Data: 2001-10-16 07:42:06
Temat: Re: "Kocham Cię": a case study
Od: <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Rozumiem, ze to jemu zarzucasz posiadanie w glowie jakiegos idealnego
> scenariusza i rozczarowanie wynikajace z tego, ze ona miala
> niesatysfakcjonujacy go "estetycznie" pomysl??
Nikomu nic nie zarzucam.
> Przyznasz jednak, zwazywszy na swoje IQ 555,
Hm.
> ze argument ten mozna odwrócic:
> byc moze to on nie mial zadnego konkretnego scenariusza,
> ona za to byc moze tak, ale nieautentyczny i dlatego rozczarowujacy.
Jasne.
> > "Dziękuję" to nie jest złe słowo.
>
> Tak? A jesli zabrzmialo jak podziekowanie za usluge seksualna? Myslisz, ze
> to przyjemne dla mezczyzny uslyszec taki podtekst?
Hm. Nie wiem. Pewnie zależy od mężczyzny. Pewnie mam inne doświedczenia z życia
intymnego.
> Miedzy innymi moze nie znaczyc nic autentycznego, a tylko pasowac do
> scenariusza z romantycznego filmu lub z czesciowo tylko zindywidualizowanych
> wyobrazen na temat tego, jak powinna wygladac otoczka pierwszego pojscia do
> lozka.
Czasem trzeba sobie coś powiedzieć, żeby zracjonalizować. Nie twierdzę, że
akurat w tym przypadku, po prostu też kiedyś tak sobie wytłumaczyłam pewną, hm,
sytuację (nie: kocham go, więc to zrobiłam, tylko: zrobiłam to, więc chyba go
kocham).
> > Ale coś musi być, że włącza się smutek. I to niekoniecznie w niej.
>
> OK. Co wg Ciebie moglo wlaczyc go u niego, jesli zawiesimy preferowana
> przeze mnie interpretacje?
Oj, złą kolejność zastosowałam: coś musi być (...) niekoniecznie w niej.
Chłopak się przejął. Na ile jest to jego problem, na ile jej? Kto sobie lepiej
daje z tym radę?
Pozdrawiam
kohol
--
Z rana mój umysł nie działa najlepiej...
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|