Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.nask.pl!newsfeed.tpinternet.pl!
atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
Newsgroups: pl.sci.filozofia,pl.sci.psychologia
Subject: Re: Determinizm naszego świata.
Followup-To: pl.sci.psychologia
Date: Wed, 27 Jul 2005 09:34:38 +0200
Organization: dom
Lines: 154
Message-ID: <dc7dj1$rsb$1@nemesis.news.tpi.pl>
References: <dc5p2s$oeh$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: aae44.warszawa.sdi.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1122449826 28555 217.97.84.44 (27 Jul 2005 07:37:06 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 27 Jul 2005 07:37:06 +0000 (UTC)
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1409
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1409
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.filozofia:107280 pl.sci.psychologia:326290
Ukryj nagłówki
Lavantar <l...@v...pl>
napisał w news:dc5p2s$oeh$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Czy można udowodnić że nasz świat jest zdeterminowany, jak
> program komputerowy? Albo że tak nie jest?
Jest realnie (tzn. NIEKONKRETNIE) _zdeterminowany_! ("Bóg nie
gra z nami w kości"... he, he - ale za to my z nim _musimy_).
Tyle, że jest to zdeterminowanie na jakościowo zupełnie innym
poziomie, niż (pseudo!)determinizm matematyczny/informatyczny.
(dlatego 'pseudobadanie' nibydeterminizmu matematycznego...
mniej niż g...o - mówi o realnej rzeczywistości).
Czy można ów rzeczywisty determinizm udowodnić? Tak i nie jedno-
cześnie! Po prostu to jest PARADOKS! (Czy natura rozwiązuje
deterministycznie/jednoznacznie swoje paradoksy? (Ale nie myl
jej paradoksów z paradoksami w urojeniach...) - Owszem!
A co znaczy, że można i jednocześnie nie można (obie możliwości
są jednocześnie równie 'poprawne'!) udowodnić ów determinizm na-
tury/świata?
Np. mniej więcej tak samo, jak można i jednocześnie nie można
tobie 'udowodnić', że _ty_ umrzesz (komukolwiek, że umrze).
(Wiadomo, że umrzesz, choć nikt nigdy z tobą włącznie nie prze-
prowadził na tobie _konkretnego_/doświadczalnego 'dowodu' !)
Paradoks tkwi w POPRAWNEJ interpretacji pojęcia dowodu, a nie
w konkretnie tym czy tamtym zagadnieniu, które 'się dowodzi'/
'dowiodło'.
A ona (owa interpretacja) MUSI BYĆ zgodna z wnioskiem jak np.
poniżej (WNIOSKIEM, a nie obrazkiem z literek/napisu, tj.
musi być zgodna z poprawnie zrozumianą treścią napisu!):
<<...Bohr starał się przedstawić swoją koncepcję komplementar-
ności oznaczającą uznanie fundamentalnego dualizmu w opisie zjawisk.
Twierdził, że to pojęcie oznacza rewolucję. Dotyczy ono nie tylko
atomów, ale całej rzeczywistości. "Jesteśmy zmuszeni przyznać, iż
konieczna jest modyfikacja nie tylko wszystkich pojęć fizyki kla-
sycznej, ale również koncepcji, z których korzystamy w życiu co-
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^!!!!!!!!!!!
dziennym" - powiedział. Przed wystąpieniem w Chicago Bohr spotykał
!!!!!!!!
się kilkakrotnie z Einsteinem, ale nie udało się im znaleźć rozwią-
zania tej zagadki (ich dyskusje miały znacznie bardziej polemiczny
charakter, niż przyznawał Bohr). "Musimy odrzucić opis zjawisk opar-
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
ty na pojęciach przyczyny i skutku". >>
^^^^^^^^!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
[James Gleick, "Geniusz", str. 46]
Ów "fudamentalny dualizm" w takim samym stopniu jak atomów i wszystkie-
go innego dotyczy również pojęcia... dowodu i wszelkich innych pojęć,
tj. prostych czy złożonych kwantów/jednostek 'myśli'/'treści'/'inter-
pretacji' !
Populistycznie 'realnie' daje się "udowodnić" cokolwiek (ze wszy-
stkimi bez wyjątku pseudodowodami matematyki włącznie) - wyłącznie
wtedy, kiedy... pominiemy ów dualizm tkwiący w dowodzeniu... i po
prostu tym samym _uznamy_, iż udowodniliśmy to, co... nieświadomie
ustaliliśmy wcześniej NA PAŁĘ BEZ DOWODU... Tzn. że uwierzymy, iż
ów dualizm akurat przy 'naszym dowodzie' (lub 'w naszej dziedzi-
nie', z matematyką włącznie) nie zachodził.
Dokładnie i wyłącznie z powyższego powodu CAŁA MATEMATYKA nie na-
leży do realnej rzeczywistości... Ergo: _jest_idiotyzmem_ en bloc,
bo istnieje tylko jedna rzeczywistość i... urojenia w mózgach...
czyli właśnie to, co z realną rzeczywistością ma maksymalnie naj-
mniejszy - z możliwych - realny związek.
A ów "maksymalnie najmniejszy możliwy" (związek matematyki z rzeczy-
wistością) oznacza dokładnie: _ŻADEN_!
Dokładnie i wyłącznie polega to na różnicy pomiędzy kwantem realnej
materii a kwantem informacji(/bitem): Ten pierwszy robi to co robi
'sam z siebie' (tj. z jego DUALNEJ relacji z resztą rzeczywistości),
ten drugi - wg. swojej definicji (i stanu w sztucznym RAM'ie - idea-
listycznie ~'zgodnego' z definicją) nie robi DOKŁADNIE NIC, bo po
prostu jest to wymóg jego _sztucznej_ definicji. (Czyt. stan bitu
'sztucznej' pamięci ma być niezmienny 'sam z siebie', jego stan może
zmienić wyłącznie rozkaz z zewnątrz/z 'CPU' !
---
Powyższe - jak wszystko co realne - ma swoje realne (i niemałe)
konsekwencje, choćby takie: matematyk, który miast myśleć posłu-
guje się konkretną/formalną informacją - nie ma najmniejszych szans
stwierdzić 'samooceną', czy jest jeszcze 'normalny' czy już oszalał.
(P. Godel, Nash, Turing itd. itp. a i tutejszo zlokalizowane stado
tresowanych w bezmyślnej matematyce... kompletnych debili z pl.sci.-
matematyka tudzież p.s.f'pwy okaz tresowany - w obrazkowo-papierowych
urojeniach uniwersyteckoodpustowej "filozofii" - nomen omen - kom-
pletnego łosia...)
W wersji informatycznej (i tresowanych w gotowych algorytmach infor-
matyków) - realny komputer von Neumana z dowolnym algorytmem psedo-
symulującym jakiś realny fragment rzeczywistości - sam z siebie
nie jest w stanie przewidzieć, w którym momencie straci założony
poziom (urojonego) synchronizmu z realiami. Do tego potrzeba realnie
poprawnie myślącego (a nie matematycznie rachującego urojenia) móz-
gu CZŁOWIEKA.
-----
'Prostą' analogią jest to CO MUSI DZIAĆ SIĘ w oku (poza świado-
mością), by jakikolwiek obraz mógł być przez układ oko-mózg 'wi-
doczny'.
Ano - PEWNIKIEM jest to, iż muszą występować mikroruchy gałki ocz-
nej, bo jeśli ich nie ma/zanikają - to ślepniemy. Analogiem owych
mikroruchów dla umysłu jest NIEPEWNOŚĆ WNIOSKOWANIA. A po kiego w
matematyce jakakolwiek niepewność, skoro i tak wszyscy 'muszą' dojść
do takich samych wyników? Dlatego nie ma po co (pozornie) czegokol-
wiek wymyślać skoro wystarczy zerżnąć/wykuć 'niepodważalnie' uznane
gotowce ?
A kuku!!! Jeśli jest jakiś związek pomiędzy urojeniami stałości mate-
matyki a realnymi prawami, to jest to ANTYNOMIA a nie odpowiedniość!
Skutkuje to tym, iż stałe prawa natury generują ciągłą zmienność/nie-
podważalność wyników, zaś bylejakość interpretacyjna w mechanicznej
matematyce (sprowadzona do dogmatu - bezmózgiej maszynki-matematyka/
księgowego) prowadzi (z pomocą bezmyślnie wykuwanej papierologii) do
identycznych wyników.
Czy to jasne? Błąd matematyki tkwi w tym, co się powszechnie a błęd-
nie uważa za jej największą zaletę - prawdopodobieństwo otrzymania
takich samych wyników (np. obliczania n-tego wyrazu jakiegoś ściśle
zdefiniowanego szeregu) wynosi ~JEDEN (z dokładnością do powyższego
'błędu po całości'), czyli dokładnie odwrotnie niż w realu - gdzie
prawdopodobieństwo otrzymania ściśle identycznych wyników/skutków
doświadczeń (w ograniczonym kontekście) wynosi ZERO.
Ergo: Bóg nie gra z nami w kości!
c.b.d.o.
<< W końcu filozofia zawsze była próbą wykroczenia "poza": poza nasze
własne ograniczenia, poza nasze niechybnie skrzywione widzenie świata
oraz innych ludzi. To właśnie dlatego Arystoteles twierdził, że
filozofia zaczyna się i trwa jako "uczucie zadziwienia". Gdy go
zabraknie, nie ma już mowy o filozofii. >>
[Solomon, Higgins "Krótka historia filozofii" str. 349]
Owo uczucie niepewności/zadziwienia, ciągłego zderzania się tego
co się wydaje z tym, co się okazuje - to nic innego, jak właśnie
odpowiednik (_niezbędnych_ dla widzenia) mikroruchów gałek ocznych.
A jeśli obecnie jedynie uznanym modelem merytoryzmu jest powszech-
ne wymuszanie kucia na wyścigi jedynie słusznych PAPIEROWYCH go-
towców 'z góry' - to i dyplomowany debilizm _musi_ 'zataczać co-
raz szersze kręgi'. Ilość 'pewników'/dogmatów, których nie potrze-
ba i co gorsza nie wolno podważać znana 'cywilizacji' jest wprost
proporcjonalna do jej stanu zidiocenia.
---
Jerzy Turyński
Warszawa, 2005.07.27
|