Data: 2005-05-13 16:51:15
Temat: Re: Dlaczego portale medyczne są dostępne tylko dla lekarzy?
Od: Tomasz Jarzynka <t...@Z...tlen.net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kruszyzna wrote:
>> Myslisz, ze fajniej jest, jak dzieci jedza plyn do plukania pochwy albo
>> wachaja gaz z zapalniczek?
> Skąd, wcale nie lepiej. Koledzy z klasy w podstawówce wąchali klej, aż
> huczało. Chodzi Ci o to, że owoc zakazany najlepiej smakuje? Coś w tym
> jest. Czy jednak, gdyby nie był zakazany, byłoby lepiej? Warto
> ryzykować? Niech się jakiś Holender wypowie :)
Na pewno relegalizacja narkotykow spowodowalaby chwilowy skok uzycia,
zwlaszcza w przypadku niepoprzedzenia tego jakas PORZADNA akcja
edukacyjna (czytaj: nie tym czym sie teraz dzieci raczy w szkole).
Ale mysle, ze potem ustabilizowaloby sie to na jakims sensownym
poziomie, a mniej byloby: katastrof finansowych (bo byloby moze
taniej), zdrowotnych (bo truloby sie tylko tym, czym chce sie truc
a nie tablica mendelejewa ktorej chemikowi nie chcialo sie usunac)
i moralnych (bo moze ludzie przestaliby patrzec na narkomana, nie to,
ze z odraza, bo maja prawo, ale jak na zwierze ktorego nalezy sie bac).
Co do samych substancji: twierdze, ze toluen/inne rozpuszczalniki,
benzydamina w duzych ilosciach, gaz do zapalniczek czy nie daj bog
bielun dziedzierzawa sa o wiele bardziej szkodliwe od marihuany czy
nawet mdma vel ecstasy (przy czym obecnie nie bardzo wiadomo co sie
je z powodow jw).
> Zdziwiłbyś się, ale spotykam jeszcze autentycznych ludzi
> _niepiśmiennych_. Pracuję, tak się składa, w szpitalu i trafiam na
> ludzi, którzy się potrafią tylko podpisać i nic więcej. Niesamowite,
> prawda? W XXI wieku... To jest pokolenie wojenne, po przejściach. Dla
> nich już osoba, która umie pisać i czytać, jest autorytetem. Ja jestem
> dla mojej babci w pewnym sensie autorytetem, bo mam skończone studia, a
> babcia miała możliwość skończenia drugiej klasy przedwojennego
> gimanzjum, po czym wywieziono ją w sam środek Azji.
> Dlatego nie generalizowałabym i postulowałabym, aby wnusio mimo wszystko
> uważał :)
No tak, to jest argument. Niemniej jednak nalezaloby sie zastanowic,
jak temu konstruktywnie przeciwdzialac a nie uprawiac reakcjonizm na
kazdym polu, gdzie cos idzie nie tak.
>> Problem zaczyna sie wtedy, jak cierpi sie na jakas przewlekla chorobe,
>> czy to bedzie rak, padaczka czy dystymia. Warto miec wtedy wiedze i byc
>> na biezaco z publikacjami, wiadomo, ze wtedy moze na tym nam zalezec
>> nawet bardziej, niz lekarzowi. A takiej mozliwosci srodowiska lekarskie
>> chyba nie chca rozpatrywac?
> To znaczy jakiej możliwości? Że będzie bardziej zależeć, czy że się
> będzie na bieżąco z publikacjami? Ja stoję na stanowisku, żeby wiedzieć
> jak najwięcej, szukać, ale mimo wszystko nie zaniedbywać kontaktów z
> lekarzami. A nuż-widelec dowiemy się czegoś, czego nie było w necie? :)
Tak jest. Ale chodzilo mi o to, ze lekarze niektorzy srednio chyba akceptuja
mozliwosc, ze pacjent moze siedziec i czytac te wszystkie publikacje, do
tego w lengłydżu, i summa summarum, wyjawszy praktyke, byc lepiej
zorientowanym niz sam lekarz (w przypadku rzadkiej choroby). To sie po
prostu niektorym nie chce zmiescic w glowie.
--
tomasz k. jarzynka / 601 706 601 / tomee(a-t)kadu(d-o-t)net
"Polityk jest jak pies, który drapie się tam, gdzie go wcale nie swędzi.
-- Napoleon Bonaparte"
|