Data: 2010-08-29 20:15:39
Temat: Re: Boję się zewnętrza
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 29 Aug 2010 19:06:22 +0000 (UTC), kszeslaf hoopqa napisał(a):
> Sat, 28 Aug 2010 17:06:04 +0200, tako rzecze Ikselka:
>
>>>>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego
>>>>>>> rodzaj szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o
>>>>>>> kimś tylko na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi
>>>>>>> się, by mogły być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>>>>
>>>>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się
>>>>>> po nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci
>>>>>> dwoje nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie
>>>>>> się domem, samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego
>>>>>> gestu czułości wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają
>>>>>> dzieci, a widać, że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni
>>>>>> mają, a oni nie? Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się
>>>>>> tylko, kiedy mowa o pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na
>>>>>> chwilę się zapalają i... gasną.
>>>>>
>>>>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>>>>
>>>> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
>>>> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
>>>> motywacje i emocje, to mój konik...
>>>
>>> To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję, ale
>>> to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami obserwacji.
>>
>> Chyba mylisz obserwację z gapieniem się lub podglądaniem. Obserwacja to
>> ukierunkowane rejestrowanie faktów w celu wyciągnięcia z nich wniosków.
>
> Ten konik zapewne ulegał ewolucji.
U mnie nigdy - od zawsze ten sam, w obecnej postaci.
>
>>>>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>>>>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają
>>>>> w genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>>>>
>>>> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
>>>> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
>>>
>>> Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
>>> posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
>>
>> Geny nic nie mają do zapisu szczęścia. Gdyby tak było, już dawno
>> wyizolowanoby gen wiecznej radości.
>
> Niezupełnie, gdyby wszystko miały to powyższe tezy mogłyby być
> sensowna, ale tylko wtedy, gdyby chodziłoby o pojedynczy gen,
> a może przecież chodzić o złożoną, a nawet unikalną konfigurację.
Uważasz, że w erze komputerowej analizy wyników i matriałów badań nie
danoby sobie rady z jej ustaleniem? - genów nie jest znowu aż tak dużo,
tylko około 30 tys. Znacznie większe porcje danych się analizuje, w innych,
zupełnie idiotycznych lub mniej idiotycznych celach. Choćby programy
funkcjonujące w tak bzdurnym (a pozornym) celu jak ustalenie
prawdopodobieństwa istnienia w Kosmosie podobnej cywilizacji do naszej (jak
np program SETI@home), z pewnością zajmują się znacznie bardziej
wyrafinowanymi rzeczami, niż to głoszą naiwnym ludziom udostęoniajacym im
moc obliczeniową swych maszyn domowych. Ale to tylko dygresja na marginesie
:-)
>>>>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się
>>>>> na tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>>>>> manifestować,
>>>>
>>>> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście,
>>>> którego wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże
>>>> mnie jeszcze w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego
>>>> niektórzy się mnie boją...
>>>
>>> Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
>>> skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych
>>> zdolności do jego wynajdywania.
>>
>> Raczej od posiadanych/wykształtowanych zdolności doceniania tego, co
>> się już ma. Nie od genów. Bez tej zdolności NIGDY nie jest możliwe
>> osiągnięcie szczęścia, niezależnie od tego, jak wiele się osiągnęło.
>
> Chyba im trwalsze takie docenianie tym lepsze, a i przecenianie mogłoby
> się nadać (jako rzecz względna), przynajmniej na jakiś czas.
Sto procent racji.
> Tylko jak
> stwierdzić kiedy to docenianie jest zbyt małe? Od tego może przecież
> zależeć tak wiele.
Uważam, że stwierdzenie tego jest bardzo proste - na "zbyt małe docenianie"
cierpią wszyscy ci ludzie, którzy nie uważają się za szczęśliwych.
Czyli WIĘKSZOŚĆ :-(
>
>>>>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>>>>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>>>>
>>>> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
>>>> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
>>>> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
>>>
>>> Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
>>
>> Istnieje.
>
> I geny absolutnie nic do tego nie mają? To pozostaje tylko metafizyczne,
> czyli jednak absolutnie nad-zwyczajne szczęście.
Swoje szczęście każdy nosi w swojej głowie i sercu. Może dlatego tak trudno
po nie sięgnąć - bo większość ludzi go po prostu tam nie szuka.
:-(
|