Data: 2011-09-03 20:25:51
Temat: Re: Czy to kradziesz? (link)
Od: Flyer <f...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
In article <j216ev$ffm$1@inews.gazeta.pl>, iwonek69
@poczta.onet.pl says...
>
> Nazwijmy rzeczy po imieniu. Większość z nas kradnie w pracy. Przejawy są
> różne: - drukowanie i kserowanie prywatnych materiałów - "urywanie się"
> przed czasem, spóźnianie, myślenie o niebieskich migdałach (pomyślcie,
> codziennie 5 minut spóźnienia robi 2 godziny w miesiącu...) - prywatne
> rozmowy przez służbowy telefon stacjonarny (kradzież czasu i kosztów
> rozmowy) + rozmowy prywatne przez służbowy telefon komórkowy (jeszcze nie
> spotkałam osoby, która przez służbową komórkę rozmawiałaby więcej służbowo
> niż prywatnie) - prywatne wycieczki służbowym autem - surfowanie w czasie
> pracy po necie - długopisy, spinacze, papier i miliony innych drobnych
> rzeczy - prywatne faktury za knajpy brane na firmę (iluzoryczne spotkania w
> klientem) - przywłaszczanie sobie gratisów przez przedstawicieli handlowych
> Z tym wszystkim się spotkałam. Sorry, ale jest to nagminne i nazwijmy to po
> imieniu. Jest to kradzież.
>
>
> Więcej...
> http://wyborcza.pl/1,87648,10099602,Okazja_ujawnia_z
lodzieja.html?as=2&startsz=x#ixzz1UkHllrtS
>
>
>
> mnie zdziwilo, ze zajal sie tym sad pracy.
>
Od dawna próbuję, ale nie potrafię znaleźć prawidłowego
sformułowania - więc nieprawidłowo nazywa się to "syndromem
zbitej szyby/okna?" Od tego się zaczęło zapewne - pracownicy na
słodyczach podjadali słodycze, pracownicy na wędlinach wędliny.
Z grubsza ww syndrom polega na tym, że wystarczy głupi bazgroł
na ścianie czy wybita szyba, żeby gro [kilkadziesiąt procent -
dokładnie nie powiem, jako że kiedyś szukałem i nie znalazłem
tekstu] naszego Szacownego i Prawego Społeczeństwa zaczyna łamać
prawo. Tu przypomnę casus huraganu Catrina i powódź Nowego
Orleanu, kiedy wystarczyło parę dni, żeby duża część z powodzian
się zezwierzęciła.
Następnym krokiem jest "prawo zwyczajowe". Jako osoba, które je
zwalcza wiem jakie to trudne i niewdzięczne.
A następnym krokiem jest "zmęczenie materiału ludzkiego". Nie
wiem gdzie, ale w jednej z sieci handlowych, nie dam głowy że w
Polsce, może nawet w Tesco, pracownicy biurowi pracują "na
hali" przez jeden dzień, żeby poznać specyfikę pracy. Taki
plasterek wędliny to "motywator" do dalszego stania.
Moim zdaniem kierownik sklepu powinien wziąść te rzeczy pod
uwagę, wyjaśnić, ostrzec [nie zagrozić - inna sprawa, że
pracownicy uznaliby to za groźbę ;>], a dopiero później karać -
tak byłoby fair.
Plasterek wędliny *na_jednego_pracownika* to nie 200 zł rozmów
czy 1000 stron piracko skserowanych w ciągu miesiąca. Ba, to
nawet pewna forma reklamy - skoro pracownik je, to oznacza, że
to nie takie złe, a i polecić klientowi może.
A z innej beczki - jako były i krótkotrwały pracownik marketu
polecam zajrzeć do zawartości śmietników. Tam nie jeden
plasterek wędliny trafia. ;>
PF
|