Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Dzieciaczek sasiada...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dzieciaczek sasiada...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 355


« poprzedni wątek następny wątek »

322. Data: 2003-01-24 22:48:30

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "boniedydy"
> A jeśli ci ludzie (wyssani z palca) szukają metody naturalnej, bo nie
> wiedzą, że istnieje inseminacja?
To oczywiście należy ich uświadomić.
Ale jeżeli jest to ich świadoma decyzja i potrafią ją logicznie i emocjonalnie
uzasadniac to moim zdaniem należy "dać im żyć".

>Ja tam nikomu nie zabraniam zyć na jego
> własny sposób i nie wiem, w jaki sposób wywnioskowałas to z mojej
> odpowiedzi, że w sytuacji tych ludzi unikałabym zapłodnienia naturalnego i
> postawiłabym na sztuczne.
Nie wnioskowałam, postuluję tylko o taki wniosek z dyskusji:)

> No cóż, nie czytam może wszystkiego uważnie ;) ale o ile pamiętam, pisałaś o
> swojej siostrze
Że? O siostrze że ona okazała się niebiologiczną córką.

>a nie o kilkumiesięcznym sypianiu sąsiadki z sąsiadem za
> zgodą współmałżonków.
Dlatego zaznaczyłam że w innym wątku.

>Uprzejmie proszę o sprostowanie, jeżeli się mylę, albo
> przynajmniej o źródło, z którego mogłabym uzupełnić swoją wiedzę.
Archiwum psr? ;) Prawdę mówiąc nie pamiętam nazwy wątku.
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


321. Data: 2003-01-24 22:48:30

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako Jakub Słocki zamieszkała pod adresem
<j...@s...net.nospam>
w artykule <news:MPG.189b753bff2f24169898c6@news.onet.pl> napisała w
ten deseń:

> In article <b0rj54$ei7$1@news.gazeta.pl>, r...@g...pl says...
>>
>>>
>>> No bo nie jest problemem. Jesli byloby dla kogos w tym ukladzie to
>>> klopotliwe to bym nie powiedzial.
>>>
>>> Ja caly czas wychodze z zalozenia ze dla mnie partnerka tego
>>> mezczyzny jest uswiadomiona. Stad nie bylo mowy o tym czy ukrywac.
>>> Jesli nie jest
>>> - to owszem dopuszczam niepodanie personaliow dawcy.
>>>
>>
>> A jeśli dziecko spyta wprost, kto to jest. Skłamiesz?
>
> Przeciez napisalem - jesli tak by bylo, ze to powoduje z tej drugiej
> strony (sasiada i jego rodziny) konflikt to tak.
>

A potem, za dziesięć lat powiesz prawdę? I powiesz dziecku, że ostatnie
dziesięć lat było oszukiwane, czy do końca życia będziesz kłamał?

--
Pozdrówka
Tatiana

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


323. Data: 2003-01-24 22:50:23

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako AsiaS zamieszkała pod adresem
<a...@n...onet.pl>
w artykule <news:b0sddt$mr6$1@news.onet.pl> napisała w ten deseń:

> Użytkownik "Xena"
>>> Większość adoptowanych dzieci trafia
>>>> w wieku c.a. 20 lat do psychiatrów, z powodu problemów jakie mają -
>>>> własnie w związku z adopcją.
>>>
>>> Skąd masz takie dane??? W życiu o tym nie słyszałam.
>
>> Od psychiatry. Moja mama jest psychiatrą i do niej trafiają takie
>> osoby. Do jej znajomych po fachu też. To jest problem, którego się
>> nie widzi, bo się o nim nie mówi.
>
> No wiesz? Z mojego liceum zadziwiająco dużo ludzi trafiało w mniej
> więcej okolicach drugiej klasy do psychiatry. Ale żeby to miało być
> argumentem za rozwiazaniem liceum albo nie wybieraniem
> go bo było ich w sumie pięć... hmm ;) Chiba nie;)

Ale jeśli większośc z tych drugoklasistów, któzy trafili to dzieci
adoptowane?
Każdy robi jak uważa. ja na obecnym etapie nie zaadoptowałabym dziecka.
Za dużo o tym słyszałam i juz.

--
Pozdrówka
Tatiana

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


324. Data: 2003-01-24 22:54:57

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Xena"
> A potem, za dziesięć lat powiesz prawdę? I powiesz dziecku, że ostatnie
> dziesięć lat było oszukiwane, czy do końca życia będziesz kłamał?

Tatiana, na tym także polega wychowanie że modyfikuje się środki
do obserwacji dziecka i środowiska, prawda?
Wydaje mi się że nasza odpowiedź na to pytanie brzmi "zrobilibysmy
tak, jak byłoby najlepiej dla tego konkretnego dziecka i jego otoczenia".
Nie da się gdybać w nieskończoność, wystarczą zasady, oko i serce.
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


325. Data: 2003-01-24 22:56:23

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "boniedydy" <b...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik AsiaS <a...@n...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:b0sfsd$rdq$...@n...onet.pl...
> Użytkownik "boniedydy"
> > A jeśli ci ludzie (wyssani z palca) szukają metody naturalnej, bo nie
> > wiedzą, że istnieje inseminacja?
> To oczywiście należy ich uświadomić.
> Ale jeżeli jest to ich świadoma decyzja i potrafią ją logicznie i
emocjonalnie
> uzasadniac to moim zdaniem należy "dać im żyć".

Ależ nikomu nie jestem w stanie zabronić sypiania z sąsiadem, choćbym
najbardziej tego chciała.

> >Ja tam nikomu nie zabraniam zyć na jego
> > własny sposób i nie wiem, w jaki sposób wywnioskowałas to z mojej
> > odpowiedzi, że w sytuacji tych ludzi unikałabym zapłodnienia naturalnego
i
> > postawiłabym na sztuczne.
> Nie wnioskowałam, postuluję tylko o taki wniosek z dyskusji:)

Proszę. Jednak zwracam uwagę, że postawiono nam pytanie, co my na to. No
więc wypowiedzieliśmy się, co my na to. Osobiście nie mam wpływu na to, co
ludzie w takiej sytuacji zrobią, natomiast sama uważam za bezpieczniejszy
sposób opisany przeze mnie wcześniej.

> > No cóż, nie czytam może wszystkiego uważnie ;) ale o ile pamiętam,
pisałaś o
> > swojej siostrze
> Że? O siostrze że ona okazała się niebiologiczną córką.

czyli dobrze pamiętam.

>
> >a nie o kilkumiesięcznym sypianiu sąsiadki z sąsiadem za
> > zgodą współmałżonków.
> Dlatego zaznaczyłam że w innym wątku.

to w końcu pisałaś o kilkumiesięcznym sypianiu, czy nie?

> >Uprzejmie proszę o sprostowanie, jeżeli się mylę, albo
> > przynajmniej o źródło, z którego mogłabym uzupełnić swoją wiedzę.
> Archiwum psr? ;) Prawdę mówiąc nie pamiętam nazwy wątku.

Sama jestem w stanie domyślić się, że archiwum psr. Prawdę mówiac, liczyłam
na coś więcej i nie chce mi się przekopywać archiwum przy tak małej ilości
danych ;)

boniedydy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


326. Data: 2003-01-24 22:56:47

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Xena"
> Ale jeśli większośc z tych drugoklasistów, któzy trafili to dzieci
> adoptowane?
Na pewno nie to było powodem:) To było po prostu "takie" wykańczające psychikę
liceum z którego naturalną drogą jest psychiatra ;) Dużo osób szło tam dlatego
że blisko a dużo dlatego że "to co mnie nie złamie to mnie wzmocni";)
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


327. Data: 2003-01-24 23:00:40

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "boniedydy"
> Ależ nikomu nie jestem w stanie zabronić sypiania z sąsiadem, choćbym
> najbardziej tego chciała.
W moim pojęciu zabraniania mieści się także negatywne ocenianie;)
Ale to mój bzik:)

> to w końcu pisałaś o kilkumiesięcznym sypianiu, czy nie?
> Sama jestem w stanie domyślić się, że archiwum psr. Prawdę mówiac, liczyłam
> na coś więcej i nie chce mi się przekopywać archiwum przy tak małej ilości
> danych ;)
Och jaka dociekliwa:) Tak, pisałam o pięciomiesięcznym sypianiu;)
W wątku "kiepska sprawa" (tytuł przypadkowy;)) a czy w innych nie pamięam.
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


328. Data: 2003-01-24 23:14:31

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "boniedydy" <b...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Xena <t...@l...com.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> Osoba znana wszem i wobec jako boniedydy zamieszkała pod adresem
> <b...@z...pl>
> w artykule <news:b0s5k8$iv$1@news.tpi.pl> napisała w ten deseń:
>
> > Użytkownik Xena <t...@l...com.pl> w wiadomości do grup
> > dyskusyjnych napisał:
> >> Osoba znana wszem i wobec jako boniedydy zamieszkała pod adresem
> >> <b...@z...pl>
> >> w artykule <news:b0q23e$qeu$1@news.tpi.pl> napisała w ten deseń:
> >>>>
> >>> Większość adoptowanych dzieci trafia
> >>>> w wieku c.a. 20 lat do psychiatrów, z powodu problemów jakie mają -
> >>>> własnie w związku z adopcją.
> >>>
> >>> Skąd masz takie dane??? W życiu o tym nie słyszałam.
> >>>
> >>
> >> Od psychiatry. Moja mama jest psychiatrą i do niej trafiają takie
> >> osoby. Do jej znajomych po fachu też. To jest problem, którego się
> >> nie widzi, bo się o nim nie mówi.
> >
> > Podaj mi dane statystyczne. Informacje "od mamy i jej znajomych" nie
> > są wiarygodne, chyba że prowadzą oni badania podłużne na całej
> > populacji wychowanków domów dziecka i potrafi na konkretnych liczbach
> > wykazać, że ich większość trafia do psychiatrów.
> >
>
> Nie podam Ci statystycznych danych, bo nikt nie badał tego problemu. Mi
> wystarcza natomiast informacja, że na 10 dwudziestoparolatków
> trafiających do psychiatry np suiedmiu to osboby adoptowane.

Mi taka informacja nie wystarcza. Mijasz się z podstawowymi zasadami
rzetelności naukowej. Jaki procent populacji nastolatków stanowią osoby
adoptowane? Ile jest adoptowanych nastolatków obecnie w Polsce i ile z nich
korzysta z pomocy psychiatrycznej? Czy na pewno jest to "większość", jak się
wyraziłaś? Na podstwie tego, co w tej chwili piszesz, mozna stwierdzić
jedynie, że: "większość natoletnich pacjentów psychiatrów pochodzi z domu
dziecka", a nie - tak, jak napisałaś - że "Większość adoptowanych dzieci
trafia w wieku c.a. 20 lat do psychiatrów".


I dlatego
> tez nie wiem, czy poradziłabym sobie z tym problemem. Zresztą znam
> rodzinę, która zaadoptowała dziecko, to dziecko na teraz około 20, znam
> je od niemowlęcia i tez sobie średnio z tym wszystkim radzi. Pomijając
> wszystko - po zaadoptowaniu dziecka raczej miałabym małe wsparcie w
> mamie. Nie odgrażam się, że na pewno bym tego nie zrobiła, bo nigdy nie
> jest się pewnym swoich decyzji, ale na dzisiaj nie zaadoptowałabym i
> już. W moim środowisku część osób też z różnych przyczyn nie może miec
> dzieci a nie chcą adoptować - boją się. Wolno im, czy od razu ich
> potępisz w czambuł?

No cóż, uważam, że mogą się obawiać, ale z drugiej strony sądzę, ze jesli
naprawdęchcieliby mieć dziecko, to adoptowaliby je.


> >>> Że nie wspomnę już o tym, że jednak
> >>>> materiał genetyczny przekazany przez rodziców jest też bardzo
> >>>> ważny.
> >>>
> >>> To znaczy oni mają lepszy materiał genetyczny od dzieci, które mogą
> >>> zaadopto wać? Co za głęboko chrześcijańska skromność i pokora.
> >>
> >> Nie lepszy. Inny. Taki, który sa w stanie zaakceptować przekazując
> >> dziecku a nie kupując kota w worku.
> >
> > Po pierwsze, nie "kupuje sie kota w worku", bo wyraża się zgodę na
> > adopcję konkretnego dziecka.
>
> O którym nie wiesz nic, oprócz tego, że rodzice czy matka nie bardzo go
> chcą. Nie wiesz czy matka jest wrażliwa, czy tez może alkoholiczka itp.
> Jak dla mnie ewidentnie kot w worku.

Pomijając to, ze człowieka nie godzi się nazywać kotem w worku, to Twoja i
Twojego męża pula genów oraz efekt ich połączenia też są nieprzewidywalne,
tak samo jak ew. mutacje, choroby, wypadki (tfu, tfu, Boże uchowaj) i wpływ
(nieznanego jeszcze) otoczenia.


> > Po drugie, płodząc dziecko też dostaje
> > się, jak się wyraziłaś, kota w worku, bo wcale nie wiadomo, czy nie
> > odziedziczy ono dominujących cech temperamentu po wujku-hulace i
> > utracjuszu (albo dalszym przodku alkoholiku, a którego istnieniu
> > nawet nie masz pojęcia).
>
> Nie miałąm wujka utracjusza ;-)
> A tak poważnie, to przynajmniej mniej więcej wiadomo czego można się
> spodziewać - prawda?

Nie. Mi osobiście wystarczająco uzasadnia takie stwierdzenie wiele
przykładów sposród znajomych moich rodziców (którzy mają już dorosłe dzieci)
oraz wśród dzieci moich znajomych.

> > Ponadto zawsze istnieje możliwośc mutacji
> > genetycznych i nagle rodzi się dziecko niepełnosprawne. Zawsze
> > decydujac się na dziecko, czy biologiczne czy adoptowane, mozna
> > przezyć nieprzyjemne zaskoczenie.
>
> Idąc tym tokiem rozumowania, to właściwie w ogóle nie powinno się rodzic
> dzieci. Mutacje genetyczne sa ponad to. Spłodzenie dziecka z sąsiadem
> też nie zabezpiecza Cię przed tymi mutacjami, a jednak widze tu wielu
> zwolenników tej metody.

Chcę tylko napisać, że należy być swiadomym, iż dziecko zawsze może być
jedną wielką niespodzianką (również in minus), nawet jeśli jest to nasze
biologiczne dziecko.


> > Chodzi mi o to, że znam wielu narkomanów z tzw. porządnych i głęboko
> > katolickich rodzin, i dlatego robi mi się przykro, że tak od razu
> > zakładasz/opisywane przez Ciebie małzeństwo zakłada, że oni będa mieli
> > wspaniałe dziecko, a dziecko adopcyjne takie nie będzie.
> >
>
> Nie, nie zakładają, że będą mieli wspaniałe. Ale jesli mają 80%
> pewności, że będzie im trudno zaakceptować to dziecko, to po co mają je
> adoptować?

No cóż, gdyby moze choć raz pojechali do domu dziecka i popatrzyli na
dzieci, to mogliby zweryfikować swoje "80% pewności, że będzie im trudno
zaakceptować to dziecko". Z definicji nie chcą tego zrobić i jest to ich
sprawa. Natomiast mi wolno nie miec dla nich ani cienia współczucia z powodu
ich bezpłodności. Po drugie, jeśli ktoś deklaruje się jako "bardzo wierzący
katolik" to - może jestem paskudna, ale jednak - spodziewam się po nim o
wiele bardziej uniwersalnego podejścia do świata, niż po innych ludziach.
Wszak "katolicki" znaczy powszechny, i tak samo, jak katolik powinien się
IMO umieć wzniesc poza egoizm narodowy, tak samo powinien być ponad egoizmem
biologicznym i umieć przyjąć cudze dziecko jako swoje.

boniedydy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


329. Data: 2003-01-24 23:18:00

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "boniedydy" <b...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik AsiaS <a...@n...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:b0sgj7$smc$...@n...onet.pl...
> Użytkownik "boniedydy"
> > Ależ nikomu nie jestem w stanie zabronić sypiania z sąsiadem, choćbym
> > najbardziej tego chciała.
> W moim pojęciu zabraniania mieści się także negatywne ocenianie;)
> Ale to mój bzik:)

Chyba tak. Po pierwsze, nikogo nie oceniam negatywnie w sensie, że "nie
powinno się tak robic', tylko w sensie "uwazam, że to nierozsadne"
(podkreslam: z mojego całkowicie subiektywnego punktu widzenia). Po drugie,
zabranianie to wszak zupełnie co innego niż negatywne ocenianie. Tak jak
tolerancja to zupełnie co innego niż akceptacja (doradzam małą lekturkę
przynajmniej wstepu do "Traktatu o tolerancji" Woltera).

boniedydy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


330. Data: 2003-01-24 23:28:42

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "boniedydy"
> Chyba tak. Po pierwsze, nikogo nie oceniam negatywnie w sensie, że "nie
> powinno się tak robic', tylko w sensie "uwazam, że to nierozsadne"
> (podkreslam: z mojego całkowicie subiektywnego punktu widzenia). Po drugie,
> zabranianie to wszak zupełnie co innego niż negatywne ocenianie. Tak jak
> tolerancja to zupełnie co innego niż akceptacja (doradzam małą lekturkę
> przynajmniej wstepu do "Traktatu o tolerancji" Woltera).

Och, wszyscy wiemy jak często teoria teorią, a praktyka chadza własną drogą
w takich wypadkach. Na ogół (nie mówię - w Twoim wypadku) negatywnie
oceniając jakąś dezyję/działanie przenosi się owo negatywne wartosciowanie
na osoby które "postępują źle". Dobrze że przynajmniej zasada z niezabijaniem
posłańca się przyjęła ;) A Wolter niestety nie rozwiązuje problemów z praktyką
jego teorii w 21 wieku;)
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 32 . [ 33 ] . 34 ... 36


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Babcia
barwa głosu
poradnia dla par?
zaprzeczenie ojcostwa, prawo polskie a europejskie.
koncząc samotność w rodzinie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »