Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Dzieciaczek sasiada...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dzieciaczek sasiada...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 355


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2003-01-21 22:15:32

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako AsiaS zamieszkała pod adresem
<a...@n...onet.pl>
w artykule <news:b0k839$t4k$1@news.onet.pl> napisała w ten deseń:

> Użytkownik "Xena"
>> Możesz ręczyć za siebie, od bidy za swojego męża, ale nie koniecznie
>> za sąsiada... Nigdy nie wiadomo co może komu do głowy strzelić jak
>> się uwarunkowania jakoś zmienią. Dlatego akurat w sytuacji
>> rozpoczynającej wątek uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest in
>> vitro albo inne takie metody, zapewniające anonimowość dawcy.
> A wiesz ile kosztuje jednorazowe in vitro?

Wiem.

> I że jeden raz na ogół nie wystarcza?

Są tacy, którym sie udaje.

> I że to jednak pomijając koszty nieprzyjemny zabieg i
> obarczony dużym ryzykiem?

Dlatego napisałam też o innych metodach. Np inseminacja - dużo tańsza,
przy anonimowym sprawdzonym dawcy chyba rokuje nadzieje w opisanym
przypadku. No i nie taka nieprzyjemna.
>
>> Popatrz - sąsiad za 20 lat
>> popadnie w niedostatek a urodzone dziecko będzie u szczytu kariery.
>> Na podstawie badania DNA sąsiad ustali, że to jego syn i jeszcze
>> alimenty dostanie...
> Zawsze można z sąsiadem sypiać nie mówiąc o intencjach, zapewnić
> o stuprocentowym zabezpieczeniu a potem zakończyć
> znajomość tekstem: wiesz..z nami to już koniec... właśnie zamierzam w
> tym cyklu odstawić antykoncepcję bo postanowiliśmy miec z mezem
> dziecko ;) hehe;) A tak z ciekawości: mając wpisanego męża matki jako
> ojca w metryce dziecko _musi_ zgodzić się na testy DNA?

Nie mam pojęcia czy musi się zgodzić. A co do sypiania z sąsiadem, to
chyba chodziło o co innego - prawda? W opisany przez Ciebie sposób
zdecydowanie wrabiasz sąsiada w posiadanie dzieciaka, Ty wiesz po co to
robisz. Aaaa, może się czepiam, bo mam kiepskich sasiadów ;-))))

>
>> Jacy oni? Oni sa wszędzie?? ;-)
> No, wszędzie są :) Ale to poniekąd fajne:)

Tylko prowadzi czasem do paranoi ;-)

>> Czytając Twoje posty od jakiegoś (nie krótkiego czasu) wychodziło mi
>> że
> Ale Ty to nie większość ;)Zresztą możesz zrobić test wśród znajomych,
> zobaczysz sama;) Jeśli chcesz pytania na które prawie na pewniaka
> znam odpowiedz czyichkolwiek znajomych - podam jesli chcesz;)

Ech, nie podawaj, domyślam się ;-)

>
>> Jak możesz to na serio, jak nie chcesz, to masz furtkę.
> Jakie to miłe, wiesz? :)

Wiem ;-) Czasem mimo xenowatości jestem dobra dla ludzi ;-)

>
>> O rany. To jak otwierasz drzwi komuś obcemu to nie każą Ci zawołać
>> mamusi?
> Śmiej się okrutna! :) A owszem, zdarzało się, teraz mamy jednak
> stałego listonosza i on mnie zna więc jest spokój. Ale po piwo dalej
> muszę chodzić z dowodem ;)

A jak załatwiałaś ślub, to nie miałas problemów? Poważnie pytam.

--
Pozdrówka
Tatiana




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2003-01-21 22:19:55

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Xena"
> Nie mam pojęcia czy musi się zgodzić. A co do sypiania z sąsiadem, to
> chyba chodziło o co innego - prawda? W opisany przez Ciebie sposób
> zdecydowanie wrabiasz sąsiada w posiadanie dzieciaka, Ty wiesz po co to
> robisz.
Jak to wrabia? Facet staje się nieświadomym dawcą i problem przez
Ciebie opisany odpada;) Nooo.. tak jak anonimowy;) i nikt niczego
od niego nie chce, dla wszystkich bezproblemowo (zakładam że mąż
MUSI wiedzieć i godzic się na to) i bez zobowiązan dla dziecka i tamtego
mezczyzny.

>Aaaa, może się czepiam, bo mam kiepskich sasiadów ;-))))
A wiesz ze ja tu mieszkam 2.5 roku i zadnego sasiada nie znam ani nawet nie
poznaje na klatce
czy nasz czy nie? ;)

> Wiem ;-) Czasem mimo xenowatości jestem dobra dla ludzi ;-)
Teraz mnie juz przyzwyczaiłaś i tego bede oczekiwac w przyszlosci:)

> A jak załatwiałaś ślub, to nie miałas problemów? Poważnie pytam.
Nie no, przeciez zalatwiajac slub trzeba przedstawic tysiąc papierów,
a na moich wyraźnie było że jestem pełnoletnia.
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2003-01-21 22:32:24

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako Grzegorz Janoszka zamieszkała pod adresem
<G...@U...onet.pl>
w artykule <news:slrnb2r0po.tf4.Grzegorz.Janoszka@kier.icsr.agh
.edu.pl>
napisała w ten deseń:

> On Tue, 21 Jan 2003 18:35:05 +0100 I had a dream that Xena
> <t...@l...com.pl> wrote:
>> Takie rozwiązanie nie dla wszystkich jest najlepsze. Znam parę, która
>> bardzo chce miec dzicko, nie może z powodu choroby męża, sa bardzo
>> katoliccy i in-vitro nie wchodzi w rachubę, ale zaadoptować dziecka
>> nie chcą. Ja ich rozumiem. Skończyło się na tym, że dzieci nie mają.
>
> Heh, nie ma to jak celowe utrudnianie sobie życia :)

Dlaczego celowe? Miała "dać się bzyknąć" sąsiadowi???

--
Pozdrówka
Tatiana

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2003-01-21 22:47:36

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako AsiaS zamieszkała pod adresem
<a...@n...onet.pl>
w artykule <news:b0kh30$ld8$1@news.onet.pl> napisała w ten deseń:

> Użytkownik "Xena"
>> Nie mam pojęcia czy musi się zgodzić. A co do sypiania z sąsiadem, to
>> chyba chodziło o co innego - prawda? W opisany przez Ciebie sposób
>> zdecydowanie wrabiasz sąsiada w posiadanie dzieciaka, Ty wiesz po co
>> to robisz.
> Jak to wrabia? Facet staje się nieświadomym dawcą i problem przez
> Ciebie opisany odpada;) Nooo.. tak jak anonimowy;) i nikt niczego
> od niego nie chce, dla wszystkich bezproblemowo (zakładam że mąż
> MUSI wiedzieć i godzic się na to) i bez zobowiązan dla dziecka i
> tamtego mezczyzny.

I urodzi się kalekie dziecko a mąż powie - niech płaci sąsiad, a ja idę
w siną dal... DNA się gdadza...

>
>> Aaaa, może się czepiam, bo mam kiepskich sasiadów ;-))))
> A wiesz ze ja tu mieszkam 2.5 roku i zadnego sasiada nie znam ani
> nawet nie poznaje na klatce
> czy nasz czy nie? ;)

Ja zaczynam rozpoznawać, ale głównie przez zakładanie internetu - jednak
internet zbliża, nawet sam kabel ;-)

>
>> Wiem ;-) Czasem mimo xenowatości jestem dobra dla ludzi ;-)
> Teraz mnie juz przyzwyczaiłaś i tego bede oczekiwac w przyszlosci:)

Co Ty - jeden przejaw dobroci i się przyzwyczajasz? Bez jaj... Nie znasz
mnie czy jak?

>
>> A jak załatwiałaś ślub, to nie miałas problemów? Poważnie pytam.
> Nie no, przeciez zalatwiajac slub trzeba przedstawic tysiąc papierów,
> a na moich wyraźnie było że jestem pełnoletnia.

Ale zanim te papiery wyjęłaś, to Cię nie wywalili?

--
Pozdrówka
Tatiana

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2003-01-21 22:48:43

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Xena"
> I urodzi się kalekie dziecko a mąż powie - niech płaci sąsiad, a ja idę
> w siną dal... DNA się gdadza...
A tu wracamy do punktu z którego wyszłyśmy: czy można ufać mężowi.

> Co Ty - jeden przejaw dobroci i się przyzwyczajasz? Bez jaj... Nie znasz
> mnie czy jak?
Tak tak, daj palec a... Nie znasz? :)

> Ale zanim te papiery wyjęłaś, to Cię nie wywalili?
Nie no bez przesady, to w końcu urząd. Poproszenie mnie
o dowód było dla nich chyba prostsze niż szarpanie się
żebym wyszła;)
--
Pozdrawiam
Asia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2003-01-21 23:01:46

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Xena" <t...@l...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem i wobec jako AsiaS zamieszkała pod adresem
<a...@n...onet.pl>
w artykule <news:b0kip0$p0g$1@news.onet.pl> napisała w ten deseń:

> Użytkownik "Xena"
>> I urodzi się kalekie dziecko a mąż powie - niech płaci sąsiad, a ja
>> idę w siną dal... DNA się gdadza...
> A tu wracamy do punktu z którego wyszłyśmy: czy można ufać mężowi.

Może nie koniecznie wyszłyśmy, ale się przewinął. Nadal uważam opisane
rozwiązanie za średnio rozsądne.

>
>> Co Ty - jeden przejaw dobroci i się przyzwyczajasz? Bez jaj... Nie
>> znasz mnie czy jak?
> Tak tak, daj palec a... Nie znasz? :)

Znam, ale nie ze mną te numery Bunner ;-)


--
Pozdrówka
Tatiana


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2003-01-22 06:54:14

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Jezeli to bylo o mnie (pewnosci nie mam), to odpowiadam . Ktos rzuca na
> grupe absurdalny (dosadnie, ale musze nazwac po imieniu ) problem .
> Rozwija sie dyskusja , a ten ktos pewnie zaciera rece i chichocze. Tak
> mi sie wydaje , moze sie myle.

Mylisz sie. To ze sytuacja nie ma miejsca naprawde nie znaczy ze sie jej nie
rozwaza. "Ten ktos" jest akurat moim mezem, wiec chyba orientuje się czy
chichocze czy nie?

> A teraz argumenty. Bezpłodnosc jest , zdaje sie, choroba. Jezeli
> uleczalna, to probuja leczyc, jesli nie - istnieje, jak juz ktos
> zauwazyl zaplodnienie in vitro, adopcja. Mozna wiec zalatwic to bez
> deptania_godnosci_mezczyzny. Panowie postawcie sie w sytuacji tego
> goscia ;) Ja nie potrafie . Jezeli kobieta tak bardzo pragnie dziecka
> , ze jest w stanie sponiewierac moralnie swego meza, to znaczy ze
> powinni sie rozstac. Ja bym w kazdym razie tak zareagowal na podobna
> propozycje zony.

Jednym słowem uważasz że zapłodnienie "przy użyciu" obcego faceta jest
zawsze sponiewieraniem moralnym mezczyzny... to chyba tak samo sie go
sponiewiera jezeli wezmie sie nasienie z banku?
Mnie interesuje z calosci wlasnie ten jeden problem - roznic w postrzeganiu
tego drugiego "z krwi i kosci" i jego komorek wykorzystanych do
zaplodnienia... dla mnie to jest to samo, tylko problemow prawnych czlowiek
sie pozbywa.

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2003-01-22 07:04:54

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> > A tu wracamy do punktu z którego wyszłyśmy: czy można ufać mężowi.
>
> Może nie koniecznie wyszłyśmy, ale się przewinął. Nadal uważam opisane
> rozwiązanie za średnio rozsądne.

No i nadal Xeno wlasciwie nie wiem, dlaczego ten biedny hipotetyczny maz w
przypadku urodzenia kalekiego dziecka w wyniku inseminacji czy in vitro ma
przy tej zonie trwac, a w przypadku zaplodnienia przez sasiada nie. To juz
chyba zalezy od meza a nie od metody?

Pa
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2003-01-22 07:58:24

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> wrote in message
news:b0lf32$dor$1@korweta.task.gda.pl...

> > A teraz argumenty. Bezpłodnosc jest , zdaje sie, choroba. Jezeli
> > uleczalna, to probuja leczyc, jesli nie - istnieje, jak juz ktos
> > zauwazyl zaplodnienie in vitro, adopcja. Mozna wiec zalatwic to bez
> > deptania_godnosci_mezczyzny. Panowie postawcie sie w sytuacji tego
> > goscia ;) Ja nie potrafie . Jezeli kobieta tak bardzo pragnie dziecka
> > , ze jest w stanie sponiewierac moralnie swego meza, to znaczy ze
> > powinni sie rozstac. Ja bym w kazdym razie tak zareagowal na podobna
> > propozycje zony.
>
> Jednym słowem uważasz że zapłodnienie "przy użyciu" obcego faceta jest
> zawsze sponiewieraniem moralnym mezczyzny... to chyba tak samo sie go
> sponiewiera jezeli wezmie sie nasienie z banku?

Iwcia, nie przejmuj się tym co pisze Mirek, on niestety nauczył się uzywać
tylko dosadnego słownictwa.


> Mnie interesuje z calosci wlasnie ten jeden problem - roznic w
postrzeganiu
> tego drugiego "z krwi i kosci" i jego komorek wykorzystanych do
> zaplodnienia... dla mnie to jest to samo, tylko problemow prawnych
czlowiek
> sie pozbywa.

Różnica nie leże w krwi i kości, różnicują te sytuacje konsekwencje jakie
mogą zaistnieć
i to głownie w sferze emocjonalnej wszystkich osób które w tej historii
biorą udział,
każdej osobie dodajemy całkiem spory kamień kłopotów. I dlatego nie jest to
dobry pomysł.
Tak jak pojawiło się w tym wątku ograniczanie ilości osób zaangażowanych
jest dobrym pomysłem.

Choć z drugiej strony oszukiwania sąsiada, też mnie mocno mierzi
(piszę tu o przypadku kiedy mama nie powie mu o tym że właśnie poczeli
nowego dzidziusia)


Kiedy piszę ten post próbuję siebie postawić w któreś z osób i widzę jakie
to trudne,
chyba za trudne dla mnie dlatego chyba unikałbym jej, ale będąc całkiem
szczery
nie wiem czy tak samo odpowiedziałbym w realnej sytuacji, która dotyczyła by
mnie.

Pozdrawiam

Jacek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2003-01-22 10:46:50

Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "mirek" <m...@a...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Iwcia&Pstryk <p...@o...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:b0lf32$dor$...@k...task.gda.pl...

>"Ten ktos" jest akurat moim mezem, wiec chyba orientuje się czy
> chichocze czy nie?

Zaznaczyłem, ze moge sie mylic. Pomyslalem sobie, ze jezeli ktos rzuca
kontrowersyjny problem i ne pojawia sie w watku wiecej, to jest
prowokatorem ;) Sorry :)))

> Mnie interesuje z calosci wlasnie ten jeden problem - roznic w
postrzeganiu
> tego drugiego "z krwi i kosci" i jego komorek wykorzystanych do
> zaplodnienia... dla mnie to jest to samo, tylko problemow prawnych
czlowiek
> sie pozbywa.
>

Poostrzegamy wiec diametralnie rozne kontexty zagadnienia . Ja
podzielam poglad Snajpera (apropos ... niech sobie Jacek odnajdzie jego
post w tym watku to przestanie moze nazywac moje slownictwo dosadnym
) ). Ale nigdy nie uwazalem ze jest on ( poglad nie Snajper ;))
jedynie sluszny .
Pozdrawiam
Mirek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 20 ... 30 ... 36


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Babcia
barwa głosu
poradnia dla par?
zaprzeczenie ojcostwa, prawo polskie a europejskie.
koncząc samotność w rodzinie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »