Data: 2003-02-07 14:36:12
Temat: Re: Diagnoza RAK - to nie wyrok; z własnych przeżyć
Od: m...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> Bliska znajoma ( rocznik 47 ) zachorowała na raka.
>
> Nie ma komputera, nie wie jak korzystać z internetu, ale kiedy dowiedziała
> się, że są dyskusje, gdzie można pytać, lub wyrażać swoje opinie i poglądy
> na tak szerokim forum, prosiła mnie o przekazanie poniższych informacji
> dla pokrzepienia innych.
>
> Kiedy byłam pewna że to RAK, nie chciałam wzbudzać sensacji,
ani litości
> dlatego o tym wiedział tylko mój mąż, który jak na ironię, w czasie trwania
> choroby stracił pracę i był bezrobotny..
>
> Rak zaatakował jelito grube; decyzja lekarza - operacja usunięto wszyskie
> komórki rakowe (jak się wydawało) Szczęście w nieszczęściu , ze nie
> musiałam nosić woreczka.
>
> Po 6 miesiącach ognisko rakowe ujawniło się w narządach rodnych –
decyzja
> o operacji -
usunięcie „wszystkiego” i już od tej chwili niepewność;
> co będzie następne.
>
> Badania wykazały przerzuty na inne wewnętrzne organy oraz piersi..
> Tym razem leczenie chemią. Brałam trzy chemie. Kolejna seria
> silniejsza od poprzedniej.
>
> Z kobiety 85 kg został szkielet i kości – waga około 40 kg.
>
> Bardzo trudno znosiłam chemię. Wszelkie zapachy z kuchni kończyły się
> godzinnymi torsjami. Całkowity brak apetytu, apatia, ale i
> niezrozumiała zazdrość połączona z żalem do innych, że to właśnie
> ja.....
> Po trzeciej chemii, która była nie do zniesienia postanowiłam: wolę
> umrzeć niż tak się męczyć, tym bardziej, że byłam świadoma, iż coraz słabsze
> rokowania na zahamowamie postępu choroby nie mówiąc o wyzdrowieniu..
> Postanowiłam urządzić dla najbliższych kolację pożegnalną. Zaprosiłam
> również ojca powiadamiając go oględnie, że mam raka.
>
> Wśród zaproszonych była osoba, która miała kontakt z lekarką propagującą
> preparaty tybetańskie, oparte na starych recepturach chińskich. Według jej
> zapewnień skuteczne w zahamowaniu a następnie zwalczaniu komórek
nowotworowych
> przez sam organizm. Niestety jest do dość droga kuracja jak na rencistkę.
> Traf, czy przeznaczenie sprawiło, że ta zagraniczna lekarka była w tym
czasie
> w Polsce.
> Szybki kontakt, pomoc finansowa ojca emeryta i tak wspólnymi siłami kupiłam
> niepełny zestaw na kurację.
>
> W czasie pierwszych trzech
tygodni kuracji pojawił się apetyt, znikła
> apatia, poprawił się wygląd mojej skóry. Powróciła chęć do życia.
>
> Jestem już 9 miesięcy po pierwszej kuracji, i miesiąc po powtórnej (
tak
> zalecała lekarka ), a po komórkach rakowych nie ma śladu.
>
> Medycyna >
> Dziś mam stały kontakt z przedstawicielem firmy i z radością się podzielę
> wiedzą własną i już zdobytą o działaniu preparatów.
>
> Kontakt:
> Tel. 0 691 884 990
> E mail: j...@o...pl
>
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Uważam, że każda droga do zdrowia jest dobra, a medycyna alternatywna w wielu
przypadkach jest skuteczniejsza od uznawanej przez nas jako "tradycyjnej"
czyli czystej chemii.
Gdyby nie było badań nad "ludowym i" preparatami nie byłoby wielu nowych
lekarstw.
Popieram i życzę zdrowia.
MM
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|