Data: 2001-10-16 13:30:50
Temat: Re: KOCHAM CIE
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mania:
> ... Skoro wg Ciebie miłość jest łańcuchem to jak (w Swietle
> Twoich poglądów) wiszenie na nim może być cierpieniem?
Lancuch emocjonalny, 'slodka niewola' i te sprawy wyznacza
pewne granice, obszar poza ktorym wymiar emocji czlowieka
ulega pewnemu istotnemu 'uszkodzeniu'.
Przekroczenie tej granicy jest dzialaniem swiadomym IMO
i rownoznacznym z doslownie sprzenierzeniem sie milosci
jako wartosci w zyciu konkretnego czlowieka co w konsekwencji
powoduje jego cierpienie.
Jednak w moim pojeciu nie jest to stan 'normalny' dla czlowieka,
tak jak w Twoim, lecz _patologiczny_, a takze przejsciowy.
W wyniku cierpienia czlowiek ma okazje przekonac sie jak wielka
wage w jego zyciu odgrywa milosc lub ew jak wielkim jest 'ciezarem
i przeszkoda'.
Kto nie potrafi zyc bez milosci stara sie wowczas wypracowac
przebaczenie (aby nie cierpiec) lub trwa niezmiennie w tym stanie
i 'na pocieszenie' np racjonalizuje jakies jego watpliwe 'zalety',
zas kto mysli ze potrafi - rezygnuje z milosci ostatecznie, uwalnia
sie od niej trwale i nieodwracalnie.
Sa wiec tacy, jak 'idole' na ktorych sie powolujesz, ktorzy wychwalaja
niejako 'zalety' cierpienia twierdzac ze to 100% oznaka iz czlowiek
jest zdolny do milosci.
Ale czy rzeczywiscie? - dla mnie NIE, choc w pewnym sensie tak
wlasnie jest.
Owszem, zgadzam sie, taki czlowiek ktory jest 'pograzony' w cierpieniu
wciaz zachowuje zdolnosc aby kochac i nawet nie rezygnuje z usilowan
aby tego dokonywac, ale nie jest w stanie w pelni ani czerpac ani dawac
w wymiarze emocjonalnym, a wiec nie jest zdolny aby realizowac sie
poprzez milosc, jak dla mnie.
PS: Nie wymagam od Ciebie zrozumienia tego o czym napisalem
w tym watku, jednak dziwie sie ze tego nie rozumiesz. :)
To spora roznica. :))
Pozdrawiam,
Czarek
|