Data: 2009-02-11 12:16:39
Temat: Re: Jeden system ucisku już upadł,kiedy upadnie drugi?
Od: r...@g...com
Pokaż wszystkie nagłówki
On 11 Lut, 05:22, glob <r...@g...com> wrote:
> Czyż istnieje jakikolwiek wspólny język pomiędzy mną ,a zapamiętałą w
> wierze katoliczką? Cokolwiek bym powiedział, ona przymierzy to do
> swojej doktryny.
Kim jesteś, że nie masz żadnej swojej doktryny? Zmieniasz poglądy jak
rękawiczki, jesteś gotów każdemu przyznać rację, jeśli tylko Cię
przekona? Innymi słowy - nie istniejesz, nie masz swojej tożsamości,
nie budujesz swojego świata na żadnych podstawach, po prostu żyjesz i
lawirujesz między ludźmi, dobierając sobie to, co jest w danym
momencie wygodne?
W niej wszystko jest już roztrzygnięte ,gdyż ona zna
> już ostateczną prawdę o wszechświecie -co sprawia,iż jej
> człowieczeństwo ma zupełnie odmienny charakter,i z mojego punktu
> widzenia,niezmiernie dziwaczny. Aby z nią dojść do ładu musiałbym
> skruszyć te jej ostateczne prawdy
Równie dobrze można powiedzieć odwrotnie i ona pewnie tak myśli, bo
też chciałaby skruszyć Twoje "prawdy" nieostateczne. Przecież tak samo
jesteś niereformowalny jak ona, skoro musisz kruszyć jej światopogląd,
żeby przeforsować swój.
-ale im bardziej stanę się dla niej
> przekonywujący ,tym bardziej będę szatański I tym szczelniej ona zatka
> uszy. Nie wolno jej dopuszczać zwątpienia ,racje moje staną się
> właśnie pożywką jej credo quia absurdum.
Jakie są "Twoje" racje? Skąd je wziąłeś? Na jakiej podstawie uważasz,
że są mądrzejsze (lepsze, słuszniejsze) niż te, które reprezentuje
ona?
> Tutaj zaś nasuwa się groźna analogia . Gdy rozmawialiście z komunistą -
> czy nie mieliście wrażenia ,że mówiliście z ¨wierzącym¨? Dla komunisty
> także wszystko było załatwione ,on był w posiadaniu prawdy ,on
> wiedział .
To żadne odkrycie. WSZYSTKO polega na tym, że są jakieś gotowe
"prawdy", w które ludzie wierzą albo nie. Nie ma innej możliwości. No
chyba - wracając do punktu pierwszego - że byłbyś człowiekiem "bez
właściwości", nie wierzyłbyś w nic i wszystko mógłbyś przyjąć, a w
odpowiednim momencie odrzucić i zastąpić czym innym. Ale i wtedy
WIERZYSZ, że niewierność i sceptycyzm są jakąś "prawdą", trzymasz się
tego kurczowo i niczym nie różnisz od katolika lub komunisty - ba! -
sam piszesz, że musisz z nimi walczyć, żeby przekonać ich do "swoich"
racji.
Piszę "swoich" racji w cudzysłowie, bo wszystkie są wypadkową
doświadczeń, przeczytanych książek, obejrzanych filmów, oddziaływania
autorytetów, itd. Świat nie zna człowieka, który byłby "swój", wszyscy
jesteśmy od kogoś, za kimś, poprzez coś.
> Czyż nie wydaje się wam ,gdy wasze słowa odbijają się od tego
> hermetyzmu ,jak groch o ściane ,że właściwa linia podziału biegnie
> między wierzącymi a niewierzącymi
Nie istnieją "niewierzący". Ludzie dzielą się według wiary, nie według
niewiary.
I że ów kontynent wiary obejmuje tak
> skłócone kościoły jak katolicyzm ,komunizm ,nazizm,faszyzm... W tej
> więc chwili poczułem sie jak zagrożony kolosalną Świętą inkwizycją.
Kontynent wiary obejmuje cały świat. Czy np. taki Dawkins nie wierzy w
to, że Bóg nie istnieje? Czy mógłby reprezentować jakieś poglądy, nie
dając im wiary? Oczywiście, taki cwaniak jak Dawkins chciałby odróżnić
wiarę - według niego - naiwną, szkodliwą, w rzeczy nieudowadnialne, od
wiary w dowody naukowe. Ale to się niczym nie różni, to manipulacja -
każdy zestaw poglądów polega na jakiejś wierze, bowiem dowodom też
trzeba uwierzyć.
FR
|