« poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2006-11-14 13:56:49
Temat: Re: A róze...Dobranoc wrote:
>
>>Zupełnie zwykłe, dostawane przy różnych okazjach.
> I to jest genialna myśl. Szkoda tylko że 'okazje' mam iście zimowe :/
Jedną rózową sadziłam wczesną wiosną, bo w domu zaczęła już zdychać.
W gruncie odżyła, chociaż wcale jeszcze nie było ciepło.
>
> No proszę. Ja mam 3 odmianowe kupowane z gołym korzeniem i jedną z OBI
> (chyba holenderska) w doniczce z przeceny. Póki co, bardzo ładnie się
> rozrosła i dotąd kwitnie. Zatem jest nadzieja :)
Ta holenderska raczej na pewno przeżyje zimę, z gołym korzeniem to ja
się boję kupować cokolwiek, więc nie wiem.
--
Krycha&Co(ty) Wiem niewiele, lecz powiem, co wiem,
http://krycha.kofeina.net choć nie będzie to pewnie myśl złota:
Najpiękniejszą muzyką przed snem
jest mruczenie szczęśliwego kota. (F.Klimek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2006-11-14 15:11:20
Temat: Re: A róze...Użytkownik "ewa" <
> ja mam tych róz z 50 i tak pi razy oko na każdą wiadro ziemi idzie (...)
Ło, no to nasadziłaś sobie roboty :-/
Ja z moimi piętnastoma krzaczkami już marudzę ...
Chyba jednak będziesz kopać zmarzlinę bo wciąż za wcześnie :-(
Serdecznie Miłka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2006-11-14 20:23:10
Temat: Re: A róze...Marta Góra napisał(a):
>> to już okopaliście???
>> Bo coś nadal w miarę ciepło jest i nie wiem - okopywać czy jeszcze nie???
ale do kiedy?
--
Gosia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2006-11-14 22:39:04
Temat: Re: A róze...
Użytkownik "Dobranoc" <
.
>
> Chyba krzaczaste się tak sadzi. Zalecane odlegości dla większości
rabatowych
> czy wielkokwiatowych to 40-60cm. Inaczej jest po prostu bez sensu, a
wartość
> dekoracyjna spada wraz z odległością sadzenia.
krzaczaste, angielskie (też krzaczaste w sumie) i pnące ;)
> > W ten sposób zbierający się zimą śnieg zasypuje owe dołki i na wiosnę
> > pięknie dołki nawadnia podchodząc od razu bliżej korzeni.
>
> Nie przeceniałabym tego, z reguły na wiosnę nie ma suszy.
U mnie prawie zawsze jest susza...deszcze wieś omijają :/
--
ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2006-11-14 22:40:29
Temat: Re: A róze...
Użytkownik "Dobranoc"
> A'propos miniaturek - jak się sprawują ? To są jakieś odmianowe czy
> marketowo/kwiaciarniane no-namy ?
> W tym roku eksperymentalnie posadziłam miniaturki z różnych źródeł i nie
> wiem czego się spodziewać.
ja miałam kilka razy ale po zimie zawsze słuch o nich zaginął :(
--
ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2006-11-14 22:43:01
Temat: Re: A róze...
Użytkownik "Dobranoc"
> Ja jestem leniwa i nie kopczykuje żadnych, poza świeżo
> przesadzonymi/posadzonymi. Niekoniecznie jednak bierz ze mnie przykład :)
raz nie okopałam i część poleciała - nawet krzaczastych :(
--
ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2006-11-15 08:21:09
Temat: Re: A róze...Użytkownik "Krystyna Chiger" <k...@h...people.pl> napisał w wiadomości
news:4559cb23$1@news.home.net.pl...
> Jedną rózową sadziłam wczesną wiosną, bo w domu zaczęła już zdychać.
> W gruncie odżyła, chociaż wcale jeszcze nie było ciepło.
No właśnie mamie zawsze zdychały w domu z niewiadomych powodów, ale nigdy
nie byłysmy na tyle odważne żeby posadzić w gruncie. W tym roku nastąpiła
inaguracja :)
>Ta holenderska raczej na pewno przeżyje zimę, z gołym korzeniem to ja się
>boję kupować cokolwiek, więc nie wiem.
I niepotrzebnie ! Róż z gołym korzeniem nie należy sie obawiać :) W tym roku
odważyłam się sprowadzić z zagranicy takie cusie. Na wiosnę zdam relację co
z tego wyszło :)
Pozdrawiam
Baśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2006-11-15 10:13:01
Temat: Re: A róze...Dobranoc wrote:
>
> No właśnie mamie zawsze zdychały w domu z niewiadomych powodów, ale nigdy
> nie byłysmy na tyle odważne żeby posadzić w gruncie. W tym roku nastąpiła
> inaguracja :)
Pierwsza po kupieniu gospodarstwa miniaturka z dnia kobiet od razu
powędrowała do gruntu na zasadzie "i tak zdycha, to dam jej ostatnią
szansę" :)
>
>
>>Ta holenderska raczej na pewno przeżyje zimę, z gołym korzeniem to ja się
>>boję kupować cokolwiek, więc nie wiem.
> I niepotrzebnie ! Róż z gołym korzeniem nie należy sie obawiać :) W tym roku
> odważyłam się sprowadzić z zagranicy takie cusie. Na wiosnę zdam relację co
> z tego wyszło :)
Kupiłam kiedyś taką w pudełku skuszona pięknym obrazkiem. Nie przeżyła
pierwszej zimy, pomimo obsypania torfem. Myślę, ze raczej uschła niż
zmarzła, ale i tak zdechła :(
--
Krycha&Co(ty) Wiem niewiele, lecz powiem, co wiem,
http://krycha.kofeina.net choć nie będzie to pewnie myśl złota:
Najpiękniejszą muzyką przed snem
jest mruczenie szczęśliwego kota. (F.Klimek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2006-11-15 14:42:28
Temat: Re: A róze...Dnia Tue, 14 Nov 2006 23:43:01 +0100, ewa napisał(a):
> Użytkownik "Dobranoc"
>
>> Ja jestem leniwa i nie kopczykuje żadnych, poza świeżo
>> przesadzonymi/posadzonymi. Niekoniecznie jednak bierz ze mnie przykład :)
>
> raz nie okopałam i część poleciała - nawet krzaczastych :(
Ja kopczykuję więskszość co roku i jeszcze do tego okrywam stroiszem.
Wypadów miałam kilka: Chopin - były paskudne mrozy bez śniegu, Abraham
Darby 2005/04, raz miniaturka no name. Żeby było smiesznie miniaturka stała
całe lato na tarasie u koleżanki, dała mi ją późną jesienią - zadołowałam
razem z doniczką, wiosną wsadziłam do gruntu i nie przetrwała zimy.
Paskudnie przemarza u mnie co rok Rosarium Uetersen, wybrałam zdaje się
niezbyt dobre miejsce:(
Zeszłej zimy większość róż przemarzła do wysokości okrywy śniegowej.
Podejrzewam, że gdyby nie śnieg i kopczyki z kompostu połowa by wypadła.
Sporo angielskich miało przemarznięte conajmniej połowę pędów.
Zupełnie odpuszczam kopczykowanie okrywowych i dzikorosnących gatunków.
Nie opatulam, nie kopczykuję czepnych róż.
Pozdrawiam,
Marta
--
http://tabaza.sapijaszko.net/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2006-11-15 14:57:03
Temat: Re: A róze...Marta Góra wrote:
> Dnia Tue, 14 Nov 2006 23:43:01 +0100, ewa napisał(a):
>>Użytkownik "Dobranoc"
>>
>>>Ja jestem leniwa i nie kopczykuje żadnych, poza świeżo
>>>przesadzonymi/posadzonymi. Niekoniecznie jednak bierz ze mnie przykład :)
>>
>>raz nie okopałam i część poleciała - nawet krzaczastych :(
>
>
> Ja kopczykuję więskszość co roku i jeszcze do tego okrywam stroiszem.
> Wypadów miałam kilka: Chopin - były paskudne mrozy bez śniegu, Abraham
> Darby 2005/04, raz miniaturka no name. Żeby było smiesznie miniaturka stała
> całe lato na tarasie u koleżanki, dała mi ją późną jesienią - zadołowałam
> razem z doniczką, wiosną wsadziłam do gruntu i nie przetrwała zimy.
Rodzice nie kopczykowali. Do czasu aż kilka lat temu wypadły im prawie
wszystkie. U teściów tej samej zimy okopczykowane przetrwały bez
ubytków. Teściowie mieszkają 50 km dalej na wschód. Więc klimat podobny,
a nawet u nich trochę chłodniej.
Od tamtej pory rodzice pilnują okopania róż. I na razie strat nie ma.
Pozdrawiam
Bea
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |