| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-03-20 20:00:26
Temat: A propos lososia..Intryguje mnie cos, co widzialem w TV w filmie dokumentalnym, amerykanskim
lub kanadyjskim.
Wedkarze udajacy sie na lososia brali ze soba stalowe pudeleczko ktore po
rozlozeniu okazywalo sie turystycznym piekarnikiem (o ile metalowe
szczelnie zamnkniete plaskie pudelko mozna nazwac piekarnikiem),
podgrzewanym za pomoca palnika spirytusowego, dokladnie takiego, jaki
pamietam ze szkoly podstawowej z lekcji chemii.
Ale oczywiscie nie o to chodzi.
Platy dopiero co zdjetego z haczyka lososia byly solidnie ze wszystkich
stron nacierane (mowiac dokladniej: oblepiane) cukrem i w takiej postaci
trafialy do tego piekarnika, a po upieczeniu byly spozywane bez zadnych
dodatkow. Czyli jedyne skladniki to losos i cukier. Podobno niebo w gebie.
Niestety nie mialem okazji tego wyprobowac.
I jeszcze jeden szczegol, byc moze istotny: jaki byl to cukier? Byl to
cukier nierafinowany, zolty, z pierwszej krystalizacji, pachnacy melasa.
Czy ktos moze cos na ten temat dorzucic?
--
Piotr
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-03-20 23:17:37
Temat: Re: A propos lososia..
Czesć,
"Piotr Jerzy Piotrowski" <8...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:Xns91D7CBDD64E2APJP@213.180.128.20...
> I jeszcze jeden szczegol, byc moze istotny: jaki byl to cukier? Byl to
> cukier nierafinowany, zolty, z pierwszej krystalizacji, pachnacy melasa.
>
> Czy ktos moze cos na ten temat dorzucic?
No cóż, Amerykanie dodają soli do cukierków....
Nie dziwi mnie że posłodzili łososia ;))))
Ale ja to truskawki cukrem pudrem dalej posypuję ;))
A tak serio, to wcale mnie to nie dziwi, osobiście na święta zeżarłem blisko
80 dag surowego, polanego posolonym sokiem z cytryny...... prosto z fileta.
Fakt że potem na rybe nie mogłem patrzyć ze dwa tygodnie, ale niebawem
powtórzę i tego z cukrem też spróbuje....
Pozdrwiam, ciekaw kulinarnych perwersji
Winniczek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-03-21 00:44:17
Temat: Re: A propos lososia..
Piotr Jerzy Piotrowski wrote:
> Intryguje mnie cos, co widzialem w TV w filmie dokumentalnym, amerykanskim
> lub kanadyjskim.
> Platy dopiero co zdjetego z haczyka lososia byly solidnie ze wszystkich
> stron nacierane (mowiac dokladniej: oblepiane) cukrem i w takiej postaci
> trafialy do tego piekarnika, a po upieczeniu byly spozywane bez zadnych
> dodatkow. Czyli jedyne skladniki to losos i cukier. Podobno niebo w gebie.
> Niestety nie mialem okazji tego wyprobowac.
>
> I jeszcze jeden szczegol, byc moze istotny: jaki byl to cukier? Byl to
> cukier nierafinowany, zolty, z pierwszej krystalizacji, pachnacy melasa.
>
> Czy ktos moze cos na ten temat dorzucic?
To moze po japonsku?
Podawalam kiedys przepis na lososia, ktory jest naprawde pyszny i bajecznie
latwy:
w garnuszku podgrzac do polaczenia 2 lyzki cukru i 2 lyzki sosu teriyaki
(jest w supermarketach lub w chinskich sklepach, choc to japonski sos).
Ulozyc platy lososia na blasze, polac polowa sosu, wstawic pod opiekacz,
polac reszta sosu po pieciu minutach, po 8 minutach sprawdzic filet w
najgrubszym miejscu - powinien byc prawie, ale nie calkiem "przegotowany na
wylot", z surowym samym srodkiem. Podawac natychmiast, z ryzem. Salatka z
ogorkow w slodkokwasnej marynacie dobrze sie komponuje:
Na 1 osobe
1 ogorka obrac ze skory, przeciac na pol i wydrazyc nasienie. Reszte pokroic
w 2-3 mm grube plasterki. Zmieszac lyzke octu ryzowego i lyzeczke cukru,
wymieszac z ogorkiem. Odstawic na 20 min. zeby sie przegryzlo i wymieszac
jeszcze raz.
W Japonii posypuja te salatke wiorkami suszonej wedzonej ryby, ale ja wole
koperek.
Magdalena Bassett
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |