Data: 2016-04-12 23:59:55
Temat: Re: Jak bardzo zboczeni są zwyrodnialcy
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu wtorek, 12 kwietnia 2016 21:51:10 UTC+2 użytkownik LeoTar napisał:
> A może Ty masz inny pomysł na stanie się dziecka autorytetem dla samego
> siebie? Bardzo chętnie zapoznam się i być może zmienię własne poglądy.
> Ale coś musisz położyć na stół by było o czym rozmawiać. Tak to jest
> tylko zbędne bicie piany.
Wyobraź sobie, że jako dziecko byłem osobnikiem wiedzącym więcej od rówieśników.
Zostałem nauczony czytania w wieku 3 lat, a już w wieku 4-5 wiedziałem, że
dzieci nie przynosi bocian, ani że nie są znajdowane w kapuście. Wszystko
mogłem znaleźć w książkach do biologii i w encyklopediach. Tylko że w tym wieku
człowiek ma małe zainteresowanie seksem. Wszystko się zmienia jak się wyjeżdża
na wakacje w wieku szkolnym i obok się wprowadza rodzina z bardzo ładną
i figlarną córeczką w wieku podobnym. Parę razy takie wakacje mi się też
zdarzyły. To były jeszcze lata 80-te - szczyt PRL-owskiego matriarchatu,
nie było w zasadzie rozpowszechnionego AIDS-a, więc atmosfera braku pruderii
udzielała się też dzieciakom, w każdym razie tak pamiętam podstawówkę.
Sporo różnych historii typu podglądanie koleżanek rozbierających się w szatni
od WF-u z okna klasy naprzeciwko sali gimnastycznej, okazjonalnie już w klasach
VI-VIII jakieś macanki na szkolnych dyskotekach etc. na co nauczyciele
przymykali oko - oczywiście do "pójścia na całość" nie doszło.
Gdzieś tak po zmianie na III RP ta atmosfera się praktycznie w ciągu roku/dwóch
zmieniła. Czyżby wprowadzenie religii do szkół tak zadziałało? W każdym razie
nie na długo, bo z tego co słyszałem, to w ostatnich latach sytuacja wróciła
ponoć do normy - do czasów kiedy migdaliłem się z koleżanką z klasy A przy
wolnym rytmie "Skóry" Aya RL.
Tylko że jak już się skończyła ta obyczajowość "w rytmie disco" (przynajmniej
w miastach zaczęła być obciachem/passé, bo na wieś wchodziło disco-polo) to
wtedy byłem już w ogólniaku, a to inna bajka.
|