Data: 2002-06-27 16:22:55
Temat: Przejrzyj sie we wlasnych oczach
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
PRZEJRZYJ SIĘ WE WŁASNYCH OCZACH
"Szczęśliwym nie jest ten, kto wydaje się takim innym, lecz
ten, kto sam się za takiego uważa."
- Seneka
Oj, mądry ten Seneka. Znów bardzo trafna sentencja,
właściwie nic dodać, nic ująć. Chociaż korci. Bo jakże często
wątpimy we własne powodzenie lub szczęście, zdając się na
opinie i rzutkie wnioskowanie o nas innych.
Pilnie wypatrujemy czyichś oznak, niespokojnie nastawiamy
uszu na czyjeś komentarze. Jak bliźni mnie widzą? Czy jestem w
ich oczach zatraconym pechowcem albo może też w czepku
urodzonym szczęśliwcem? Nieśmiało sam diagnozuję, że wszystko
jest w jak najlepszym porządku. Ale czy to można być tego
pewnym? Co na to mój wróg, a co mój przyjaciel - potwierdzą czy
też zaprzeczą, mogę się cieszyć, czy raczej powinien się
martwić?
Trafiamy więc na jurorów, opiniodawców, krytyków. Jeden
mówi tak, a inny siak. Mimo że często sprzeczne, bierzemy sobie
te rożne "diagnozy" własnego życia do serca. Aż sami już w
końcu nie wiemy, czy jest nam wspaniale, beznadziejnie, czy
tylko może tak sobie.
Często ocena drugiego staje się dla nas wyjściowym
kryterium, wyrocznią. Ktoś pieje nad moim położeniem z
zachwytu, od razu czuję się lepiej i pewniej. Inny fałszywie i
współczująco kiwa tylko nade mną zatroskaną głową, dopiero
teraz naprawdę zaczyna mnie niepokoić i martwić własna
sytuacja. Zdarza się, że te różnorakie opinie innych chwieją
naszym samopoczuciem jak trzciną na wietrze. Czy słusznie?...
Ano niesłusznie. Bo nikt nie jest w stanie prawdziwie
obiektywnie ocenić, co jest dla drugiego złe, a co dobre. Każdy
ma swoje własne, wysoce subiektywne kryteria tej oceny,
podobnie jak swoisty jest jego pułap życiowych potrzeb,
możliwości i oczekiwań. To co dla jednego będzie szczytem
marzeń, dla drugiego pozostaje jedynie niskim szczeblem na
wysokiej drabinie wymagań. I odwrotnie. Kogoś słabszego załamią
nawet banalne, codzienne przeciwności - użala się nad swą
sytuacją bez wyjścia. Drugi takiego delikatnisia tylko
lekceważąco wyśmieje - on z tych odpornych, bojowych - nie
straszne mu i prawdziwe życiowe kataklizmy.
Dajmy więc sobie może już lepiej spokój z tym oglądaniem
się na opinie innych. Nikt za nas samych nie postawi co do
naszego położenia, a tym bardziej - samopoczucia, diagnozy.
Przejrzyjmy się we własnych oczach. Tak będzie najbezpieczniej,
najpewniej. Jeżeli jestem szczęśliwy, to sam wiem o tym
najlepiej. Czuję to jakieś zadowolenie z siebie, tę satysfakcję
z własnego życia, a samo życie wydaje mi się harmonijne, pełne.
Jestem szczęśliwy!
Jestem szczęśliwy i nic komu do tego. Niech mi nie bredzi,
że takie moje odczucia są bezpodstawne lub przesadzone, lub
nawet ciężko naiwne. Do diabla z nim! Nie dam się ograbić lub
choćby umniejszyć tego samozadowolenia i własnej satysfakcji.
Prawdziwie wiernym zwierciadłem moich osiągnięć i odczuć jest
tylko moje własne serce. Pospieszę w nie wejrzeć, ilekroć najdą
mnie jakieś obawy, wątpliwości. Zrobię to zresztą ochotnie i
bez żenady jak zachęca mnie aforyzmem znany satyryk J. S. Lec:
"Wchodź w siebie bez pukania". Toteż wchodzę...
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|