« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2004-10-14 18:12:14
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina"Ania K." <a...@w...o2.pl> wrote in message
news:ckmd9v$iop$1@nemesis.news.tpi.pl...
> A niby czemu rzuca cień. Może winną stroną rozwodu byłaby druga strona,
> która odeszła (patrz ostatnie wątki).
patrze, i chyba w przeciweinstwie do ciebie nie umiem
wyciagnac tak jasnego wnisoku, ze to jednostronna wina.
po pierwsze, iz czytamy tylko jedna strone, a po drugie
wina zwykle lezy posrodku,.
> IMO ludzi oceniać się powinno po tym jak żyją, a nie po doświadczeniach
> jakie dane było im przeżyć.
doswiadczenia wlasnie to jest "jak sie zyje".
> Przecież sam rozwód mógł ich czegoś nauczyć.
mogl.
> I odwrotnie to, że ktoś nie jest rozwodnikiem nie daje pewności, że będzie
> dobrym kandydatem na partnera życiowego.
oczywiscie. jednak jesli pojawi sie wsrod tmulu "byly"
zlodziej jemu niestety baczeniej bede sie przygladac.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2004-10-14 20:16:32
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?
Użytkownik "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:cklqrk$2hla$1@news2.ipartners.pl...
Nasz największy kryzys opisałam w poście "Odejścia".
Pozdrawiam
Ula (ulast)
www.ulast.prv.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2004-10-15 08:53:21
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?
Użytkownik "Basia Z." :
No to teraz ja napiszę.
Pierwszy powazny kryzys nas dopadł niemal książkowo w 7 roku małżeństwa.
Ja miałam lat 36, mąż 40 (kryzys wieku średniego ?)
Ale głównym powodem bylo to ze maż stracił dobrze prosperująca firmę (dobrze
ze wyszedł na zero bez długów) wpadliśmy w duzy dół finansowy a ja zaszłam w
nieplanowaną ciążę.
Na dodatek mąż jest człowiekiem z którym trudno się rozmawia. Jak ma dołek
to dusi to w sobie.
Bylo tak że potrafił się do mnie nie odzywać dosłownie przez miesiąc. Miał
pretensje do mnie o ciążę i podejrzewał że to było specjalnie (wcześniej
namawiałam go na drugie dziecko).
Ja miałam tez swoje humory z powodu ciąży, czułam sie nieatrakcyjna.
Kiedyś na wspólnym wyjeździe kiedy zaczął bardziej sie interesować i wiecej
rozmawiać z jedną koleżanką, wylałam na nią całą menażkę herbaty (dobrze ze
nie gorącej).
W końcu w którymś momencie pomyślałam dość. Pokażę że mam w d... Twoje
humory i dam sobie radę bez Ciebie.
W 5 miesiącu ciąży wzięłam 4,5 letniego wtedy Michała, linę (taternicką),
karabinki (też taternickie nie do strzelania), wielki plecak i pojechałam z
nim na tydzień w Słowacki Raj.
Mężowi powiedziałam po co i gdzie jadę i na jak długo.
Było rewelacyjnie, chodziłam z Michałem po tych drabinkach asekurując go
liną, którą po to zabrałam.
Byliśmy tez zwiedzać kilka miast i bardzo dużo rozmawiali.
Poznałam jakichś facetów z którymi piłam piwo przy ognisku (ale nie w
nadmiarze).
Przy tym wszystkim ani na chwile mi nie przyszło do głowy aby się
interesować kim innym..
Przez myśl mi też nie przyszło słowo "rozwód", chciałam mu pokazać ze
potrafię być niezależna, przede wszystkim od jego humorów.
Po powrocie bez żadnych rozmów wszystko wróciło do normy, razem ustaliśmy
plan dalszego działania (ja pracuję, mąż się zajmie dzieckiem). No i tak
wyszło ze Maciek który się urodził jest ukochanym synkiem taty. Potem Maciek
poważnie chorował i troska o jego życie i zdrowie bardzo nas zjednoczyła.
Kolejny kryzys był poważniejszy, bo narastał długo niezauważenie.
Po okresie pewnej prosperity mąż znów był bez pracy (uderzył nas kryzys w
Rosji, bo pracował w firmie, która handlowała z Rosją).
Tymczasem ja miałam cały czas bardzo absorbująca pracę, poszłam na studia
podyplomowe, zaczęłam prowadzić kurs przewodnicki.
Snujący się po domu, zmierzły i marudzący mąż faktycznie jawił mi się jako
mało atrakcyjny. Ale tak trwało jakiś dość długi czas, prawie 2 lata tylko
coraz mniej lubiłam przebywać w domu.
Na tym kursie poznałam kogoś, kto mnie zauroczył niemal od pierwszego
wejrzenia.
Nie powiedziałam o tym mężowi, ale on chyba wyczuł że coś nie jest tak, bo o
ile przedtem robiłam jakieś kroki w jego kierunku, usiłowałam dojść o co mu
chodzi, to teraz całkiem przestało mi zależeć. Myślałam sobie "a niech sobie
burczy" i wychodziłam do drugiego pokoju. I tez się nie odzywałam.
Tak trwało kilka miesięcy. Znajomość z tym drugim panem była na stopie
przyjacielskiej, chociaż moja bujna wyobraźnia pracowała cały czas.
Mąż tymczasem zupełnie nie wiedział co jest grane, czasem robił ruchy
rozpaczliwe (np. schował mi paszport przed ważnym wyjazdem, który
prowadziłam, w końcu oddał w ostatniej chwili). Wtedy też po raz pierwszy
pojawiło sie słowo "rozwód".
Chociaż tak na prawdę wcale nie miałam zamiaru wiązać się z nikim innym.
Jestem jednak realistką.
W końcu poszłam do psychologa, długo rozmawiałam i trochę spojrzałam na to
wszystko z innej perspektywy.
Chciałam namówić męża na wizytę, ale on dopiero wtedy chyba uwierzył ze mi
(ponieważ tam poszłam) jednak zależy na naszym małżeństwie. Sam nie poszedł
ale zaczęliśmy rozmawiać.
No i nie od razu, ale stopniowo się poprawiło.
Po kilku miesiącach, kiedy spędzaliśmy razem Sylwestra i trochę byłam
przynapita powiedziałam mu o wszystkim.
Od tej pory wcale super różowo nie jest, ale jest lepiej.
Zresztą w sielanki to ja nie wierzę.
Tą swoją spowiedź dedykuję Sokratesowi.
Aby wiedział ze po burzy świeci słońce.
A burza bardzo oczyszcza duszną atmosferę
;-)
Pozdrowienia
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2004-10-15 09:04:21
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckmc4v$bf7$1@news.onet.pl...
> <a...@o...pl> wrote in message
> news:1650.0000034b.416ea8b8@newsgate.onet.pl...
>
>> w koncu rozwod nie dyskwalifikuje kogos jako złego partnera (i bledy z
>> poprzedniego związku nie musza sie powtórzyc )
>
> dyskwalifikuje moze nie, ale rzuca cien na taka osobe.
Iwonko, a możesz sprecyzować, jaki?
Tak się skłąda, że miałam kiedyś nieprzyjemność spotykać sie z chłopakiem
(nie nadużyję tu słowa "mężczyzna"), którego matka zanegowała mnie a priori,
właśnie na podstawie łatki "rozwódka". Nie umiała w ogóle przyjąć faktu, że
ktoś może rozciąć więź tak formalną, jak małżeństwo. Nawet, jeśli jest
związkiem z patologiczną osobowością, obdarzonym ryzykiem używania siły,
broni palnej i innych środków przymusu dla przeprowadzenia celów jednej ze
strn tegoż małżeństwa.
I tak się zastanawiałam, na jakiej podstawie można uważać, że ktos po
rozwodzie jest z niższej półki?
Owszem, zdarzają się ludzie, którzy nie potrafią tworzyc więzi. Ci wiążą się
i rozchodzą po wielokroć.
Ale bardzo wielu moich znajomych (większość absolutna) po nieudanym
małżeństwie stworzyła bardzo udane i świadome związki, w których wszystko
układa się niejako łatwiej, bo rozwód nauczył ich wielu mądrych rzeczy, na
przykład zapobiegania rozpadowi więzi.
Dlatego zastanawia mnie (ale zastanawia w sensie "ciekawi", nie w sensie, że
uznaję ją za coś wyjątkowo negatywnego) taka postawa - jeżeli to dla Ciebie
nie kłopot, przybliż, jakie obawy, emocje, przemyślenia budzi w Tobie słowo
"rozwodnik"?
To pomoże mi inaczej spojrzeć na ludzi, którzy mają podobny pogląd do
Twojego - na razie po prostu go nie rozumiem.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2004-10-15 13:55:40
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckmfhs$khc$1@news.onet.pl...
> oczywiscie. jednak jesli pojawi sie wsrod tmulu "byly"
> zlodziej jemu niestety baczeniej bede sie przygladac.
>
Niezle porownianie :/
A ja uwazam ze osoba po rozwodzie ma juz pewien bagaz doswiadczen i do
nastepnego zwiazku podchodzi "dojrzalej" ,czegos sie nauczyla na swich
bledach i bardzien bedzie ten zwiazek pielegnowac.Tak przyjamiej jest u
mnie.
Magda
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2004-10-15 14:04:59
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina"Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> wrote in message
news:cko3tu$njf$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Iwonko, a możesz sprecyzować, jaki?
(...)
> Dlatego zastanawia mnie (ale zastanawia w sensie "ciekawi", nie w sensie, że uznaję
ją za coś wyjątkowo negatywnego) taka
> postawa - jeżeli to dla Ciebie nie kłopot, przybliż, jakie obawy, emocje,
przemyślenia budzi w Tobie słowo "rozwodnik"?
pomijajac przypadki (jakies naduzycia, nalogi, porzucenie itp) kiedy
rozwod jest wrecz wskazany, cien jaki mam na mysli, wiaze sie
z mysla, iz rozwodka/rozwodnik nie potrafil rozwiazac problemow
jakie zapanowaly w jego zwiazku, postawil na szybkie i latwe
rozwiazanie, no bo "czlowiek moze sie zawsze pomylic" , wiec
zamiast pracy nad zwiazkiem stawia na latwiejsze rozejscie.
Kiedy zaczely mnie "ciekawic" rozwody ;), zylam juz w USA, gdzie
jak pewno wiesz rozwod mozna dostac w miesiac, jesli tylko para
sie nie pokloci o cos tam, slub jeszcze szybciej, i postwa tutejsza,
w niektorych sytuacjach bardzo dobra, typu "gumka jest po to na olowku bo nikt nie
jest perfect" jawi mi sie jako "raz sie zyje, i
chce
byc szczesliwy", w przypadku malzenstwa jakos juz doslownie nie
pasuje.
oczywiscie generalizacja nie jest zawsze wskazana, jednak
generalnie na "bylego np zlodzieja" popatrze uwazniej.
iwon(k)a
> To pomoże mi inaczej spojrzeć na ludzi, którzy mają podobny pogląd do
> Twojego - na razie po prostu go nie rozumiem.
napisalam go po chinsku???
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2004-10-15 17:15:34
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Użytkownik "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> napisał w
wiadomości news:cko3tu$njf$1@atlantis.news.tpi.pl...
Margola, a nie uważasz, że znaczenie dla rodziców może mieć również
religijna strona rozwodu, jeśli ktoś jest wierzący? M-a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2004-10-15 18:29:31
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowinaUżytkownik "monika" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckp0qg$ppd$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Margola, a nie uważasz, że znaczenie dla rodziców może mieć również
> religijna strona rozwodu, jeśli ktoś jest wierzący? M-a
No tak, ale mało kto w naszym społeczeństwie jest aż tak wierzący.
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2004-10-15 18:53:27
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Użytkownik "boniedydy" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
news:fGUbd.17627$z77.6671@news.chello.at...
>
> No tak, ale mało kto w naszym społeczeństwie jest aż tak wierzący.
Ja znam bardzo wielu. M-a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2004-10-15 19:20:32
Temat: Re: Jak radziliście sobie z kryzysami w rodzinie ?-pępowina
Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckmfhs$khc$1@news.onet.pl...
> "Ania K." <a...@w...o2.pl> wrote in message
news:ckmd9v$iop$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> > A niby czemu rzuca cień. Może winną stroną rozwodu byłaby druga strona,
> > która odeszła (patrz ostatnie wątki).
>
> patrze, i chyba w przeciweinstwie do ciebie nie umiem
> wyciagnac tak jasnego wnisoku, ze to jednostronna wina.
> po pierwsze, iz czytamy tylko jedna strone, a po drugie
> wina zwykle lezy posrodku,.
Chyba niejasno się wyraziłam. Chodzi o to, że czasem jedna strona chce
podjąć walkę o "zepsuty" związek, ale druga strona nie chce w związku z czym
ta pierwsza strona nie ma szans na odbudowę no i pozostaje tylko rozwód.
Nigdzie nie napisałam, że winna jest jedna strona.
>
> > IMO ludzi oceniać się powinno po tym jak żyją, a nie po doświadczeniach
> > jakie dane było im przeżyć.
>
> doswiadczenia wlasnie to jest "jak sie zyje".
No i IMO dzięki doświadczeniom nabywamy mądrości zyciowej.
> oczywiscie. jednak jesli pojawi sie wsrod tmulu "byly"
> zlodziej jemu niestety baczeniej bede sie przygladac.
>
A co ma piernik do wiatraka??? Nijak nie mogę porównać złodzieja do
rozwodnika.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |