Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czy depresja wraca naprawde? - dlugie

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy depresja wraca naprawde? - dlugie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-02-22 19:08:58

Temat: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "parrot" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Boze jaka jestem slaba :(

Rok temu wyszlam z rocznej depresji. Dlugo by mowic skad sie ona wziela i
czemu tak dlugo trwala, oraz jak z tego wyszlam. Pewnie sama nie znam
wszystkich odpowiedzi. Nawet na pewno ich nie znam.

Niedawno wyczytalam, ze bez leczenia farmakologicznego to cholerstwo moze
wrocic. Kazde obnizenie nastroju, kazda kloda pod nogi, kazdy gorszy dzien,
budzi we mnie znajomy mi strach. Chec zamkniecia sie na wszystkie spusty,
zagrzebania w poscieli i zapadniecia w sen zimowy.

Znow stoje na rozstaju. Zmieniam prace, moje zycie osobiste zawiazalo sie na
supelek. Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra wyrzuci
mnie za drzwi i wtedy mysle, ze przeciez juz raz to przezylam. Moze
doswiadczenie pozwoli mi uniknac kolejnego dola?

Kiedy bylo juz ze mna troche lepiej w ciagu tego koszmarnego roku depresji,
poszlam po pomoc na Sobieskiego w Warszawie. Pani psycholog powiedziala
mi: "pani jest silna, pani sobie poradzi". Wiecej nie poszlam. Kazala mi tez
kupic sobie mieszkanie (sic), bo gdy zabezpiecze sobie choc jedna sfere zycia
z pewnoscia poczuje sie lepiej. Moze mialam racje, ale gdy bez skrepowania
odbierala telefon i umawiala sie na kolejne wizyty, podczas gdy ja zawieszalam
glos w polowie zdania... jakos nie chcialo mi sie wierzyc, ze naprawde chce mi
pomoc.

Spalam sie. Gdy ktos ze mna jest, jest lepiej, ale i wtedy zdarzaja sie dni,
gdy zaszywam sie w swoj bezpieczny barlog. Teraz czuje, ze jest coraz gorzej.
Mam dzieci i boje sie o siebie i o nie. Panicznie boje sie powtorkiz rozrywki,
a z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek traktuje takich, jak ja powaznie.

Od czasu depresji mam dziury w pamieci. Niewiele pamietam z tego okresu, tylko
poszarpane obrazy. Staram sie trzymac, ale mysl, ze pieklo przez ktore
przeszlam moze powrocic jest straszna.

Szukac pomocy, czy nie histeryzowac? Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.
Ludzie maja w koncu wieksze problemy. Moze faktycznie farmakologia? Dluzej nie
wytrzymam na Kalmsach, kawie i papierosach. Moze popelnilam blad, wierzac
butnie w slowa pani psycholog, ze jestem "silna". Bo teraz absolutnie sie tak
nie czuje...

Sorry za ten dlugi post.

Pozdrawiam
parrot

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-02-22 19:28:49

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: spondylus <s...@t...tr> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik parrot napisał:

>
> Szukac pomocy, czy nie histeryzowac?

Bezwzglednie szukac profesjonalnej pomocy. Profesjonalnej, czyli nie
takiej jak opisywana przez Ciebie psycholog.

>Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.
> Ludzie maja w koncu wieksze problemy. Moze faktycznie farmakologia? Dluzej nie
> wytrzymam na Kalmsach, kawie i papierosach. Moze popelnilam blad, wierzac
> butnie w slowa pani psycholog, ze jestem "silna". Bo teraz absolutnie sie tak
> nie czuje...

Zaden profesjonalista nie wysmieje/nie potraktuje lekko nikogo z
nawracajaca depresja. Slowa pani psycholog, ze jestes 'silna'
potraktowalas jak zaklecie, ktore teraz przestalo dzialac -- trzeba wiec
sproboiwac czegos innego. Leczenie depresji moze potrwac -- tutaj
zaklecia nie dzialaja. Farmakologia tak -- jesli przepisze to lekarz,
nic na wlasna reke.
Rozpoznanie w sobie momentu kiedy zaczynamy sie staczac w depresyjna
przepasc to jedna z najcenniejszych umiejetnosci jaka moze w sobie
wyksztalcic osoba z nawrotami tej choroby. Mi to zajelo dobra chwile
zanim nauczylam sie rozpoznawac nadchodzaca depresje ( a bylo to tym
trudniejsze, ze objawialo sie poczuciem wszechmocy, tworczego entuzjazmu
-- stanem maniakalnym po prostu). To ze wiesz ze zbliza sie okres
depresji to bardzo duzo i terapeuta powinien to docenic i dopomoc
budowac techniki radzenia sobie minuta po minucie z nawracajaca ciemnoscia.
pozdrawiam
spondylus

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-22 19:34:16

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "Profil1" <k...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Hej,
To co przezywasz to jeden z elementow depresji: niepewnosc i brak nadziei.
Ale jedyna rada na to to wciaz probowac. Moim zdaniem najlepszy jest mix
lekow i psychoterapii. Jest przeciez wielu terapeutow i w koncu znajdziesz
tego ktory bedzie dla ciebie najlepszy. Trudno znalesc tego 1 po 1 probie a
w Warszawie jest ich mnostwo.
Powodzenia
Kasia
Użytkownik "parrot" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:65ac.000008b1.4038fe49@newsgate.onet.pl...
> Boze jaka jestem slaba :(
>
> Rok temu wyszlam z rocznej depresji. Dlugo by mowic skad sie ona wziela i
> czemu tak dlugo trwala, oraz jak z tego wyszlam. Pewnie sama nie znam
> wszystkich odpowiedzi. Nawet na pewno ich nie znam.
>
> Niedawno wyczytalam, ze bez leczenia farmakologicznego to cholerstwo moze
> wrocic. Kazde obnizenie nastroju, kazda kloda pod nogi, kazdy gorszy
dzien,
> budzi we mnie znajomy mi strach. Chec zamkniecia sie na wszystkie spusty,
> zagrzebania w poscieli i zapadniecia w sen zimowy.
>
> Znow stoje na rozstaju. Zmieniam prace, moje zycie osobiste zawiazalo sie
na
> supelek. Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra
wyrzuci
> mnie za drzwi i wtedy mysle, ze przeciez juz raz to przezylam. Moze
> doswiadczenie pozwoli mi uniknac kolejnego dola?
>
> Kiedy bylo juz ze mna troche lepiej w ciagu tego koszmarnego roku
depresji,
> poszlam po pomoc na Sobieskiego w Warszawie. Pani psycholog powiedziala
> mi: "pani jest silna, pani sobie poradzi". Wiecej nie poszlam. Kazala mi
tez
> kupic sobie mieszkanie (sic), bo gdy zabezpiecze sobie choc jedna sfere
zycia
> z pewnoscia poczuje sie lepiej. Moze mialam racje, ale gdy bez skrepowania
> odbierala telefon i umawiala sie na kolejne wizyty, podczas gdy ja
zawieszalam
> glos w polowie zdania... jakos nie chcialo mi sie wierzyc, ze naprawde
chce mi
> pomoc.
>
> Spalam sie. Gdy ktos ze mna jest, jest lepiej, ale i wtedy zdarzaja sie
dni,
> gdy zaszywam sie w swoj bezpieczny barlog. Teraz czuje, ze jest coraz
gorzej.
> Mam dzieci i boje sie o siebie i o nie. Panicznie boje sie powtorkiz
rozrywki,
> a z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek traktuje takich, jak ja
powaznie.
>
> Od czasu depresji mam dziury w pamieci. Niewiele pamietam z tego okresu,
tylko
> poszarpane obrazy. Staram sie trzymac, ale mysl, ze pieklo przez ktore
> przeszlam moze powrocic jest straszna.
>
> Szukac pomocy, czy nie histeryzowac? Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.
> Ludzie maja w koncu wieksze problemy. Moze faktycznie farmakologia? Dluzej
nie
> wytrzymam na Kalmsach, kawie i papierosach. Moze popelnilam blad, wierzac
> butnie w slowa pani psycholog, ze jestem "silna". Bo teraz absolutnie sie
tak
> nie czuje...
>
> Sorry za ten dlugi post.
>
> Pozdrawiam
> parrot
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-22 21:16:51

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "mema" <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora




Użytkownik "parrot" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:65ac.000008b1.4038fe49@newsgate.onet.pl...

depresja niestety moze wracać. nawet jesli nie bedzie zdiagnozowana jako
"endognna" lub "zaburzenia depresyjne nawracajace", nawet jesli to "tylko"
deprasja reaktywna (w reakcji na jakies trudne wydarzenie), moze wracac, bo
mzoe byc znanym schematem (sposobem)zachowania.




> Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra wyrzuci
> mnie za drzwi i wtedy mysle, ze przeciez juz raz to przezylam.

dobry/prawdziwy nie powinienCie wyrzucić.

Moze
> doswiadczenie pozwoli mi uniknac kolejnego dola?

moze , ale nie musi.

> mi: "pani jest silna, pani sobie poradzi". Wiecej nie poszlam. Kazala mi
tez
> kupic


nie dziwie Ci sie. nie dziwię się także rekacjom ludzi na słynne "Trzeba
wziac sie w garść"- odpowiedz jednej z moich pacjentek (w szpitalu): "Gdybym
mogła wziac sie w garsć, nie byłoby mnie tutaj".

> Szukac pomocy, czy nie histeryzowac?

radzisz sobie sama, czy czujesz, ze potrzeba Ci pomocy z zewnątrz?

Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.

jesli terapeuta, to nie wyśmieje. wysmianie nie jest terapeutyczne. moze
poprowadzić Cie w stronę wniosku, ze własciwie radzisz sobie/ze nie jest tak
zle, ajk Ci sie wydaje, ale nie wysmieje. a jesli wysmieje- daj sobie spokój
z takim "terepeutą".


> Ludzie maja w koncu wieksze problemy.

Kiedyś moja terapeutka na takie zsłowa z moich ust powiedziała coś, co
zakodowałam i powtarzam jako "W danym momencie zycia dny problem jest dla
danego człowieka najwiekszym problemem na świecie i tak własnie jest!" z
tydzien moze juz byc inaczej, ale dzis jestesmy w dzis. Ja traktuje powaznie
problemy, które moi klienci uznają za powazne.


.Bo teraz absolutnie sie tak
> nie czuje...

skoro się nie czujesz silna, moze (chwilowo?) Twoja siła ukryła się lub
wyczerpała wobec aktulanych trudnosci. czy nie lepiej postawić wiec znów
pytanie: poradze sobie sama, czy potrzebuje pomocy?

p.s. byc moze farmakoterapia bedzie ci potrzbna- dobry terapeuta powinien
własciwie to ocenić.

pozdrawiam

mema


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 05:30:03

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "darek miauu" <t...@g...SKASUJ-TO.pl> szukaj wiadomości tego autora

parrot <p...@p...onet.pl> napisał(a):

> Rok temu wyszlam z rocznej depresji. (...)

Odwiedź poradnię zdrowia psychicznego i porozmawiaj o tym z psychiatrą.

pozdrawiam serdecznie,
Darek.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 07:57:30

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: d...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

> Boze jaka jestem slaba :(
>
> Rok temu wyszlam z rocznej depresji. Dlugo by mowic skad sie ona wziela i
> czemu tak dlugo trwala, oraz jak z tego wyszlam. Pewnie sama nie znam
> wszystkich odpowiedzi. Nawet na pewno ich nie znam.
>
> Niedawno wyczytalam, ze bez leczenia farmakologicznego to cholerstwo moze
> wrocic. Kazde obnizenie nastroju, kazda kloda pod nogi, kazdy gorszy dzien,
> budzi we mnie znajomy mi strach. Chec zamkniecia sie na wszystkie spusty,
> zagrzebania w poscieli i zapadniecia w sen zimowy.
>
> Znow stoje na rozstaju. Zmieniam prace, moje zycie osobiste zawiazalo sie na
> supelek. Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra wyrzuci
> mnie za drzwi i wtedy mysle, ze przeciez juz raz to przezylam. Moze
> doswiadczenie pozwoli mi uniknac kolejnego dola?
>
> Kiedy bylo juz ze mna troche lepiej w ciagu tego koszmarnego roku depresji,
> poszlam po pomoc na Sobieskiego w Warszawie. Pani psycholog powiedziala
> mi: "pani jest silna, pani sobie poradzi". Wiecej nie poszlam. Kazala mi tez
> kupic sobie mieszkanie (sic), bo gdy zabezpiecze sobie choc jedna sfere zycia
> z pewnoscia poczuje sie lepiej. Moze mialam racje, ale gdy bez skrepowania
> odbierala telefon i umawiala sie na kolejne wizyty, podczas gdy ja
zawieszalam
> glos w polowie zdania... jakos nie chcialo mi sie wierzyc, ze naprawde chce
mi
> pomoc.
>
> Spalam sie. Gdy ktos ze mna jest, jest lepiej, ale i wtedy zdarzaja sie dni,
> gdy zaszywam sie w swoj bezpieczny barlog. Teraz czuje, ze jest coraz gorzej.
> Mam dzieci i boje sie o siebie i o nie. Panicznie boje sie powtorkiz
rozrywki,
> a z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek traktuje takich, jak ja powaznie.
>
> Od czasu depresji mam dziury w pamieci. Niewiele pamietam z tego okresu,
tylko
> poszarpane obrazy. Staram sie trzymac, ale mysl, ze pieklo przez ktore
> przeszlam moze powrocic jest straszna.
>
> Szukac pomocy, czy nie histeryzowac? Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.
> Ludzie maja w koncu wieksze problemy. Moze faktycznie farmakologia? Dluzej
nie
> wytrzymam na Kalmsach, kawie i papierosach. Moze popelnilam blad, wierzac
> butnie w slowa pani psycholog, ze jestem "silna". Bo teraz absolutnie sie tak
> nie czuje...
>
> Sorry za ten dlugi post.
>
> Pozdrawiam
> parrot


Depresja moze nawracac.Bezwzglednie powinnas udac sie do lekarza psychiatry. Ja
leczylem depresje farmakologicznie. Z duzym powodzeniem.
D

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 08:33:44

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "fen" <f...@...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "parrot" <p...@p...onet.pl> napisał w źródłowej
wiadomości news:65ac.000008b1.4038fe49@newsgate.onet.pl...
> Boze jaka jestem slaba :(
>
> Rok temu wyszlam z rocznej depresji. Dlugo by mowic skad sie ona wziela i
> czemu tak dlugo trwala, oraz jak z tego wyszlam. Pewnie sama nie znam
> wszystkich odpowiedzi. Nawet na pewno ich nie znam.

Ja mam takie pytanie, - czy na pewno wyszłaś, czy przypadkiem nie była to
pierwsza, lub kolejna remisja? Czy jesteś pewna, że została na prawdę
zaleczona?
Musisz sobioe odpowiedziec, czy po tym "wyjściu" z depresji pojawiłey się
jakieś nowe okoliczności, które spowodowałyby taki stan? Z czym kojarzysz
obezny stan, czy ma to związek z wydarzeniami z tego roku, czy może z
wcześniejszych lat? A może nie znasz przyczyny.


> Niedawno wyczytalam, ze bez leczenia farmakologicznego to cholerstwo moze
> wrocic. Kazde obnizenie nastroju, kazda kloda pod nogi, kazdy gorszy
dzien,
> budzi we mnie znajomy mi strach. Chec zamkniecia sie na wszystkie spusty,
> zagrzebania w poscieli i zapadniecia w sen zimowy.

A czy nie jest tak, że wyuczyłaś się "mechanicznego" reagowania na pewne
sytuacje kiedyś i dzisiaj to ciągniesz? Nic w tym złego, dla jasności, no
ale nie zawsze jest dobre. Czy odpowiedziałaś sobie na pytanie, czy
chciałabyś reagować w inny sposób na takie sytuacje, czy w ten, sobie już
znany. No, i czy jesteś pewna, że chcesz zmian. Czy nie jest tak, że
nazwijmy to - chętnie - wracasz do przykrych wspomnień, więcej myślisz o
swoich niepowodzeniach, wadach, słabościach? - Tutaj nikt cię nie zna, więc
nie wie, jaka naprawdę jesteś - dlatego tyle pytań. Można jedynie tworzyć
kolejne koncepcje.



> Znow stoje na rozstaju. Zmieniam prace, moje zycie osobiste zawiazalo sie
na
> supelek. Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra
wyrzuci
> mnie za drzwi i wtedy mysle, ze przeciez juz raz to przezylam. Moze
> doswiadczenie pozwoli mi uniknac kolejnego dola?

I znowu, nie znając cię, można w nieskończoność zadawać ci pytania:
A czy nie jest tak, że masz jakieś sprawy z dalekiej przeszłości
"nie-przepracowane?". Czy na pewno poprzednia depresja (nieważne już jaka)
została zakończona sukcesem?

No, jeżeli psychiatra jub psycholog by cię wyrzucił, to taka osoba nie
powinna już być psychologiem czy psychiatrą - to jest absolutnie
niedopuszczalne. Ma obowi ązek cię przyjąć, nawet jeśli ci zdechnie świnka
morska, a ty z tego powodu masz problemy - tacy specjaliści właśnie
dokładnie od tego są - to polskie mity właśnie robią ludzimo więcej krzywdy
niż pożytku i póki co, wyśmiewanie się publiczne z takich zawodów np. w
filmach i nie ma się co czarować. Jeśli z jakichkolwiek powodów przychodzisz
do psychologa, to należy to zbadać i zdiagnozować - to zadaniem specjalisty
jest diagnoiza, a nie pacjenta.
Wczoraj w TVP3 był właśnie program na ten temat.


> Kiedy bylo juz ze mna troche lepiej w ciagu tego koszmarnego roku
depresji,
> poszlam po pomoc na Sobieskiego w Warszawie. Pani psycholog powiedziala
> mi: "pani jest silna, pani sobie poradzi". Wiecej nie poszlam. Kazala mi
tez
> kupic sobie mieszkanie (sic), bo gdy zabezpiecze sobie choc jedna sfere
zycia
> z pewnoscia poczuje sie lepiej. Moze mialam racje, ale gdy bez skrepowania
> odbierala telefon i umawiala sie na kolejne wizyty, podczas gdy ja
zawieszalam
> glos w polowie zdania... jakos nie chcialo mi sie wierzyc, ze naprawde
chce mi
> pomoc.


Aż nie wierzę, że ta "specjalistka" miała takie podejście. Mnie osobiście to
wystarczy, żebyś natychmiast zrezygnowała z tej osoby, która najwyraźniej
się pomyliła, i to bez dyskusji. Mało tego, powiedziałbym jej, że nie jest
dobrym specjalistą, bo lekceważy objawy, które może można jeszcze
załagodzić. W tej sytuacji, daruj sobie tą panią.

Chyba każdy za przeproszeniem prostak już wie, że mówienie osobie w depresji
"weź się w garść", "poradzisz sobie" - odnosi odwrotne skutki, a nadto jest
kopmpletnym lekceważeniem problemu. Osoba w depresji, ma ją przeżyć i
jaknajszybciej zdroiwo zwalczyć, a nie stłumić.
Zresztą, szkoda, że nie istnieje jakaś lista tego typu specjalistów - we
wszystkich dziedzinach. Robi wstyd innym osobom z jej branży.


> Spalam sie. Gdy ktos ze mna jest, jest lepiej, ale i wtedy zdarzaja sie
dni,
> gdy zaszywam sie w swoj bezpieczny barlog. Teraz czuje, ze jest coraz
gorzej.
> Mam dzieci i boje sie o siebie i o nie. Panicznie boje sie powtorkiz
rozrywki,
> a z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek traktuje takich, jak ja
powaznie.


Jest takich osób wiele, zapewniam cię o tym. Ja tu niue widzę niepoważności.
Nie wiem co jest śmiesznego w cierpieniu drugiej osoby.


> Od czasu depresji mam dziury w pamieci. Niewiele pamietam z tego okresu,
tylko
> poszarpane obrazy. Staram sie trzymac, ale mysl, ze pieklo przez ktore
> przeszlam moze powrocic jest straszna.
>
> Szukac pomocy, czy nie histeryzowac? Boje sie, ze terapeuta mnie wysmieje.

To uznaj takiego terapeutę, za niedouczonego oszusta i nie bój się tego
nazwać po imieniu.


> Ludzie maja w koncu wieksze problemy. Moze faktycznie farmakologia? Dluzej
nie
> wytrzymam na Kalmsach, kawie i papierosach. Moze popelnilam blad, wierzac
> butnie w slowa pani psycholog, ze jestem "silna". Bo teraz absolutnie sie
tak
> nie czuje...

> Sorry za ten dlugi post.

Każdy człowiek ma pełne prawo do rozwiązania swoich problemów i nikt nie
powinien osądzać, czy są wielkie czy są małe. A specjalist "psim"
obowiązkiem jest doprowadzić do rozwiązania problemu, a nie bagatelizowanie
go.

Dzięki takim specjalistom jak ten którego wyżej opisałaś, dzieje się tak jak
się dzieje. To przestępstwo - w białych rękawiczkach, przynajmniej dla mnie.

Post nie jest długi.

> Pozdrawiam
> parrot

Trzym się Papugo! :)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 10:59:17

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "parrot" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Ja mam takie pytanie, - czy na pewno wyszłaś, czy przypadkiem nie była to
> pierwsza, lub kolejna remisja? Czy jesteś pewna, że została na prawdę
> zaleczona?

Pojecia nie mam. Rowno po uplywie roku zaczelam pomalutku normalnie zyc. W
znacznej mierze zmusila mnie do tego praca, fakt, ze pracodawca obcial mi 30%
pensji i powiedzial, ze jesli w ciagu miesiaca sie nie pozbieram, to sie
rozstaniemy. Choc tak naprawde, mialam chyba szczescie, bo w ciagu krotkiego
czasu zdobylam duzy kontrakt i musialam sie nim zajac. To wyciagnelo mnie z
lozka. Dlugo jeszcze jednak czulam sie na zewnatrz jak kosmitka. Wszystko bylo
nowe - ulice, jazda autobusem, rozmowy z ludzmi w pracy. Uczylam sie tego od
nowa i czulam obco. Z czasem, czulam sie coraz pewniej.

Mialam i mam problemy finansowe. Maz wyjechal dwa lata temu i zostawil mnie z
ogromnymi dlugami. Strach przed komornikami "odpuscil", gdy weszli mi na i tak
okrojona juz pensje. Stwierdzilam, ze juz nic gorszego nie moze sie stac i to
paradoksalnie sprawilo, ze poczulam ulge. Uwolnilam sie czesciowo od leku
przed telefonami, listami w skrzynce i odwiedzinami innych osob. Bywaly
pozniej gorsze okresy, dosc czeste nawet, ale krotkotrwale.

> Musisz sobioe odpowiedziec, czy po tym "wyjściu" z depresji pojawiłey się
> jakieś nowe okoliczności, które spowodowałyby taki stan?

Wlasciwie nie ma nowych okolicznosci. Po prostu nowi komornicy, ale z tym
chyba sie oswoilam. Moze troche zycie osobiste. Caly czas trwa wezel
gordyjski, ktorego samodzielnie nie jestem w stanie ani przeciac, ani
rozwiazac. Wiem, ze albo ktos mi w tym pomoze, albo ktos za mnie podejmie
decyzje (np. maz decyzja o powrocie, lub pozostaniu tam gdzie jest).

>Z czym kojarzysz obezny stan, czy ma to związek z wydarzeniami z tego roku,
>czy może z wcześniejszych lat? A może nie znasz przyczyny.

I jedno i drugie. Obecna sytuacja przypomina te sprzed dwoch lat.
Przeprowadzka, problemy z kasa, zmiana pracy (wtedy swiezo odeszlam z pracy po
6 latach pracoholizmu w jednej firmie). Wszystko mi przypomina to, co dzialo
sie wtedy. nawet moje przesiadywanie na sieci podobnie wyglada. Do oporu.

> A czy nie jest tak, że wyuczyłaś się "mechanicznego" reagowania na pewne
> sytuacje kiedyś i dzisiaj to ciągniesz? Nic w tym złego, dla jasności, no
> ale nie zawsze jest dobre.

Z cala pewnoscia "przesypianie" spraw to moj sposob na klopoty. I ucieczka od
nich - nieodbieranie telefonow, nieotwieranie skrzynki na listy, czekanie
na "deus ex machina", na cos lub kogos, kto porzyprze mnie do sciany. Nic w
tym dobrego, ale nie mam odwagi na nic wiecej.

> Czy odpowiedziałaś sobie na pytanie, czy chciałabyś reagować w inny sposób
>na takie sytuacje, czy w ten, sobie już znany. No, i czy jesteś pewna, że
>chcesz zmian.

Oczywiscie, ze bym chciala. Od mniej wiecej roku staram sie reagowac inaczej.
Nie pozwalac sobie na ucieczki. jednak, gdy naprawde mnie przycisnie, nie moge
sie pozbyc tego odruchu. Potem mam tylko jeszcze wiecej problemow z tego
powodu (wsciekli komornicy i inni ludzie, ktorych unikalam, klopoty z
urzedami, bo nie odbieralam listow poleconych, obrazona matka, z ktora nie
jestem w stanie normalnie rozmawiac).

>Czy nie jest tak, że nazwijmy to - chętnie - wracasz do przykrych wspomnień,
>więcej myślisz o swoich niepowodzeniach, wadach, słabościach?

Zdecydowanie nie. Choc, nie jestem w stanie spojrzec na siebie z boku. Ale
jendka - nie.

>Tutaj nikt cię nie zna, więc nie wie, jaka naprawdę jesteś - dlatego tyle
pytań.

Wiem. I dziekuje za nie. Cos tam sobie z nich ukladam.


> I znowu, nie znając cię, można w nieskończoność zadawać ci pytania:
> A czy nie jest tak, że masz jakieś sprawy z dalekiej przeszłości
> "nie-przepracowane?". Czy na pewno poprzednia depresja (nieważne już jaka)
> została zakończona sukcesem?

I znow powiem, ze nie wiem. gdy mowilam o tym znajomym, ze nie jestem pewna,
ze juz jest wszystko ok, odpowiadali: "daj spokoj, jest bez porownania lepiej.
Swietnie sobie radzisz." Tylko jakos nie potrafie w to uwierzyc.

> No, jeżeli psychiatra jub psycholog by cię wyrzucił, to taka osoba nie
> powinna już być psychologiem czy psychiatrą - to jest absolutnie
> niedopuszczalne.

Wiem o tym, ale i tak sie boje. Moze po tym pierwszym kontakcie, gdy poczulam
sie tak zlekcewazona.



> Aż nie wierzę, że ta "specjalistka" miała takie podejście. Mnie osobiście to
> wystarczy, żebyś natychmiast zrezygnowała z tej osoby, która najwyraźniej
> się pomyliła, i to bez dyskusji. Mało tego, powiedziałbym jej, że nie jest
> dobrym specjalistą, bo lekceważy objawy, które może można jeszcze
> załagodzić. W tej sytuacji, daruj sobie tą panią.

Od razu sobie ja darowalam. Polecono mi jej meza. Zadzwonilam do niego i on
delikatnie dal mi do zrozumienia, ze sie tym nie zajmuje (a wiem, ze sie
zajmuje) i ze powinnam zglosic sie do poradni, np. do jego zony. No to
poszlam. Chyba trzeba tam isc z polecenia. Tak sadze.

> Chyba każdy za przeproszeniem prostak już wie, że mówienie osobie w depresji
> "weź się w garść", "poradzisz sobie" - odnosi odwrotne skutki, a nadto jest
> kopmpletnym lekceważeniem problemu. Osoba w depresji, ma ją przeżyć i
> jaknajszybciej zdroiwo zwalczyć, a nie stłumić.

Tiaaa. Tak sobie mysle, ze chyba jednak u mnie to zostalo stlumione. bo
leczenia zadnego nie bylo. Nieustannie boje sie nawrotu. A przeciez nie
powinnam o tym myslec.

> Zresztą, szkoda, że nie istnieje jakaś lista tego typu specjalistów - we
> wszystkich dziedzinach. Robi wstyd innym osobom z jej branży

Moze miala gorszy dzien? Bylam osoba z ulicy w koncu. ten, co dzwonil podczas
mojej wizyty, chyba byl znajomym. Czulam, ze z nim rozmawia inaczej. Od razu
chcialam isc, ale bylo mi glupio, ze chce sie czuc taka wazna. Miala dla mnie
w koncu tylko godzine. Potem nie umowila sie juz na zadna wizyte. gdy
zapytalam wprost, czy moge wrocic, przytaknela, ale niechetnie. I wtedy
powiedziala mi to, ze sobie poradze.

Mialam wtedy problem z siecia. Nie spalam, nie jadlam, nie rozmawialam z
dziecmi, tylko siedzialam w sieci. Non-stop. kazala mi oddac klawiature
sasiadom, zaprosic znajomych, etc. Jakbym byla w stanie... Wole myslec, ze po
prostu to nie byl jej najlepszy dzien. To starsza kobieta, moze kiedys tak sie
traktowalo takie drobiazgi, jak ja?



> Jest takich osób wiele, zapewniam cię o tym. Ja tu niue widzę niepoważności.
> Nie wiem co jest śmiesznego w cierpieniu drugiej osoby.>

Kiedys ktos mi powiedzial, ze jesli ktos ma raka, to moze byc powod do
depresji. Ja mam smieszne problemy, z ktorymi dorosli ludzie powinni sobie
radzic. Ech... Ja tez tak mysle.


> Każdy człowiek ma pełne prawo do rozwiązania swoich problemów i nikt nie
> powinien osądzać, czy są wielkie czy są małe. A specjalist "psim"
> obowiązkiem jest doprowadzić do rozwiązania problemu, a nie bagatelizowanie
> go.
>
> Dzięki takim specjalistom jak ten którego wyżej opisałaś, dzieje się tak jak
> się dzieje. To przestępstwo - w białych rękawiczkach, przynajmniej dla mnie.

Polecono mi Laboratorium Psychoedukacji. Przerazaja mnie jakies weekendowe
warsztaty. Przeraza mnie terapia grupowa, a ta podobno jest najskuteczniejsza.
Z drugiej strony, jest tez problem kasy. nie moge wydac zbyt wiele. Isc do
przychodni? czy w przychodniach, nie jest tak, jak na Sobieskiego u tej pani?

Z cala pewnoscia mam zabagnione mnostwo spraw od wczesnego dziecinstwa. Dlugo
by o tym pisac. Sporo czytam, kiedys studiowalam cos pokrewnego, tym trudniej
chyba ze mna pracowac. Bo co z tego, ze mniej wiecej wiem, co ze mna jest nie
tak, gdy to mi w niczym nie pomaga?


> Post nie jest długi.


Teraz jest :)

> Trzym się Papugo! :)


Dziekuje wszystkim, ktorzy na niego odpowiedzieli. Wlasciwie uslyszalam to, o
czym wiem - idz do psychiatry, psychologa. Ba... tylko gdzie? Chjcialabym w
koncu znalezc kogos, kto mi pomoze przez to przebrnac. Nie mam zbyt wiele sil,
by dlugo szukac. Pojde raz, drugi i gdy spotka mnie cos podobnego do tego, co
bylo poprzednio, kompletnie strace nadzieje. Nie oczekuje gotowych adresow.
Albo inaczej - nie spodziewam sie ich. Chcialabym tylko dokladnych wskazowek:

- psycholog, czy psychiatra?
- prywatnie czy poradnia?
- terapia grupowa, czy indywidualna?
- teraz, czy poczekac, bo moze przejdzie samo?

Jakos tak mam, ze nawet zanim pojde do internisty ze soba, lub z dziecmi,
staram sie odrobic prace domowa - dowiedziec czegos o objawach, ktore u mnie
wystepuja i o mozliwych rozdzajach leczenia. Czuje sie wtedy bezpieczniej. To
pewnie tez chore, ale to silniejsze ode mnie.

Pozdrawiam
parrot

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 14:23:33

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"parrot" <p...@p...onet.pl> wrote in message
news:65ac.00000aa6.4039dd05@newsgate.onet.pl...

Papuzko, zacznij od lekarza rodzinnego, niech ci zrobi dokladne badania.
Prawdopodobnie wszystko wyjdzie s iiiiwietnie, ale kiedy podziesz do
specjalisty z plikiem wynikow, pewnie potraktuje ci powazniej.

Nie bede komentowac zachowania pani psycholog, bo kwalifikuje sie ono pod
sad kolezenski, o ktory nielatwo, a i ty masz wystarczajaco problemow.
Nawiaze tylko do stwierdzenia,ze jestes silna i poradzisz sobie.

Slyszalam to cale zycie, ktore czesto stawialo mnie w sytuacjach, na ktore
poradzic nie moglam, bo nie zalezaly ode mnie. Zmiany, nowy stress- tak
powodowaly wzrost adrenaliny, wzmocnienie instynktu przetrwania i jakos
szlo. Do czasu.

Kiedy ten czas przyszedl, na szczescie moj rodzinny lekarz polecil mi
leczenie farmakologiczne, zamiast odwolywania sie do mojej ambicji i
samodzielnosci. Dwuletnie leczenie podnioslo mnie tak na nogi, ze nie
scielo ich nawet rozpoznanie raka. Poradzilam sobie z nim lepiej niz bym sie
mogla spodziewac. Bo - tak - jestem silna. Nie mam jednak watpliwosci, ze
wygladaloby to zupelnie inaczej gdybym nie miala za soba w/w leczenia (
konkretnie Zoloftem).

Depresja moze wrocic i po takim leczeniu, ale obawiam sie tego znacznie
mniej, swiadoma, ze Zoloft ciagle jest na rynku a i od tego czasu pojawialo
sie kilka nowych lekow z jego rodziny. Gdybym nawet miala go brac do konca
zycia, nie zastanawialabym sie ani przez moment. Ludzie trwaja na lekach na
alergie, artretyzm, cukrzyce - i zycie idzie dalej, Ja ew. wyladowalabym na
antydepresantach - i co?

Masz dzieci, to cie zobowiazuje do "wziecia sprawy w swoje rece".. "Silna"
przeciez jestes, nie?;). Badz wiec jeszcze raz "silna" i porozmawiaj z
lekarzem o leczeniu farmakologicznym, odrzucajac g u s l a na ten temat.
Poducz sie sama na ich temat NIE koncentrujac sie na ich dzialaniu ubocznym,
ale badz ich swiadoma. To wspaniale leki, ktore miliony ludzi przywrocily do
zycia, warto ich, pod opieka jakiegos bardziej przytomnego lekarza,
sprobowac. Efekty powinnas zaczac odczuwac juz po jakichs 4-6 tygodniach. To
nie sa psychotropy, nie uzalezniaja. Nie sa tanie, ale trzeba wygospodarowac
na nie pieniadze. Twoje zdrowie jest gwarantem sukcesu twojej rodziny, jest
sprawa absolutnie pierwszoplanowa.

Znajdz w necie pisanie Magdy Nawrockiej, ona duzo, ciekawie i madrze pisze o
wlasnych zmaganiach z depresja. Skontaktuj sie z grupa samopomocy ludzi
dotknietych depresja - sa takie.

Powodzenia!

Kaska




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-02-23 14:32:48

Temat: Re: Czy depresja wraca naprawde? - dlugie
Od: "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "parrot" <p...@p...onet.pl> napisała:

Witaj :)

> Rok temu wyszlam z rocznej depresji. Dlugo by mowic skad sie ona wziela i
> czemu tak dlugo trwala

Nie trwala az tak dlugo, znam dluzsze.

> Niedawno wyczytalam, ze bez leczenia farmakologicznego to cholerstwo moze
> wrocic.

Moim zdaniem - bez leczenia psychoterapeutycznego. Tzn. leczenie
farmakologiczne wspomaga i moze likwidowace objawy depresji, ulatwiac
funkcjonowanie. Ale najczesciej nie pomaga w rozwiazaniu przyczyn, ktore
wciaz są i po odstawieniu "wyciszaczy" czesto problem powraca. Wiele lat
bralam antydepresanty (bralam, odstawialam, znow musialam brac itd), ale
naprawde dopiero psychoterapia mi pomogla. Najpierw grupwa, potem
indywidualna. I widze, ze farmakologia czesto jest jedynie zabiciem
objawow - jak srodek przeciwbolowy na prochnice zebow.

> (..) Myslalam o terapii. Boje sie jednak, ze psycholog/psychiatra wyrzuci
> mnie za drzwi (..)

W nastepnym liscie pytasz:
> - psycholog, czy psychiatra? prywatnie czy poradnia?
> - terapia grupowa, czy indywidualna?- teraz, czy poczekac, bo moze
przejdzie samo?

Moim skromnym zdaniem to przydalby Ci sie psychoterapeuta (nie psychiatra
ani psycholog). Raczej indywidualnie, chyba ze masz np. problemy w
kontaktach z ludzmi, to grupowa jest swietna. I nie czekac, nie liczyc ze
samo przejdzie. Rzadko "samo przechodzi". Jesli wybierzesz psychoterapie
indywidualna to raczej prywatnie, w poradniach tego nie praktykuja. W
poradniach, przy centrach zdrowia psychicznego itd zdarza sie za to
prowadzenie terapii grupowej.

Nie boj sie, ze specjalista Cie "wyrzuci", nawet ta straszna kobieta z
Sobieskiego jednak Cie nie wyrzucila i wysluchala. roznie to bywa w
placowkach panstwowych, choc moj pierwszy kontakt z lekarzem (platny) byl
okropny, a profesjonalną pomoc znalazlam wlasnie panstwowo. W kazdym razie
nikt nie ma prawa zle Cie potraktowac, a Ty masz prawo szukac pomocy az do
skutku. A jak pojdziesz na wizyte prywatna to raczej terapeuta nie
potraktuje Cie nieodpowiednio. Tylko trzeba sprawdzic czy ma kwalifikacje do
takiej pracy, zapytac np o certyfikat.

> (..) Gdy ktos ze mna jest, jest lepiej, ale i wtedy zdarzaja sie dni,
> gdy zaszywam sie w swoj bezpieczny barlog.

"Uwieszenie sie" na kims nie jest dobrym rozwiazaniem, trzeba pracowac by
czuc sie w porzadku ze soba, a nie glownie wtedy, gdy jestesmy z kims i
"z kims oddychamy". Ja mam swietnego i b. opiekunczego meza, wiec dobrze
znam ten mechanizm, gdy sie swoje samopoczucia i stan uzaleznia od drugiej
osoby, to zawsze prowadzi na manowce. Trzeba szukac sily i rownowagi tylko w
sobie, a w innych np oparcia i wspomagania.

> z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek traktuje takich, jak ja
powaznie.

TRAKTUJE, uwierz. Ja to wiem, doswiadczylam roznego traktowania, z przewagą
powaznego :) Podobnie moi znajomi z terapii - wiekszosc miala doswiadczenia
z poszukiwania pomocy (pozytywne i negatywne), ale jak komus naprawde
zalezalo na sobie to udawalo sie znalezc cos odpowiedniego.

> Ludzie maja w koncu wieksze problemy.

Jesli CZUJESZ ze cos jest Twoim problemem to tak wlasnie jest. Nie ma co sie
licytowac kto ma wieksze problemy, wazne jest to, czy ktos potrzebuje pomocy
i jesli tak, to nie ma "mniejszych problemow" niz te, z ktorymi przyjdzie.

Powodzenia Ci zycze
--
Joanna
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie" - W.S. -
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
gg 3557998


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

test
jak "wyprostowac" wlasne myslenie
koncepcja karnawalu i jego tlo
Babo, Kobito, Kobieto
Narządy percepcji w psychologii.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »