Data: 2010-09-24 08:31:21
Temat: Re: Jak? Co? Dlaczego?
Od: zażółcony <z...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lebowski" <lebowski@*****.com> napisał w wiadomości
news:i7fnv0$mg1$1@speranza.aioe.org...
> Poza tym moze byc to dosc ciekawe, jak wtedy wybrnales z tamtej sytuacji.
> Z tego co widzialem, chyba dosc mocno pozalowales, ze wycofales swoje
> racje.
> Twoje przemyslenia na ten temat byc moze moglyby mi sie chyba kiedys
> przydac.
Nie nazwał bym tego 'ja wybrnięciem'. Najprędzej 'wybrnęliśmy'.
Ja to widze tak: duże znaczenie ma tu kwestia poczucia odpowiedzialności
za drugą osobę, za więcej osób. Chęć objęcia ich opieką. Każdy ma jakieś
deficyty, słabości - i w partnerstwie osoby nawzajem siebie okrywają opieką
oferując swoje mocne strony. Jeśli się patrzy na to w ten sposób,
to problemy niejako 'same się rozwiązują', a w każdym bądź razie
nie ma takiego szarpania pod hasłem 'moje jest ciągle niedopieszczone'.
'Wybrnęliśmy' po prostu dużo rozmawiając na temat tego, co się stało.
Każde z nas przedstawiało swój punkt widzenia, swoją ocenę sytuacji.
Informowało o swoich granicach i swoim bólu.
Myślę, że ważne jest, by wspomnieć, że nigdy nie było pełnego porozumienia
co do ocen. Ja tamtą sytuację oceniałem inaczej niż moja żona. Każde z nas
miało cały czas poczucie, że nie jest do końca zrozumiane. Myślę też, że
kluczem 'sukcesu' było m.in. zaakceptowanie, że 'na razie tak być musi'.
Porozumienie polegało nie na przekonaniu drugiej osoby do swoich racji,
zmuszenia jej do przyjęcia własnej oceny, ale na przyjęciu, że każde z nas
ma w sobie coś niezrozumiałego dla drugiej strony i trzeba ustalić pewne
zasady, które pozwolą w przyszłości omijać bagna. Zasady zostały przyjęte,
oceny zostały schowane i reszta należy do czasu. Teraz, po latach, potrafimy
już powoli pewne sprawy wyciągać z powrotem, ale już z humorem.
Że tak powiem - mamy teraz inne problemy. W sumie to nawet dużo
większe - ale to nie są problemy, gdzie stoimy po dwóch stronach barykady,
tylko wspólne.
A tamta sytuacja mi osobiście wydaje się jak sen, w dodatku niespecjalnie
przyjemny.
|