Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: puchaty <p...@b...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Dojrzałe związki
Date: Thu, 13 Jan 2005 19:46:43 +0100
Organization: jeszczesiedecyduje
Lines: 40
Message-ID: <jh13izqta37c$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov>
References: <1...@j...gov>
<6...@n...onet.pl>
Reply-To: p...@b...pl
NNTP-Posting-Host: karwiny.multicon.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1105642003 5793 81.219.100.7 (13 Jan 2005 18:46:43 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Thu, 13 Jan 2005 18:46:43 +0000 (UTC)
X-User: padiszachti
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.11.1pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:69561
Ukryj nagłówki
13 Jan 2005 18:54:50 +0100, na pl.soc.rodzina, idiom napisał(a):
>> OK. Masz rację - ale nie do końca. W swoim wniosku podważyłaś
>> nieuchronność dziedziczenia (nie wiem skąd to wzięłaś - bo przecież nie z
>> tezy).
> Bo uważam, że nie ma żadnych przesłanek, by uważać, że to, co było
> najwcześniejszym czy najdłużej trwającym bodźcem zawsze jest bodźcem
> determinującym.
Akcentowałem raczej siłę związków/bodźców niż czas ich trwania. Ale OK,
niech będzie, że nie zawsze rodzina ma największy wpływ na osobowość
(zadowolę się "z reguły").
> Nawiasem mówiąc IMHO obserwujemy to obecnie - wpływy rodziny są dziś mocno
> osłabione, a w wielu przypadkach słabsze niż działanie TV, otoczenia itp.
Myślę, że jednak jest coś więcej w tych związkach niż współprzebywanie,
współprzejmowanie, czy nawet wzajemna miłość (lub jej brak)...
> poza tym, jeśli wziąć pod uwagę, że wg H. rodzinę (mającą wpływ na jednostkę)
> tworzą również osoby zmarłe, których się nie znało, to zasada, że rodzinny
> wpływ jest najsilniejszy nie może się sprawdzać w przypadku sporej grupy
> ludzkości (która nie ma kontaktu ze swoją rodziną np. ze względu na swoje
> autentyczne sieroctwo). Zatem uważam, że założenie, że rodzinny wpływ jest
> zawsze najsilniejszy uważam za zbyt daleko idące.
... a niejakim "dowodem" na to, że H. nie urwał się z tym swoim "wiedzącym
polem" z choinki może być antropozofia - doktryna filozoficzna Rudolfa
Steinera (twórcy między innymi procesu dydaktycznego realizowanego w
przedszkolach steinerowskich) wraz z jego Kroniką Akasza, czy Ruperta
Sheldraka (biologa angielskiego), który zaproponował pojęcie "pola
morfogenetycznego".
Nie chcę nikogo przekonywać co do istnienia tych "zjawisk", bo niby jak?
Ale też trudno będzie mnie przekonać, że ich nie ma, bo jak niby?
> Co nie zmienia faktu, że bardzo lubię sobie z Tobą podyskutować :)
I wzajemnie. :-)
puchaty
|