Data: 2002-09-03 23:55:58
Temat: RE: Ojciec
Od: g...@i...pl (guniek)
Pokaż wszystkie nagłówki
Eva:
> > [Jack London "Martin Eden"]
>
> Tylko jaki był koniec tej historii ? ;)
koniec był niewesoły (delikatnie rzecz ujmując)...
widac Ruth nie dorosła do bycia z Martinem... a Martin nie dorósł do bycia
bez Ruth...
> Bo widzisz.. nie wystarczy to odkrycie, że jest się kobietą
> i pociąga Cię mężczyzna i vice versa.
jasne, ze nie:-)
pozostaje pytanie "co to znaczy byc Kobietą?"
> To może wystarczyć na krótszą lub dłuższą "chwilę".
tak sadzisz Evciu?
Z moich obserwacji wynika, ze niektórym to wystracza (z zazwyczaj gorszym,
lub zupełnie przypadkowo lepszym skutkiem) na całe zycie.
> Później trzeba mieć z kim porozmawiać, współpracować
> i wychować dzieci bez szwanku dla nich, w końcu po ich odejściu
> mieć w domu przyjaciela i ciekawego rozmówcę, a także ciągle
> odczuwać to COŚ ;)
> a to z "po prostu" mężczyzną nie zawsze jest możliwe.
> Mężczyzna musi być jak emocjonalna opoka i musi Ci dać pewność,
> tło,
kto dla kogo jest tłem?
czy można tu mówic o tle?
> zrozumienie,
poza tym to nie jest chyba kwestia tego co ktos musi dać
bycie ze sobą to raczej ciagłe tworzenie, wypracowywanie zrozumienia
wzajemne uwrazliwianie sie na siebie samych i na siebie nawzajem
cudowne połączenie w tym przepływie informacji, emocji
sygnałów tworzonych _swiadomie_ i odbieranych _swiadomie_
a nie produkowanych bezmyślnie bo tak (za przeproszeniem) dupa albo
zakodowane wychowanie kazą
To niby takkie oczywiste...
ale rozgladam sie wkoło z przerażeniem. Związki które widzę w wiekszości
opieraja sie na walce (tak! walce), na mechanicznych, bezmyslnych
dzialaniach, ciagłym udowadnianiu sobie czegoś. Związki, w których partner
jest traktowany (zupełnie nieswiadomie oczywiscie) jako źródło głask.
Zwiazki, w ktorych kazdy dba o swój honor (ah- jak to pieknie wyłazi w
czasie cichych dni...). Gdzie tu jest bezgraniczne oddanie?
Gdzie rezygnacja z "siebie" by stworzyć "pełnię"?
I tacy ludzie staja przed ołtarzem... i Bóg to łaczy?
Dla mnie to bzdura. To człowiek łączy i też szybko sie rozpada. A do tego co
Bóg łączy (co nazywam własnie ową "pełnia") nie trzeba ołtarza. I to tylko
przetrwa... bo po prostu inaczej byc nie moze.
> jednocześnie imponując w dziedzinach "męskich".
nie rozumiem, co masz tu na mysli...
:-?
> Nigdy też nie możesz się obawiać, że jeśli powiesz co naprawdę czujesz
> lub myślisz, ten ON się obrazi lub pójdzie się dowartościowywać
> gdzie indziej. Takiego rzucaj póki czas !:)
PRAWDA!!!
Wiesz... cokolwiek by się działo.. nawet kłamstwo, czy zdrada. Nic nie jest
w stanie zniszczyc związku, gdy trwa PRACA. Gdy ten proces stawania sie
jednoscia postepuje.
Nie błedy kończa związki! Jestesmy tylko ludzmi. Nie błędy lecz niechęć by
pracowac dalej, by okazac sie silniejszym od tych "błedów" - by pokonac
swoja słabość (co następuje np. podczas wybaczania... a wybaczać... TRZEBA
błedy - ale te które dla partnera sa nauką, z których wyniknie cos
konstruktywnego; nie ma co wybaczac jedynie dla własnej wygody... IMO)
> Po co to wszystko piszę ? Przecież dla Was, którzy jeszcze szukacie
> modelu na życie, Guńku.
a Ty już znalazłes Evo?
myslisz, ze mozna kiedykolwiek zatrzymac sie i stwierdzić "juz mam"?
bo dla mnie to własnie byłaby porazka (takie stwierdzenie)
> Pozdrawiam :)
> E.
pozdrawiam
guniek
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|