Data: 2008-05-25 12:55:49
Temat: Re: INTRYGANCI (sprawa Fra)
Od: i...@g...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
On 25 Maj, 13:42, "Don Gavreone" <s...@l...po> wrote:
> Użytkownik<i...@g...pl>news:03cbfe00-73bb-441c-
a...@d...googlegroups.com
>
> > On 25 Maj, 12:48, "Don Gavreone" <s...@l...po> wrote:
>
> > > Współczuję ciężkiej choroby.
>
> ... głowy.
>
> DG
Mnie? A po co? To komuś (może Tobie?) do czegoś potrzebne? Daj spokój,
przecież nie o to chodzi.
Łatwo mówić "współczuję", trudniej rozumieć czyjś ból naprawdę. Kiedy
się wie (a nie przypuszcza!) o czyimś bólu, pozostają dwie
ewentualności: zejść z drogi lub się zaangażować. Co komu po takiej
deklaracji jak Twoja? Czujesz się do czegoś zobowiązany? Po co? -
zrozum, nie wszyscy chcą utrwalać w sobie ból i słyszeć ciągle, że im
się współczuje. Dla mnie ważne są przykłady zwycięstw nad własną
wewnętrzną koniecznością szukania współczucia. Każdy pierwotnie
odczuwa potrzebę obciążenia (tu jest to umowna kategoria, nie
rozumiana jako ciężar, raczej jako dzielenie się) innych swym
cierpieniem, każdy boi się samotności w cierpieniu, jednak są ludzie,
którzy potrafią to przezwyciężyć i wbrew chorobie wyciągnąć z życia
maksimum normalności. Takim ludziom współczucie przeszkadza. Wolą być
nawet chamscy, szorstcy, aby tylko go nie wzbudzać. Współczucie
niczego nikomu nie daje, no, może tylko współczującym - poczucie
dawania czegoś komuś, ale pytam: czego i komu?
... Od współczucia i bliskości ma sie rodzinę; to chore, kiedy szuka
się tego w internecie, to wg mnie świadczy o niezaspokojeniu
emocjonalnym ze strony bliskich osób lub o nadmiernym zapotrzebowaniu
na to współczucie, skoro ze swym obnażonym cierpieniem wychodzi się na
tak szerokie i zdradliwe pole... gdzie czyha tyle niebezpieczeństw, a
jednak się szuka...?
|