Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Redart" <r...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.filozofia,pl.sci.fizyka,pl.sci.psychologia
Subject: Re: CHWYT i UNIK by ksRobak
Date: Mon, 10 Jan 2005 18:52:08 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 168
Sender: r...@o...pl@ns2.hands.com.pl
Message-ID: <crufc8$gdi$1@news.onet.pl>
References: <3...@i...net> <crf2kp$1gio$1@news2.ipartners.pl>
<3...@i...net> <crf3g6$1h45$1@news2.ipartners.pl>
<crf91v$lq8$1@news.onet.pl> <crhqlu$7f$1@news2.ipartners.pl>
<x...@n...onet.pl> <crp1t4$100i$1@news2.ipartners.pl>
<crpab6$pmo$1@nemesis.news.tpi.pl> <crpgo7$172p$1@news2.ipartners.pl>
<crs4fh$gii$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: ns2.hands.com.pl
X-Trace: news.onet.pl 1105379528 16818 62.111.242.130 (10 Jan 2005 17:52:08 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 10 Jan 2005 17:52:08 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1437
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1441
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.filozofia:93228 pl.sci.fizyka:122795
pl.sci.psychologia:302045
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:crs4fh$gii$1@nemesis.news.tpi.pl...
[ciach]
> A z drugiej strony wyobraź sobie chirurga - "nie skoryguję Pani/Panu
> zniekształconej nogi, bo mnie widok Pani/Pana chodu śmieszy/jest dla
> mnie atrakcyjny".
[ciach]
> > To była zresztą jedyna sytuacja w której doniesiono mi lub sam
> > widziałem, że w rezultacie uszkodzenia mózgu
> > pojawiło się tak wyraźnie coś czego wcześniej nie było,
> > a nie 'ubyło czegoś' (przez całe 'życie zawodowe').
>
> A skąd wiesz, że "nie ubyło czegoś"? Przecież to irracjonalne -
> zabierają człowiekowi pół mózgu, a Ty na podstawie obserwacji chwilowej
> piszesz - "nic nie ubyło". Rozumiem, że masz na myśli zachowania - ale
> podobnie jak wcześniej - czyli zachowania agresywne też są nabytkiem i
> też można powiedzieć, że "nic nie ubyło"?
>
> > Konkretniej - chodziło tu o rywalizację o zasoby uwagi.
>
> Ja bym nie nazwał tego rywalizacją, prędziej dążenie do równowagi -
> rywalizacja zakłada chęć "zwycięstwa", a w tym przypadku człowiek raczej
> dąży do równowagi. Ale to kwestia definicji rywalizacja lepiej oddaje
> wymiar procesu, równowaga cel nadrzędny.
[ciach]
> No dobra - na czym polega zapis w mózgu - na zapisie stanów procesów,
> czyli na stworzeniu przestrzennych "równań".
[ciach]
> Zresztą "humoru łamiącego schematy" nie nazwałbym "patologiczną ciszą".
Tak sobie wybiórczo powycinałem i się włączę.
Pierwsze pytanie: dokąd zmierzasz Flyer ? Chcesz wypromować pogląd,
że "jak ubyło tkanki mózgowej, to na pewno nie ma takiego czegoś,
co by mogło przybyć", czy chcesz może zarzucić vonBraunowi hurraoptymizm
w stosunku do obserwowanego przypadku i złą ocenę sytuacji ?
Skłaniam się do tego, że vonBraunowi nic tu konkretnego raczej nie
jesteś w stanie zarzucić, bo on nie napisał nic odpowiednio konkretnego,
by poddać to sesnownej krytyce. Więc mamy to pierwsze: promujesz pogląd,
że ubytek tkanki mózgowej jest obiektywnym ubytkiem w każdym innym
"interesującym" sensie, szczególnie psychologicznym. W szczególności
zdaje się, że chcesz podkreślić, iż uszkodzenie mózgu ZAWSZE wiąże się z
jakąś STRATĄ w osobowości i strata ta ZAWSZE przewyższa ew. zyski
(o ile w ogóle takie dopuszczasz). W każdym bądź razie tak odbieram
Twój tok myślenia, kierunek, w którym zmierzasz.
Operujesz tutaj pojęciami "stan równowagi", "powrót do stanu równowagi"
i przeciwstawiasz to idei "rywalizacji" jako procesu raczej odwrotnego,
czyli zachłannego, destabilizującego.
Ja bym jednak poszukiwał równowagi właśnie dopiero na poziomie
"procesy równoważące <-> procesy detabilizujące". Jest to wg. mnie
model, który zakłada dużo większą dynamikę pracy mózgu, niż model,
który kładzie nacisk na "równania", jako elementy samoistnie spinające
się w struktury dążące do równowagi. Prawdopodobnie Ty będziesz
kładł nacisk na to, że elementami destabilizującymi pracę mózgu są
głównie bodźce zewnętrzne (zmysłowe), ew. wybrane zidentyfikowane
ogniska wewnętrzne, wewnętrzne zegary i liczniki dające impulsy (mniej
lub bardziej regularne) napędzające całą machinę.
Taki obraz zapewne dość dobrze daje się przełożyć na model matematyczny
mózgu, w którym punktem wyjścia są sieci prostych perceptronów, powiązanych
np. sprzężeniami zwrotnymi itp. i poddanych jakimś impulsom inicjującym.
Wydaje mi się jednak, że jest to zbyt niski poziom modelowania mózgu, by
przekładać to na ogólniejsze wnioski. W szczególności chciałbym jako
antytezę (może nietrafioną) podkreślić trzy tezy promujące "model mózgu
skrajnie dynamicznego":
1. Mózg w swojej naturze ma wpisaną PO PIERWSZE nierównowagę (dynamikę),
a dopiero na drugim miejscu znajdujemy równowagę. To zmiana punktu nacisku,
nie zmiana sposobu opisu całościowego.
2. Mózg jest strukturą silnie samoograniczającą. Aby okiełznać
szalejącą dynamikę procesów powstaje mnóstwo procesów mających funkcję
hamującą do innych. Tyle, że używanie tutaj słowa "proces" jest chyba
niezbyt adekwatne. To każdy byt na wielu poziomach abstrakcji, z których
możemy próbować opisać rzeczywistość mózgu. Niektóre z ograniczeń można
określić jako grube, sztywne, inne jako subtelne, dynamiczne. Jedne będą
generalne(globalne), inne punktowe(lokalne). Można do tego podejść bardziej
strukturalnie, ale można też rozumieć dynamicznie. Nie ważne ...
3. Pojęcie osobowości - jak ma się do powyższego ? Tu będzie najtrudniej,
ale może najciekawiej. Powinniśmy termin osobowość rozumieć intuicyjnie,
z drobnym elementem "magii". Intuicyjność pojęcia opieramy na tym, że
budujemy ją na pojęciu świadomości, czyli czegoś dostępnego każdemu z nas.
Czyli osobowośc to świadomość. Świadomosć świadomości i zmysłowości.
"Drobny" element "magii" to podświadomość. Ale jestem skłonny dokonać
uproszczenia, w którym uznam, że podświadomość, choć często stoi w opozycji
do świadomego - to dalej jakiś rodzaj świadomości.
I teraz most z wcześniejszymi tezami co do działania mózgu.
Po pierwsze: mózg jest dla świadomości ciałem i w dodatku jest przez
świadomość traktowany WYBIÓRCZO. Innymi słowy: świadomość sama dla siebie
nie potrzebuje całej swojej tkanki mózgowej, by zachować integralność,
poczucie tożsamości, pełni. O tym będzie dalej. Świadomość uważa siebie
za podmiot, czyli niezależnie od tego, czy to mózg ją kreuje, czy jest
ona w jakiś sposób niezależna - sama siebie traktuje jako niezależną
i w taki sposób się zachowuje. Byc może to tylko iluzja, ale taki jest
fakt, który każdy z nas doświadcza empirycznie (!).
Bazujac na powyższym: świadomość niejako używa mózgu (choć to iluzoryczne).
Mózg jest dla niej nośnikiem z innego poziomu abstrakcji. Używa go w sposób,
jakby to rzec, dualistyczny: z jednej strony wykorzystuje jego potencjał,
używa jego energii, z drugiej czuje się przez niego ograniczona. Rodzi to
samiostne napięcie, które każe właśnie traktować świadomości swoje ciało
w sposób wybiórczy: pewne jego elementy akceptuje, inne odrzuca. Jedne
traktuje jako siebie, inne jako "nie siebie". Istnieje stosunkowo silna
wewnętrzna presja, by dzielić rzeczy na czarno-białe, ponieważ daje to
lepiej zaostrzony obraz rzeczywistości a wniej rysuje własną tożsamość.
Tę presję wiecznego dzielenia na dwoje widzę jako bezpośrednio powiązaną
z wcześniej przedstawioną tezą o istnieniu silnych procesów destabilizujących.
A teraz mały przerywnik: proszę zauważyć, że dorosły mózg pozbawiony
bodźców zewnętrznych sam sobie generuje rzeczywistość, w której tworzy
podziały. Jeśli nie istnieją bodźce zewnętrzne, na których mógłby się
skupić i tam włożyć energię klasyfikującą, to zawsze znajdzie takie
obszary rzeczywistości sobie dostępnej, w których powstanie iluzja
"ja" i "nie ja". Warto zauważyć, że istnienie dynamicznej świadomości
NIE BAZUJE na istnienu stałego dopływu bodźców zewnętrznych. Nie będę
się odwoływał do eksperymentów z komorami deprywacyjnymi bo ich dokładnie
nie znam, tylko wspomnę o zwykłym śnie: jest to jaskrawy przykład silnej
presji podziału - kiedy śnimy mamy we śnie własne ciało, z którym się
utożsamiamy i silną projekcję świata zewnętrznego. I jestem skłonny
twierdzić, że ta własnośc mózgu nie jest li tylko funkcją wybranego ośrodka,
ale generalną zasadą pracy całego mózgu - wszędzie tam, gdzie możemy
mówić o procesach o wielu poziomach abstrakcji. VonBraun wspomniał o
"przemieszczaniu się" świadomości. Ja bym rzekł o mniejszych i większych
świadomosciach, które współegzystują w mózgu wchodząc w konflikty i sojusze,
przemieszczają się, dynamicznie określają swoje "ja" i wokół nich tworzą
procesy obronne. Znów analogia do snu: ile razy zdarzało się Wam we śnie
być jednocześnie podmiotem i przedmiotem ? Tzn. śnicie o tym, że
rozmawiacie z jakąś inną osobą, a już za chwilę płynnie przechodzicie
w miejsce tej osoby i jesteście nią. Co ciekawsze - wejście jest
całkowicie płynne i naturalne - ta zewnętrzna osoba nie jest wyrwana
z kontekstu - ma własną historię, jest dobrze umiejscowiona w sytuacji
"zewnętrznej".
Przykłady ze snem są o tyle dobre, że na jawie silnie dominują procesy
schematyczne, kanalizujące energię zmysłów itp. i wszelkie "świadomosci"
silnie się wokół tego polaryzują - własne ciało i świat zewnętrzny
są bardzo konkretnie nakreślone. W czasie snu jednak i w stanach relaksu,
kiedy odpadają silne polaryzatory - można obserwować zadziwiające rzeczy,
niekiedy każące diametralnie przedefiniować pojęcia własnej tożsamości,
w szczególnosci jej "koniecznej jednolitości" (tylko prosze mnie nie
posądzać tutaj o jaźń wieloraką i patologiczne rozszczepienia :).
Ale zbliżając się nieco ku konkluzjom: powyżej chciałem pokazać, że
pojęcie "dażenia do równowagi" w mózgu nie może być rozumiane jako proces
zbyt jednokierunkowy, dążacy do ustalonego punktu. Punktów zawsze jest
wiele i w dodatku jest wiele w dużym stopniu niezależnych procesów,
które wzajem się ograniczają, a każdy z nich może uzyskać stabilizację
na WIELE SPOSÓBÓW (wiele punktów równowagi). Mózg zaś wcale nie widzi
interesu w tym, by siebie zbytnio stabilizować - nadzwyczajnie ceni sobie
swoją własną dynamikę i różnorodność.
Po drugie: osobowość, jako spektakl pomniejszych świadomości wcale nie musi
odczuwać "uszkodzeń" jako deficytów. A to dlatego, że tak samo, jak
ograniczeniem dla świadomosci jest fizyczna objętość "nośnika" - czyli tkanki,
tak ograniczeniem jest istnienie barier, które sama sobie wytwarza.
W szczególności zawsze może się zdarzyć, że pewne procesy nazwyczajniej
w świecie są "chore" i z zasady zwalczają pewne rodzaje aktywności
mózgu. Mogą to być jakieś silne, wewnętrzne polaryzatory (być może
ich obrazem będą właśnie jakieś ostre piki na EEG ? Nie znam się na tym).
Ich wyeliminowanie, np. poprzez uszkodzenie tkanki nośnej, w której
"najchętniej przebywają" może wg. mnie otwierzyć drogę na wolność procesom
bardziej twórczym (powiedzmy sobie: konstruktywnym). Z zyskiem dla
osobowości. Osobowość bowiem nie musi poszukiwać dla nich procesów
komplementarnych - po prostu przełączy się w inny zbiór stanów równowagi.
Nie zawsze ilość przekłada się na jakość - może czasem lepiej, kiedy
osobowość buduje swoje ja na mniejszej ilości aktywności, niż na większej :).
Czy ktoś coś tu zrozumiał ? :)))
Zdrówko !
|