Data: 2013-01-18 20:26:01
Temat: Re: Dla Fra.
Od: Fragile <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 18 Jan 2013 20:53:05 +0100, Ikselka napisał(a):
> Dnia Fri, 18 Jan 2013 20:01:46 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Nie ma za co, ja nie silę się tu na komplementy, po prostu od pewnego
>> momentu w moim życiu przyjęłam, że tacy ludzie jak Ty istnieją - tyle że
>> nikt mi nie wmówi, że są to ludzie jak wszyscy, ja już wiem swoje - to
>> anioły wśród ludzi.
>> --
>> XL już nie anioł, a gdzie tam - mi po wyskubaniu po prostu odpadły
>
>
>
> "(...)Anioł przelazł chyłkiem przez płoty, spojrzał z litością na końce
> zroszonych skrzydeł i wyszedł na drogę złotą od pyłu. Wyciągnął rękę przed
> siebie, ażeby zbadać kierunek wiatru, obrócił się bladą twarzą ku
> zachodowi, rozpędził się kilkoma krokami i odbił się silnie od ziemi. Bił
> szybko skrzydłami powietrze i podniósł się ku górze.
> A wtedy, na widok olbrzymiego ptaka zerwało się z łąk wrzeszczące stado
> wron i poleciało w pogoń za nieszczęsnym Aniołem.
> Dopadły go po chwili i okrążyły, jak uradowany tłum okrąża na rynku pstro
> odzianego człowieka. Podniósł się opętany wrzask. Wronie stado przecięło mu
> drogę, biło w mego dziobami, czyniąc za każdym razem krzyk jeszcze większy,
> ile razy udało się wyrwać Aniołowi pióro ze skrzydeł albo zakrwawić mu
> piersi.
> Anioł szarpnął się niespokojnie i podniósł się nieco wyżej. Wronia tłuszcza
> zagrzewając w sobie krzykiem odwagę, pomknęła za nim. Anioł począł szybko
> uderzać skrzydłami, broniąc się rozpaczliwie; od czasu do czasu syknął z
> bólu i opadał wciąż niżej. W powietrzu, w pełnym już słonecznym blasku,
> kłębił się ogromny tuman; pierze, chwiejąc się, leciało z wiatrem na łąki.
> Wrzeszcząca hałastra krzyczała wniebogłosy, upojona zwycięstwem.
> Anioł, z szeroko rozwartymi oczyma, pokrwawiony i zmęczony, bił coraz
> słabiej skrzydłami powietrze. Opodal chaty pod lasem, w której okna pukał
> niedawno, dojrzał stóg siana. Rozpaczliwym ruchem rzucił się w powietrzu w
> tę stronę, dopadł stogu i skrył się pod jego strzechą.
> Miał w oczach dwie wielkie łzy; skuliwszy się patrzył, co się dzieje z
> gromadą wron. Wrony krążyły nad stogiem, krzycząc pogardliwie i drwiąco.
> Biedny Anioł przymknął oczy, rozchylił usta i odpoczywał ciężko dysząc; po
> twarzy spływała mu krew, a ręce drżały ze wzruszenia. Oddech stawał się
> bezsilny, wreszcie Anioł skłonił głowę na piersi, westchnął głęboko jak
> dziecko i zasnął jak zmęczone dziecko. Coś przez sen mówił, czasem się
> zrywał i prężył skrzydła, zanim go ujął sen głęboki i silny.
> A dziewczyna z czarnymi oczyma, ujrzawszy walkę Anioła z ptasią hałastrą,
> patrzyła wciąż w górę. Potem kiedy Anioł usnął pod strzechą stogu, szybko
> pobiegła do chaty. Za chwilę wyszedł z niej rudy zbój piegowaty i
> przecierał oczy. W rękach miał widły, a drugi za nim szedł młody, potworny
> zwierz z rozwichrzoną czupryną, ze sznurem w rękach.
> - Widzę go, śpi... - szepnęła dziewczyna.
> - Cicho, żeby nie uciekł...
> Wszyscy troje podeszli do stogu.
> - Jest?
> - Jest - chrapie.
> Rudy zbój przystawił ostrożnie drabinę; skradał się powoli, jak kot, na
> szczyt stogu; w ręce miał postronek.
> - Gdyby chciał uciekać, pchnij go widłami.
> - Nie ucieknie!
> Zbój stanął na ostatnim szczeblu drabiny; osadził się silnie, zaparł oddech
> w piersi, wsunął głowę pod strzechę i nagle chwycił rękoma oba skrzydła
> anielskie.
> - Jezu! - krzyknął Anioł.
> - Jest! - darł się zbój.
> - Trzymaj go mocno... silny jest! krzyczała z dołu dziewczyna z czarnymi
> oczyma.
> Po chwili ściągnął rudy zbój nieszczęsnego Anioła na ziemię; omdlały,
> śmiertelnie blady, słaniał się Anioł na nogach. Sznurem związano mu ręce i
> skrzydła; rudy zbój trącił go pięścią w plecy.
> - Nie jęcz!
> Anioł się zachwiał i upadł na twarz; powlekli go w stronę chaty i uwiązali
> do płotu.
> Anioł stał oniemiały z rozszerzonymi oczyma; serce się w nim tłukło jak u
> ranionego ptaka. Zbóje stanęli przed nim.
> - Ładny jest! - krzyknął rudy.
> - Skrzydła ma ładne - mówiła dziewczyna z czarnymi oczyma.
> Anioł rozszerzył oczy jeszcze bardziej i zapłakał patrząc na jej złe,
> czarne oczy, które po raz pierwszy widział w słońcu.
> Słońce parzyło go strasznie; krople potu mieszały się ze łzami i spływały
> po twarzy bledszej od najbledszego płatka róży.
> Potem zmartwiał i pochylił głowę, od czasu do czasu tylko niespokojnie
> rzucił na nich oczyma, czekając na to, co uczynią.
> - Będziesz tu tak stał do zachodu słońca - rzekł zbój rudy, zaśmiał mu się
> w twarz i poszedł ku chacie.
> - Nie bój się, nic ci się złego nie stanie - zaśmiała się dziewczyna i
> wszyscy odeszli.
> Anioł patrzył za nimi nieruchomymi, załzawionymi oczyma, potem nieśmiało
> podniósł je ku niebu.
> Nikt go stamtąd nie dojrzał; białe chmury wałęsały się bez celu, omijając
> się wzajemnie.
> Słoneczny żar leciał z góry i prażył wszystko; ziemia oddechala z
> trudnością jak człowiek bardzo chory, drzewa beznadziejnie zwiesiły gałęzie
> jak bezradnie opuszczone ramiona. Staw szklił się jak zaszła bielmem
> źrenica; po dalekim gościńcu wędrowało słońce, zostawiając złote ślady na
> puszystym pyle.
> Piersiami Anioła wstrząsnął nagły dreszcz; szarpnął się i jęknął; sznur
> wpił mu się w skrzydła i w ręce. Opuścił biedną głowę i cicho łkał...
> A kiedy się słońce miało ku zachodowi, wyszli zbóje z chaty.
> w nim się zerwało serce, jak spłoszony gołąb do ucieczki się zrywa, i
> zaczęło uderzać niespokojnie; wodził obłąkanymi z trwogi oczyma i szarpał
> się w więzach.
> Rudy zbój podszedł ku niemu, spojrzał na niego z pogardą i począł
> odwiązywać od płotu. Potem pochwycili go z drugim i powalili na ziemię, tak
> że jej twarzą dotykał, a dziewczyna przytrzymywała mu silnie ręce.
> - Rwij! - krzyknęła - już się nie ruszy.
> Rudy zbój ujął jedno pióro skrzydła i szarpnął.
> - Aaaa!... - jęknął Anioł tak strasznie, że dreszcz po nich przeszedł.
> Trysnęła krew i poczęła plamić skrzydła.
> Zbój ujął drugie i szarpnął jeszcze silniej.
> - Aaaa!... - jeszcze straszniej jęknął nieszczęśliwy Anioł.
> Potem już coraz ciszej i ciszej, aż omdlał zupełnie z bezmiernego bólu,
> który mu strasznie cudną twarz wykrzywił.
> - Omdlał!...
> - Przestał dyszeć, ale żyje...
> - Taki nie może umrzeć - rzekła dziewczyna z czarnymi oczyma.
> Rozwiązali mu ręce, zgarnęli wydarte ze skrzydeł pokrwawione pióra i
> poszli.
> Kiedy go chłód nocy obudził trąciwszy go mocnym dreszczem, Anioł otworzył
> krwią nabiegłe oczy; potem zasię jakby nieprzytomny powlókł się przed
> siebie i tak się dowlókł aż do gościńca. Z odartych skrzydeł ociekała krew
> i sączyła się na proch ziemi.
> Nogi się uginały pod nim, ale szedł wciąż przed siebie, słaniając się tak
> jak kwiat umierający.
> Kolana się ugięły i upadł; jęknął i podniósłszy się, zapamiętany w bólu,
> szedł dalej. Stanął na jakiejś wyniosłości, zebrał wszystkie siły i
> zagryzłszy usta z bezmiernej męki, usiłował podlecieć. Zatrzepotał się
> tylko jak ptak trafiony z łuku i zwalił się ciężko na ziemię; broczące
> krwią.
> Kiedy go znaleziono rano na gościńcu i pokazano we wsi, zdumienie ludzkie
> nie miało granic.
> - Kto to być może? - pytał sam siebie poczciwy proboszcz i po naradzie z
> gromadą ochrzcił przede wszystkim nieszczęsnego Anioła, albowiem wyglądał
> niesamowicie.
> Potem go oddali do szpitala, gdzie mu wyleczono okropne rany, potem znów
> posłali do szkoły.
> Nie wychował się jednak dziwny Anioł i nigdy na ludzi nie wyszedł; mówił
> zawsze od rzeczy, ciągle spoglądał w niebo i oczy miał zawsze zamglone.
> Nieraz się zrywał i wił z bólu, ruszając dziwnie ramionami, na których miał
> dwie wielkie blizny po operacji. Zawsze wtedy wpadał w zadumę i milczał,
> tylko w oczach miał dwie dziwnie piękne łzy. Potem mu się podobno rozum
> pomieszał i nieszczęśliwy Anioł zaczął pisać wiersze. "
>
Dziękuję... :)
Wzruszyłam się... I zamyśliłam, i zasmuciłam, i uradowałam zarazem...
Dziś są moje urodziny... :) Dzięki :)
--
Pozdrawiam,
M.
|