| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2010-06-25 20:19:01
Temat: Re: Fałsz a Niewiedza> On 23 Cze, 19:32, "AW" <o...@h...com> wrote:
>
> Odpowiedzi na poniższy wywód myślowy wchodzą w grę, bo ja bym miała
> kilka takich niższych lotów, jeśli byś zechciałbyś mi opowiedzieć?
> Zaryzykuje.
>
> > > Słuchajcie niebożęta. Jeśli macie na tyle rozumu, aby odrzucić wpajane wam do
> > > łbów dogmaty i spojrzeć na świat choć raz własnymi oczyma, to pojmujecie
chyba,
> (...)
>
> Dlaczego sugerujesz jakoby przynajmniej większość patrzała na
> na swiat przez pryzmat dogmatów a prawie nikt nie potrafił obserwować
> i
> oceniać relanie i obiektywnie świata i środowiska w którym żyje?
Bo tak jest, w znacznym stopniu. Nasza cywilizacja nie jest przypadkowa, a
stanowi zbiór takich warunków, które wywołują te rzeczy. To wynika z
konkurencyjności, dążenia do władzy absolutnej i dominacji nad światem przez
najbardziej przebiegłe i najlepiej zorganizowane elity. Taką to właśnie
wypaczoną formę przyjęła ewolucja u ludzi na szczeblu wewnątrzgatunkowym.
Dlatego historia to ciągła, bezpardonowa walka o wpływy. Najbardziej wpływowe
grupy wiodą prym już od stuleci - i metodycznie tworzą takie warunki, aby całą
resztę ludzkości ogłupić, uzależnić, podporządkować sobie i ostatecznie
zniszczyć i utrącić. Według nich, byt określa świadomość, więc poprzez
odpowiednie manipulacje środowiska (warunków społecznych) z czasem są w stanie
wywołać powszechne ogłupienie. A że są to elity finansowe, oparte na
centralnych bankach, stać ich na wszystko.
http://cmncore.org/pol/polpost6.htm
> (...)
> >> Zaś wasze przekazy mogą być wygłaszane autorytatywnie, językiem
> > > wyszukanym i kompetentnym, lub też naiwnie i nieporadnie.
>
> Czy przekazy słowne/pisane muszą byc wygłaszane językiem wyszukanym by
> wpływały
> konstruktywnie na np. kulturę osobista człowieka lub jakość
> koegzystencji?
> Czy gdybyś zachorował na bardzo rzadka chorobę to wolałbyś usłyszeć
> diagnozę o niej jak również sposób jej leczenia językiem potocznym czy
> zawiłą
> medyczną terminologią z łacińskimi wstawkami? Przyjmując naturalnie,
> że nie
> masz obstukanej łaciny.
Moim skromnym zdaniem, najskuteczniejszy jest język prosty, potoczny.
Posługiwanie się jezykiem specjalistycznym jest łatwiejsze jedynie wśród
wąskiego grona specjalistów. Jednakże, przesadnie wyspecjalizowane języki są
często używane przy manipulacjach społecznych. W takich przypadkach nie chodzi
o sprawne komunikowanie treści, lecz o zaimponowanie innym wielce wyrafinowaną
mową tajemną, tak aby nie ważyli się już niczego kwestionować. To działa.
Z tym, że akurat tutaj chodziło mi o to, że w pewnych przypadkach język taki
czy inny jest i tak bez znaczenia, bo pewnych ograniczeń przekroczyć się nie -
np. odnośnie niewiedzy co do ostatecznego wymiaru rzeczywistości.
> > > A co z tego wynika w sumie, tego nie pojmiecie i tak. Nie wiecie
> > > bowiem jaki szerszy kontekst otacza dostępny wam empiryczny wymiar, ani co
> > > stanowi jego fundament.
>
> Skąd ta pewność, że ktoś nie jest zdolny pojąć czegoś. Z życia
> wiadomo, że
> niedouczenie ucznia częstokroć miało swe źródło w niekompetencji(nie
> umiejętności do jasnego/logicznego i przekonywującego przekazu)
> nauczyciela
> nie zaś w samej opieszałości umysłu przyjmującego wiedzę.
Nie ktoś, a my wszyscy. Nauczyciele i uczniowie też. A to dlatego, że mamy
ograniczenia. Na szczeblu lokalnym, czyli tu gdzie sięga ludzkie poznanie,
pojąć można bardzo wiele. Rzecz w tym, że poznanie jest skończone a
rzeczywistość nieskończona. Dlatego pełnej wiedzy nie posiadamy. Bez względu
na jej poszerzanie, zawsze pozostaje nieznany, szerszy kontekst. A więc,
wszystko co wiemy jest warunkowe. Absolutna jest tylko wiecznie nam
towarzysząca ostateczna niewiedza. Dlatego ktoś bardzo mądry rzekł kiedyś:
"wiem, że nic nie wiem". Niestety, odwracamy od tego uwagę i łatwo o tym
zapominamy, bo w ramach społecznej indoktrynacji jesteśmy zapatrzeni wyłącznie w
wymiar lokalny.
I jeszcze jedno sprostowanie, bo wielu się na tym zacina. Wiedza lokalna jest
istotna, pożyteczna a nawet konieczna. Tego nie neguję. Rzecz zaś w tym, że w
żaden sposób nie wynika z niej nic ostatecznie trwałego. Lokalny wycinek bytu
absolutnie nie przesądza o niczym absolutnym. A to dlatego, że jest
nieskończenie mały w porównaniu z nieskończonością. Najszerszy wymiar
wszechbytu jest w związku z tym kwestią całkowicie otwartą. A więc, w sensie
ostatecznym, nic nie jest wykluczone i absolutnie wszystko jest możliwe. I w
związku z tym, nic z lokalnie panujących ograniczeń nie powinno umniejszać
naszego bezkompromisowego dążenia do absolutnego ideału.
> > > Czy mowa o kamieniu przydrożnym, o waszej wiosce, czy też o całym
wszechświecie,
> > > każdy wymiar rzeczywistości jest taki a nie inny ze względu na jego
strukturalne
> > > podwaliny oraz na otaczający go szerszy kontekst. Gdyby nie te czynniki, wasz
> > > świat mógłby być przecież zupełnie inny. Całkowicie! Diametralnie!
>
> I co z tego wynika znaczącego?
Wiele. Świat jaki znamy, jest jednym z wielu możliwych. Ot, pewien
niepowtarzalny splot przypadków. Czyli nic nie musi być tak jak jest - nawet
czas i przestrzeń. A więc biorąc pod uwagę odpowiednio szeroką skalę, możemy
tworzyć świat idealny. Nie musimy przystawać na upodlenia ani kompromisy. W
nieskończoności nie ma ograniczeń - jest natomiast całkowita wolność.
> > > Z tym, że wasze poznanie tam nie sięga.
>
> A twoje sięga? Skąd mozna mieć taką pewność?
Moje jest tak samo ograniczone jak każde ludzkie. Różnica jest taka, że ja
myślę o wynikających z tego konsekwencjach, podczas gdy utarte społecznie
szablony nakazują nam nie zwracać na to uwagi.
> >> Jest zawsze skończone. Dlatego nigdy
> > > nie wiecie czemu jest jak jest. Możecie jedynie opisywać zaistniały stan - to
> > > wszystko. Zawsze ogranicza was limit obiektywnego wglądu w rzeczywistość.
No,
> > > a to co dalej, rozpływa się gdzieś w nieznanej otchłani.
>
> Są rzeczy i zjawiska, których umysł nie pojmie
> z przyczyny prozaicznej, mianowicie od poczęcia do
> śmierci styka sie ze zjawiskiem skończenia sie czegoś/kogoś,
> wyczerpanie, zepsucia,ulotnością itd.
> tak wiec nieskończoności nie potrafi pojąć a co za tym idzie wymiernie
> zdefiniować.
Właśnie! I o to chodzi. Z tym, że to co mówisz to nie jakiś uboczny drobiazg,
ale rzecz najwyższej wagi. Powszechnie przyjmujemy, że wymiar nieznany jest
równy zeru. Dlatego też mamy tendencję, aby go ignorować. Tymczasem, wymiar
nieznany to nie zero, lecz potencjał zawierający wszelkie możliwoci. To
NIESKOŃCZONOŚĆ. I choć nieskończoności nie da się w pełni pojąć ludzkim
umysłem, to jednak jej logiczne implikacje mogą zmienić nasz lokalny świat w
sposób najbardziej wręcz radykalny.
http://cmncore.org/pol/nwdm.htm
> > > Ostateczna postać rzeczywistości jest całkowicie nieznana. Ów nieznany wymiar
> > > rzutuje na to co macie lokalnie pod nosem i stawia absolutnie wszystko pod
> > > wiecznym znakiem zapytania.
>
> Ja pod nosem prawdopodobnie mam na chwilę obecna jakiś procent tlenu,
> azotu, dwutlenku węgla i innych
> życiodajnych i [śmiercionośnych w złych proporcja] gazów. To jest
> oczywiści relatywne.
> Ale mogę mieć też pod nosem bakterie/toksyczne gazy/wirusy, których
> jeszcze nie odkryto w mojej
> okolicy przez co jestem nieświadoma ich oddziaływanie na mój
> organizm.
> Pytanie zatem tendencyjne.
> Czy mogę mieć pretensje o tę moja de facto ''trującą rzeczywistość"
> do kogokolwiek, skoro nie ma na to badan i dowodów?
> A może gazy te, z czasem okażą się leczniczymi..hmmm ?
Sorry, ale to dygresja z twojej strony. To co pod nosem, to w przenośni, czy w
sensie symbolicznym, lokalny świat w zakresie ludzkiego poznania. Cokolwiek
daje się w tym wymiarze odnotować, jest wiecznie warunkowe, bo szerszy wymiar
ma prawo to całkowicie zneutralizować, a nawet zastąpić diametralnym
przeciwieństwem. Taka możliwość wiecznie istnieje.
> > I to jest prawda uniwersalna - zarówno dla
> > > wybitnych naukowców, dla przeciętniaczków, oraz dla ciemnych matołów.
>
> Skromnie stwierdzę, że nie ma czegoś takiego jak 'prawda uniwersalna'
> wychodząca 'z pod pióra' człowieka. Zarówno historia jaki i nauka
> wielu dziedzin, dowiodły nieraz
> niezbicie, że człowiek jest bardzo omylny m.in przez własna
> skończoność i ograniczoność w tym umysłową a uniwersum posiada tylko
> jedna
> istota we wszechświecie, której pojęcie czasu, przestrzeni się nie
> tyczy i bynajmniej nie mam na mysli człowieka.
>
> >> Tak
> > > zawsze było, jest i będzie. Co do rzeczywistości w sensie ostatecznym
> > > autorytetów nie ma.
>
> Błąd ! Jest nim Stwórca :)
Racja - z tym, że Stwórca to właśnie wymiar nieznany. :-)
> ...
>
> ...
> ...
>
>
> > > Po co wam pozwalać, abyście słuchali głosu intuicji, będącego jedynym
kryterium,
> > > które może odzwierciedlać to, o czym obiektywnie wiedzieć nie możecie?
> ...
> Chcesz powiedzieć, że tobie ścieżki decyzji życiowych wytycza
> wyłącznie własna intuicja?
> Nie no, proszę.
> Czy to aby nie jak mapa przepisywana sto razy przez analfabetów z
> równika?
> Nie mów, że w życiu nie przekonałeś się i nie korzystałeś z plusów
> dodatnich dokonań nauki, techniki,wiary?
Mylisz kategorie. Nauka i technika to jedno, wiara i intuicja to drugie. Jeśli
chodzi o te pierwsze to naturalnie, że korzystamy z nich na wiele sposobów. Ale
to są sprawy praktyczne, dotyczące wykonywania czynności wspomagających nasze
fizyczne przetrwanie lub fizjologiczne funkcjonowanie. Sprowadza się to tylko
do usprawniania samozachowawczych instynktów, czyli służeniu bezwolnej zwierzęcości.
Wiara i intuicja to obieranie własnego kierunku zgodnie z wartościami jakie nam
przyświecają NIEZALEŻNIE od biologicznych konieczności. To wbudowana w nas
mądrość uniwersalna, bez odniesień do nacisków wynikających z uwarunkowań
lokalnych. Wiara i intuicja to najszersza wizja wszechbytu, a więc optymalny,
najdoskonalszy ideał, jaki tylko można stworzyć. Pamiętaj, że w warunkach
pełnej, nieskończonej potencjalności można tworzyć każdy byt bez najmniejszych
nawet ograniczeń ani kompromisów.
> > > O nie, lepiej jest was uzależnić, od zarania zabijając w was wszelką
duchowość.
>
> Czym dla ciebie jest duchowość?
Patrz powyżej.
> > > Lepiej narzucić wam zewnętrzne 'prawdy'.
>
> A twoja prawda(np z autorskiej książki) nie byłaby dla mnie zewnętrzna
> przez co podporządkowująca mnie tobie?
Nie, bo ja sugeruję, żebyś odnalazła własną prawdę w sobie. Ale najpierw musisz
odrzucić zasugerowane Ci dogmaty.
> >> Lepiej was podporządkować wielkim
> > > autorytetom i unieszkodliwić w ten sposób. Nie ważcie się przypadkiem
wdawać w
> > > głębokie refleksje ani myśleć indywidualnie.
>
> Ja lubię i myślę indywidualnie, a nie lubie jeśli ktoś traktuje mnie
> masowo - również w opinii.
Ja też. Ale mi chodzi o przebudzenie otępiałych mas. Ich niestety nie ruszysz
subtelną aluzją. Im trzeba zdrowego kopa, aby się ocknęli. Oczywiście wiem, że
nie mogę liczyć na pełen sukces. Ale niektórych na pewno nakłonię w ten sposób
do głębszej refleksji.
> >>Nie dla was te funkcje. Na, wam
> > > stadne wartości. Na, okruszki z pańskiego stołu - uganiajcie się za nimi.
Na,
> > > hodowlane warunki i globalizm! Oto Nowy Porządek Świata.
>
> Nie martw się o to, co nie leży w twoim zasięgu i kompetencji a
> wyjdzie ci to na zdrowie.
Tu akurat wiem o czym mówię aż zbyt dobrze. A w ogóle to dziękuję Ci za poważne
potraktowanie rzeczy i za przemyślane komentarze. To rzadkość!
AW
.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |