Data: 2004-04-28 06:30:29
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...
Od: "Filip Sielimowicz" <s...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "vonBraun" <i...@s...pl> napisał w wiadomości
news:5b2d.000002b4.408e7e96@newsgate.onet.pl...
> > > Możemy je odkryć choćby dzięki przewałkowanej już
> > > wcześniej z FS umiejętności dystansowania się od własnych emocji
> > > - przynajmniej na czas niezbędny do ich świadomego ogarnięcia.
> >
> > O tak, bezsprzecznie. Rowniez - do emocji partnera, nie?
> Wystarczy do własnych. Gdy nie identyfikujesz się z nimi
> tak bardzo, że nic poza nimi nie widzisz partner nie
> wprowadza cię swoimi emocjami w stan "pomroczności jasnej".
Otóż to. Tu nie chodzi o dystansowanie się do emocji partnera, ale
do własnej automatycznej reakcji na nie. To praca nad sobą, a nie izolacja
od partnera. Zdolność pozostania otwartym i elastycznym w sytuacji, gdy
partner uderza w nasz czuły punkt. Nie chodzi o sytuację, w której
druga strona nie panuje nad sobą i niejako z miejsca mamy nad nią przewagę.
Tu chodzi o sytuację, kiedy obie strony są zaangażowane na równi
w konflikt i obie panują nad sobą w sposób ograniczony. Dzięki
wewnętrznej przestrzeni możemy obserwować siebie w czasie konfliktu.
I to jest podstawowa siła: zobaczyć siebie, a nie odizolować się,
postawić się wyżej. To kwestia zdolności do przyjęcia (wstępnie
intelektualnego), że partner NAPRAWDĘ mówi nam coś ważnego,
niezależnie od tego, w jakim jest stanie i że nasza reakcja na to
też jest WAŻNA. To taki wstęp do dokładnego przeszukania
drugiego i trzeciego dna. Potem, w czasie kłótni przychodzi czas na
REALIZACJĘ - skanujemy sytuację emocjonalną, nie tylko intelektualne
figury i argumenty. Nasze argumenty i odpowiedzi na poziomie werbalnym,
asertywnym, formalnym itp. moga być bez zarzutu. Natomiast
nasze emocje (albo i nawet wcale nie emocje) zabarwiają każdy dźwięk,
który wychodzi z naszych ust w sposób, który partnera doprowdza do
białej gorączki.
Dopóki tego (CO) dokładnie nie poobserwujemy doputy nie będziemy
mogli tego zmienić. Obserwacja też nie do końca jest procesem intelektualnym.
określił bym to bardziej jako nieskrępowaną zdolność do eksperymentu
ze sobą. By zachować się nieszablonowo, by wyłuskać z siebie
zachowania emocjonalnie wychodzące poza "własne małżeńskie standardy" ...
Eee ... Znowu sobie teoretyzuję.
> Mam smutną refleksję, że wiele znanych mi osób nigdy w życiu nie doświadczyło
> rzeczywistej bliskości drugiej osoby, takiej w której nie
> stawia się granic.
> Zamiast tego dwoje ludzi okopanych na z góry upatrzonych pozycjach
> zajmuje się głównie obserwacją ruchów "nieprzyjaciela",
> czasem wymianą ognia, z rzadka zaś wymianą "jeńców"
> czyli wyselekcjonowanych na daną okoliczność emocji.
Genialna metafora ! :)))
> Jednak wiele związków, zwłaszcza jak pisałem gdzie indziej
> ludzi ze starszego pokolenia funkcjonuje na innych zasadach,
> traktując związek nie jako realizację potrzeby bliskości,
> lecz realizację jakiś innych wartości (np. "chrześcijańskich").
Ludzie mają fenomenalną zdolnośc do znajdowania sobie w każdym
problemie osobistym alternatywnego problemu na zewnątrz ... :)))
Takie skupienie jest często nieodzowne, ale ostatecznie jest także
ograniczone.
|