Data: 2011-04-29 09:57:31
Temat: Re: I po świętach panie CB
Od: zażółcony <r...@x...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ipdtdv$2jmf$1@news.mm.pl...
>I szukasz [podświadomie] potwierdzenia że wszystko OK?
> Nie mogę czegos takiego zaoferować.
Wcale nie szukam, bo też i wcale nie uważam, że wszystko jest OK.
A przede wszystkim, moja i Twoja sytuacja jest inna, tak samo
inna była sytuacja moich rodziców.
Temat ciągnę dlatego, że spotkałem się z różnymi formami
radykalizmu w jedną czy w drugą stronę - i w każdą stronę
można przegiąć robiąc dziecku krzywdę. Tak sobie rozmawiamy
po prostu. Z tego, co piszesz wnoszę, że prowadzicie z żoną
spójną politykę bez zabierania dzieciom elementów imo w tym
wszystkim najcenniejszych, czyli radości ze świąt, rodzinnej
atmosfery, drobnych podarków. Że nie jest to pod znakiem
krzyża i pielgrzymek do kościoła to dla mnie rzecz zupełnie
drugorzędna.
> Moja córka obecnie jest zadowolona z tego ze nie musi chodzić
> na religię, tak jak jej niektóre koleżanki.
Nawiążę do tego niżej.
> Dzieci w tym wieku wykazują jeszcze pewną niewinność w relacjach
> z rówieśnikami, a kwestie religijne wydają się nie mieć w nich znaczenia.
> Oczywiście najprawdopodobniej kiedyś to sie zmieni, bo spodziewam
> się, że specom od inżynierii religijnej uda się skutecznie odrzeć je
> z tej obecnej jeszcze niewinności w podejściu do otoczenia.
Na własnym przykładzie wiem, jak to wygląda. Problemy
pojawiły się chyba około 3-4 klasy. Wyglądało to mniej wiecej tak, że
zdaje się, że dzieci na religii omawiały z siostrą kwestię tego, że
jest w klasie dwóch takich, co nie chodzą. Siostra oczywiście 'w dobrej
wierze' zasugerowała, że może by ich 'zaprosić' na lekcje. Skończyło
się tak, że kilku gorliwych szarpało mnie i próbowało siłą zaprowadzić
do kościoła. Pamiętam też, że miałem chwilowy okres, kiedy
bardzo chciałem pójść na religię. Dostałem od rodziców zielone
światło - i w pół drogi sam zrezygnowałem.
Mówię o tym dlatego, żeby wskazać, iż nastawienie Twojej
córki (nie tylko jej otoczenia) do tematu także może się okresowo
dość radykalnie zmieniać i warto to przyjmować 'na spokojnie'.
jak jest oparcie w rodzicach, to no problemo.
To jest tak, jak z koleżankami: jednego dnia koleżanki
'aż po grób', następnego skłócone, że 'cała klasa o tym mówi'.
Nowa koleżanka - i być może nowy stosunek w podejściu
do religii :)
|