Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ot-for-mail
From: Dawid <p...@u...gda.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Do Smutasków ;)
Date: Wed, 20 Mar 2002 09:25:06 +0100
Organization: TORMAN
Lines: 279
Message-ID: <v...@4...com>
References: <a77h6q$aj4$1@news.onet.pl> <9...@4...com>
<a78fke$au9$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: slip1.univ.gda.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: flis.man.torun.pl 1016612643 14813 153.19.1.10 (20 Mar 2002 08:24:03 GMT)
X-Complaints-To: u...@m...torun.pl
NNTP-Posting-Date: 20 Mar 2002 08:24:03 GMT
X-Newsreader: Forte Agent 1.9/32.560
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:129802
Ukryj nagłówki
"Ktos" <d...@p...fm> napisal:
>Witam
>
>> powody do smutku. Tymczasem, gdyby życ "tu i teraz", to po wyjściu z
>> pracy cieszę się Słońcem i ptaszkami :)
> Jest to "filozofia" buddyzmu, żyć "tu i teraz", którym się ostatnio
>zainteresowałem. Nie piszę jednak by się "pochwalić", ale z pobudek czysto
>osobistych. Już na wstępie chciałem jednak napisać, że teksty, które mnie
>dotyczą w szczególny sposób, jakoś trudno mi wyrazić, dlatego proszę o
>wybaczenia (być może) chaotycznej formy.
Nie tylko buddyzmu. Także psychoanalizy, Gestalt i co tam jeszcze sie
poszuka :)
> Moje życie to pasmo udręk, nie fizycznych czy materialnych ale
>psychicznych. Życie wydaje mi się pozbawione, sensu.
Czy życie potrzebuje sensu, żeby było życiem? Czy gwiazda musi mieć
sens, żeby była gwiazdą?
>Świat wydaje mi się tak
>beznadziejny i głupi.
Głupi to bardzo ludzkie pojęcie. Co jest głupiego w świecie?
>Jeszcze parę dni temu, jakoś sobie "radziłem"
>psychicznie, czytałem wiele 'mądrych' książek (w tym szczególnie Anthonego
>de Mello, Krishnamurtiego, Osho itp...), które wpłynęły na moje życie
>pozytywnie. Oczywiście nie samo to, że je przeczytałem, ale to, że
>doświadczyłem wielu rzeczy. Kiedyś byłem np. agresywny, kłótliwy, myślałem
>że jestem najważniejszy. Nienawiści, strach i wrogość - były to naturalne
>moje stany. Dzięki jednak tym nauczycielom zrozumiałem małą cząstkę.
Jeśli Twoje pytania pozostały bez odpowiedzi, to albo nauczyciele źli,
albo źle zrozumiałeś lekcje.
>Ostatnio jednak wszystko zaczęło się psuć w moim życiu, nie to że strach,
>agresji i tym podobne rzeczy wróciły - oj nie! Jestem nadal tym "lepszym"
>człowiekiem, jednak wszystko nagle wydało mi się bez sensu. Kiedyś miałem
>cel w życiu
A co by się stało po osiągnięciu celu? Życie ponownie straciłoby sens?
>i choć może wydawać się to śmieszne to moim sposobem na życie
>było programowanie, następnie granie w gry komputerowe (fabularne)
polecam normalne RPG i LARP- jeszcze lepsza zabawa
>, później
>przyszła faza, że czytałem wiele książek (tak więc uzależnienie od komputera
>jak wszyscy podejrzewali było nie prawdą - w tej ostatniej fazie w ogóle go
>nie odpalałem).
Ale może uzależnienie od robienia czegokolwiek, by nie być sam na sam
ze sobą?
>Przeszła jednak i ta faza czytania książek - pewnego dnia
>zdałem sobie sprawę, że moje życie nie ma celu (a że wszystkie książki, gry
>komputerowe itp... to formy ucieczki. Zastanawiam się nawet czy lepiej nie
>żyć w tym świecie iluzji, czy nie powrócić do któregoś z tych światków.
A programowanie, czy książki to inny świat? A nie element tego samego
w którym cały czas żyjesz? Czy to co robisz określa Ciebie czy to kim
jesteś określa co robisz?
>Cóż
>bowiem pozostaje mi jeśli nie ucieczka? Przychodzę do domu, kładę się na
>łóżku, robię to co muszę i nic oprócz tego nie robię. Cóż mam robić, jak nic
>mnie nie cieszy?).
Kompletnie nic?
>Najgorsze wydało mi się to, że dla nikogo nic nie znaczę.
>Owszem spotykam wielu ludzi, niektórzy mnie lubią, niektórzy nawet
>podziwiają, jednak, odkryłem, że znaczę dla nich coś tylko wtedy, kiedy się
>spotykamy, a spotykamy się rzadko.
A czym oni dla Ciebie są? Czy oni określają Twoją wartość? Czy znaczą
coś dla Ciebie nie tylko wtedy, kiedy się spotykacie? Ile chciałbys
dla nich znaczyć? Czy chciałbyś by myśleli o Tobie nonstop?
>Sprawa wygląda tak, że chodzę do szkoły
>100% męskiej w obcym wielkim mieście, do którego dojeżdżam z innego miasta,
>z którego to znowu nikogo nie znam, bowiem wrzucono mnie tu niemalże samego
>(bez rodziców, przyjaciół itp...).
A chcesz kogoś poznać?
> Nie chcę się użalać, w sumie to nawet nie
>wiem po co to piszę, może ktoś mi coś mądrego powie, a może mam potrzebę
>wylania wszelkich brudów jakie we mnie siedzą? Nie wiem. W każdym bądź razie
>doszedłem do wniosku, że nie ma na tym świecie choćby jednej osoby, dla
>której znaczyłbym coś więcej i że życie nie ma sensu.
Życie nie ma sensu, bo dla nikogo nie znaczysz "coś więcej"? Czy życie
ma sens tylko wtedy, gdy ktoś inny, z zewnątrz je docenia?
>Pomyślałem więc, że
>może powinienem sobie kogoś znaleźć, jakąś dziewczynę.
Jezus maria :) I ona będzie Cie dowartościowywać? A Ty wtedy będziesz
mówił, że ją kochasz i to niby ma być okay?
>Otóż, jest pewna dziewczyna, która mi się
>podoba fizycznie (być może jej temperament mi również odpowiada), która
>chodzi ze mną na prywatny angielski, nie potrafiłbym jednak zagadać
>(jesteśmy na "cześć").
To chcesz poznać ludzi, czy nie? Jeśli Twojemu życiu sens nadają inni,
to czemu nie wychodzisz do ludzi i ich nie poznajesz?
>Nie chcę tu pisać o moim, życiu więcej niż trzeba, bo
>nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że nie mam odpowiedniej dozy śmiałości,
>żeby podejść, zapytać "czy mogę odprowadzić" i zagadać.
Ile wynosi taka doza śmiałości? Co Ty bys tak naprawdę chciał od tej
dziewczyny? Porozmawiać? Zaimponować? Uwieść?
>Od razu mój mózg
>serwuje mi papkę "a co jak odmówi", "a co jak ma chłopaka" (z drugiej strony
>"co z tego") itp... Doszedłem do wniosku, że bierze się to z mojego
>dzieciństwa i rodziców, którzy nie wychowali mnie w miłości.
Czego to ma być tłumaczenie? czemu nie chcesz zrobić pierwszego kroku?
> Pewne bariery przeszedłem, np. kupienie kwiatka na dzień
>kobiet i powiedzenie kilku miłych słów choćby własnej koleżance nie stanowi
>dla mnie problemu (co kiedyś było nie do pomyślenia, a u mojego ojca jest
>tak, ze zapewne chciałby wyrazić kilka miłych snów, ogranicza się jednak do
>rzucenia kwiatka na stół i powiedzenie żonie "to dla Ciebie".
jak sam widzisz nie jesteś swoim ojcem i stac Cię na miły gest w
stosunku do płci przeciwnej, więc w czym problem?
>Nie potrafię zapytać tejże dziewczyny (jak i
>każdej innej jak analizuje swoje życie) o to czy by nie chciała ze mną
>gdzieś pójść. Nie potrafię!
A nie możesz jej powiedzieć "że bardzo chciałbyć zapytać, ale nie
potrafisz, nie wiesz jak, etc."?
>Myślałem o wizycie u psychologa, doszedłem
>jednak do wniosku, że po pierwsze mnie nie stać, rodziców nie mogę nawet
>prosić ponieważ są straszne konflikty, a poza tym nie wiem czy byłoby mnie
>na to stać psychicznie
Tłumaczysz się czemu boisz się sobie pomóc? Skoro uważasz, że tego
potrzebujesz, to konflikty między Twoimi rodzicami IMHO nie powinny w
tym momencie grać roli.
>(swoją drogą myślałem o psychologu szkolnym, żeby iść
>zagadać, ale po pierwsze nie wiem czy taki psycholog może pomóc, czy należy
>to do jego kompetencji, a po drugie nie chciałbym, żeby się jakiś nauczyciel
>dowiedział o moich osobistych problemach).
Nie myśl za szkolnego psychologa. Skoro potrzebujesz, to czemu nie?
>Nadal jednak wchodziłem w siebie
>i odkryłem, że jestem strasznie niedowartościowaną osobą, że nieśmiałość
>bierze się z niedowartościowania,
Dotąd okay.
> a to z nieszczęśliwego dzieciństwa
>(wiecznie kłótnie w domu, brak okazywania uczuć, nakazy, seks - tabu
>itp...).
Dotąd również, za wyjątkiem jednej rzeczy. Twoje dzieciństwo się
skończyło. Twoje życie w Twoich rękach.
>Samo dotarcie odmieniło mnie, jednak nie zrzuciło całego ciężaru ze
>mnie, już nie jestem osobą, która boi się podnieść ręki na lekcji, kiedy zna
>odpowiedź, już nie boję się patrzeć starszej osobie, kobiecie czy
>komukolwiek innemu, prosto w oczy tak po prostu "bezczelnie". Jednak nadal
>nie potrafię się zdobyć na "wyższe" rzeczy. Może to się bierze stąd, że jak
>chodziłem do ósmej klasy i poszedłem do pewnej dziewczyny i zatkało mnie
>tak, że nic nie mówiłem w skutek czego dziewczyna mi grzecznie powiedział
>"ze ma już innego" to nie potrafię już żadnej tego powiedzieć? Boję się
>odmowy?
IMHO na pewno boisz się odmowy - ale czemu?
> Dodatkowo wyobrażam sobie, że zmarnowałem życie, że mam dziś 18 lat i
>przegrane życie za sobą,
czemu przegrane?
> że w moim wieku ludzie bawią się chodzą na
>dyskoteki, przeżywają pierwsze miłości, chodzą na piwko po lekcji, cieszą
>się, śmieją, chodzą do kin, jeżdżą na wakacje.
I to oznacza, że ich życie jest wygrane?
>Moje położenie jest inne,
>nikogo nie znam, więc jestem sam,
nikogo nie znam, można dość łatwo zmienić.
>nie chodzę na imprezy ani dyskoteki bo po
>pierwsze nikogo nie znam,
>po drugie kompletnie nie potrafię tańczyć
to też można zmienić za psie pieniądze.
>(myślę,
>że wyśmiewanie się ze mnie w podstawówce przez dziewczyny również udzieliło
>mi się na psychikę),
wszystko odbiło się na psychice :) Pytanie brzmi, czy to że coś tam
przeżyłeś to sposób tłumaczenia się przed sobą z tego, że mimo iż
czegoś chcesz, to tego nie robisz? Jeśli uważasz, że tamte
doświadczenia wywarły trwały i "niezmywalny" wpływ na Ciebie, to nie
chciej tego, czego nie możesz mieć. Jeśli uważasz, że możesz "być
inny" i chcesz tego, to czemu nie próbujesz tego zrobić?
> w skrócie żyję jałowo. Najgorsze jest to, że nie widzę,
>żadnej szansy na poprawę, Budda mówi "żyj tu i teraz", ja pytam jak?
Budda również mówi:
"Wszelkie ludzkie cierpienia mają swoją przyczynę i można położyć im
kres. Albowiem wszystko na świecie jest wynikiem zbieżności przyczyn i
warunków, wszystko znika, gdy owe przyczyny i warunki ulegają zmianie
lub ustają"
:)
>I czy
>to jest rozwiązanie na moje życie?
A czy Twoje życie jest problemem, który trzeba rozwiązać? Może to nie
Twoje życie jest twoim problemem, tylko to jak do niego podchodzisz?
>Czy dzięki temu nie będę się przejmował,
>własnymi problemami?
Liczysz, że przyjdzie ktoś i powie "myśl tak i siak", "zrób tak a nie
inaczej" i będziesz szczęśliwy? Nie ma czegoś takiego. Każde życie
jest inne. A tak mówią tylko naganiacze do sekt :)
>Czy psychiczne bariery zostaną przełamane!?
A kto je ma przełamać?
>Nieraz
>myślałem o samobójstwie, jednak i z tego nic nie wyjdzie bo jestem za słaby
>psychicznie.
A gdybyś był silniejszy myslałbyś o samobójstwie?
>Życie wydaje mi się tak bez sensu i za przeproszeniem do dupy,
>że jest nie warte przeżywania.
Rodzice dali Ci życie. Skoro jest nic nie warte i jesteś tego pewien,
to idź do nich i powiedz im to.
>Nie wierzę w nic, ale nie to jest powodem
>moich problemów, wręcz przeciwnie, to mi daje pewną siłę, kwestionowania
>wszystkiego, nie-przyznawania racji komukolwiek.
To masz wyzwanie. Zakwestionuj te pare zdań, które napisałem.
>Ostatnio jedyne co mnie
>cieszy to odprawianie pewnej medytacji (siedzenie w samotności na krześle z
>zamkniętymi oczyma, i wprawienie się poprzez obserwację >a nie np. natężenie
>oddechów< oddechu w stan w którym wszystko wydaje mi się takie jasne - Po
>prostu siedzę i o niczym nie myślę)
A jednak coś Cię cieszy.... ;-))
pozdrowienia,
Dawid
ICQ: 16199503
|