Data: 2003-01-23 09:49:36
Temat: Re: Koniec...
Od: Adam <d...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Grian":
>> Jestem dzięki temu twardszy i spokojniejszy.
>> Ale jednocześnie coraz bardziej się dystansuje.
>
> Tego sie własnie obawiam. Czy nalezy się dystansować?
A potrafisz tym sterować? Ja nie.
> Jeżeli zbytnio się zdystansuję, jeżeli w grobie tego związku pochowam
> kolejną cząstke siebie, to czy kiedyś wystarczy MNIE na obdarzenie
> kogoś kto na to zasługuje?
Rozwinąłaś po prostu moją myśl. Myślę, że odpowiedź zawsze brzmi 'tak'
i wynika po prostu z ludzkiej natury (niechęć do życia w samotności,
popęd, instynkt macierzyński itp.), ale za każdym następnym razem jest
trudniej. Może też być mniej spontanicznie, ostrożniej... Częściowo
można z tym walczyć i warto. A dystans pozwala też łatwiej przeżyć
kolejne rozstanie, bądź zawód - i to jest jego dobrą stroną.
>> Trzeba trochę jednak odczekać, żeby się z sentymentem rozprawić.
>
> No właśnie, skąd ten sentyment? Czy są jakieś środki zaradcze,
> jakaś przyspieszona "kuracja odwykowa"?
Przyśpieszona? Jest tylko jedna - rzucić się w wir nowych znajomości
i poznać jakiś 'substytut' partnera. Sama oceń niebezpieczeństwo :P
A poważniej - to nie jest zły pomysł i znam przypadek, w którym ktoś
w ten sposób poznał swoją 'drugą połówkę'.
Mój osobisty sposób to, oprócz w/w, zbieranie sił filozoficznych.
Sam jestem wyznawcą Nietzschego.
> Napiszcie proszę, być może
> doświadczenia innych osób jakoś naświetlą mi tę sprawę.
To Twój pierwszy zakończony poważny związek?
Jeżeli tak, to może być tylko lepiej, serio :)
> Ps. Wiem że to nie jest grupa wsparcia.
Ha. Sęk w tym, że właśnie za taką jest w całym usenecie uważana.
Z całym szacunkiem :)
Adam
|