny nie jest normalne. Ja akurat na dzien dzisiejszy
rowniez nie mam pracy, ale moj TZ nigdy nie naciska, niczego mi nie
wypomina i nie sprawdza na co wydalam pieniadze (nie jestem
rozrzutna).Docenia to co robie w domu i czasem stara mi sie nawet w nim
pomoc. Czesto robi zakupy, mimo ze w pracy spedza znaczna ilosc czasu.
O wszystkim staramy sie rozmawiac, dlatego nawet gdy zdarza sie jakies
nieporozumienie staramy sie sobie wszystko wyjasnic. Obydwoje
nauczylismy sie patrzec na pewne sprawy zawsze z dwoch punktow
widzenia; wlasnego i partnera, dlatego wychodzimy na tym dobrze.
pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2003-01-30 19:53:01
Temat: Re: Problem-osadzcie sami
Użytkownik "Maja " <m...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:b1brc5$dbj$1@inews.gazeta.pl...
> Witajcie
[ciach ( nie chce mi sie tego komentowac)]
> A ja rano wstaje z dwojka dzieci odprowadzam corke, robie zakupy, wracam
do
> domu, robie obiad sprzatam, robie pranie, ide po corke, robie z nia lekcje
i
> tak dzien mija.
> A ja uslyszalam wczoraj, z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego
praca
> przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu.Q......
>
zostaw go raz jedyny raz w domu i zrob liste tego co ty robisz i co on ma
zrobic. niech zobaczy jakie masz "wczasy" i relaks.
> A na dodatek KOMPLETNIE nic nie robi w domu. NIC.
> Jak zostawilam go z synkiem i pojechalam na zakupy. Nie bylo mnie 6-7
godzin,
> wrocilam i zastalam dom w kompletnym chaosie.
> Wiem, ze ciezko pracuje. Wstaje o 3 rano i przychodzi wieczorem do domu
> chodzac jeszce do szkoly. Ale czy ja sie obijam?
> Czy moja praca nie przynosi zadnego pozytku??
ciekawe, a kto u ciebie przygotowuje obiady, pierze, prasuje, opiekuje sie
dziecmi, sprząta itd
[ciach]
> Przepraszam, ze wyszlo takie dlugie, ale musialam sioe w koncu wygadac.
> A najbardziej boli mnie to, ze on sprawa niesamowite wrazenie na
kobietach.
> Wszystkie mi po prostu go zazdroszcza!! I mlode i starsze, ze taki
pracowity,
> ze taki zaradny, przystojny.
nie masz czego przepraszac. po to jest grupa by sie podzielic swoimi
troskami i radosciami
pozdrawiam serdecznie
aneta (t
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2003-01-30 20:49:45
Temat: Re: Problem-osadzcie samiDorita <d...@t...pl> napisał(a):
> Wydaje mi sie, ze przyczyna jego zachowania moze byc:
> -zlosc na to, ze musi tyle w pracy zaiwaniac i niewiele z tego ma
> przyjemnosci-i w rozny sposob odreagowuje ja na Tobie
Wiem, ze wlasnie to jest glowna przyczyna. Zdaje sobie sprawe, ze pracuje
naprawde bardzo ciezko. Jest przy tym pracocholikiem (czy to sie pisze
przez "ch"?) i ma wielkie ambicje, ktore konsekwentnie realizuje. I dlatego
uzgodnilismy taki podzial, ze poki ja nie pracuje, cala tzw. robota domowa
jest na mojej glowie. Ale przeciez dorosly facet nie moze wyrzywac sie na
mnie i na dzieciach bo musi wstac o 3 rano i cos nie tak poszlo mu w pracy.
> -moze faktycznie pieniadze zmienil jako patrzenie na swiat
on juz urodzil sie ze zmienionym spojrzeniem na swiat.
Czasami sie dziwie, ze w ogole zwiazalismy sie razem skoro moi rodzice ani
specjalnie bogaci nie byli, ani zadnych koneksji nie posiadali.
> Nie wiem. Jednak uwazam, ze nie mozesz tak tego zostawic, bo bedzie Cie
> to niszczyc. sproboj z nim o tym jak najwiecej rozmawiac, sproboj dojsc
> do tego o co mu tak naprawde chodzi, dlaczego sie tak zachowuje wsrod
> znajomych. A moze jest o Ciebie zazdrosny?
Widzisz problem w w tym, ze on jest nie o mnie zazdrosny, ale o to, ze ja nie
jestem zazdrosna o niego. Ma przyzwolenie chodzenia z kolegami, z znajomymi
na piwo nie wiem gdzie tylko chce(w granicach rozsadku oczywiscie).
Ufam mu wiec puszczam go bez problemow. Ale dla niego to chyba oznaka, ze nie
jestem zazdrosna, wiec nie kocham go.
> Dobra szkola byloby dla niego gdybys faktycznie zaprzestala robic
> cokolwiek w domu( jednak nie jest to dobry pomysl ze wzgl. na dzieci),
> zeby faktycznie zobaczyl jak by to bylo, gdybys rzeczywiscie nic nie
> robila; gdyby bylo nie posprzatane, pusto w lodowce, nie ugotowane etc.
Niemozliwe. Raz nie mieszkamy sami, przyjechala tesciowa, ktora przez pare
miesiecy chce sobie dorobic. Dwa tak jak powiedzialas dzieci.
Wiem, ze rozmowa jest najwazniejsza, ale musze troche ochlonac. I chyba
wyjechac na jeden dzien i przespac noc.
Dzieki za to co napisalas. Wbrew pozorom pozwolilo mi to troche ochlonac.
Pozdrowienia
Majka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2003-01-30 20:53:48
Temat: Re: Problem-osadzcie samiAneta <a...@w...pl> napisał(a):
> zostaw go raz jedyny raz w domu i zrob liste tego co ty robisz i co on ma
> zrobic. niech zobaczy jakie masz "wczasy" i relaks.
Niestety nie pomaga. Probowalam. I o ile np. moge zostawic balagan w
lazience, czy nie zmywac naczyn, to i tak dzieci musz byc wykapane, zakupy
zrobione i obiad ugotowany.
> nie masz czego przepraszac. po to jest grupa by sie podzielic swoimi
> troskami i radosciami
> pozdrawiam serdecznie
> aneta (t
Wielki dzieki
Czasami nawet pisane slowo ma magiczna moc.
Pozdrawiam
Majka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2003-01-30 23:58:49
Temat: Re: Problem-osadzcie sami
Użytkownik Maja <m...@N...gazeta.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> naprawde bardzo ciezko. Jest przy tym pracocholikiem (czy to sie pisze
> przez "ch"?)
Nie.
> Ufam mu wiec puszczam go bez problemow. Ale dla niego to chyba oznaka, ze
nie
> jestem zazdrosna, wiec nie kocham go.
pogadaj z nim o tym. Może tak ma, że potzrebuje, żebyś od czasu do czasu mu
wypomniała, że wychodzi.
> Wiem, ze rozmowa jest najwazniejsza, ale musze troche ochlonac. I chyba
> wyjechac na jeden dzien i przespac noc.
Maju, _musisz_ się wyspać, żeby reagować normalnie i świadomie. To
podstawowy warunek poprawy sytuacji. Może da sie to tak zorganizowac, żeby
tesciowa choć troche pomogła? Albo ktokolwiek inny?
Przy moim dziecku przez trzy lata miałam niewiele przespanych w całości nocy
i wiem, co mówię
((
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2003-01-31 08:32:38
Temat: Re: Problem-osadzcie sami> Moj facet jest generalnie mowic OK. Jednak jego wielkim problemem jest to,
ze
> patrzy na swiat przez pryzmat pieniedzy i po drugie ma napady hamsko -
> wulgarne. Np. potrafi w towarzystwie powiedziec do znajomych, ze kocha
mnie
> bardzo, jestem cudowna tylko mam za grube dupsko.
No cóż moim zdaniem reakcja powinna być prosta - roześmiać się głośno i
perliście .....
i równie głośno skomentować z uśmiechem na twarzy: "to moje grube dupsko to
dla kontrastu do jego cienkiego fiutka".
Spodziewaj się gwałtownych reakcji ale... jeśli rozmowa nie daje efektów to
może postawienie go w analogicznej sytuacji uświadomi mu problem.
> NAstepna kwestia to sprawa finansowa. Pomijam to, ze mamy wspolne konto,
ze
> TZ czepia sie o kazda rzecz, ktora sobie kupuje itd.
Na to nie mam pomysłu - oczywiście trzeba rozmawiać ale ... jeśli przez 7
lat nie wypracowaliście sobie zdrowego układu zarządzania finansami to boję
się, że ciężko będzie go wypracować teraz.
> A ja uslyszalam wczoraj, z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego
praca
> przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu.Q......
No cóż, skoro nie wchodzi w grę faktyczne nic nie robienie aby udowodnić
wagę pracy wykonywanej przez Ciebie to może inaczej --->2 w jednym?
Znajdź mimo swoich oporów pracę następnie ale stanowczo i konsekwentnie - od
pierwszego dnia i bez żadnych wyjątków poinformuj go, że ponieważ Ty
pracujesz to on musi przejąć część obowiązków domowych (niekoniecznie 50%).
Sporządź listę czynności, dokonaj podziału i rozliczaj. Praca może być na
krótko - np. 3 miesiące. Niestety niektórzy panowie tak mają, że nie widzą
iż praca w domu to bardzo często drugi, pełen etat.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę aby wszystko się wygładziło, muślę że jest
to możliwe tylko będzie wymagało trochę "pracy" nad charakterem małżonka.
Szkoda, że czekałaś tak długo wiesz, jak chwasty się rozrosną to cięzko je
wyrwać. Jeśli zostawisz to w tym układzie to z roku na rok będzie gorzej a
na stare lata możesz nie wytrzymać gdy mu charakter dodatkowo zezłośliwieje.
Mam podobny przypadek w rodzinie, pani tolerowała chamstwo męża i swoją rolę
"nic nie robiącej" kobiety pracującej (pracowała zawodowo i wysłuchwała jak
to nic nie robi w domu - małżonek długością kija nie tykał prac domowych)
skończyło się to rozwodem i wyprowadzką pani w wieku 60 lat. A mąż nauczył
sie pokory gdy dopadł go wylew z peraliżem (była żona wróciła i się nim
opiekuje). Pisze o tym nie poto aby Cię pognębić ale abyś mogła skorzystać z
błędów innych dla własnej nauki. mam nadzieję, że wszystko będzie jak
trzeba.
Pozdrawiam serdecznie
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2003-01-31 09:32:56
Temat: Re: Problem-osadzcie samiUżytkownik "Maja " <m...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:b1brc5$dbj$1@inews.gazeta.pl...
> [...]
> Prosze powiedzcie co Wy o tym myslicie z boku.
> [...]
Z boku myślę tak: po następnym "dowcipnym" komentarzu Twojego
męża wytłumacz mu po cichutku na stronie, że takie teksty wcale
nie czynią z niego osoby atrakcyjnej towarzysko, a wręcz
przeciwnie - większość ludzi czuje się zażenowana takim czyimś
zachowaniem i wcale nie budzi ono sympatii ani podziwu. I że
bardzo często sympatia będzie po _Twojej_ stronie, nawet jeśli
nie zostanie to głośno wyrażone. To po pierwsze.
Po drugie - piszesz "Postanowilam, ze do pracy pojde jak synek
skonczy roczek". Czy mąż miał przy tym postanawianiu coś do
powiedzenia? Tak czy inaczej, niech jedno z Was spróbuje
przekonać drugie, że możecie albo nie możecie, albo musicie móc
sobie pozwolić na taki stan rzeczy - wypominanie każdego wydatku
do niczego nie prowadzi, a z drugiej strony argument "bo tak
postanowiłam" to słaby argument.
Po trzecie - jeśli mąż twierdzi, że się w domu obijasz, powiedz
mu, że rozumiesz (a rozumiesz, prawda?) jego zmęczenie pracą
zarobkową i to, że w porównaniu z tym "siedzenie" w domu wydaje
się luksusem, ale tak naprawdę to też kupa ciężkiej, męczącej -
choć w inny sposób - roboty. Do wyliczania, co konkretnie musisz
zrobić, możesz przejść później, bo od bojowo nastawionego faceta
usłyszysz co najwyżej, że co to za problem pozmywać i przeprać
parę pieluch. Inna sprawa, że taka szczegółowa lista tego, co
musisz zrobić, zawsze, każdego dnia, niezależnie od tego, czy
udało Ci się przespać choć dwie godziny z rzędu, może zrobić
wrażenie - osoby nie biorące udziału w pracach domowych czasami
nie zdają sobie sprawy, że "posprzątać mieszkanie" to "odkurzyć
kilkadziesiąt metrów kwadratowych półek i mebli, czasem wchodząc
na wysokie krzesło, umyć i wytrzeć kilkadziesiąt sztuk naczyń i
sztućców, zebrać kilkadziesiąt sztuk odzieży, posortować i
włożyć do pralki, wyszorować kilka metrów kwadratowych wanien i
umywalek, zamieść kilkadziesiąt metrów podłogi, potem je umyć,
nosząc za sobą ciężkie wiadro z wodą, wyprasować kilkadziesiąt
metrów kwadratowych pościeli itd., a w tym czasie mieć oczy
naokoło głowy, żeby kontrolować, co robi dziecko, z osiem razy
je przewinąć i przebrać, piętnaście razy zabrać mu bardzo ważny
tatusiowy gadżet i natychmiast wymyślić zabawkę zastępczą..." -
a gdzie zakupy, gotowanie, cała reszta?
Po czwarte - "z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego
praca przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu". A on
bez Ciebie z brudu i nadmiaru nagromadzonej frustracji, której
nie miałby na kim odreagować. Ale tak naprawdę faceci, którzy
mówią takie rzeczy, chyba nie myślą tego serio, tylko
odreagowują swoje poczucie klęski i niemożności poradzenia sobie
samemu z polowaniem na mamuty.
Po piąte - "A na dodatek KOMPLETNIE nic nie robi w domu. NIC.".
Z drugiej strony "uzgodnilismy taki podzial, ze poki ja nie
pracuje, cala tzw. robota domowa jest na mojej glowie. " - skoro
uzgodniliście... trzeba zmienić uzgodnienia. Swoją drogą gdybym
ja wstawała o trzeciej rano i wracała wieczorem, to na
propozycję pozmywania naczyń odpowiedziałabym chyba słowem mocno
niecenzuralnym. Może jest jakiś sposób, dzięki któremu Ty nie
będziesz musiała się zajeżdżać w domu, a Twój mąż poza nim?
A na koniec - "patrzy na swiat przez pryzmat pieniedzy". W
którejś z ostatnich dyskusji wypłynęło, że takie "zmienione
spojrzenie" miewają osoby z bardzo niskim poczuciem
bezpieczeństwa materialnego czy jak to nazwać - takie, które
zaznały biedy albo których rodzice używali kieszonkowego jako
podstawowego narzędzia nagrody i kary. Jeśli do tego facet ma
wielkie ambicje, zaharowuje się do padnięcia, a konto nadal
szczupłe, to może mu być naprawdę źle. Nawet jeśli w głębi duszy
nie jest wcale takim wstrętnym
materialistą.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2003-01-31 14:47:41
Temat: Re: Problem-osadzcie samiSławek <f...@k...net.pl> napisał(a):
> No cóż moim zdaniem reakcja powinna być prosta - roześmiać się głośno i
> perliście .....
> i równie głośno skomentować z uśmiechem na twarzy: "to moje grube dupsko to
> dla kontrastu do jego cienkiego fiutka".
> Spodziewaj się gwałtownych reakcji ale... jeśli rozmowa nie daje efektów to
> może postawienie go w analogicznej sytuacji uświadomi mu problem.
Na szczecie mam poczucie humoru, choc mocno czarne. Jednak wiem, ze czasami
przy niektorych gosciach lepiej nic nie mowic i nie rozpoczynac klotni
szczegolnie kiedy to sa np. swieta i siedza z nami dzieci.
> > NAstepna kwestia to sprawa finansowa. Pomijam to, ze mamy wspolne konto,
> ze
> > TZ czepia sie o kazda rzecz, ktora sobie kupuje itd.
>
> Na to nie mam pomysłu - oczywiście trzeba rozmawiać ale ... jeśli przez 7
> lat nie wypracowaliście sobie zdrowego układu zarządzania finansami to boję
> się, że ciężko będzie go wypracować teraz.
Oczywiscie, ze ciezko. Od samego poczatki nie mielismy startu jak wiekszosc
innych powiedzmy to samodzielnych malzenstw. Przez pierwsze trzy lata
malzenstwa ja bylam na studiach dziennych i zajmowalam sie pierwszym
dzieckiem. W miedzyczasie kupilismy mieszkanie i po studiach jak zaczelam
pracowac, liczyl sie kazdy grosz (nowe mieszkanie, kredyty, meble itd..).
Nigdy nie bylo moich, twoich pieniedz, zawsze nasze. Jak dostalam od mamy
pieniadze po magisterce ( a byla to spora kwota), urzadzilismy za nie
kuchnie. Jak on cos extra dorobil kupowalismy soc do domu, albo
organizowalismy jakis wypad. Ale kiedy przestalam pracowac, nagle okazalo
sie, ze moj maz ma wieksze prawa do pieniedzy niz ja.
> > A ja uslyszalam wczoraj, z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego
> praca
> > przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu.Q......
>
> No cóż, skoro nie wchodzi w grę faktyczne nic nie robienie aby udowodnić
> wagę pracy wykonywanej przez Ciebie to może inaczej --->2 w jednym?
> Znajdź mimo swoich oporów pracę następnie ale stanowczo i konsekwentnie - od
> pierwszego dnia i bez żadnych wyjątków poinformuj go, że ponieważ Ty
> pracujesz to on musi przejąć część obowiązków domowych (niekoniecznie 50%).
> Sporządź listę czynności, dokonaj podziału i rozliczaj. Praca może być na
> krótko - np. 3 miesiące. Niestety niektórzy panowie tak mają, że nie widzą
> iż praca w domu to bardzo często drugi, pełen etat.
>
No wlasnie o to mi chodzi. Zeby docenil to co ja robie w domu. Nic wiecej.
Moja praca nie konczy sie o okreslonej porze tylko trwa 24 h na dobe.
A poza tym to co robie z dziecmi to tez dlugofalowa inwestycja. Nie zobaczy
skutkow dzis ani jutro. A powienien zrozumiec, ze w tym kraju edukacja jest
najwazniejsza.
Dzieki
Ja rowniez serdecznie pozdrawiam
Majka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2003-01-31 15:35:52
Temat: Re: Problem-osadzcie samiHanka Skwarczyńska <a...@w...pl> napisał(a):
> Z boku myślę tak: po następnym "dowcipnym" komentarzu Twojego
> męża wytłumacz mu po cichutku na stronie, że takie teksty wcale
> nie czynią z niego osoby atrakcyjnej towarzysko, a wręcz
> przeciwnie - większość ludzi czuje się zażenowana takim czyimś
> zachowaniem i wcale nie budzi ono sympatii ani podziwu. I że
> bardzo często sympatia będzie po _Twojej_ stronie, nawet jeśli
> nie zostanie to głośno wyrażone. To po pierwsze.
Nie tylko ja mu tlumaczyla to. Robili to tez inni. A najgorsze jest to, ze on
sam o tym wie. Po wszystkim jest mu strasznie glupio przeprasza mnie, a
nawet gosci za swoje zachowanie. Ale to jest syndrom alkoholika. Nastepnym
razem robi dokladnie to samo. I powiem szczerze, ze to grube dupsko to tylko
pestka. Moze dlatego, ze ja, choc ciezko w to uwierzyc, jestem bardzo
szczupla i wysoka. Sa inne rzeczy, o ktorych wole nie wspominac.
> Po drugie - piszesz "Postanowilam, ze do pracy pojde jak synek
> skonczy roczek". Czy mąż miał przy tym postanawianiu coś do
> powiedzenia? Tak czy inaczej, niech jedno z Was spróbuje
> przekonać drugie, że możecie albo nie możecie, albo musicie móc
> sobie pozwolić na taki stan rzeczy - wypominanie każdego wydatku
> do niczego nie prowadzi, a z drugiej strony argument "bo tak
> postanowiłam" to słaby argument.
To ja postanowila, ze pojde po roczku. O to sie wlasnie kolocimy. Ale nie
klocimy sie dlatego, ze mamy malo pieniedzy. Uwazam, ze naprawde nie mamy
powodow do narzekania. Tylko dla mojego TZ to wciaz malo. Nie wazne ile
mielibysmy pieniedzy i tak bedzie wciaz malo.
A jesli chodzi o prace. Nie mieszkamy w Polsce. Nie chce zatrudniac zadnej
opiekunki do dzieci, szczegolnie do synka. Wole poscic dzieciaka do polskiego
zlobka, bo wtedy bede duzo spokojniejsza. Natomiast moj maz moglby zostawic
dzieci komu tylko popadnie, i to nie zart, abym tylko mogla pojsc do pracy.
Ale to wynika chyba z tego, ze sam byl tak chowany.
Rodzice byli nastawieni tylko na zarabianie pieniedzy. Dzieci chowaly sie
same. Nigdy nie bylo zadnego szacunku dla nauki, moze dlatego jak spotkalam
meza pierwszy raz, to oczywiscie byl ustawiony materialnie. Mieszkal za
granica, plywal, tylko, ze nawet nie mial matury( nie zrozumcie mnie zle z ta
matura. Bo w jego przypadku chodzilo o to, ze w szkole sredniej zamiast
przystapic do matury wolal wyjechac za granice z przyzwoleniem swojej matki)
I to ja go zmobilizowalam, zrobil mature, licencjat, magistra a teraz robi
tutaj MBA-a.
> Po trzecie - jeśli mąż twierdzi, że się w domu obijasz, powiedz
> mu, że rozumiesz (a rozumiesz, prawda?) jego zmęczenie pracą
> zarobkową i to, że w porównaniu z tym "siedzenie" w domu wydaje
> się luksusem, ale tak naprawdę to też kupa ciężkiej, męczącej -
> choć w inny sposób - roboty.
Oczywiscie, ze rozumiem jego zmeczenie. I chyba sama wpadlam w swoja pulapke.
Sama robie wszystko. Nie wykapal nigdy dziecka, nie przwinal, czasami zdaza
mu sie nakarmic. Zmiatam mu dzieci z drogi gdy spi w weekend. Sama zabieram
dzieciaki, aby mogl wypoczac. Po prostu mi go szkoda bo wiem, ze naprawde
dyga bardzo ciezko. Ale on sie tak przyzwyczail, ze wypomina mi to, ze film
sobie obejrze w domu. Bo przeciez gdybym tak ciezko pracowala, to nawet nie
mialaby sily siedziec przed telewizorem.
A ja staram sie wytlumaczyc to, ze moja praca to praca troche innego rodzaju.
Tak naprawde nie meczy mnie az tak praca fizyczna wdomu. Lubie sprzatac,
lubie miec czysto, lubie chodzic na spacery i gotowac.
Ale moja corka jest piekielnie zdolna i inteligentna i niestety jest rowniez
piekielnie pyskata. Trzeba z nia odrobic lekcje i nie tylko odbebnic,
naprawde odrobic, a wierzcie mi to kawal ciezkiej roboty, ktora codziennie
zajmuje nam okolo trzech godzin. W miedzyczasie musze nakrmic malego, zajac
sie nim, przewinac i jeszcze go zabawiac. Tu krzyk tam krzyk a Twoje nerwy
przypominaja wzburzone ocean.
Doloz do tego, ze corka ma problemy logopedyczne, wiec trzeba z nia cwiczyc
pol godziny dziennie, poprawiam jej polski i ucze ja pisac i czytac po polsku
i wyjdzie Ci, ze pracuje 35 godzin dziennie.
A tu przychodzi maz z pracy i widzac, ze jest tylko zupa, mowi, ze chce go
chyba zaglodzic na smierc.
> Po czwarte - "z mojej pracy nikt nie ma pozytku. Tylko jego
> praca przynosi pozytek, a ja bez niego umarlabym z glodu". A on
> bez Ciebie z brudu i nadmiaru nagromadzonej frustracji, której
> nie miałby na kim odreagować. Ale tak naprawdę faceci, którzy
> mówią takie rzeczy, chyba nie myślą tego serio, tylko
> odreagowują swoje poczucie klęski i niemożności poradzenia sobie
> samemu z polowaniem na mamuty.
Tez mi sie tak wydaje. Chociaz u niego dochadza jakies kopleksy, nie dokonca
przeze mnie wychwycone. Albo za malo mu mowie jak bardzo go podziwiam i jak
bardzo go doceniam. Tylko dlaczego ja zdaje sobie z tego sprawe?
> Po piąte - "A na dodatek KOMPLETNIE nic nie robi w domu. NIC.".
> Z drugiej strony "uzgodnilismy taki podzial, ze poki ja nie
> pracuje, cala tzw. robota domowa jest na mojej glowie. " - skoro
> uzgodniliście... trzeba zmienić uzgodnienia. Swoją drogą gdybym
> ja wstawała o trzeciej rano i wracała wieczorem, to na
> propozycję pozmywania naczyń odpowiedziałabym chyba słowem mocno
> niecenzuralnym.
No wlasnie. Ja wiem, ze ona ma swiete prawo byc zmeczonym.
Może jest jakiś sposób, dzięki któremu Ty nie
> będziesz musiała się zajeżdżać w domu, a Twój mąż poza nim?
>
> A na koniec - "patrzy na swiat przez pryzmat pieniedzy". W
> którejś z ostatnich dyskusji wypłynęło, że takie "zmienione
> spojrzenie" miewają osoby z bardzo niskim poczuciem
> bezpieczeństwa materialnego czy jak to nazwać - takie, które
> zaznały biedy albo których rodzice używali kieszonkowego jako
> podstawowego narzędzia nagrody i kary. Jeśli do tego facet ma
> wielkie ambicje, zaharowuje się do padnięcia, a konto nadal
> szczupłe, to może mu być naprawdę źle. Nawet jeśli w głębi duszy
> nie jest wcale takim wstrętnym
> materialistą.
Problem w tym, ze to konto wcale nie jest takie szczuple.
Poza tym jego praca jest naprawde dobra i dobrze platna i jest praca w biurze
( choc nie do konca). Kiedys jezdzil na 8, pozniej stwierdzil, ze sa
potrzebne pieniadze, wiec jedzil na 7, potem 6, a teraz na 5.
Gdyby mogl to nie wychodzilby z pracy w ogole.
Probuje tlumaczyc, ze w zyciu sa jeszcze inne rzeczy rownie wazne jesli nie
wazniejsze.
I tu nie ozemy sie dogadac w ogole. Jesli to by pominac, pasujemy do siebie
bardzo, ale kwestie materialistyczne niestety dziela nas i to bardzo.
Wiadomo, ze miec pieniadze to rzecz bardzo przyjemna i bardzo wygodna,
zwlaszcz wtedy kiedy ma sie dwojke dzieci. Ale u niego narasta to do paranoi.
Idziemy na impreze - i przez caly czas slysze tylko jedno - usmiechaj sie i
nawiazuj kontakty. Nie wiem, ja ide po to, aby sie pobawic i spedzic
przyjemnie czas, jesli kogos poznam to jescze lepiej, ale z takim
nastawieniem to mozna zwariowac. Chodzimy do niektorych znajomych, ktorych ja
osobiscie nie cierpie, bo tak wypada, a poza tym pani domu jest zauroczona
moim TZ. W ogole wszystkie kobiety sa nim zauroczone. Ech co tu duzo gadac.
Tak na koniec to powiem, ze go bardzo mocno kocham i wiem, ze on tez mnie
kocha mocno, ale uwierzcie mi, ze co innego miec takiego faceta na codzien co
innego widziec go od swieta.
Serdecznie pozdrawiam
Majka
>
> Pozdrawiam
> --
> Hanka Skwarczyńska
> i kotek Behemotek
> KOTY. KOTY SĄ MIŁE
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |