Data: 2011-06-21 11:33:07
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa)
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 20 Cze, 10:48, Lebowski <lebowski@*****.net> wrote:
> W dniu 2011-06-20 10:40, medea pisze:
>
> > Pomijając wiarygodność danych procentowych ;), w dużym stopniu mogłabym
> > się zgodzić, gdyby nie jedno małe "ale" - kondycja psychiczna kobiety
> > jest w dużym stopniu uzależniona od jej gospodarki hormonalnej.
>
> hehe i to jest koronny argument usprawiedliwiajacy wszystkie chore jazdy
> kazdej idiotki. Ktos da rade tu go obalic, czy wszyscy sie z tym
> zgadzaja bezkrytycznie?
Zwalanie wszelkich słabości, "humorów", wahnięć, niepowodzeń czy
potknięć kobiecych na legendarne "hormony" to, delikatnie mówiąc,
wygodnictwo - powiedziałabym wręcz żerowanie, chęć ułatwiania sobie
życia kosztem mężczyzn.
Mężczyźni TEŻ mają swoje "hormony" - tylko utarło się, że jak wapory,
to kobita, więc mężczyźni unikają eksponowania swoich słabości itp :->
Kobiety potrafią NAGLE (he he...) być bardzo silne psychicznie i
fizycznie, nawet w okresie największych burz i załamań hormonalnych,
nawet te na co dzień "słodkie i słabe elfy" przeistaczają się w jednym
momencie w lwice albo złe czarownice czy podstępne harpie kiedy im się
to w jakikolwiek sposób OPŁACI.
Najlepiej widać to na drodze - oto schemat:
Bodajże jakieś 3-4 dni temu jedna taka "słaba kobitka" usiłowała
wymusić na MŚK pierwszeństwo podczas przejazdu przez rozkopane z
powodu remontu tras komunikacyjnych Kielce. Źle pojechała i musiała
zawrócić na krótkim odcinku pod prąd - no po prostu tragedia. A tu
szczyt komunikacyjny, tkwiliśmy w zawijanym korku, ani kroku w tył,
ani w przód. Bezczelnie zaczęła wpychać się, powodując zagrożenie,
zamiast poczekać, aż jej się przejazd odsłoni - a kiedy się
zbliżyliśmy i zobaczyła, że kieruje męzczyzna, natychmiast słodki
uśmiech na twarz i... chciała wjechać nam w dziób dosłownie,
napierając. Przeliczyła się - bo akurat NA DRODZE mój mąż, zawsze
gentleman, traktuje kobiety jako równoprawnych kierowców - i tylko
tam. Wszak same tego chciały - czyż nie?
I żeby nie było - powodowana ciekawością oczywiście zapytałam, czy
gdyby mnie w samochodzie nie było, przepuściłby ją. Odpowiedział, że
"absolutnie nie., ponieważ kobieta to taki sam kierowca, jak on". I
wierzę mu.
|