« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2023-07-03 23:43:44
Temat: Aktorzy.Żądni medialnego rozgłosu, epatujący celebrytyzmem, lekko ważący kolejne związki
itd.
Nie usprawiedliwiam ich, lecz potrafię wniknąć w pewne mechanizmy psychiczne i
socjalne, sprawiające że gdy dłuższy czas dzień w dzień grają w jednym zespole lub
parze RÓŻNE sceny, w tym erotyczne, to zanika naturalna bariera fizycznej intymności
i dotychczas obcy sobie ludzie łatwo wchodzą w relacje seksualne czy miłosne. Co rusz
ocierający się o siebie na planie czy na scenie - raz mocniej, raz jeszcze mocniej -
po iluś wspólnie zagranych scenach są jak stare dobre małżeństwo, jakby przeżyli ze
sobą całe życie i zjedli przysłowiową beczkę soli. Tym mocniej to odczuwają, że już
idąc do zawodu aktorskiego podlegają ostrej segregacji pid względem specyficznych
psychicznych predyspozycji, specyficznego luzu moralnego/psychicznego/życiowego,
który w tym zawodzie jest niezbędny... A po pewnym czasie mają dokładnie pomieszane w
głowach, bo aby być dobrym aktorem, muszą WCHODZIĆ w kolejne i kolejne role bardzo
głęboko, na tyle głęboko, że na ten czas ich własna jaźń i tożsamość znika,
autentycznie zostaje odrzucona. Jeśli więc dzieje się to non stop, to w końcu
naprawdę można zapomnieć, (ja)kim się było człowiekiem w oryginale. Wtedy żyje się
nie jako oryginał siebie, lecz jako wymyślona przez siebie na doczesny użytek postać,
którą się przybiera w chwilach ,,niegrania" profesjonalnego, grając ją w życiu
prywatnym, w zamian tej pierwszej, dawnej, prawdziwej, już zapomnianej.
Warto się zastanowić nad tym, co DOBRY aktor traci jako osoba. Wg mnie
traci siebie i nigdy nie odzyskuje. To ogromna cena. Nie osądzam więc.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2023-07-04 11:24:12
Temat: Re: Aktorzy.W dniu 03.07.2023 o 23:43, XL pisze:
> Żądni medialnego rozgłosu, epatujący celebrytyzmem, lekko ważący kolejne związki
itd.
> Nie usprawiedliwiam ich, lecz potrafię wniknąć w pewne mechanizmy psychiczne i
socjalne, sprawiające że gdy dłuższy czas dzień w dzień grają w jednym zespole lub
parze RÓŻNE sceny, w tym erotyczne, to zanika naturalna bariera fizycznej intymności
i dotychczas obcy sobie ludzie łatwo wchodzą w relacje seksualne czy miłosne. Co rusz
ocierający się o siebie na planie czy na scenie - raz mocniej, raz jeszcze mocniej -
po iluś wspólnie zagranych scenach są jak stare dobre małżeństwo, jakby przeżyli ze
sobą całe życie i zjedli przysłowiową beczkę soli. Tym mocniej to odczuwają, że już
idąc do zawodu aktorskiego podlegają ostrej segregacji pid względem specyficznych
psychicznych predyspozycji, specyficznego luzu moralnego/psychicznego/życiowego,
który w tym zawodzie jest niezbędny... A po pewnym czasie mają dokładnie pomieszane w
głowach, bo aby być dobrym aktorem, muszą WCHODZIĆ w kolejne i kolejne role bardzo
głęboko, na tyle głęboko, że na ten czas ich własna jaźń i tożsamość znika,
autentycznie zostaje odrzucona. Jeśli więc dzieje się to non stop, to w końcu
naprawdę można zapomnieć, (ja)kim się było człowiekiem w oryginale. Wtedy żyje się
nie jako oryginał siebie, lecz jako wymyślona przez siebie na doczesny użytek postać,
którą się przybiera w chwilach ,,niegrania" profesjonalnego, grając ją w życiu
prywatnym, w zamian tej pierwszej, dawnej, prawdziwej, już zapomnianej.
> Warto się zastanowić nad tym, co DOBRY aktor traci jako osoba. Wg mnie
traci siebie i nigdy nie odzyskuje. To ogromna cena. Nie osądzam więc.
Zgadza się, żądni medialnego rozgłosu,. Zwracam tylko uwagę na to że to
aktorzy a nie grzesznicy u spowiedzi. Medialność i aktorzynie jest
wpisane w ich zawód. Z drugiej strony aktorów zwierzających się z
osobistych sekretów w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki.
Co do związków, tu już jest sprawa złożona bo są ludzie stworzeni
zarówno do mono jak i poligamii w których są szczęśliwi, albo
przynajmniej to szczęście udają. Pytanie tylko dlaczego tak ciężko i tak
wielu ludziom akceptować preferencje innych?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |