Data: 2012-04-26 06:17:50
Temat: Re: Homodyktat w ofensywie.
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia dzisiejszego niebożę Ikselka wylazło do ludzi i marudzi:
> Dnia Wed, 25 Apr 2012 14:58:01 +0200, Fragile napisał(a):
>
>> Problem w tym, że niektórzy podchodzą do wypowiedzi Ikselki z
>> uprzedzeniem. Z pewnością, że tam _na bank_ ukryte są zarzuty,
>> przytyki, drwina. Ja się od tego typu "czytania" uwolniłam. Staram się
>> odczytywać wszystkie wypowiedzi przynajmniej w miarę obiektywnie. Nie
>> twierdzę, że tego typu podejście było łatwe do osiągnięcia, ale tylko
>> takie podejscie ma, IMO, sens. Tkwienie w uprzedzeniach, życie
>> przeszłością, nie ma sensu. Dlatego każdą wypowiedż czy to Ikselki,
>> czy kogoś innego, czytam będąc wolną od zatarczek z przeszłości,
>> pozbawiając się jakichkolwiek uprzedzeń czy żalu. Jeśli coś jest
>> przeszłością, to powracanie do tego na każdym kroku jest destrukcyjne,
>> nic nie wnosi, niczemu nie służy. Pozbawia obiektywizmu. Zniewala.
>> Dlatego każdą wymianę zdań z daną osobą traktuję jako _nową_ relację,
>> nowy dialog. A przynajmniej staram się tak traktować, bo przyznać
>> muszę, nie zawsze było to, i nie zawsze jest łatwe. Dlatego m.in.
>> Twoje szufladkowanie zachowań/wypowiedzi Ikselki traktuję raczej jako
>> brak chęci dostrzeżenia prawdziwych treści, przy jednoczesnym
>> skupianiu się na powierzchownych i w Twoim odczuciu jedynie słusznych,
>> pobudek i przesłanek.
>
> Dzięki za obiektywizm i trzeźwość oceny. I za dobre chęci wobec mnie, jako
> i za wybaczenie nie/dawnej paskudnej sprawy.
>
> Zniewolonych, o których wspominasz, tutaj sporo. Czasem doprawdy trudno mi
> znaleźć temat, któryby jakiegoś "zniewolonego" nie dotykał. Gdybym chcieć
> omijać takie newralgiczne obszary, żadna dyskusja NIGDZIE nie mogłaby mieć
> Znam to z praktyki - moja (była już) styczność z pewną panią z dalszej
> rodziny MŚK. Ponieważ ani dzieci jej się nie udały, ani studiów nie
> skończyła (bo przerwała, za ciężko było studiowac majac dziecko i czworo
> rodziców na każde skinienie i to obok, pod ręką...), ani przystojna (nie
> jej wina ani niczyja inna), ani miła (tu wina jej, niczyja inna)... no to
> PRZY NIEJ nie można było swobodnie rozmawiać na te (i mnogie inne, których
> tu z oszczędności czasu już nawet nie wymieniam) tematy. No bo przykładowo
> temat studiów: nie śmieliśmy nawet snuć przy niej wspomnień (jak to się
> często robi), bo studia to w ogóle było tabu i kilka razy zapędziwszy
> się w rozmowie usłyszeliśmy od niej "No nie musicie tak ciągle o tych
> studiach, to że ja ich nie skończyłam to naprawdę nie czyni was
> lepszymi" itp. Na podobne zasadzie nie mogliśmy pogadać tak normalnie o
> wychowaniu dzieci ani o ich sukcesach to już w ogóle, ani o kieckach i
> makijażu, ani o... ani o... ani o... Pani bowiem nauczyła nas
> (rozmówców) tego, że nie porusza się przy niej spraw, które jej w
> jakikolwiek sposób (nawet kosmicznie daleki) mogą (acz przecież de facto
> absolutnie nie miało to miejsca) dotyczyć... Skutek taki, że straciła
> większość znajomych i większość rodziny się odsunęła. Przecież nikt nie
> chce się męczyć w takim towarzystwie, w którym popularne i życiowe
> tematy są tabu. I nikt się nie męczy, bo i po co :-/
A może chociaż zalewajkę robić umiała?
qr.a
|