Jacek wrote:
> >>> 2. Dlaczego jeśli tak zależy Wam o wychowanie dzieci nie uczucie
>>> tych swoich katechetów w sposób lepszy?
>
>> CHCIAŁBYM być lepszym specjalistą w wykonywanym przez siebie zawodzie
>> (nie katecheta) ale jestem takim jak udało mi się wykształcić i
>> staram się jak potrafię...
>
> ok, ale Wasi przedstawiciele są słąbi nie martwi Cię to ?
>

Jacku coś się tak uczepił tych katechetów?? Nigdy nie spotkałeś
beznadziejnych polonistów, matematyków itp.?? Przez naszą szkołę
przewinęło się wielu katechetów, kapłani odchodzili co trzy lata,
świeccy zatrzymali się na dłużej. Naliczyłam ich wszystkich chyba ośmiu.
W tym jeden był rzeczywiście beznadziejny, ale nie dlatego, że był
katechetą, byłby równie beznadziejny jako nauczyciel jakiegokolwiek
innego przedmiotu. Parę lat temu został zwolniony, bo faktycznie się nie
nadawał. Z mojej listy pozostało około 7. W tej siódemce było/jest
pięciu takich, którym nie można nic zarzucić, bardzo rzetelnie
wykonują/wykonywali swoją pracę (franciszkanie). Pozostałe dwie to
świeckie katechetki. Jedna z nich uczy w sąsiednim przedszkolu więc
naszych uczniów zna najdłużej z nas wszystkich. Gdybyś widział z jaką
ilością pomocy przychodzi na zajęcia, jak jej uczniowie słuchają tego co
mówi ze skupieniem i zainteresowaniem (w szóstej klasie też). Druga jest
rewelacyjna w radzeniu sobie z tzw. uczniem trudnym, szuka nowych metod
działania, prowadzi w tym zakresie szkolenia dla rady pedagogicznej.
Obie otrzymują za swoją pracę nagrody dyrektora szkoły.
Naprawdę żadnemu innemu pracownikowi tego przedszkola, czy szkoły (gdzie
katechetka kazała rysować groby) nie masz nic do zarzucenia, oni nie
popełniają błędów, ale przyczepić się trzeba do jednego, bo to
katecheta. Jak mi nie odpowiadała jedna pani w przedszkolu to zmieniłam
przedszkole, ale teraz nie wytykam wszystkim nauczycielom przedszkola,
że ich przedstawiciele są słabi, bo słaba była ta jedna.

--
Elżbieta


--
Zaloz prywatne forum:
http://forum.onet.pl