« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2004-03-11 22:11:04
Temat: Re: Dylemat ... ?
Użytkownik "Gosia" <x...@y...com> napisał w wiadomości
news:c2q20p$a46$1@inews.gazeta.pl...
> Ja pisałam, że jak rodzice nie są szczęśliwi, to i dziecko również nie
> będzie szczęśliwe. Jest to coś zupełnie innego niż to co ty cytujesz.
A ja sie z tym nie moge zgodzic. Im starsze dziecko tym bardziej
odpowiada za swoje zycie i swoje szczescie. Szczęście zalezy bardzo od
działań jednostkowych, chociaż wpływ rodziny na dziecko jest znaczny,
później mniejszy.
A co do wzorca to nawet niekochający ojciec jest jakimś pozytywnym
wzorcem, kontaktując się z dziećmi, nie odrzucając ich. "Co najwyżej"
przekaże dzieciom sposób relacji męsko-damskich, chociaż jeśli sprawa
dot. córek i ma z nimi dobry kontakt to nie powinno raczej być tak
koszmarnie.
Owszem rozwód bywa lepszym rozwiązaniem tyle, że sam rozwód tylko usuwa
jakiś niechciany wzór mężczyzny, nie dając nic w zamian.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2004-03-11 22:15:41
Temat: Re: Dylemat ... ?> Wiesz, tuż po tym, kiedy okazało się, że mój TZ (ojciec mojego syna)
okradał
> nas, okłamywał i ułożył sobie drugie życie na boku a ja od niego odeszłam,
> żałowałam swojego kroku, bo tęskniłam za nim, ale nie za realnym, tylko
> wyidealizowanym z powodu braku kontaktu.
Przykro mi.
Jednak ludzie się zmieniają, nie wiem czy w tym przypadku też by tak było.
Nie wiesz tego bo nie spróbowałaś, nie dałaś szansy, sobie i drugiej
stronie.
Może łatwo mi to pisać ale nie znam sytuacji ludzi - to też jest ważne.
> A jeśli nie pielęgnowali to co ? Mają za karę dożywocie w niechcianym
> układzie ? W imię szczescia dzieci, które:
> po pierwsze - i tak się połapią, że coś nie tak
> po drugie - będą mieli w dorosłym życiu trudniej, bo nie wyniosą
> prawidłowych wzorców jeśli chodzi o relacje małżeńskie i rodzinne
Jeszcze raz.
Powinni próbować.
> A nie sądzisz, że czasami lepiej jest się poddać by stworzyć nową wartość,
> może lepszą, dojrzalszą? Nikt nie powiedział, że tylko pierwszy związek
musi
> być tym właściwym.
Sądze, że powini próbować i zgadzam się ze jak cos obumrze to z tego wyrasta
coś nowego dojrzałego i piękniejszego.
Jednak wyrasta z tego, na bazie tego, a nie gdzieś obok dalego niewiadomo z
czego.
"Miłość może się odnowić, możecie odkryć się od nowa" - Jan Paweł II
t."Przed sklepem Jubilera"
Rozumiem Cie doskonale, ale nie akceptuje tego.
Pozdrawiam Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2004-03-11 22:35:47
Temat: Re: Dylemat ... ?> <cut>
> > Gdzie miejsce na przycięgę (sakrament małżeństwa)?
> <cut>
>
> Chciała bym odnieść się tylko do tego zdania Twojego postu Jacku, otóż
tekst
> przysięgi małżeńskiej brzmi mniej więcej tak " przysięgam miłość,
wierność
> , uczciwość małżeńską oraz to że nie opuszczę cię aż do śmierci"
> Wierność , uczciwość małżeńską a nawet to że nie opuści się małżonka aż do
> śmierci można spełnić jeśli człowiek tak postanowi i będzie konsekwentnie
> przestrzegał swoich zasad ale czy można komuś przysiądz MIŁOŚĆ ? Czy my
> sami mamy wpływ na nasze uczucia?
Wszystko się zgadza - jest to nasz obowiązek w takiej sytuacji.
> Jeśli mój TŻ powiedział mi że już mnie nie kocha, że nie pragnie mnie, ale
> szanuje i podziwia za to jaka jestem, jak prowadzę dom i zajmuję się
> dzieckiem to czy mam prawo mieć mu to za złe, czy mam go nakłaniać do tego
> by utrzymać taki związek, a może lepiej się rozstać i pozostać
przyjaciółmi?
Pozostać przyjaciółmi? - nie wiem czy jest to możliwe.
Jeżeli kiedys Cię pokochał to miał ku temu jakiś powód. Coś się z tym stało,
gdzieś się zagubiło.
Należy wrócić do początku.
Ludzie się zmieniają tak przynajmniej sie mówi (bo On, Ona się zmienił) nie
jest tak jednak, osoby sa takie jakie są. Na początku jest atrakcyjność +
różowe okulary, obie strony się starają i wszystko jest OK. Po pewnym czasie
przychodzi okres autoweryfikacji, każda ze stron chce stworzyć dom, rodzine
taką jaką zna z własnego życia lub taką jaką sobie wyobraża. Obie strony
zaczynają więc postępować tak jak to sobie wymarzyły (różowe okulary zostaja
też sciągnięte po drodze), jak postępowały w dziciństwie i wszystko jest OK
jak marzenia i postępowania z dzieciństwa są podobne. Problem pojawia się
wtedy gdzy są odmienne.
Zaczyna sie rodzic koszmar. Oczywiście to trwa, nie jest to kwestia dni lecz
miesiący, czasami lat.
> Ciekawi mnie jeszcze czy może się tak zdarzyć że uczucie powróci jeśli
> małżonkowie zdecydują się jednak pozostać razem? Może ktoś to już
"przeżył"?
Bardzo dobre pytanie, też mnie to ciekawi.
Jednak ważne w tym bedzie czy są cały czas ze sobą czy był np. okres
separacji
Pozdrawiam Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2004-03-11 22:57:17
Temat: Re: Dylemat ... ?> > Ja:
> > "kobieta twierdzi ze jak matka jest szczesliwa to i dzieci sa
szczesliwe."
>
> Ja pisałam, że jak rodzice nie są szczęśliwi, to i dziecko również nie
> będzie szczęśliwe. Jest to coś zupełnie innego niż to co ty cytujesz.
Z tym co cytujesz zgadzam się w 100%.
Faktycznie nie jest to taka sama sytuacja bo brak jednej strony.
Jednak moje spojrzenie jest szersze, mówimy tu o być czy nie byc razem.
> > Kolega:
> > "Jest w cholernie dużym błędzie. moi rodzice rozeszli się gdy miałem 9
lat.
> > mama był szczęsliwa bo pozbyła się kłopotu a ja do dziś szukam ideału
ojca
> > dla swoich dzieci; nie mam kogo nasladować "
> >
>
> Oczywiście, że jeśli dziecko wychowuje się w niepełnej rodzinie to w
> większości przypadków będzie mu trudniej żyć niż temu z pełnej rodziny.
>
> > Co powiecie na to?
> > Jakiś argument?
> >
> > W rozważanym tu przypadku nie ma mowy o piciu o biciu mówimy jedynie o
braku
> > uczucia, pożądania.
> > Uczucie - pytanie czy było?
>
> Jeśli nie było i bez niego ludzie podjeli decyzję o wspólnym życiu to
> może rzeczywiście powinni nadal być konsekwentni.
>
> > Pożądanie?...
> > Jeżeli było uczucie to co robili i kto z nich robił, żeby je
pielęgnować?
> >
> > Nie wiem, ale rozstanie to pójście na łatwizne, to normalnie
wygodnictwo.
> > Gdzie tu walka, zastanawiam się dlaczego nie napisano o braku chęci do
> > życia.
>
> A kto napisał, że z łatwością zdecyduje się na rozstanie ? Ja napisałam
> "i już nic z tą miłością nie dałoby się zrobić" czyli zakładałam, że bym
> walczyła, ale nie o bycie na siłę w związku z kimś kto stałby mi się
> obcy, ale starałabym się ratować miłość.
Jestem za. OK!
> > Gdzie miejsce na przycięgę (sakrament małżeństwa)?
> >
>
> Sobie przysięgali, to mogą siebie nawzajem zwolnić z przysięgi, o ile
> decyzja o rozstaniu jest wspólna.
Z tym się nie zgadzam.
Przysięgli przed Bogiem, to jest obowiązek. Mają dzieci - to drugi
obowiązek.
Dziecko ma prawo mieć dwoje rodziców i ma obowiazek i sznować i czcić.
Rodzice zaś mają obowiązek w tym przypadku pzred dziećmi zapewnić im
rodzinę.
> > Chcę powiedzieć, że ta wypowiedz dotyczy wszystkich powyższych listów
nie
> > jest to odpowiedz na konkretny list.
> >
> > Pozdrawiam Jacek
> >
> > PS
> > Szczerze mówiąc jestem w podobnej sytuacji i sam nie wiem co robić (czy
> > jestem w stanie przekonać drugą strone)
>
> Przekonać do czego? Żebyście żyli bez miłości czy żebyście ratowali
> waszą miłość?
Mam na myśli to drugie - rotowanie miłosci.
Widze braki z drugiej strony w podjęciu ryzyka zaufania, nadzieji, wiary.
Nie wiem jak to zmienić, obudzić.
> >, ale czy poddać sie to jest
> > rozwiązanie???
> >
>
> Na pewno nie tylko warto, ale i trzeba próbować ratować uczucie (o ile
> taki było) i nie poddawać się zbyt łatwo, ale na siłę niczego nie
> osiągniesz. A jakich argumentów używa druga strona i w jaki sposób ty
> próbujesz ją przekonać? Jakbyśmy wiedzieli coś więcej to może każdy by
> coś poradził z własnego doświadczenia. Regułą jest, że większość
> związków z ciut większym stażem przechodziła mniejsze lub większe
> kryzysy (zastrzegam, że wyjątki tylko potwierdzają regułę, więc nie
> trzeba ich zgłaszć)
>
> Gosia
Bardzo dziękuję :)
Jak czas pozwoli postaram się opisać mój trudny przypadek (będzie to bardzo
długi post)
Wczoraj znalazłem Wasza grupę, spodobało mi się to w jaki sposób i co
poruszacie w postach.
Dlatego zabrałem głos.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2004-03-11 22:59:30
Temat: Re: Dylemat ... ?> > Jeśli mój TŻ powiedział mi że już mnie nie kocha, że nie pragnie mnie,
ale
> > szanuje i podziwia za to jaka jestem, jak prowadzę dom i zajmuję się
> > dzieckiem to czy mam prawo mieć mu to za złe, czy mam go nakłaniać do
tego
> > by utrzymać taki związek, a może lepiej się rozstać i pozostać
przyjaciółmi?
> >
> > Ciekawi mnie jeszcze czy może się tak zdarzyć że uczucie powróci jeśli
> > małżonkowie zdecydują się jednak pozostać razem? Może ktoś to już
"przeżył"?
> >
>
> Ja w takiej sytuacji zaproponowałabym rozstanie na jakiś czas i
> spróbowanie od nowa po jakimś okresie rozłąki.
>
> Gosia
Zgadzam się z Gosią
To jest bardzo dobre rozwiązanie, pod warunkiem ze druga osoba nie zamieszka
u teściów!
Pozdrawiam Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2004-03-11 23:14:56
Temat: Re: Dylemat ... ?> > Kolega wychowywał sie bez ojca od 9 roku życia. Teraz jest dorosłym
> > mężczyzną, ma rodzine, syna i jak zapytałem go co o tym sądzi (ojciec
jego
> > pił i bił - matka odeszła od ojca razem z nim) odpowiedział cytuje:
> > Ja:
> > "kobieta twierdzi ze jak matka jest szczesliwa to i dzieci sa
szczesliwe."
> > Kolega:
> > "Jest w cholernie dużym błędzie. moi rodzice rozeszli się gdy miałem 9
lat.
> > mama był szczęsliwa bo pozbyła się kłopotu a ja do dziś szukam ideału
ojca
> > dla swoich dzieci; nie mam kogo nasladować "
> >
> > Co powiecie na to?
>
> Ma czego żałować - miał by wzorzec jak ta lala - leżałby sobie teraz
> szczęśliwy, zachlany w rynsztoku.
No tak, tylko że teraz mama nie żyje a ojciec od dawna nie pije i jest
wzorowym obywatelem.
Nie wrócił juz jednak do nich.
Dodam, że mamie S.P. troszeczkę sie odeszło od zdrowego rozsądku - dlaczego?
Pozdrawiam Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2004-03-11 23:35:12
Temat: Re: Dylemat ... ?Użytkownik jacek napisał:
> No tak, tylko że teraz mama nie żyje a ojciec od dawna nie pije i jest
> wzorowym obywatelem.
> Nie wrócił juz jednak do nich.
Takich zwrotów nigdy nie da sie przewidzieć. trudno siedzieć z pijakiem,
który używa przemocy i się zastanawiać, czy za 10 lat pić i bic przestanie.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2004-03-11 23:43:31
Temat: Re: Dylemat ... ?
Użytkownik "Gosia" <x...@y...com> napisał w wiadomości
news:c2qgck$bg0$1@inews.gazeta.pl...
> Tak naprawdę nie o samą przysięgę małżeńską chodzi, tylko o decyzję
> dwojga ludzi, że chcą spędzić z sobą resztę życia, a czy potem nastąpi
> ślub czy nie to już inna sprawa.
OK. tu mówimy o przypadku gdy para ludzi podjeła wcześniej taką decyzję
i powiedziała to przed świadkami.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2004-03-11 23:44:33
Temat: Re: Dylemat ... ?> > No tak, tylko że teraz mama nie żyje a ojciec od dawna nie pije i jest
> > wzorowym obywatelem.
> > Nie wrócił juz jednak do nich.
>
> Takich zwrotów nigdy nie da sie przewidzieć. trudno siedzieć z pijakiem,
> który używa przemocy i się zastanawiać, czy za 10 lat pić i bic
przestanie.
>
> Eulalka
Tak jest, nie da się tego przewidzieć.
Próbować jednak zawsze trzeba, nie wolno się poddawać.
Takie jest moje zdanie i mam nadzieję ze go nie zmienie.
Trzeba mieć też świadomość, że można być w tym zdeptanym, sponiewieranym i
przebrać bitwe.
"Jednak czasem trzeba przegrać kilka bitw, żeby wygrać wojnę"
Cieplutko pozdrawiam
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2004-03-12 06:42:59
Temat: Re: Dylemat ... ?
Użytkownik "Dunia" <d...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:4050637D.1070408@nielubiespamu.o2.pl...
> Mysle, ze to sie latwo pisze, kiedy jeszcze nie przyszlo co do czego.
> Ja prawdopodobnie nigdy nie bede w takiej sytuacji jak Ty, ale gdybym
> byla, to mysle, ze dla dobra dzieci moglabym zyc i w 'wypalonym'
> malzenstwie (zakladajac, ze nie ma w nim przemocy, alkoholizmu etc, a
> ciagle jest jakis elementarny szacunek).
Jakie "dobro" masz na myśli? Zapewnienie spraw bytowych ?
pozdrawiam
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |