Data: 2006-01-31 20:36:14
Temat: Re: Chorobowe a odrabianie zajec
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W wiadomości news:drnip8$ous$1@news.interia.pl locke
<l...@p...wiggin.com> pisze:
> Ale myślę, że można tu przyjąć proste rozumowanie: jeżeli ustawodawca
> uważa, że nauczyciel powinien mieć nie więcej niż 40 godzin pracy w
> tygodniu, w tym dokładnie 18 godzin lekcji i tym podobnych zajęć, to
> pozostałe 22 godziny domniemane są na pozostałe dwa punkty stosownego
> ustępu (samokształcenie, inne zadania itp.). Zatem - dla dobra
> nauczyciela - można z czystym sumieniem przyjąć, że przy 18 godzinach
> lekcji w tygodniu tydzień pracy wynosi 40 godzin. Założenie mniejszej
> liczby godzin mogłoby być dla nauczyciela niekorzystne - dyrektor mógłby
> w nieskończoność rozdymać owe zajęcia dodatkowe.
Nie widzę sensu tych dywagacji, to naciągane. Zapis jest prosty, nie
pozostawia wątpliwości, nie trzeba go interpretować tylko przyjąć do
wiadomości.
Dyrektor może usiłować rozdymać zajęcia zadaniowe i tak i tak. Czasu
zadaniowego (jak sama nazwa wskazuje) nie rozlicza się godzinowo i tu mogą
być (i bywaja) kontrowersje.
Dla mnie w tej kwestii EOT
> Dla dobra nauczyciela - żeby w tych pozostałych 22 godzinach ni musiał
> mieścić coraz większej liczby obowiązków.
Bez znaczenia - j.w. napisałem
> Pisałem w skrócie - wiadomo o co chodzi.
Niech będzie, poczyniłem tę uwagę bo cenię i lubię precyzję wypowiedzi.
> I tu jest pies pogrzebany, że poza określeniem liczby obowiązkowych lekcji
> (pozwolisz, że pozostanę przy tym skrócie myślowym), ustawodawca nie
> określa absolutnie nic więcej. Ktoś mógłby się przyczepić nie tylko do
> owych brakujących 22 godzin,
Nie ma żadnych brakujących. Pozostałe max. 22 (oczywiścia ja także stosuję
teraz skrót myślowy) normalnie przewiduje KN.
> ale nawet do tych obowiązkowych 18 - w
> przeliczeniu na godziny zegarowe 18 godzin lekcyjnych to tylko 13,5
> godziny - pozostaje więc jeszcze 4,5, czyli 6 lekcji.
Ba nawet może być więcej, bo są lekcje 30-minutowe, liczone jako 2/3 godziny
lekcyjnej i w odpowiedniej proporcji płacone.
> Zatem można by
> wymagać, by nauczyciel odbywał w tygodniu nie 18 godzin lekcyjnych, ale
> aż 24 w pełnym wymiarze czasu pracy.
A krąży to poniektórym po pustych przestrzeniach śródczaszkowych, krąży...
;)
> Jak pracowałem niegdyś na uniwersytecie, to tam obowiązywała taka zasada
> rozliczania czasu pracy, że na każdą nową godzinę prowadzonych zajęć
> wypadała godzina na ich przygotowanie. Gdyby podobny system wprowadzić w
> szkole, to mądry nauczyciel przy odrobinie pomysłowości mógłby zaliczać
> sobie przy 18 godzinach lekcji w tygodniu drugie tyle na ich
> przygotowanie. To już dawałoby razem 36 godzin. Pozostałe 4 to akurat
> rozmaite wywiadówki, rady pedagogiczne, zespoły przedmiotowe itp.
Rozmaite, egzaminy, sprawdzanie prac itp. i jeszcze wyszłyby nadgodziny! ;)
Ten pomysł mi się zdecydowanie podoba. :)))
> A wiesz, że ja bym się na taki układ pisał.
A ja w życiu. Niech to zrobią, a spadam ze szkoły z dnia na dzień.
Chyba, że mnie KUPIĄ. Ale ja na tych warunkach KOSZTUJĘ min. 3500÷4000/mies.
do łapy...
> Szedłbym do pracy -
> powiedzmy na 8:00 i siedział tam do 16:00. W tym czasie miałbym lekcje,
> mógłbym skorzystać z komputera żeby przygotować lekcje, napisać i
> opracować sprawdziany, odbyć - nawet co tydzień - radę pedagogiczną,
> służyć pomocą chętnym uczniom lub spotkać się z rodzicami. Raz w
> tygodniu - w trosce o rodziców pracujących - mógłbym zaczynać pracę np.
> o 11:00 i siedzieć w szkole do 19:00. Ale po tych 8 godzinach pracy
> zapominałbym, że jestem nauczycielem, mam pod opieką jako wychowawca
> klasę itp. W przypadku jakiejś wycieczki miałbym płacone nadgodziny.
> Oczywiście, musiałby być zapewnione odpowiednie warunki: lokalowe (żeby
> nie siedzieć w tłumie 8 godzin, tylko mieć możliwość skupienia się przy
> pracy) oraz finansowe.
Właśnie dlatego nic z tego. Odpowiednio wyposażone i spełniajęce normy BHP
stanowisko pracy z dostępem do netu, materiały piśmienne i eksploatacyjne,
organizacja, obsługa, konserwacja - własnie te koszty i problemy szybko
uświadomiły dyrektorzynom jak chore są ich pomysły. A jeszcze konieczność
zapewnienia odpowiedniej gratyfikacji finansowej. A tak nauczyciel odbębni
lekcje, wykona co trzeba z zajęć opiekuńczych i wychowawczych, a resztę robi
w chacie - płacąc z własnej kieszeni za materiały, prąd, za wszystko.
> A co dziwniejsze, to przecież wszystkie te akty prawne są tak łatwo
> dostępne. Rozumiałbym, gdyby trzeba było przekopywać się przez stosy
> DZienników ustaw, ale przecież wystarczy wejść na stronę ministerstwa i
> kliknąć odpowiedni link...
Ano właśnie.
--
Pozdrawiam
Jotte
|