Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Ich dwoje

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ich dwoje

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-09-24 20:04:25

Temat: Ich dwoje
Od: w...@f...com.pl (Wojciech Kruczynski) szukaj wiadomości tego autora

Artykul „Ich Dwoje” prof. Wieslawa Lukaszewskiego (Charaktery, wrzesien 2000), mimo
obecnosci w nim
wielu interesujacych faktow i wynikow badan pozostawia pewien niedosyt. Niedosyt ten
wynika z faktu,
ze autor ostatecznie nie daje odpowiedzi na pytanie, lezace u przyczyn powstania tego
artykulu,
czyli na pytanie: „Dlaczego zwiazki sie rozpadaja?”.
Dla wyjasnienia tego zarzutu niezbedne bedzie odniesienie sie do tekstu. Juz na
poczatku,
proponowany podzial argumentow towarzyszacych rozstaniom na dotyczace koniecznosci i
dotyczace
wolnosci wydaje sie nie dotykac meritum czyli przyczyn rozpadu danego zwiazku.
Argumenty wysuwane
przez partnerow sluza bowiem najczesciej nie tyle rzeczowemu wyjasnieniu tych
przyczyn, co
okresleniu takich powodow rozkladu pozycia, ktore nie zagrozilyby ich wlasnemu
poczuciu kompetencji,
kontroli nad wydarzeniami czy samoocenie, ktore sa glownymi skladnikami pozadanego
przez nas
poczucia koherencji (wg koncepcji Antonowskiego i Kobasy). Za pomoca tego podzialu
mozemy wiec tylko
opisywac okolicznosci towarzyszace rozstaniu a nie je wyjasniac, jak chce autor.
W dalszej czesci artykulu podane sa juz bardziej konkretne przyczyny, jak np.
przemoc, alkohol i
zdrada. Po glebszej analizie tych przykladow mozna jednak dojsc do wniosku, ze podane
zjawiska nie
sa przyczynami ale symptomami rozkladu danego zwiazku. Moga, co prawda, byc przyczyna
odejscia
poszkodowanej osoby, ale przeciez jest to juz koncowy akt dramatu - rozklad zwiazku
zaczyna sie o
wiele wczesniej. Malzenstwo, w ktorym zachodza wspomniane zjawiska, znajduje sie juz
na skraju
przepasci - pytanie wiec powinno dotyczyc powodow, dla ktorych szczesliwy poczatkowo
zwiazek (bo o
takich traktuje artykul) zamienia sie w dwu- lub wieloosobowy koszmar. Powinno
dotyczyc powodow, dla
ktorych zona woli towarzystwo innego mezczyzny albo maz woli towarzystwo butelki od
rodzinnych
pieleszy. Rodzina jest forma organizmu, systemu, w ktorym patologiczny objaw
najczesciej swiadczy o
chorobie calego ustroju. Zasadne byloby tez pytanie, czy bledy zostaly popelnione juz
w trwajacym
zwiazku, czy tez zostaly do tego zwiazku wniesione w formie trujacego posagu.
Nastepny przyklad dotyczy wyrazanych przez jedna ze stron oczekiwan, ktore druga
strona lekcewazy. I
tu podobne pytanie: skad sie biora owe oczekiwania i czy nie sa skutkiem konfliktu a
nie, jak chce
autor, jego przyczyna? Przeciez w trakcie trwania malzenstwa partnerzy poznaja sie
nawzajem, co
powinno raczej owocowac coraz bardziej realistycznymi wymaganiami pod adresem drugiej
osoby. Czy
naprawde jest tak, ze zle polozona szczoteczka do zebow jest przyczyna rozstania? A
moze jest
odwrotnie - moze to zupelny rozklad pozycia owocuje tak absurdalnymi wymaganiami?
Podobnie z
zazdroscia i podejrzliwoscia. Czy to obcosc partnera powoduje rozklad, czy raczej
rozklad powoduje
obcosc i w konsekwencji rozstanie? Gdzie jest wiec zrodlo rozkladu, objawiajacego sie
zazdroscia?
Skad ludzie biora przekonanie, ze inni beda spelniac ich (czesto nawet niewyrazone)
oczekiwania? Na
te pytania w artykule nie ma odpowiedzi.
Ten sam typ watpliwosci budza pozostale przyklady, jak lek przed ocena partnera,
wypalenie czy
podatnosc na uwiedzenie, bedace gratyfikacja niespelnionych przez partnera marzen.
Jaka jest
przyczyna leku, wypalenia; dlaczego powtarzamy schemat oczarowania nieznajoma osoba -
byc moze ten
sam schemat, ktory legl u podstaw malzenstwa?
Wnioski wyrazone w artykule wydaja sie byc obarczone konsekwencja metod stosowanych
przez
psychologie poznawcza, ktora w swej scislosci chcialaby zblizyc sie do matematycznego
idealu. W
paradygmacie tym wieksza wage posiadaja dane, ktore daja sie lepiej zmierzyc - taka
tez, wspolna
ceche, posiadaja przytoczone w artykule powody rozstan. Wymaga to oczywiscie
przyjecia zalozenia, ze
caly swiat jest matematycznie opisywalny, jesli nie dzis, to jutro. Jednak takie
zalozenia sa juz
kwestia prywatnej wiary.

woj-ciech



Strona Podroznicza Woj-Ciecha
http://www.f64.com.pl/f64/wojtas.htm




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-09-25 14:01:17

Temat: Re: Ich dwoje
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Wojciech Kruczynski <w...@f...com.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:3...@n...ipartners.pl...
> Artykul „Ich Dwoje” prof. Wieslawa Lukaszewskiego (Charaktery, wrzesien
2000), mimo >
(............)
> „Dlaczego zwiazki sie rozpadaja?”.>

".........
Miłość szczęśliwa Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każe milczeć o niej jak o skandalu z wysokich z wysokich
sfer Życia.
Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałąby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć i umierać"

W.Szymborska

Pozdrawiam
Eva



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-25 16:19:20

Temat: Re: Ich dwoje
Od: "Sepulchrave" <l...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


Witam!

Wojciech Kruczynski skomentował artykuł prof. Wieslawa Lukaszewskiego
(Charaktery, wrzesien 2000), stwierdzając, że:

> mimo obecnosci w nim wielu interesujacych faktow i wynikow badan
> pozostawia pewien niedosyt. Niedosyt ten wynika z faktu, ze autor ostatecznie
> nie daje odpowiedzi na pytanie [...] Dlaczego zwiazki sie rozpadaja?


Autor "Ich dwoje" upatruje przyczyn rozpadów związków w takich źródłach jak:

# Rozczarowanie wynikające z niespełnienia oczekiwań:
(przykłady: brak dziecka, gasnące zainteresowanie partnerem).

# Zazdrość i podejrzliwość.

# Lęk przed negatywną oceną ze strony partnera
("prowadzące do czegoś w rodzaju podwójnego życia oraz utraty autentyczności").

# Wyczerpanie, wypalenie, bezradność, skrajne zmęczenie, brak sił.
("stan taki pojawia się najczęściej wtedy, gdy człowiek traci kontrolę nad
konsekwencjami własnego zachowania. Pojawia się także wtedy, gdy nie ma
dość zasobów intelektualnych, emocjonalnych czy innych, aby zrozumieć sytuację
i poradzić sobie z nią"; "...mniej potrafi wymyślić, mniej umie wyrazić,
mniej jest w stanie zrobić")

Żaden z wymienionych przykładów nie odpowiada IMO kryteriom źródła rozpadu.
Wszystkie, w mniejszym lub większym stopniu są następstwami czegoś bardziej
pierwotnego.

Podobnie, Autor wskazuje "tego drugiego" lub "tą drugą" jako zarówno przyczynę jak
i skutek kłopotów w związkach ludzi, stwierdzając, że najczęściej są i jednym i
drugim.
IMHO sytuacja taka pojawia się na skutek permanentnego niezaspokojenia jakiejś ważnej
dla jednej lub obu stron potrzeby. Niezaspokojenia wynikającego nie ze złej woli, ale
z organicznego braku pewnych możliwości, który to brak ujawnia się zbyt późno
a próby kompensacji nie przynoszą rezultatów stając się wtórnym napędem spirali
pozornych przyczyn. A nikomu z zewnątrz (w szczególności sądom!) tak naprawdę
nie zależy na dotarciu do źródeł.

> Skad ludzie biora przekonanie, ze inni beda spelniac ich (czesto nawet niewyrazone)
> oczekiwania? Na te pytania w artykule nie ma odpowiedzi.

Rzeczywiście - nie ma.

> Zasadne byloby tez pytanie, czy bledy zostaly popelnione juz w trwajacym
> zwiazku, czy tez zostaly do tego zwiazku wniesione w formie trujacego posagu.

To prawda. Niemniej jednak związek, jakkolwiek z oczywistych powodów nie może
opierać się na absolutnej znajomości partnera (byłby wówczas śmiertelnie nudny już
na samym początku;)), musi bazować na maksymalizacji zdolności obu stron do
kompromisu, jak też na zwykłej tolerancji. Nieumiejętność akceptacji partnera
"takim jaki jest" połączona z nieumiejętnością bądź niechęcią (lenistwem, brakiem
wzorców) do werbalizacji własnych oczekiwań, jest IMO jedną z elementarnych
przyczyn rozpadu związków.

> Jaka jest przyczyna leku, wypalenia; dlaczego powtarzamy schemat oczarowania
> nieznajoma osoba - byc moze ten sam schemat, ktory legl u podstaw malzenstwa?

Może dlatego, że na ogół nie posiadamy "programu naturalnego" motywującego
długotrwałe współżycie? Natura zadbała tylko o część dotyczącą własnych interesów,
tzn. prokreacji i szczęśliwego odchowania potomstwa. Reszta jest tworem samego
człowieka. A człowiek, ułomnym jest niestety.

Na marginesie, interesujące wydaje się spostrzeżenie Autora (za F.Heider,
K.Dąbrowski),
mówiące o prawidłowości - "zmiana rodzi zmianę". Cytując Autora "...rozkład związków
między ludźmi dokonuje się najczęściej wtedy, gdy wcześniej dokonały się zmiany
w innych sferach życia partnerów". "Naruszenie jednego ważnego elementu,
jednego schematu, powoduje zazwyczaj efekt domina. [...] to faza dezintegracji,
która może zakończyć się pozytywnie, ale może być destruktywna".


> woj-ciech
>
> Strona Podroznicza Woj-Ciecha [...]

--
pozdrawiam
Sepulchrave
~~~~~~~~~
PS. Patrząc na stopkę woj-ciecha, mimowolnie zacząłem szukać stopki redakcyjnej
w świeżo zakupionych "Charakterach";)). Interwencja przedmówcy, choć bez wątpienia
cenna, wzbudziła we mnie niesłuszne zapewne podejrzenie o posiadanie udziałów
tegoż w PWN ;))).




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-26 12:23:23

Temat: Re: Ich dwoje
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Eva <e...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:8qod56$kgj$...@n...tpi.pl...
>
> Użytkownik Wojciech Kruczynski <w...@f...com.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:3...@n...ipartners.pl...
> > Artykul „Ich Dwoje” prof. Wieslawa Lukaszewskiego (Charaktery, wrzesien
> 2000), mimo >
> (............)
> > „Dlaczego zwiazki sie rozpadaja?”.>
>
> ".........
> Miłość szczęśliwa Czy to jest konieczne?
> Takt i rozsądek każe milczeć o niej jak o skandalu z wysokich (z
wysokich)
Tu oczywiście niepotrzebne powtórzenie, przepraszam!
Nieuwaga, pośpiech, sprawy zewnętrzne.
Ale dalej już teraz dobrze;)

> sfer Życia.
> Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy.
> Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
> zdarza się przecież rzadko.
> Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
> twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.
>
> Z tą wiarą lżej im będzie i żyć i umierać"
>
> W.Szymborska

Jeśli nie odnajdziesz kogoś, kto CZUJE tak samo, to wszystko na nic.
>
> Pozdrawiam
> Eva
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-26 13:41:11

Temat: Re: Ich dwoje
Od: w...@f...com.pl (Wojciech Kruczynski) szukaj wiadomości tego autora

"Sepulchrave" <l...@k...net.pl> wrote:

>
>Witam!


(...)

>pozdrawiam
>Sepulchrave
>~~~~~~~~~
>PS. Patrząc na stopkę woj-ciecha, mimowolnie zacząłem szukać stopki redakcyjnej
>w świeżo zakupionych "Charakterach";)). Interwencja przedmówcy, choć bez wątpienia
>cenna, wzbudziła we mnie niesłuszne zapewne podejrzenie o posiadanie udziałów
>tegoż w PWN ;))).


Dziekuje za wszelkie uwagi a propos tekstu -
podejrzenie o udzialy jest rzeczywiscie niesluszne. :)


woj-ciech



Strona Podroznicza Woj-Ciecha
http://www.f64.com.pl/f64/wojtas.htm




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-26 15:48:46

Temat: Re: Ich dwoje
Od: pk <p...@g...pl.xxx> szukaj wiadomości tego autora

Eva wrote:

> Jeśli nie odnajdziesz kogoś, kto CZUJE tak samo, to wszystko na nic.

A istnieje ktos kto czuje to samo co ja ?
uszanowanie
pk

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-27 00:26:07

Temat: Re: Ich dwoje
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik pk <p...@g...pl.xxx> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:3...@g...pl.xxx...
> Eva wrote:
>
> > Jeśli nie odnajdziesz kogoś, kto CZUJE tak samo, to wszystko na nic.
>
> A istnieje ktos kto czuje to samo co ja ?
> uszanowanie
> pk

Nie TO samo, ale TAK samo.
Co nie oznacza zupełnie jednakowo.
Chodzi o ten sam rodzaj emocjonalności.
Nadawanie i odbiór na tej samej fali.
Coś na kształt psychicznego CB-radio.

Ale jeśli spotkasz kogoś takiego, będziesz to wiedział.
Czego Ci życzę:)))
Pozdrawiam
Eva






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-09-27 10:27:03

Temat: Re: Ich dwoje
Od: pk <p...@g...pl.xxx> szukaj wiadomości tego autora

Eva wrote:
> Nie TO samo, ale TAK samo.

To bardzo piekne myslenie - ale czy prawdziwe ?

> Co nie oznacza zupełnie jednakowo.
> Chodzi o ten sam rodzaj emocjonalności.
> Nadawanie i odbiór na tej samej fali.
> Coś na kształt psychicznego CB-radio.

Ludzie raz sie do siebie zwracaja a innym razem odwracaja. Gdzies
pojawia sie cierpienie, uklucie bolu, a potem realizm - trzezwa ocena
nietrwalosci. Bo go nie ma, bo umarl, bo odszedl daleko, moze sam, a
moze z kims lepszym dla niego.
Milosc nie moze byc uwarunowana, uwarunkowane moze byc tylko jej
pojmowanie. Ktos przychodzi, potem odchodzi ale milosc pozostaje.
Kochasz go choc jest inny, pojmuje inaczej i odczuwa inaczej. Kochasz go
za ta innosc. Kochasz go za to wszystko czym jest i to wszystko czym nie
jest. Nie umiesz inaczej.

> Ale jeśli spotkasz kogoś takiego, będziesz to wiedział.
> Czego Ci życzę:)))

Dziekuje :-))))
pk

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

życie to pasmo problemów ;)
Co tu jest grane, czyli chwila prawdy o nas...
Mała prośba natury technicznej.
AUTYZM - terapia
psychlogia pracy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »