Data: 2007-02-22 09:05:34
Temat: Re: Chodzenie do wyimaginowanego psychologa?
Od: "och.karol" <o...@x...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Abnegat" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
news:erimd1$bft$1@news.onet.pl...
>>> chodzi głównie o to, żeby się "zemścić".
>> Tak odbieram zachowanie żony.
> To też jest dosyć typowe - że jeden zwala na drugiego.
>> Nie. Nie denerwuje mnie fakt chęci porozmawiania żóny z dzieckiem. Tyko,
>> jeżeli umawiamy się z żoną, że skoro dziecko nie widziało mnie blisko
>> miesiąc i mam 1 tydzień na udbudowanie moich z nim relacji, a żona po
>> jednym dniu dzwoni do synka i w pierwszych słowach pyta go czy się z
>> mamusią stęsknił i czy nie chciałby przypadkiem do domu. Krew mnie
>> zalała - bo mądra matka wytłumaczyłaby dziecku, że nie może teraz być z
>> mamą, bo np. wyjechała (a tak bywało co tydzień przez o ostanie kilka
>> lat). Koniec końców po 24 godzinach zabrała syna i z jednego tygodnia
>> zrobił się jeden dzień.
>> Ponadto żona potrafiła cztery dni do dziecka nie dzwonić jak
>> wyjeżdżała z domu a teraz udaje dobrą mamusię.
> Możliwe, że to żona jest bardziej agresywna, choć trudno mi ocenić z
> Twojej relacji, bo napewno nie jest obiektywna.
Staram się być obiektywny.
>Ale powiem Ci szczerze:
> gówno mnie obchodzi, kto w moim domu był bardziej winny.
A może szkoda. Bo w ten sposób, nie interesując się tym jak było naprawdę
krzywdzisz którąś stronę.
Albo po prostu Ci się nie chce - łatwiej narzekać niż sprawę wjasnić.
> Takie
> dochodzenia tylko utrudnia porozumienie, bo obie strony wtedy myślą, że
> "sprawiedliwość jest po ich stronie". I ani jeden, ani drugi nie
> potrafi uczciwie porozmawiać.
Uważam, że potrafię. Ustępuję cały czas aby tylko nie mieszać w głowie syna.
>Szukajcie powodu rozstania (nie "winy")
> bez emocji. [...]
Nie mieszam sprawy rozwodowej do ułożenia synowi życia w najlepszy, mozliwy
dla niego sposób.
To kto bardziej zawinił w naszym małżeństwie jest inną rzeczą i nie ma dla
mnie żadnego znaczenia w kontekście opieki nad dzieckiem. Uważam, że skoro
nie zachodzą żadne przeciwskazania abyśmy oboje mogli mieć pełny kontakt z
synkiem trzeba zrobić wszystko aby tak było.
>> Wpólczuję Ci. I Chciałbym oszczędzić synkowi przykrych doświadczeń.
>> Dlatego nie wyszarpuję do z rąk matki i czekam, aż kobieta zrozumie, że
>> nie można za cenę zdrowia psychicznego dziecka dawać upustu swoim
>> emocjom. Jestem nawet przygotowany na to aby go nie widywać do czasu
>> aż żona zmądrzeje, bo mi go po prostu szkoda i wiem, że lepiej dla
>> niego nie widywac ojca, niż mieszkać z rozhisteryzowaną matką i
>> parzeć na rodziców jak się kłócą i robią sobie nawazjem przykrości.
> Widzisz, i tu już się wycofujesz. Zakładasz, że babę coś "oświeci" i
> nagle stwierdzi, że dziecku jesteś potrzebny? Przyzwyczai się i będzie
> chciała zachować status quo. Bo ona nie ma problemu.Podejrzewam, że
> jest zadowolona.
Pewnie, że zadowolona! Ojciec nie może nawet z synem przez telefon
porozmawiać, bo "mamusia" nie potrafi go do tego od miesiąca namówić.
Zastanów się co piszesz! Tu nie chodzi o to abym ja czy moja żona był
bardziej lub mniej zadowolony ale chodzi o DOBRO DZIECKA!!! Egoistczne
zaspokajanie swoich potrzeb rodzicielskich prowadzi do krzywdy emocjonalnej
dziecka!
> Musisz spróbować ją zrozumieć, żeby mniej ją
> nienawidzieć i nawiązać dialog.
Próbowałem tłumaczyć. Że nie chcę jej zabierać synka tylko chcę z nim po
prostu trochę pobyć (jakbym chciał jej zabrać to już siedzielibyśmy w
Irlandii i tyle by nas widziała). Prosiłem, żeby zastanowiła się nad sobą bo
synek za pół roku zapomni, że ma ojaca itd. Niestety nic nie dociera. Żona
zmyśliła chorobę dziecka aby nie poszło ze mną na urodziny do mojej
chrześnicy (co roku był) i żeby nie poszło na urodziny do mojej mamy (babci
synka) - udało mi się znaleźć telefon do lekarza, który rzekomo wystawił
taką diagnozę i nie potwierdził jej a wręcz przeciwnie stwierdził, że nia ma
żadnych przeciwskazań. Wizytę u wyżej wspominanej "psycholog" też żona
przełożyła z 18:00 na 8:00 jak okazało się, że trzebaby było go u mioch
rodziców zostawić na 2 godziny.
Jak widzisz szansę na dogadanie się z taką osobą!?
>Najpierw musisz złagodzić napięcie
> (tzn. nie wzbudzać w niej złości),
Musiałbym przestać żądać widzeń z synem i robić wszytsko tak jak ona chce.
>zacząć rozmawiać a po jakimś czasie
> dojść do trudnych tematów i rozmawiać szczerze, uczciwie i bez
> osądzania, kto winny.
Kiedy?? Jak mój synek zapomni, że ma ojca?? On ma dopiero trzy latka!!
> Takie uczciwe rozmawianie jest trudne, bo ta
> uczciwość nie jest od razu, w trakcie rozmowy doceniana... Ale po
> jakimś czasie takie uczciwe argumenty trafiają do rozumu.
Też tak myślałem trzy miesiące temu. Teraz już wiem - są ludzie do których
prawda nie dociera nigdy.
--
pozdrawiam
karol
|