| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-11-10 22:06:16
Temat: Odp: Psychoprofilaktyka depresjiUżytkownik Veronika <v...@p...onet.pl>:
> Taka wielka, gorąca żarówka, która podgrzewa kurczaczki w zastępstwie
> prawdziwej mamusi :-)
Szkoda, ze u ludziuf nie da sie zmontowac takiej sztucznej mamusi
generujacej cieplo.
Melisa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-11-10 22:30:52
Temat: Odp: Psychoprofilaktyka depresjiUżytkownik asmira <a...@p...onet.pl>:
> Pewnie to troche niesprawiedliwe, ale to po ostatnich targach
ezoterycznych.
Bylas na Sydonii? I co tam widzialas?
> Ta konkretna osoba to http://www.samadhi.ssi.net.pl/index.htm - ja jednak
> jestem czlowiekiem kultury zachodniej, lacinskiej, chrzescijanskiej, nie
> przemawiaja do mnie takie post-New Agowskie metody.
Ja tez zdecydowanie wole cos z "typowej" psychoterapii. Lepiej sie w tym
"czuje".
> Ech, rozpoczelam watek na grupie, zeby tak ogolnie porozwazac sobie na
temat
> profilaktyki depresji.
To wiesz co, zglosc sie do mnie za 3 miesiace kiedy bedziemy przerabiac
depresje na psychopatologii ;) Sama sie boje, ze nie wytrzymam napiecia na
wykladach hehe.
> (..) I wiem, ze musze pracowac nad
> metodami radzenia sobie ze stresem. Chodzi mi o to jak inni - np. osoby,
> ktore maja za soba nawrot choroby, strzega sie przed kolejnymi epizodami.
Nie wiem jak inni. Ja powiedzmy pracuje nad "udoskonaleniem", polepszeniem
calosci zycia/funkcjonowania, a nie nad samym uniknieciem stanow
depresyjnych. Wychodze z zalozenia, ze wszystko czemus sluzy i nie walcze z
samymi objawami. Tak jak np z bulimia nie walczy sie zatykajac sobie usta
przy potrzebie wymiotowania, ale dbajac o caloksztalt swoich relacji ze soba
i swiatem. Epizody depresyjne nie biora sie z powietrza, nie zwalalabym tez
wszystkiego na "chemie" - to zbyt latwo zwalnia nas z pracy i zamyka na
ewentualne przyczyny psychofizyczne.
> (..) Dziwne uczucie, podobne do tego
> jakie sie ma po generalnych porzadkach w domu, kiedy stare niepotrzebne
> rzeczy wyniesione, te ktore chce sie zachowac, leza posortowane,
poukladane
> w szufladach i mozna spokojnie rozwalic sie na fotelu z ciepla herbata,
> poczuc jej zapach, poczuc plynacy czas, i czuc sie po prostu dobrze.
Bardzo ladnie to opisalas...
Zdrowka
Melisa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-10 22:57:24
Temat: Re: Psychoprofilaktyka depresjiMelisa:
| Szkoda, ze u ludziuf nie da sie zmontowac takiej sztucznej mamusi
| generujacej cieplo.
Jak to smutno zabrzmiało.
Kurczaczki też na pewno wolą prawdziwą mamusię, ale skoro chwilowo jej
nie ma to może jakiś prawdziwy przyjaciel mogłby ją zastąpić?
Tylko gdzie go szukać?
Kobieta nie, bo nie.
Mężczyzna nie, bo boi się.
Życie jest ciężkie.
V-V
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-12 05:50:33
Temat: Re: Psychoprofilaktyka depresji> Bylas na Sydonii? I co tam widzialas?
Szczerze mówiąc same pierdoły w rodzaju, film puszczony na monitorze
komputera udający "aurę" badanego delikwenta ("za jedyne 70 zł możesz mieć
zeskanowane swoje pole energetyczne"), itd. Naprawdę mam wrażenie, że na
targi to się wybierają nawiększe "plewy" z branży. Czasem trafi się coś
minimalnie interesującego. A może mnie po prostu brak wiary??
> > Ta konkretna osoba to http://www.samadhi.ssi.net.pl/index.htm - ja
jednak
> > jestem czlowiekiem kultury zachodniej, lacinskiej, chrzescijanskiej, nie
> > przemawiaja do mnie takie post-New Agowskie metody.
>
> Ja tez zdecydowanie wole cos z "typowej" psychoterapii. Lepiej sie w tym
> "czuje".
Ta kobieta akurat - w przeciwieństwie do wielu innych nie jest szarlatanką.
Po seansie z pacjentem jest tak osłabiona, że czasem przez kilka dni nie
jest w stanie się podnieść z łóżka. Ale faktem jest, że żeby coś mogło
pomóc, trzeba wierzyć, że pomoże. Dla mnie największą przeszkodą w
tradycyjnych terapiach bywało to, że siedzę naprzeciwko terapeuty, on/ona
coś do mnie mówi, a ja mam w głowie to w jakiej książce i na której stronie
znajduje się zdanie/wskazówka, którą lekarz właśnie wypowiedział. Po prostu
tak się nie da.
> Nie wiem jak inni. Ja powiedzmy pracuje nad "udoskonaleniem", polepszeniem
> calosci zycia/funkcjonowania, a nie nad samym uniknieciem stanow
> depresyjnych. Wychodze z zalozenia, ze wszystko czemus sluzy i nie walcze
z
> samymi objawami. Tak jak np z bulimia nie walczy sie zatykajac sobie usta
> przy potrzebie wymiotowania, ale dbajac o caloksztalt swoich relacji ze
soba
> i swiatem. Epizody depresyjne nie biora sie z powietrza, nie zwalalabym
tez
> wszystkiego na "chemie" - to zbyt latwo zwalnia nas z pracy i zamyka na
> ewentualne przyczyny psychofizyczne.
O coś takiego mniej więcej mi chodziło - życie w czymś co oznacza się czasem
mianem "higieny psychicznej".
Np. z rzeczy, które sobie wypracowałam, a które najbardziej pomagają mi
efektywnie żyć, to nieodkładanie "na później" rzeczy, które są do zrobienia,
trzymanie "tajemnic" w imię nieobciążania mężula własnymi problemami,
trzymanie porządku (fizycznego) w domu (he, to najgorzej wychodzi,
sprzątanie nie leży u nas zbyt wysoko w hierarchii), pilnowanie własnej
sprawności fizycznej - są to rzeczy, w sumie proste, których się naturalnie,
sama z siebie nie nauczyłam, a widzę, że dla większości ludzi są całkowicie
naturalne. Zresztą tak jak ufności w stosunku do innych.
Z kolei rzecz, którą zauważyłam na zewnątrz, w innych domach, a która na
pewno obniża znacząco jakość życia to traktowanie współmałżonka/partnera
jako kogoś z kim się jest "za karę" - z licytowaniem się, kto więcej robi
uciążliwych rzeczy w domu (pranie, sprzątanie), z wytykaniem kto mniej
zarabia - takie toksyczne zachowanie, które na dłuższą metę pewnie może
doprowadzić do depresji. Dla zainteresowanych jest to jak najbardziej
naturalne, traktowane odruchowo.
Asmira
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |