Data: 2013-01-19 19:55:57
Temat: Re: Dla Fra.
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 18 Jan 2013 21:26:01 +0100, Fragile napisał(a):
> Dnia Fri, 18 Jan 2013 20:53:05 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 18 Jan 2013 20:01:46 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Nie ma za co, ja nie silę się tu na komplementy, po prostu od pewnego
>>> momentu w moim życiu przyjęłam, że tacy ludzie jak Ty istnieją - tyle że
>>> nikt mi nie wmówi, że są to ludzie jak wszyscy, ja już wiem swoje - to
>>> anioły wśród ludzi.
>>> --
>>> XL już nie anioł, a gdzie tam - mi po wyskubaniu po prostu odpadły
>>
>> "(...)Anioł przelazł chyłkiem przez płoty, spojrzał z litością na końce
>> zroszonych skrzydeł i wyszedł na drogę złotą od pyłu. Wyciągnął rękę przed
>> siebie, ażeby zbadać kierunek wiatru, obrócił się bladą twarzą ku
>> zachodowi, rozpędził się kilkoma krokami i odbił się silnie od ziemi. Bił
>> szybko skrzydłami powietrze i podniósł się ku górze.
>> A wtedy, na widok olbrzymiego ptaka zerwało się z łąk wrzeszczące stado
>> wron i poleciało w pogoń za nieszczęsnym Aniołem.
>> Dopadły go po chwili i okrążyły, jak uradowany tłum okrąża na rynku pstro
>> odzianego człowieka. Podniósł się opętany wrzask. Wronie stado przecięło mu
>> drogę, biło w mego dziobami, czyniąc za każdym razem krzyk jeszcze większy,
>> ile razy udało się wyrwać Aniołowi pióro ze skrzydeł albo zakrwawić mu
>> piersi.
>> Anioł szarpnął się niespokojnie i podniósł się nieco wyżej. Wronia tłuszcza
>> zagrzewając w sobie krzykiem odwagę, pomknęła za nim. Anioł począł szybko
>> uderzać skrzydłami, broniąc się rozpaczliwie; od czasu do czasu syknął z
>> bólu i opadał wciąż niżej. W powietrzu, w pełnym już słonecznym blasku,
>> kłębił się ogromny tuman; pierze, chwiejąc się, leciało z wiatrem na łąki.
>> Wrzeszcząca hałastra krzyczała wniebogłosy, upojona zwycięstwem.
>> Anioł, z szeroko rozwartymi oczyma, pokrwawiony i zmęczony, bił coraz
>> słabiej skrzydłami powietrze. Opodal chaty pod lasem, w której okna pukał
>> niedawno, dojrzał stóg siana. Rozpaczliwym ruchem rzucił się w powietrzu w
>> tę stronę, dopadł stogu i skrył się pod jego strzechą.
>> Miał w oczach dwie wielkie łzy; skuliwszy się patrzył, co się dzieje z
>> gromadą wron. Wrony krążyły nad stogiem, krzycząc pogardliwie i drwiąco.
>> Biedny Anioł przymknął oczy, rozchylił usta i odpoczywał ciężko dysząc; po
>> twarzy spływała mu krew, a ręce drżały ze wzruszenia. Oddech stawał się
>> bezsilny, wreszcie Anioł skłonił głowę na piersi, westchnął głęboko jak
>> dziecko i zasnął jak zmęczone dziecko. Coś przez sen mówił, czasem się
>> zrywał i prężył skrzydła, zanim go ujął sen głęboki i silny.
>> A dziewczyna z czarnymi oczyma, ujrzawszy walkę Anioła z ptasią hałastrą,
>> patrzyła wciąż w górę. Potem kiedy Anioł usnął pod strzechą stogu, szybko
>> pobiegła do chaty. Za chwilę wyszedł z niej rudy zbój piegowaty i
>> przecierał oczy. W rękach miał widły, a drugi za nim szedł młody, potworny
>> zwierz z rozwichrzoną czupryną, ze sznurem w rękach.
>> - Widzę go, śpi... - szepnęła dziewczyna.
>> - Cicho, żeby nie uciekł...
>> Wszyscy troje podeszli do stogu.
>> - Jest?
>> - Jest - chrapie.
>> Rudy zbój przystawił ostrożnie drabinę; skradał się powoli, jak kot, na
>> szczyt stogu; w ręce miał postronek.
>> - Gdyby chciał uciekać, pchnij go widłami.
>> - Nie ucieknie!
>> Zbój stanął na ostatnim szczeblu drabiny; osadził się silnie, zaparł oddech
>> w piersi, wsunął głowę pod strzechę i nagle chwycił rękoma oba skrzydła
>> anielskie.
>> - Jezu! - krzyknął Anioł.
>> - Jest! - darł się zbój.
>> - Trzymaj go mocno... silny jest! krzyczała z dołu dziewczyna z czarnymi
>> oczyma.
>> Po chwili ściągnął rudy zbój nieszczęsnego Anioła na ziemię; omdlały,
>> śmiertelnie blady, słaniał się Anioł na nogach. Sznurem związano mu ręce i
>> skrzydła; rudy zbój trącił go pięścią w plecy.
>> - Nie jęcz!
>> Anioł się zachwiał i upadł na twarz; powlekli go w stronę chaty i uwiązali
>> do płotu.
>> Anioł stał oniemiały z rozszerzonymi oczyma; serce się w nim tłukło jak u
>> ranionego ptaka. Zbóje stanęli przed nim.
>> - Ładny jest! - krzyknął rudy.
>> - Skrzydła ma ładne - mówiła dziewczyna z czarnymi oczyma.
>> Anioł rozszerzył oczy jeszcze bardziej i zapłakał patrząc na jej złe,
>> czarne oczy, które po raz pierwszy widział w słońcu.
>> Słońce parzyło go strasznie; krople potu mieszały się ze łzami i spływały
>> po twarzy bledszej od najbledszego płatka róży.
>> Potem zmartwiał i pochylił głowę, od czasu do czasu tylko niespokojnie
>> rzucił na nich oczyma, czekając na to, co uczynią.
>> - Będziesz tu tak stał do zachodu słońca - rzekł zbój rudy, zaśmiał mu się
>> w twarz i poszedł ku chacie.
>> - Nie bój się, nic ci się złego nie stanie - zaśmiała się dziewczyna i
>> wszyscy odeszli.
>> Anioł patrzył za nimi nieruchomymi, załzawionymi oczyma, potem nieśmiało
>> podniósł je ku niebu.
>> Nikt go stamtąd nie dojrzał; białe chmury wałęsały się bez celu, omijając
>> się wzajemnie.
>> Słoneczny żar leciał z góry i prażył wszystko; ziemia oddechala z
>> trudnością jak człowiek bardzo chory, drzewa beznadziejnie zwiesiły gałęzie
>> jak bezradnie opuszczone ramiona. Staw szklił się jak zaszła bielmem
>> źrenica; po dalekim gościńcu wędrowało słońce, zostawiając złote ślady na
>> puszystym pyle.
>> Piersiami Anioła wstrząsnął nagły dreszcz; szarpnął się i jęknął; sznur
>> wpił mu się w skrzydła i w ręce. Opuścił biedną głowę i cicho łkał...
>> A kiedy się słońce miało ku zachodowi, wyszli zbóje z chaty.
>> w nim się zerwało serce, jak spłoszony gołąb do ucieczki się zrywa, i
>> zaczęło uderzać niespokojnie; wodził obłąkanymi z trwogi oczyma i szarpał
>> się w więzach.
>> Rudy zbój podszedł ku niemu, spojrzał na niego z pogardą i począł
>> odwiązywać od płotu. Potem pochwycili go z drugim i powalili na ziemię, tak
>> że jej twarzą dotykał, a dziewczyna przytrzymywała mu silnie ręce.
>> - Rwij! - krzyknęła - już się nie ruszy.
>> Rudy zbój ujął jedno pióro skrzydła i szarpnął.
>> - Aaaa!... - jęknął Anioł tak strasznie, że dreszcz po nich przeszedł.
>> Trysnęła krew i poczęła plamić skrzydła.
>> Zbój ujął drugie i szarpnął jeszcze silniej.
>> - Aaaa!... - jeszcze straszniej jęknął nieszczęśliwy Anioł.
>> Potem już coraz ciszej i ciszej, aż omdlał zupełnie z bezmiernego bólu,
>> który mu strasznie cudną twarz wykrzywił.
>> - Omdlał!...
>> - Przestał dyszeć, ale żyje...
>> - Taki nie może umrzeć - rzekła dziewczyna z czarnymi oczyma.
>> Rozwiązali mu ręce, zgarnęli wydarte ze skrzydeł pokrwawione pióra i
>> poszli.
>> Kiedy go chłód nocy obudził trąciwszy go mocnym dreszczem, Anioł otworzył
>> krwią nabiegłe oczy; potem zasię jakby nieprzytomny powlókł się przed
>> siebie i tak się dowlókł aż do gościńca. Z odartych skrzydeł ociekała krew
>> i sączyła się na proch ziemi.
>> Nogi się uginały pod nim, ale szedł wciąż przed siebie, słaniając się tak
>> jak kwiat umierający.
>> Kolana się ugięły i upadł; jęknął i podniósłszy się, zapamiętany w bólu,
>> szedł dalej. Stanął na jakiejś wyniosłości, zebrał wszystkie siły i
>> zagryzłszy usta z bezmiernej męki, usiłował podlecieć. Zatrzepotał się
>> tylko jak ptak trafiony z łuku i zwalił się ciężko na ziemię; broczące
>> krwią.
>> Kiedy go znaleziono rano na gościńcu i pokazano we wsi, zdumienie ludzkie
>> nie miało granic.
>> - Kto to być może? - pytał sam siebie poczciwy proboszcz i po naradzie z
>> gromadą ochrzcił przede wszystkim nieszczęsnego Anioła, albowiem wyglądał
>> niesamowicie.
>> Potem go oddali do szpitala, gdzie mu wyleczono okropne rany, potem znów
>> posłali do szkoły.
>> Nie wychował się jednak dziwny Anioł i nigdy na ludzi nie wyszedł; mówił
>> zawsze od rzeczy, ciągle spoglądał w niebo i oczy miał zawsze zamglone.
>> Nieraz się zrywał i wił z bólu, ruszając dziwnie ramionami, na których miał
>> dwie wielkie blizny po operacji. Zawsze wtedy wpadał w zadumę i milczał,
>> tylko w oczach miał dwie dziwnie piękne łzy. Potem mu się podobno rozum
>> pomieszał i nieszczęśliwy Anioł zaczął pisać wiersze. "
>>
> Dziękuję... :)
> Wzruszyłam się... I zamyśliłam, i zasmuciłam, i uradowałam zarazem...
> Dziś są moje urodziny... :) Dzięki :)
Nie zgadłam zatem, jaki to wazny dzień, ale skoro to urodziny, to tym
bardziej Wszystkiego Najlepszego.
--
XL i żeby Cię ludzie nigdy z piór nie odarli...
|